[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie chcę was, chłopcy, straszyć - odezwał się z dziwacznym, krzywym uśmieszkiemHenry - ale w drodze opowiem wam to, co chłopak mi powiedział.Uważam, że powinniściewiedzieć.Wyciągnął z kieszeni palta gnata kalibru 45.Pistolet ten, zawsze załadowany i gotowydo strzału, trzymał pod ladą od tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego ósmego roku, kiedy to jegosklep rozpoczął działalność cołodo-bową.Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnął tę broń, ale razjuż machnął nią przed nosem jakiegoś typka, który wszedł do sklepu z najwyrazniej złymizamiarami; gość natychmiast się zmył.No cóż, Henry ma zimną krew.Widziałem, jak dałsolidną szkołę chłopakowi z college u, który próbował wcisnąć mu lewy czek.Dzieciakodszedł z dupą w poprzek.No tak, powiem tylko tyle, że skoro Henry chciał, żebym towarzyszył mu ja i Bertie,sprawa musiała być bardzo poważna, toteż poszliśmy bez słowa sprzeciwu.Brnęliśmy ulicą, pochyleni na wietrze jak pomy-waczki.Henry ciągnął wózeki opowiadał nam, czego dowiedział się od Timmy ego.Wiatr próbował porywać jego słowa,zanim dochodziły naszych uszu, ale większość usłyszeliśmy.więcej, niż byśmy chcieli.Cieszyłem się jak cholera, że Henry ma w kieszeni tę francuską spluwę.Dzieciak twierdził, że to musiało być piwo - wiadomo, że od czasu do czasu trafia siępuszka popsutego.Zmierdzącego albo zielonego, jak plamy po szczynach na gaciach Irland-czyka.Jeden gość powiedział mi, że bierze się to stąd, iż w puszce jest maleńka dziurka,przez którą włażą bakterie; a wtedy dzieją się bardzo dziwne rzeczy.Dziurka może być takmała, że piwo wcale nie wycieka, ale dla bakterii wystarczy.A to drań-stwo cholernie lubichmiel.Tak czy owak, dzieciak oświadczył, że pewnego wieczoru w pazdzierniku Richie jakzwykle kupił skrzynkę golden light i zasiadł, żeby to piwo wydoić.Timmy w tym czasieodrabiał lekcje.Kiedy już kładł się do łóżka, usłyszał głos Richiego: Jezu Chryste, to niew porządku. O co chodzi, tato? - zapytał. O to piwo - odparł Richie.- Boże, czegoś gor-szego w życiu nie miałem w ustach.Większość ludzi dziwiłaby się, że wypił zawartość puszki, skoro miała tak wstrętnysmak.Ale też większość ludzi nie widziała, jak Richie Grenadine doi piwo.Kiedyś po połu-dniu wpadłem do Wally s Spa, wtedy byłem świadkiem, jak wygrał cholerny zakład.Założyłsię z pewnym gościem, że w minutę wypije dwadzieścia dużych piw.Nikt z miejscowych niechciał przyjąć zakładu, ale tamten komiwojażer z Montpelier położył banknot dwudziestodo-larowy, a Richie przybił go swoim.Wypił wszystkie dwadzieścia kufli i zostało mu jeszcze siedem sekund w zapasie.In-na rzecz, że kiedy wyszedł na ulicę, kołysał się jak trzy okrętowe żagle na wietrze.Myślę, żezanim poczuł smak, zepsute piwo dawno już miał w brzuchu. Uważaj, bo mogę się wyrzygać - powiedział synowi.Ale kiedy alkohol uderzył mu do głowy, mdłości minęły i cała historia się skończyła.Chłopak mówi, że powąchał puszkę, z której śmierdziało tak, jakby coś wpełzło do środkai tam zdechło.Dostrzegł też na niej maleńkie szare kropelki.Dwa dni pózniej Timmy wraca ze szkoły, a Richie siedzi przed telewizorem i oglądajakiś wyciskacz łez.W oknach zapuścił te wszystkie cholerne zasłony. Co się stało? - pyta dzieciak, bo Richie nigdy przed dziewiątą wieczorem nie zasła-niał okien. Oglądam telewizję - oświadcza Richie.- Nie chce mi się dzisiaj nigdzie wychodzić.Timmy włącza lampę nad zlewem, a ojciec wrzeszczy: Zgaś to pierdolone światło!.Syn posłusznie gasi lampę i nawet nie pyta, jak ma po ciemku odrabiać lekcje.KiedyRichie wpada w ten swój nastrój, lepiej zostawić go w spokoju. I leć po skrzynkę piwa - żąda Richie.