[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No to wszystko w porządku, zostajesz z nami, Eleonoro!Eleonora zmarszczyła brwi. To mi przypomina, że zostaliśmy& prawie bez służby.Kolejny problem do rozwiązania! Kiedy wreszcie będę mógł wrócić do moichposzukiwań?& pomyślał ze znużeniem Artur.Wziął pióro do ręki i sięgnął po kartkę papieru. Zaraz się skontaktuję z jakąś agencją. Po cóż miałbyś tracić czas na rozmowy z Bóg wie iloma kandydatami? wmieszała sięEleonora. Sally ma dwie siostry.Obie szukają pracy.Jedna z nich podobno świetnie gotuje,druga chętnie przyjmie posadę pokojówki.Mam wrażenie, że z Sally byłaby niezła gospodyni.Awuj Neda i jego kuzyn to doświadczeni ogrodnicy.Tak się składa, że ich ostatni pracodawcasprzedał swoją londyńską rezydencję i służba została bez pracy; obaj aż się rwą do roboty.Proponuje zatrudnić cała czwórkę.Margaret klasnęła w dłonie. Dobry Boże! Eleonoro, jesteś niesamowita! Wygląda na to, że problem służby mamyjuż z głowy.Na samą myśl o tym, że ominął go przykry obowiązek, Artur poczuł ogromną ulgę.Najchętniej chwyciłby Eleonorę w ramiona i wycałował.Zamiast tego stwierdził oficjalnymtonem: Pozostawiam sprawę w twoich rękach.Odpowiedziała niedbałym skinieniem głowy, ale miał wrażenie, że sprawiło jej tosatysfakcje.Jeden kłopot z głowy! pomyślał Artur i humor mu się poprawił. Wybaczcie, moi drodzy, ale muszę się przebrać. Margaret wstała i ruszyła w stronędrzwi. Pan Fleming zaraz tu będzie.Chcemy dziś po południu odwiedzić kilka księgarni.Artur również wstał i pospieszył otworzyć kuzynce drzwi.Wybiegła do holu i już jej niebyło.Kiedy spostrzegł, że Eleonora zamierza zrobić to samo, powstrzymał ją gestem ręki.116 Jeśli nie masz nic przeciwko powiedział cicho chciałbym podzielić się z tobąinformacjami, które uzyskałem od Johna Watta.Zatrzymała się pośrodku pokoju.Na jej twarzy odbiło się podniecenie. Znalazłeś go?! Owszem, dzięki twoim sugestiom.Rozmawiałem także z jego dziewczyną. Spojrzałna zegarek. Już po czwartej& Każe zaprzęgać i zabiorę cię do parku.Wspólna przejażdżkautwierdzi wszystkich w przekonaniu, że jesteśmy naprawdę zaręczeni.No i będziemy mogliswobodnie porozmawiać.117ROZDZIAA 16Dochodziła piąta, kiedy lśniący powóz Artura wjeżdżał w bramę rozległego parku.Siedząca obok hrabiego na wysokiej ławce Eleonora miała na sobie nowiutki niebieski strójspacerowy i doskonale do niego dobrany kapelusik.Powtarzała sobie, że jest tylko damą dotowarzystwa, która za pieniądze odgrywa wyznaczoną rolę.W głębi serca wiedziała jednak, żenie oprze się pokusie i choć przez chwilę pozwoli sobie na złudzenie, iż komedia stała sięrzeczywistością: Artur zaprosił ją na przejażdżkę tylko dlatego, że pragnął być razem z nią.Wokół Eleonory rozgrywało się barwne, pełne życia widowisko.Wiosenne popołudniebyło słoneczne i ciepłe, więc zgodnie ze zwyczajem cały elegancki świat przybył do parku,by podziwiać& i być podziwianym.W większości powozów opuszczono budy, dzięki czemu lepiej było widać wytwornestroje pasażerów.Wielu dżentelmenów na wspaniałych wierzchowcach paradowało po specjalniedla nich wytyczonej alei.Jezdzcy co chwila zatrzymywali się, by powitać znajomych w powozie,wymienić kilka plotek i poflirtować z damami.A jeśli jakaś para zdecydowała się na wspólnyspacer, równało się to obwieszczeniu, że małżeństwo zostało już postanowione albo jestpoważnie rozpatrywane.Eleonora nie zdziwiła się, gdy zauważyła, że Artur powozi końmi bez wysiłku,umiejętnie, z dużą pewnością siebie.Wszystko, czego się dotknął, wykonywał z taką samązręcznością i zdecydowaniem.Idealnie dobrane i ułożone siwki reagowały na jego każdy, choćbynajlżejszy ruch. Odnalazłem Watta; pracował w stajni odezwał się Artur. Dowiedziałeś się czegoś nowego o tamtej nocy, gdy zamordowano twego stryja? Watt twierdzi, że w ostatnim dniu swojego życia stryj George spędził z nim prawie całepopołudnie w laboratorium.Po wieczornym posiłku stryj udał się do swej sypialni na piętrze.Watt też się położył do łóżka.Jego pokój znajdował się na dole, obok laboratorium. Może usłyszał coś tamtej nocy?Artur przytaknął z posępnym wyrazem twarzy.118 Powiada, że spał twardo, póki nie wyrwały go ze snu dziwne hałasy dobiegające zlaboratorium i coś jakby zdławiony krzyk. Pobiegł tam, żeby sprawdzić, co to takiego? Owszem.Nieraz się zdarzało, że stryj George w środku nocy schodził do laboratoriumsprawdzić wyniki jakiegoś doświadczenia albo uzupełnić notatki.Ale tym razem drzwi byłyzamknięte.Watt musiał wrócić do swego pokoju po klucz.Kiedy wyjmował go z szuflady,usłyszał dwa strzały z pistoletu. Boże święty! Zobaczył mordercę? Nie.Zanim się dostał do laboratorium, ten łotr zdążył uciec przez okno. A twój stryjeczny dziadek& ? Watt znalazł go na podłodze w kałuży krwi.Był umierający.Eleonora zadrżała. To straszne& Stryj George zachował resztkę świadomości.Wymamrotał przed śmiercią kilka słów.Watt nie doszukał się w nich żadnego sensu.Jego zdaniem stryja dręczyły przedśmiertne majaki. Ale zapamiętał jego słowa i powtórzył ci? Tak odparł Artur z pozornym spokojem. John twierdzi, że w ostatniej chwili swegożycia stryj myślał o mnie.Podobno powiedział: Merkury nadal żyje! Ostrzeż Artura& Eleonorze zaparło dech. Więc miałeś rację! Ta zbrodnia ma jakiś związek z dawnymi przyjaciółmi twojegostryja i z tymi dziwnymi czerwonymi kamieniami! Tak.Ale założyłem z góry, że Merkury nie żyje. Skrzywił usta w bolesnym grymasie. Powinienem pamiętać, że niczego nie wolno przyjmować za pewnik bez niepodważalnychdowodów.Wpatrywała się w głębokie bruzdy po obu stronach jego ust.Jej poprzednia irytacjazniknęła bez śladu. Powiedz mi, hrabio, czy zawsze bierzesz winę na siebie, gdy coś się nie powiedzie?Obrzucił ją szybkim, niechętnym spojrzeniem. Cóż to za pytanie? Nie uchylam się od odpowiedzialności za coś, co mnie dotyczy. Dam głowę, że nie tylko za to!119Eleonora zauważyła, że dwie wystrojone damy w przejeżdżającym obok powozieobserwowały ją i Artura z zainteresowaniem.Celowo więc przechyliła parasolkę w taki sposób,by zasłonić im widok. Od razu zorientowałam się, że jesteś zbyt obowiązkowy! Dosłownie nadstawiasz plecy,by każdy mógł zrzucić na ciebie wszelką odpowiedzialność.Zupełnie jakby to była twojażyciowa misja! Może to jest moja misja życiowa odparł sucho. Rozporządzam pokaznym majątkiemi jestem głową licznej rodziny.A oprócz krewnych są jeszcze dzierżawcy, służba domowa inajemni pracownicy.Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu są ode mnie zależni i liczą namoją pomoc.W tej sytuacji nie bardzo wiem, jak mógłbym unikać odpowiedzialności. Wcale nie twierdzę, że należy to zrobić! rzuciła spiesznie.Wyraznie go to ubawiło. Cieszę się, że nie potępiasz osób obowiązkowych.Tym bardziej że intuicja podpowiadami, iż oboje w podobny sposób podchodzimy do tego, co uważamy za swą powinność, i równieochoczo bierzemy na siebie ciężar odpowiedzialności. Doprawdy, nie sądzę& Wezmy przykład z dzisiejszego dnia.Pośpieszyłaś na ratunek Sally, choć wcale niemusiałaś się do tego mieszać. Bzdury! Dobrze wiesz, że po wysłuchaniu takich pogróżek nikt nie mógłby pozostaćobojętny! Mylisz się.Mnóstwo osób nie zawracałoby sobie tym głowy.Powiedzieliby: To niemoja sprawa i koniec. Poruszył lekko lejcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. No to wszystko w porządku, zostajesz z nami, Eleonoro!Eleonora zmarszczyła brwi. To mi przypomina, że zostaliśmy& prawie bez służby.Kolejny problem do rozwiązania! Kiedy wreszcie będę mógł wrócić do moichposzukiwań?& pomyślał ze znużeniem Artur.Wziął pióro do ręki i sięgnął po kartkę papieru. Zaraz się skontaktuję z jakąś agencją. Po cóż miałbyś tracić czas na rozmowy z Bóg wie iloma kandydatami? wmieszała sięEleonora. Sally ma dwie siostry.Obie szukają pracy.Jedna z nich podobno świetnie gotuje,druga chętnie przyjmie posadę pokojówki.Mam wrażenie, że z Sally byłaby niezła gospodyni.Awuj Neda i jego kuzyn to doświadczeni ogrodnicy.Tak się składa, że ich ostatni pracodawcasprzedał swoją londyńską rezydencję i służba została bez pracy; obaj aż się rwą do roboty.Proponuje zatrudnić cała czwórkę.Margaret klasnęła w dłonie. Dobry Boże! Eleonoro, jesteś niesamowita! Wygląda na to, że problem służby mamyjuż z głowy.Na samą myśl o tym, że ominął go przykry obowiązek, Artur poczuł ogromną ulgę.Najchętniej chwyciłby Eleonorę w ramiona i wycałował.Zamiast tego stwierdził oficjalnymtonem: Pozostawiam sprawę w twoich rękach.Odpowiedziała niedbałym skinieniem głowy, ale miał wrażenie, że sprawiło jej tosatysfakcje.Jeden kłopot z głowy! pomyślał Artur i humor mu się poprawił. Wybaczcie, moi drodzy, ale muszę się przebrać. Margaret wstała i ruszyła w stronędrzwi. Pan Fleming zaraz tu będzie.Chcemy dziś po południu odwiedzić kilka księgarni.Artur również wstał i pospieszył otworzyć kuzynce drzwi.Wybiegła do holu i już jej niebyło.Kiedy spostrzegł, że Eleonora zamierza zrobić to samo, powstrzymał ją gestem ręki.116 Jeśli nie masz nic przeciwko powiedział cicho chciałbym podzielić się z tobąinformacjami, które uzyskałem od Johna Watta.Zatrzymała się pośrodku pokoju.Na jej twarzy odbiło się podniecenie. Znalazłeś go?! Owszem, dzięki twoim sugestiom.Rozmawiałem także z jego dziewczyną. Spojrzałna zegarek. Już po czwartej& Każe zaprzęgać i zabiorę cię do parku.Wspólna przejażdżkautwierdzi wszystkich w przekonaniu, że jesteśmy naprawdę zaręczeni.No i będziemy mogliswobodnie porozmawiać.117ROZDZIAA 16Dochodziła piąta, kiedy lśniący powóz Artura wjeżdżał w bramę rozległego parku.Siedząca obok hrabiego na wysokiej ławce Eleonora miała na sobie nowiutki niebieski strójspacerowy i doskonale do niego dobrany kapelusik.Powtarzała sobie, że jest tylko damą dotowarzystwa, która za pieniądze odgrywa wyznaczoną rolę.W głębi serca wiedziała jednak, żenie oprze się pokusie i choć przez chwilę pozwoli sobie na złudzenie, iż komedia stała sięrzeczywistością: Artur zaprosił ją na przejażdżkę tylko dlatego, że pragnął być razem z nią.Wokół Eleonory rozgrywało się barwne, pełne życia widowisko.Wiosenne popołudniebyło słoneczne i ciepłe, więc zgodnie ze zwyczajem cały elegancki świat przybył do parku,by podziwiać& i być podziwianym.W większości powozów opuszczono budy, dzięki czemu lepiej było widać wytwornestroje pasażerów.Wielu dżentelmenów na wspaniałych wierzchowcach paradowało po specjalniedla nich wytyczonej alei.Jezdzcy co chwila zatrzymywali się, by powitać znajomych w powozie,wymienić kilka plotek i poflirtować z damami.A jeśli jakaś para zdecydowała się na wspólnyspacer, równało się to obwieszczeniu, że małżeństwo zostało już postanowione albo jestpoważnie rozpatrywane.Eleonora nie zdziwiła się, gdy zauważyła, że Artur powozi końmi bez wysiłku,umiejętnie, z dużą pewnością siebie.Wszystko, czego się dotknął, wykonywał z taką samązręcznością i zdecydowaniem.Idealnie dobrane i ułożone siwki reagowały na jego każdy, choćbynajlżejszy ruch. Odnalazłem Watta; pracował w stajni odezwał się Artur. Dowiedziałeś się czegoś nowego o tamtej nocy, gdy zamordowano twego stryja? Watt twierdzi, że w ostatnim dniu swojego życia stryj George spędził z nim prawie całepopołudnie w laboratorium.Po wieczornym posiłku stryj udał się do swej sypialni na piętrze.Watt też się położył do łóżka.Jego pokój znajdował się na dole, obok laboratorium. Może usłyszał coś tamtej nocy?Artur przytaknął z posępnym wyrazem twarzy.118 Powiada, że spał twardo, póki nie wyrwały go ze snu dziwne hałasy dobiegające zlaboratorium i coś jakby zdławiony krzyk. Pobiegł tam, żeby sprawdzić, co to takiego? Owszem.Nieraz się zdarzało, że stryj George w środku nocy schodził do laboratoriumsprawdzić wyniki jakiegoś doświadczenia albo uzupełnić notatki.Ale tym razem drzwi byłyzamknięte.Watt musiał wrócić do swego pokoju po klucz.Kiedy wyjmował go z szuflady,usłyszał dwa strzały z pistoletu. Boże święty! Zobaczył mordercę? Nie.Zanim się dostał do laboratorium, ten łotr zdążył uciec przez okno. A twój stryjeczny dziadek& ? Watt znalazł go na podłodze w kałuży krwi.Był umierający.Eleonora zadrżała. To straszne& Stryj George zachował resztkę świadomości.Wymamrotał przed śmiercią kilka słów.Watt nie doszukał się w nich żadnego sensu.Jego zdaniem stryja dręczyły przedśmiertne majaki. Ale zapamiętał jego słowa i powtórzył ci? Tak odparł Artur z pozornym spokojem. John twierdzi, że w ostatniej chwili swegożycia stryj myślał o mnie.Podobno powiedział: Merkury nadal żyje! Ostrzeż Artura& Eleonorze zaparło dech. Więc miałeś rację! Ta zbrodnia ma jakiś związek z dawnymi przyjaciółmi twojegostryja i z tymi dziwnymi czerwonymi kamieniami! Tak.Ale założyłem z góry, że Merkury nie żyje. Skrzywił usta w bolesnym grymasie. Powinienem pamiętać, że niczego nie wolno przyjmować za pewnik bez niepodważalnychdowodów.Wpatrywała się w głębokie bruzdy po obu stronach jego ust.Jej poprzednia irytacjazniknęła bez śladu. Powiedz mi, hrabio, czy zawsze bierzesz winę na siebie, gdy coś się nie powiedzie?Obrzucił ją szybkim, niechętnym spojrzeniem. Cóż to za pytanie? Nie uchylam się od odpowiedzialności za coś, co mnie dotyczy. Dam głowę, że nie tylko za to!119Eleonora zauważyła, że dwie wystrojone damy w przejeżdżającym obok powozieobserwowały ją i Artura z zainteresowaniem.Celowo więc przechyliła parasolkę w taki sposób,by zasłonić im widok. Od razu zorientowałam się, że jesteś zbyt obowiązkowy! Dosłownie nadstawiasz plecy,by każdy mógł zrzucić na ciebie wszelką odpowiedzialność.Zupełnie jakby to była twojażyciowa misja! Może to jest moja misja życiowa odparł sucho. Rozporządzam pokaznym majątkiemi jestem głową licznej rodziny.A oprócz krewnych są jeszcze dzierżawcy, służba domowa inajemni pracownicy.Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu są ode mnie zależni i liczą namoją pomoc.W tej sytuacji nie bardzo wiem, jak mógłbym unikać odpowiedzialności. Wcale nie twierdzę, że należy to zrobić! rzuciła spiesznie.Wyraznie go to ubawiło. Cieszę się, że nie potępiasz osób obowiązkowych.Tym bardziej że intuicja podpowiadami, iż oboje w podobny sposób podchodzimy do tego, co uważamy za swą powinność, i równieochoczo bierzemy na siebie ciężar odpowiedzialności. Doprawdy, nie sądzę& Wezmy przykład z dzisiejszego dnia.Pośpieszyłaś na ratunek Sally, choć wcale niemusiałaś się do tego mieszać. Bzdury! Dobrze wiesz, że po wysłuchaniu takich pogróżek nikt nie mógłby pozostaćobojętny! Mylisz się.Mnóstwo osób nie zawracałoby sobie tym głowy.Powiedzieliby: To niemoja sprawa i koniec. Poruszył lekko lejcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]