[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Han był wciąż osłabiony, ale pewnie dziękizastrzykom odżywczych płynów czuł się nie najgorzej.Chewbacca także wyglądał mizernie i ponuro.W kilku miejscach, w którychogolono jego futro do gołej skóry, Han mógł dostrzec wybrzuszenia bliznświadczących o tym, że medyczne androidy nie przejmowały się subtelnościamiswojej pracy.Po skończonych zabiegach pacjentów po prostu wrzucono dowilgotnej, chociaż dosyć obszernej celi.Rozejrzawszy się po niej, Han w końcu pociągnął nosem zatęchłe powietrzemrocznego pomieszczenia.- Kogo tutaj wykończono? - zapytał, orientując się w następnej chwili, że jegożartobliwa uwaga nie musi być daleka od prawdy.Chewbacca w odpowiedzi wskazał toporny kształt zajmujący jedną trzeciąpowierzchni celi.Han znów kilka razy zamrugał, chcąc upewnić się, że wzrok niepłata mu niespodzianek.W kącie celi leżało jakieś wielkie i paskudne zwierzę.Wyglądało na cośpośredniego między skorupiakiem a pajęczakiem.Dwa rzędy długich, ostrych jaksztylety zębów świadczyły jednak o tym, że stworzenie musiało być bez wątpieniamięsożerne.Przednie łapy, zakończone potężnymi pazurami, miały długośćniemal dwóch metrów, a zachodzące na siebie kościane płytki, niemalpokrywające całą resztę ciała, całe były w dużych guzach, podobnych do strupów.Jedyną miłą rzeczą było to, że zwierze nie żyło.Szczątki cuchnęły.Han po raz pierwszy widział rankora, kiedy był niemal ślepy po chorobiepohibernacyjnej, jaką przeszedł po odmrożeniu go z bryły karbonitu w pałacuJabby Hutta.Jabba karmił wówczas bestię, którą trzymał w piwnicy pod salątronową, nieprzyjaciółmi lub wszystkimi innymi, którzy wpadli w jego łapy.Hanspotkał też wiele oswojonych rankorów na Dathomirze, planecie, na którąpoleciał, chcąc sprawić, by pokochała go księżniczka Leia.To właśnie jedna ztakich bestii musiała zdechnąć w celi imperialnego więzienia.Zcierwo rankorarozłożyło się, na ile mogło, a potem uległo mumifikacji.Więzienie było czymś pośrednim między ogrodem zoologicznym a zakłademkarnym, gdyż trzymane tu różne istoty miały odmienne metabolizmy i w różnymstopniu reagowały na zewnętrzne bodzce.Aączyła je tylko wspólna cecha:wszystkie były dzikie i drapieżne.Cela, w której się znalezli, była duża - rzecz jasna, jeżeli uwzględnić fakt, żebyła celą - na tyle duża, żeby rankor mógł nie tylko przebywać w niej, ale i cieszyćsię jaką taką swobodą ruchów.W różnych miejscach na podłodze leżałypotrzaskane i spleśniałe kości, z których wiele nosiło ślady ogryzania imiażdżenia.Widocznie zdychające z głodu stworzenie desperacko próbowałoodszukać na nich choć trochę pożywienia.Po ścianach celi spływały zielone i36 błękitne krople jakiejś gęstej mazi.Od czasu do czasu było słychać pluskpojedynczych kropli ściekającej wody.- Od jak dawna tutaj jesteśmy, Chewie? - zapytał Han.- Czy wiesz?Chewbacca nie wiedział.Han spróbował się zastanowić.Wyłonili się z nadprzestrzeni w pobliżu Kessel,podali nazwę swojego frachtowca i wysłali sygnał identyfikujący ich jednostkęjako statek Nowej Republiki.Wówczas zostali zaatakowani przez kilkamyśliwców typu TIE i X, a potem przez całą flotę najprzeróżniejszych innychstatków.Było jasne, że obecni władcy Kessel coś knują i nie chcą, żebydowiedziała się o tym Nowa Republika.Pózniej przypomniał sobie podobnego do stracha na wróble Skynxnexa ichwilę, kiedy ten wkroczył na pokład rozbitego  Tysiącletniego Sokoła.Skynxnex był złodziejem i mordercą, ale również jedynym pośrednikiem międzyMoruthem Doole em a przemytnikami.Kiedyś, po wielu awanturach, udało musię uzyskać zajęcie więziennego strażnika w zakładzie karnym, ale terazwyglądało na to, że zmienił pracę.Han usłyszał szczęknięcie i buczenie urządzenia wyłączającego pole siłowewokół zanika celi, a po chwili zgrzytliwy warkot, z jakim urządzeniahydrauliczne unosiły masywne wrota.W miarę upływu czasu do celi zaczęłowpadać coraz więcej oślepiająco jasnego światła.Han uniósł rękę i przysłoniłoczy.Nie zdawał sobie sprawy, że w celi było tak ciemno.- Przygotuj się, Chewie - szepnął.Gdyby strażników było tylko kilku, chciał ich zaskoczyć, przedrzeć się przezich kordon i uciec stąd.Pózniej poczuł jednak ukłucie bólu w okolicy sklejanychniedawno żeber i zaczęło mu się kręcić w głowie.Chewbacca, który opierał siębezwładnie o jedną z wilgotnych ścian celi rankora, także cicho jęknął.Może, gdyby był tylko jeden strażnik, na wpół ślepy i przychodzący do siebiepo przebytej całotygodniowej czerwonce.- pomyślał Han.- Nie szkodzi, Chewie - odezwał się po chwili.- Przekonajmy się, o co chodzi.Sylwetka człowieka stojącego przy drzwiach przypominała stracha na wróble.Był to niewątpliwie Skynxnex.Kiedy Han przyzwyczaił oczy do światła, zauważyłczterech innych strażników.Mieli na sobie niekompletne więzienne mundury iróżne fragmenty zbroi, osłaniające wrażliwe miejsca na ciele, ale nieuwidaczniające żadnych wojskowych stopni czy odznaczeń.- A więc, Hanie Solo, spodziewam się, że doceniasz naszą.hm, gościnność -odezwał się Skynxnex.Han uśmiechnął się z przymusem i odwrócił głowę, żeby spojrzeć nazdechłego rankora i wilgotną celę.- Ta-a, wy, chłopaki naprawdę przekształcacie Kessel w raj dlawycieczkowiczów - powiedział.- Zupełnie jak planetę Ithor.Skynxnex także popatrzył na zmumifikowaną bestię.- Ach tak, w zamęcie, jaki nastąpił w czasie przejmowania przez nas władzynad więzieniem, ktoś zapomniał o karmieniu rankora.Wielka szkoda.Przypomniano sobie o nim dopiero po upływie kilku miesięcy.Podwójna szkoda,bo właśnie wtedy było mnóstwo imperialnych więzniów, których trzeba było37 jakoś się pozbyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl