[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Towarzyszyło mutylko dwóch żołnierzy.Dowódca nie chciał okazać strachu i wołać pozostałych, chrapiącychgdzieś w najlepsze.Poklepałem zmęczonego konia po boku, żeby jeszcze chwilę pode mnąwytrzymał, i wykorzystałem uśmiech numer pięć.Uważam, że jest przyjacielski i wzbudzazaufanie, choć przy moim dwukrotnie złamanym nosie i bliznie na szczęce można tego niezauważyć od razu. Poruczniku, jeśli znajdzie mnie pan na tej liście, zdziwi mnie to jeszczebardziej niż pana.Z wartowni wyszli dwaj kolejni żołnierze i stanęli przy swoim dowódcy.Widać było, jak muulżyło, wyprostował się, podniósł ramiona i zrobił krok w moim kierunku. Czego pan szuka w mieście?Chciałem jak najszybciej znalezć Umberta i z tego powodu zgoniłem dwa konie, ale niemiałem pojęcia, dlaczego miałbym się tłumaczyć jakiemuś oficerskiemu młokosowi.Uśmiechnumer pięć zastąpiłem swoją normalną miną. A co panu do tego, poruczniku? Gdzieś słyszałem, że nadmierna ciekawośćszkodzi zdrowiu.Zaskoczony, przełknął ślinę.Downdown było drugim co do wielkości miastem imperium, acesarski namiestnik trzymał tu wszystko w ręku mocniej niż sam cesarz.Straże żołnierskieutrzymywały porządek nawet w najdzikszych dzielnicach, słowo oficera równało się prawu,sądy rozstrzygały szybko i bez zbytecznego ociągania.Szubienice stojące wzdłuż dróg, aż naodległość dwóch godzin szybkiej jazdy w siodle, pełne były morderców, złodziei i żebraków.Tak, tak, uczciwe żebractwo było tutaj niezgodne z prawem.Człowiek mógł zawisnąć nasznurze nawet za najdrobniejsząobrazę cesarskiego majestatu.Krótko mówiąc, Downdown nie było miastem dla mnie.Umberto był mi jednak winien mój udział, a ponieważ starał się przede mną ukryć właśnie tutaj,musiałem przybyć do jaskini lwa. Coście powiedzieli, panie?Głos porucznika zabrzmiał o oktawę wyżej, mocno ścisnął rękojeść, ale zaraz siępowstrzymał.Już zapadł zmrok, a na drodze nie było żywej duszy.Właściwe miasto byłooddalone o ponad dwa kilometry i oficer nie mógł liczyć, że na zawołanie przybyłyby posiłki.Byłuzbrojony w oficerską mutację standardowego żołnierskiego miecza z potężną osłoną i ciężkim,szerokim na cztery centymetry ostrzem.Jego ludziom jeszcze ciekło po brodzie rekruckiemleko.Ja miałem przy siodle doskonały chaabski miecz z ostrzem jak brzytwa, cienkim jakgęsie pióro.Nie kupiłby go za roczny kapitański żołd.Może był pyszałkowaty, ale nie głupi zdawał sobie sprawę z tego, że potyczka mogłaby się zakończyć dla niego nieszczęśliwie. Poruczniku, nie ma mnie na waszej liście i pan o tym dobrze wie.Aapówkipan ode mnie nie dostanie, po co więc, do diabła, takie podchody? A może chce pan ztymi młokosami trochę powalczyć? Wypróbować aresztowanie niebezpiecznegoindywiduum w praktyce?Zabarwiłem swój głos radosnym oczekiwaniem i popatrzyłem na żołnierzy, którzy trzymalisię z boku i udawali, że wcale ich tutaj nie ma. Niech pan jedzie.Ale z powrotem, o ile pana wcześniej nie powieszą, proszęraczej wybrać inną drogę!Popędziłem konia, wyczerpany ogier, mimo znużenia, usłuchał.Nie zamierzałem skończyćna szubienicy.Chciałem znalezć Umberta, wyciągnąć z niego, gdzie ukrył mój udział, i wynosićsię stąd, najszybciej jak się uda.Znam kilka gwarantowanych sposobów, żeby zmusić człowiekado gadania, nawet gdy tego nie chce.Kiedyś wypróbowali je na mnie i gdyby mieli trochę więcejczasu, też bym zaczął gadać.Straż przy bramie zamkowej pozwoliła mi przejechać bez problemów.Jej dowódca byłstarym weteranem, któremu nie zależało na niepotrzebnych kłopotach.Nigdy nie zawitałem doDowndown, przypuszczałem, że Umberto także nie.Facetom, takim jak my dwaj, nie będzietutaj łatwo.Umberto był piratem, najbardziej nieokrzesanym siepaczem, jakiego spotkałem namorzu.Potrafił umknąć wojskowym trójmasztowcom, przepłynąć przez mieliznę, gdzieutknęłoby nawet płytkie kanoe, podczas abordażu rzucał się na statek w pierwszej kolejności iwalczył dwomamieczami jednocześnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Towarzyszyło mutylko dwóch żołnierzy.Dowódca nie chciał okazać strachu i wołać pozostałych, chrapiącychgdzieś w najlepsze.Poklepałem zmęczonego konia po boku, żeby jeszcze chwilę pode mnąwytrzymał, i wykorzystałem uśmiech numer pięć.Uważam, że jest przyjacielski i wzbudzazaufanie, choć przy moim dwukrotnie złamanym nosie i bliznie na szczęce można tego niezauważyć od razu. Poruczniku, jeśli znajdzie mnie pan na tej liście, zdziwi mnie to jeszczebardziej niż pana.Z wartowni wyszli dwaj kolejni żołnierze i stanęli przy swoim dowódcy.Widać było, jak muulżyło, wyprostował się, podniósł ramiona i zrobił krok w moim kierunku. Czego pan szuka w mieście?Chciałem jak najszybciej znalezć Umberta i z tego powodu zgoniłem dwa konie, ale niemiałem pojęcia, dlaczego miałbym się tłumaczyć jakiemuś oficerskiemu młokosowi.Uśmiechnumer pięć zastąpiłem swoją normalną miną. A co panu do tego, poruczniku? Gdzieś słyszałem, że nadmierna ciekawośćszkodzi zdrowiu.Zaskoczony, przełknął ślinę.Downdown było drugim co do wielkości miastem imperium, acesarski namiestnik trzymał tu wszystko w ręku mocniej niż sam cesarz.Straże żołnierskieutrzymywały porządek nawet w najdzikszych dzielnicach, słowo oficera równało się prawu,sądy rozstrzygały szybko i bez zbytecznego ociągania.Szubienice stojące wzdłuż dróg, aż naodległość dwóch godzin szybkiej jazdy w siodle, pełne były morderców, złodziei i żebraków.Tak, tak, uczciwe żebractwo było tutaj niezgodne z prawem.Człowiek mógł zawisnąć nasznurze nawet za najdrobniejsząobrazę cesarskiego majestatu.Krótko mówiąc, Downdown nie było miastem dla mnie.Umberto był mi jednak winien mój udział, a ponieważ starał się przede mną ukryć właśnie tutaj,musiałem przybyć do jaskini lwa. Coście powiedzieli, panie?Głos porucznika zabrzmiał o oktawę wyżej, mocno ścisnął rękojeść, ale zaraz siępowstrzymał.Już zapadł zmrok, a na drodze nie było żywej duszy.Właściwe miasto byłooddalone o ponad dwa kilometry i oficer nie mógł liczyć, że na zawołanie przybyłyby posiłki.Byłuzbrojony w oficerską mutację standardowego żołnierskiego miecza z potężną osłoną i ciężkim,szerokim na cztery centymetry ostrzem.Jego ludziom jeszcze ciekło po brodzie rekruckiemleko.Ja miałem przy siodle doskonały chaabski miecz z ostrzem jak brzytwa, cienkim jakgęsie pióro.Nie kupiłby go za roczny kapitański żołd.Może był pyszałkowaty, ale nie głupi zdawał sobie sprawę z tego, że potyczka mogłaby się zakończyć dla niego nieszczęśliwie. Poruczniku, nie ma mnie na waszej liście i pan o tym dobrze wie.Aapówkipan ode mnie nie dostanie, po co więc, do diabła, takie podchody? A może chce pan ztymi młokosami trochę powalczyć? Wypróbować aresztowanie niebezpiecznegoindywiduum w praktyce?Zabarwiłem swój głos radosnym oczekiwaniem i popatrzyłem na żołnierzy, którzy trzymalisię z boku i udawali, że wcale ich tutaj nie ma. Niech pan jedzie.Ale z powrotem, o ile pana wcześniej nie powieszą, proszęraczej wybrać inną drogę!Popędziłem konia, wyczerpany ogier, mimo znużenia, usłuchał.Nie zamierzałem skończyćna szubienicy.Chciałem znalezć Umberta, wyciągnąć z niego, gdzie ukrył mój udział, i wynosićsię stąd, najszybciej jak się uda.Znam kilka gwarantowanych sposobów, żeby zmusić człowiekado gadania, nawet gdy tego nie chce.Kiedyś wypróbowali je na mnie i gdyby mieli trochę więcejczasu, też bym zaczął gadać.Straż przy bramie zamkowej pozwoliła mi przejechać bez problemów.Jej dowódca byłstarym weteranem, któremu nie zależało na niepotrzebnych kłopotach.Nigdy nie zawitałem doDowndown, przypuszczałem, że Umberto także nie.Facetom, takim jak my dwaj, nie będzietutaj łatwo.Umberto był piratem, najbardziej nieokrzesanym siepaczem, jakiego spotkałem namorzu.Potrafił umknąć wojskowym trójmasztowcom, przepłynąć przez mieliznę, gdzieutknęłoby nawet płytkie kanoe, podczas abordażu rzucał się na statek w pierwszej kolejności iwalczył dwomamieczami jednocześnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]