- Forsę masz na stole.Kiedy chłopak wraca, stary ciągle siedzi po ciemku; tyle że już zapadł zmierzch.Te-lewizor jest wyłączony.Timmy czuje, że po krzyżu przechodzi mu zimny dreszcz.komu bynie przeszedł? Nic, tylko mrok i mroczna sylwetka tatusia, która majaczy w rogu, niczymciemna bryła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nie chcę was, chłopcy, straszyć - odezwał się z dziwacznym, krzywym uśmieszkiemHenry - ale w drodze opowiem wam to, co chłopak mi powiedział.Uważam, że powinniściewiedzieć.Wyciągnął z kieszeni palta gnata kalibru 45.Pistolet ten, zawsze załadowany i gotowydo strzału, trzymał pod ladą od tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego ósmego roku, kiedy to jegosklep rozpoczął działalność cołodo-bową.Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnął tę broń, ale razjuż machnął nią przed nosem jakiegoś typka, który wszedł do sklepu z najwyrazniej złymizamiarami; gość natychmiast się zmył.No cóż, Henry ma zimną krew.Widziałem, jak dałsolidną szkołę chłopakowi z college u, który próbował wcisnąć mu lewy czek.Dzieciakodszedł z dupą w poprzek.No tak, powiem tylko tyle, że skoro Henry chciał, żebym towarzyszył mu ja i Bertie,sprawa musiała być bardzo poważna, toteż poszliśmy bez słowa sprzeciwu.Brnęliśmy ulicą, pochyleni na wietrze jak pomy-waczki.Henry ciągnął wózeki opowiadał nam, czego dowiedział się od Timmy ego.Wiatr próbował porywać jego słowa,zanim dochodziły naszych uszu, ale większość usłyszeliśmy.więcej, niż byśmy chcieli.Cieszyłem się jak cholera, że Henry ma w kieszeni tę francuską spluwę.Dzieciak twierdził, że to musiało być piwo - wiadomo, że od czasu do czasu trafia siępuszka popsutego.Zmierdzącego albo zielonego, jak plamy po szczynach na gaciach Irland-czyka.Jeden gość powiedział mi, że bierze się to stąd, iż w puszce jest maleńka dziurka,przez którą włażą bakterie; a wtedy dzieją się bardzo dziwne rzeczy.Dziurka może być takmała, że piwo wcale nie wycieka, ale dla bakterii wystarczy.A to drań-stwo cholernie lubichmiel.Tak czy owak, dzieciak oświadczył, że pewnego wieczoru w pazdzierniku Richie jakzwykle kupił skrzynkę golden light i zasiadł, żeby to piwo wydoić.Timmy w tym czasieodrabiał lekcje.Kiedy już kładł się do łóżka, usłyszał głos Richiego: Jezu Chryste, to niew porządku. O co chodzi, tato? - zapytał. O to piwo - odparł Richie.- Boże, czegoś gor-szego w życiu nie miałem w ustach.Większość ludzi dziwiłaby się, że wypił zawartość puszki, skoro miała tak wstrętnysmak.Ale też większość ludzi nie widziała, jak Richie Grenadine doi piwo.Kiedyś po połu-dniu wpadłem do Wally s Spa, wtedy byłem świadkiem, jak wygrał cholerny zakład.Założyłsię z pewnym gościem, że w minutę wypije dwadzieścia dużych piw.Nikt z miejscowych niechciał przyjąć zakładu, ale tamten komiwojażer z Montpelier położył banknot dwudziestodo-larowy, a Richie przybił go swoim.Wypił wszystkie dwadzieścia kufli i zostało mu jeszcze siedem sekund w zapasie.In-na rzecz, że kiedy wyszedł na ulicę, kołysał się jak trzy okrętowe żagle na wietrze.Myślę, żezanim poczuł smak, zepsute piwo dawno już miał w brzuchu. Uważaj, bo mogę się wyrzygać - powiedział synowi.Ale kiedy alkohol uderzył mu do głowy, mdłości minęły i cała historia się skończyła.Chłopak mówi, że powąchał puszkę, z której śmierdziało tak, jakby coś wpełzło do środkai tam zdechło.Dostrzegł też na niej maleńkie szare kropelki.Dwa dni pózniej Timmy wraca ze szkoły, a Richie siedzi przed telewizorem i oglądajakiś wyciskacz łez.W oknach zapuścił te wszystkie cholerne zasłony. Co się stało? - pyta dzieciak, bo Richie nigdy przed dziewiątą wieczorem nie zasła-niał okien. Oglądam telewizję - oświadcza Richie.- Nie chce mi się dzisiaj nigdzie wychodzić.Timmy włącza lampę nad zlewem, a ojciec wrzeszczy: Zgaś to pierdolone światło!.Syn posłusznie gasi lampę i nawet nie pyta, jak ma po ciemku odrabiać lekcje.KiedyRichie wpada w ten swój nastrój, lepiej zostawić go w spokoju. I leć po skrzynkę piwa - żąda Richie.- Forsę masz na stole.Kiedy chłopak wraca, stary ciągle siedzi po ciemku; tyle że już zapadł zmierzch.Te-lewizor jest wyłączony.Timmy czuje, że po krzyżu przechodzi mu zimny dreszcz.komu bynie przeszedł? Nic, tylko mrok i mroczna sylwetka tatusia, która majaczy w rogu, niczymciemna bryła [ Pobierz całość w formacie PDF ]