[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyły się drzwi i z pomieszczenia wyszedł Hark Powers w towarzy-stwie jakiegoś mężczyzny.Ryana zaskoczył widok Harka; nie przypusz-czał, że będzie go obchodził los Sharon Malloy.Hark uśmiechał się sze-roko i to również było zaskakujące.Ryan nie był w stanie sobie wyobra-zić, co mogło go tak bardzo rozbawić we wnętrzu wynajętego sklepu.Zatrzymał się przed budynkiem, w którym mieszkał Aaron, zamknąłsamochód i wszedł do środka.Zastukał raz, drugi.Po jakimś czasieAaron otworzył drzwi.Był w szlafroku i kapciach.Nagie piszczele byłychude i prawie bezwłose.Długie włosy spływały na ramiona.Cofnął się okrok, by wpuścić Ryana.- Przyłapałeś mnie w stroju roboczym - powiedział.W pierwszej chwili Ryan pomyślał, że to jakaś aluzja, ale zaraz przy-pomniał sobie, że przecież Aaron pracował w domu.- Osiemnastego września byłeś z Arleen Barnes.- Ona ci powiedziała?- Dlaczego ty tego nie zrobiłeś?- Nie miałem ochoty.- To jest oficjalne dochodzenie i narobiłeś sobie przez to kłopotów.- Co mnie obchodzą wasze policyjne dochodzenia?Aaron wyjął paczkę pall malli, wytrząsnął papierosa, zapalił.Rozległsię odgłos spuszczanej wody w toalecie.Ryan zorientował się, że wmieszkaniu jest jeszcze ktoś.209- Mam gościa - poinformował go Aaron.Ryan powstrzymał się przez zrobieniem jakiejś uwagi na ten temat.- Utrudniałeś nam śledztwo, ukrywając istotną wiadomość.- I co z tego?- Nic cię nie obchodzi Sharon Malloy?- Ona i wy to dwie zupełnie różne rzeczy.Nie ustalicie, kto to zrobił,tak samo jak nie ustaliliście, kto zamordował moją matkę.Sharon przy-puszczalnie już nie żyje.Wasza praca sprowadza się do ochrony własno-ści, a ja nie uznaję własności.Ryan rozejrzał się po pokoju.Był ciekaw, czy Aaron nie protestował-by, gdyby ktoś chciał zabrać mu jego meble i książki.- Zacząłeś spotykać się z Arleen dlatego, że przyjazniła się z twojąmatką?- Zacząłem się z nią spotykać, bo chciałem się z nią pieprzyć.- Jesteś bardziej podobny do matki, niż myślałem.- Masz na myśli seks?Ryanowi nie dawało spokoju, że patrząc na Aarona, widzi ukrytą podjego rysami twarz Janice.Przez to nie mógł o nim myśleć racjonalnie.Przypomniał sobie Harriet Malcomb i sposób, w jaki Aaron zmusił ją,żeby się z nim kochała.Zamierzał go o to spytać, ale jeszcze nie teraz.Zabardzo był wzburzony.- Być może - odparł i wyszedł.Nie chciał wiedzieć, kto był w łazience.To znaczy trochę chciał, aleznacznie bardziej zależało mu na tym, żeby nie komplikować tego, co itak było już wystarczająco skomplikowane.Pózniej powiedział Frankli-nowi, że to mogła być Harriet, ale równie dobrze mógł to być ktoś inny.W drodze powrotnej do ratusza myślał o apetycie Janice na męż-czyzn.Nie miała żadnych zahamowań, z wyjątkiem awersji do bólu - aletylko do silnego, ponieważ lekkie tortury sprawiały jej przyjemność.210Niekiedy masturbowała go, ściskając mu penisa aż do bólu, odwlekającorgazm, by sperma wytrysnęła jak najdalej.Czasem kierowała ją naswoją twarz.Mówiła, że to ją maksymalnie podnieca.Wcierała ją sobiew czoło i policzki, albo kazała robić to Ryanowi.Jeśli chodzi o niego, topodniecenie walczyło w nim z odrazą; nigdy jednak, wcześniej ani póz-niej, nie spotkał kobiety, która lubiłaby takie urozmaicenia.22Hark Powers był pierwszą osobą, która zaczęła rozgłaszać, jakoby bli-zna w kształcie litery L na policzku Aarona była znakiem Lucyfera,czymś w rodzaju szczególnego tatuażu świadczącego o tym, czyją włas-nością stał się Aaron.Wkrótce potem wszyscy to podkreślali.Pomysłspodobał się ludziom.Wiele wyjaśniał.Ma się rozumieć, zawsze wspo-minano o tym z przymrużeniem oka, ale niektórzy przymrużali okoznacznie słabiej od pozostałych.W osiłkach i zabijakach takich jak Hark często można się doszukaćgłębokich pokładów sentymentalizmu.Nie wierzą w przemoc dla prze-mocy.Starają się umieścić swoją potrzebę upokarzania i dominowania wschemacie służącym jakiejś większej sprawie.To oczywiście tylko pre-tekst, niemniej pozwala im rozkoszować się siłą i władzą, redukując dominimum poczucie winy.Są w stanie wmówić sobie, że biją ofiarę niedla przyjemności bicia, lecz dlatego, że ona na to zasługuje.Tak właśniemiały się sprawy z Harkiem Powersem.W przeciwieństwie do Ryana Tavicha nie zdziwiłem się ani trochę nawiadomość, że Hark dołączył do Przyjaciół Sharon Malloy.Podobnie jakwielu innych, był święcie przekonany, że dziewczynkę uprowadził ktośbawiący przejazdem w naszym mieście, chociaż równocześnie nie ulega-ło dla niego wątpliwości, iż osoba ta była w jakiś sposób związana z Chi-hanim i Tropicielami Prawdy.Harka rozwścieczyła informacja, że tojeden z Tropicieli podkładał bomby w szkołach; oburzyła go także dewa-stacja Homeland Cemetery.Spoczywali tam również członkowie jego212rodziny, poczuł się więc osobiście dotknięty tą profanacją.Często myślało poprzewracanych nagrobkach i za każdym razem ogarniała go trudnado okiełznania wściekłość - a przynajmniej tak opowiadał przy piwie wBud's Tavern.O Tropicielach Prawdy mówił najczęściej ateiści , cho-ciaż sam niezbyt często chodził do kościoła.Hark nie był głupi, należał jednak do licznej grupy młodych ludzi zmałych miasteczek, którzy świadomie wybrali ignorancję.Pełniła onafunkcję filozoficznej tarczy chroniącej go przed światem zewnętrznym;nosił ją z dumą, razem z należącymi do kompletu klapkami na oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Otworzyły się drzwi i z pomieszczenia wyszedł Hark Powers w towarzy-stwie jakiegoś mężczyzny.Ryana zaskoczył widok Harka; nie przypusz-czał, że będzie go obchodził los Sharon Malloy.Hark uśmiechał się sze-roko i to również było zaskakujące.Ryan nie był w stanie sobie wyobra-zić, co mogło go tak bardzo rozbawić we wnętrzu wynajętego sklepu.Zatrzymał się przed budynkiem, w którym mieszkał Aaron, zamknąłsamochód i wszedł do środka.Zastukał raz, drugi.Po jakimś czasieAaron otworzył drzwi.Był w szlafroku i kapciach.Nagie piszczele byłychude i prawie bezwłose.Długie włosy spływały na ramiona.Cofnął się okrok, by wpuścić Ryana.- Przyłapałeś mnie w stroju roboczym - powiedział.W pierwszej chwili Ryan pomyślał, że to jakaś aluzja, ale zaraz przy-pomniał sobie, że przecież Aaron pracował w domu.- Osiemnastego września byłeś z Arleen Barnes.- Ona ci powiedziała?- Dlaczego ty tego nie zrobiłeś?- Nie miałem ochoty.- To jest oficjalne dochodzenie i narobiłeś sobie przez to kłopotów.- Co mnie obchodzą wasze policyjne dochodzenia?Aaron wyjął paczkę pall malli, wytrząsnął papierosa, zapalił.Rozległsię odgłos spuszczanej wody w toalecie.Ryan zorientował się, że wmieszkaniu jest jeszcze ktoś.209- Mam gościa - poinformował go Aaron.Ryan powstrzymał się przez zrobieniem jakiejś uwagi na ten temat.- Utrudniałeś nam śledztwo, ukrywając istotną wiadomość.- I co z tego?- Nic cię nie obchodzi Sharon Malloy?- Ona i wy to dwie zupełnie różne rzeczy.Nie ustalicie, kto to zrobił,tak samo jak nie ustaliliście, kto zamordował moją matkę.Sharon przy-puszczalnie już nie żyje.Wasza praca sprowadza się do ochrony własno-ści, a ja nie uznaję własności.Ryan rozejrzał się po pokoju.Był ciekaw, czy Aaron nie protestował-by, gdyby ktoś chciał zabrać mu jego meble i książki.- Zacząłeś spotykać się z Arleen dlatego, że przyjazniła się z twojąmatką?- Zacząłem się z nią spotykać, bo chciałem się z nią pieprzyć.- Jesteś bardziej podobny do matki, niż myślałem.- Masz na myśli seks?Ryanowi nie dawało spokoju, że patrząc na Aarona, widzi ukrytą podjego rysami twarz Janice.Przez to nie mógł o nim myśleć racjonalnie.Przypomniał sobie Harriet Malcomb i sposób, w jaki Aaron zmusił ją,żeby się z nim kochała.Zamierzał go o to spytać, ale jeszcze nie teraz.Zabardzo był wzburzony.- Być może - odparł i wyszedł.Nie chciał wiedzieć, kto był w łazience.To znaczy trochę chciał, aleznacznie bardziej zależało mu na tym, żeby nie komplikować tego, co itak było już wystarczająco skomplikowane.Pózniej powiedział Frankli-nowi, że to mogła być Harriet, ale równie dobrze mógł to być ktoś inny.W drodze powrotnej do ratusza myślał o apetycie Janice na męż-czyzn.Nie miała żadnych zahamowań, z wyjątkiem awersji do bólu - aletylko do silnego, ponieważ lekkie tortury sprawiały jej przyjemność.210Niekiedy masturbowała go, ściskając mu penisa aż do bólu, odwlekającorgazm, by sperma wytrysnęła jak najdalej.Czasem kierowała ją naswoją twarz.Mówiła, że to ją maksymalnie podnieca.Wcierała ją sobiew czoło i policzki, albo kazała robić to Ryanowi.Jeśli chodzi o niego, topodniecenie walczyło w nim z odrazą; nigdy jednak, wcześniej ani póz-niej, nie spotkał kobiety, która lubiłaby takie urozmaicenia.22Hark Powers był pierwszą osobą, która zaczęła rozgłaszać, jakoby bli-zna w kształcie litery L na policzku Aarona była znakiem Lucyfera,czymś w rodzaju szczególnego tatuażu świadczącego o tym, czyją włas-nością stał się Aaron.Wkrótce potem wszyscy to podkreślali.Pomysłspodobał się ludziom.Wiele wyjaśniał.Ma się rozumieć, zawsze wspo-minano o tym z przymrużeniem oka, ale niektórzy przymrużali okoznacznie słabiej od pozostałych.W osiłkach i zabijakach takich jak Hark często można się doszukaćgłębokich pokładów sentymentalizmu.Nie wierzą w przemoc dla prze-mocy.Starają się umieścić swoją potrzebę upokarzania i dominowania wschemacie służącym jakiejś większej sprawie.To oczywiście tylko pre-tekst, niemniej pozwala im rozkoszować się siłą i władzą, redukując dominimum poczucie winy.Są w stanie wmówić sobie, że biją ofiarę niedla przyjemności bicia, lecz dlatego, że ona na to zasługuje.Tak właśniemiały się sprawy z Harkiem Powersem.W przeciwieństwie do Ryana Tavicha nie zdziwiłem się ani trochę nawiadomość, że Hark dołączył do Przyjaciół Sharon Malloy.Podobnie jakwielu innych, był święcie przekonany, że dziewczynkę uprowadził ktośbawiący przejazdem w naszym mieście, chociaż równocześnie nie ulega-ło dla niego wątpliwości, iż osoba ta była w jakiś sposób związana z Chi-hanim i Tropicielami Prawdy.Harka rozwścieczyła informacja, że tojeden z Tropicieli podkładał bomby w szkołach; oburzyła go także dewa-stacja Homeland Cemetery.Spoczywali tam również członkowie jego212rodziny, poczuł się więc osobiście dotknięty tą profanacją.Często myślało poprzewracanych nagrobkach i za każdym razem ogarniała go trudnado okiełznania wściekłość - a przynajmniej tak opowiadał przy piwie wBud's Tavern.O Tropicielach Prawdy mówił najczęściej ateiści , cho-ciaż sam niezbyt często chodził do kościoła.Hark nie był głupi, należał jednak do licznej grupy młodych ludzi zmałych miasteczek, którzy świadomie wybrali ignorancję.Pełniła onafunkcję filozoficznej tarczy chroniącej go przed światem zewnętrznym;nosił ją z dumą, razem z należącymi do kompletu klapkami na oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]