[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem przez ujście rzeki River Severn skierowali się na otwartemorze.Ginny, ciesząc się słońcem, siedziała razem z Alexem nadziobie.- Chyba ty i Jeff wiecie, jak prowadzić taką łódkę?- Ale sobie przypomniałaś! - Potargał jej włosy i obejmując wtalii przyciągnął do siebie.Dzień zaczął się wspaniale.Ginny szybko przyzwyczaiła się dokołysania i żegluga jej się podobała, ale Kay nie czuła sięnajlepiej i kiedy wypłynęli na morze, kilka razy znikała pod pokładem.Ginny zeszła na dół, upewnić się, czy z Kaywszystko w porządku i zorientować się, jak zaaranżować nocleg.Aódka była przeznaczona dla ośmiu osób - miała trzydwuosobowe kabiny, w tym jedną z podwójnym łóżkiem, a wkokpicie były dwie dodatkowe koje.Torby mężczyzn leżałyrzucone w jednej z kabin, ale ponieważ nie były rozpakowane,nic to nie znaczyło.%7łeglowali wzdłuż wybrzeża Somerset i północnego Devon.Wiatr wypełniał żagle i szybko popychał ich naprzód.Ginny zabrała się za robienie kanapek na lunch i Kay zeszła nadół, żeby jej pomóc, ale usiadła tylko, zielona na twarzy.- Czy oni często żeglują? - zapytała z desperacją.Czując, żetwierdząca odpowiedz mogłaby oznaczać koniec dla Jeffa,Ginny odrzekła stanowczo:- Myślę, że bardzo rzadko.Gdyby rzeczywiście to lubili, to jużdawno kupiliby sobie żaglówkę, zamiast pożyczać od kogoś.Spróbuj tego - podała jej butelkę brandy - w celach leczniczych.Blade policzki Kay nabrały trochę koloru.- Chyba od dawna znasz Jeffa?- Tak, ale nie widziałam go przez pięć lat, odkąd przeniosłam siędo Ameryki.- Ale kiedyś chodziliście ze sobą?W pierwszej chwili, zajęta robieniem kanapek, Ginny niezorientowała się, do czego Kay zmierza.Nagle zdała sobiesprawę, że jest w podobnej sytuacji, w jakiej ona była z Alexemi Venetią.- Kilka razy spotykaliśmy się w czwórkę - odrzekła starając się,by zabrzmiało to zwyczajnie.- Wygląda na to, że on cię bardzo lubi.- Kiedyś, gdy przeżywałam ciężkie chwile, był dla mnie bardzomiły. - Ale wolisz Alexa?Ginny odwróciła się do Kay i uśmiechnęła się.- Tak, wolę Alexa.To rozproszyło jej wątpliwości.Spróbowała się uśmiechnąć.- Chciałabym nie czuć się tak zle.- Wiesz, może są tu jakieś tabletki przeciwko chorobiemorskiej.Poszukaj.Udało się znalezć potrzebne leki i wkrótce Kay dołączyła doreszty.Rzucili kotwicę w zatoce Lynton i siedząc na zalanymsłońcem pokładzie, zjedli lunch.Kay siedziała z nimi, ale niemogła się zmusić do jedzenia.Nie chciała niczego po sobiepokazać, ale wyraznie czuła się nie najlepiej.- Może wrócimy? - zasugerowała Ginny.- Nie, nie.Zaraz poczuję się lepiej.Te tabletki mi pomagają.Odbili po południu.Kay znów zeszła na dół i Ginny znalazła jąz butelką brandy.- Jesteś pewna, że się dobrze czujesz? Przecież możemy zmienićkurs i wracać do domu.- Nie, wszystko w porządku, naprawdę czuję się dobrze.Mężczyzni chcieli spędzić noc na wodzie i przygotować posiłekna łódce, ale Ginny wyszła na pokład i przywołała ich do siebie.- Kay naprawdę zle się czuje, ale nie chce nic mówić.Możelepiej przycumujemy do brzegu i zjemy coś na lądzie.Ulga, jaka odmalowała się na twarzy Kay, gdy przybili dobrzegu w Bideford i wyszli na suchy ląd, warta była kilkugodzin żeglugi.Pospacerowali po mieście, w końcu znalezli małą restauracjękoło portu specjalizującą się w potrawach ze świeżowyłowionych ryb i owoców morza.Nie było to szczególnieeleganckie miejsce - zwykłe obrusy w kratkę na drewnianychstołach, twarde ławy, a na ścianach wokół wędkarskie trofea. Wyglądało na to, że właściciele zajmują się zawodowo iamatorsko żeglarstwem, a samo miejsce promieniowało ciepłemi gościnnością.Restauracja była pełna, a obsługa niespieszna, ale zdawało się tonikomu nie przeszkadzać.W powietrzu wirowały strzępkirozmów i śmiech, dochodziły kuchenne zapachy.Zcisnęli się wczwórkę przy stoliku między dwoma innymi stołami i już pochwili wdali się w pogawędkę z gośćmi przy sąsiednichstolikach.Czekając na potrawy, wypili karafkę wina, potemnastępną do posiłku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl