[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszły ju\ zresztą w \ycieśluby cywilne.Nowe prawo mał\eńskie dopuszczało rozwody.- Niech tylko przewali się ten lipieci będzie trochę spokoju, raz, dwa załatwimy jedno i drugie, rozwód i ślub - zapowiadał Zygmunt.W lipcu roku tysiąc dziewięćset czterdziestego ósmego miały się zjednoczyć wszystkiecztery dotychczas istniejące organizacje młodzie\owe.Było to wielkie wydarzenie, poprzedzoneprzygotowaniami trwającymi kilka miesięcy.Ka\dego dnia odbywały się w związku z tymzebrania i spotkania, narady i wiece, akcje i dyskusje.śadne z nich obojga nie miało ani chwiliczasu dla siebie.Pochłonięci byli pracą.Maria ponadto starała się urządzić mieszkanie.Od ubiegłejjesieni zapisała się na Uniwersytet Warszawski i rozpoczęła studia socjologii.Starała sięuczęszczać przynajmniej na te wykłady, które były najwa\niejsze, a tak\e na obowiązkoweseminaria.Ka\dą wolną chwilę - było ich niewiele - spędzała nad ksią\kami.Pózną wiosną oboje pojechali do Krakowa.Był wtedy piękny pogodny dzień.Maria chciałaodwiedzić siostrę.Zygmunt planował załatwienie jakichś pilnych spraw w komitecie.Wiedziała, \eto raczej pretekst.Choć nie mówił tego otwarcie, był bardzo ciekaw jej rodziny.Zośka, uprzedzona listownie przez siostrę, \e przyje\d\a nie sama, czekała z niedzielnymobiadem.Marię przyjęła jak zwykle serdecznie, natomiast jej towarzysza z wyrazną, choć uprzejmąrezerwą.Andrzej przy stole rzadko brał udział w rozmowie.Widać było, \e myślami błądzi gdzieindziej.Usprawiedliwiał się zresztą pilnymi sprawami w szpitalu, wypił szklankę herbaty iprzeprosiwszy gości, znikł.Zostali w trójkę przy kawie.Rozmowa, mimo wysiłków Marii, niekleiła się - głównie z winy Zygmunta.Jego niefortunna uwaga na temat linii podziału wspołeczeństwie - podziału wywodzącego się z lat okupacji - spowodowała ostrą replikę Zofii.Pojawił się niebezpieczny temat: A$k.Zygmunt brnął dalej w kolejne niezręczności twierdząc, \eprzecie\ akowcy omotani są londyńską propagandą, otumanieni przez wroga.\e nie mo\na dziwićsię władzy ludowej, która we własnej obronie usiłuje okresowo izolować niektórych.- Czekam tylko, kiedy pan powie o zaplutym karle reakcji , którym jest, według was, A$k!- przerwała Zośka.- Bardzo proszę, niech pan się nie krępuje.Zmiało i odwa\nie!- Ale\ ja nic takiego nie miałem na myśli! - wycofywał się Zygmunt.- Wiem doskonale, \enie wszyscy akowcy związali się z reakcją.śe było między nimi wielu patriotów.I \e.- Co za łaska, \e pan zechciał to przynać! - Zofia ponownie udała, \e nie widzi błagalnegospojrzenia siostry.- A mo\na wiedzieć, gdzie pan był podczas wojny? W partyznatce? Wpodziemiu?Zygmunt wyraznie się zmieszał.- No więc gdzie? - Zofia nie spuszczała z niego wzroku.- Partyzantka? Powstanie? O ile miwiadomo.- Mieszkałem w Mławie - bąknął wreszcie Maciejczyk.- Proszę pani, nie ka\dy przecie\mógł iść do partyzantki - odzyskiwał zwykłą pewność siebie.- Uczestniczyłem w konspiracji.Pracowałem dla.no, dla Gwardii Ludowej.- Mo\e jednak zmienimy temat?! - zainterweniowała Maria.Znów te polityczne spory, bolesne i denerwujące! Nadal podział w wielu polskich domach iw weilu rodzinach.Kto temu winien?Tymczasem Zośka ochłonęła nieco.Być mo\e przypomniała sobie o swojej roli gospodynidomu.Zmieniła temat rozmowy, która jednak nadal wlokła się ospale i niezręcznie.Zygmuntwyczuł to i dość szybko wstał, wyjaśniając, \e mimo niedzieli ma parę pilnych spraw dozałatwienia.Po\egnanie wypadło bardzo sztywno.Schylając się nad ręką Marii, powiedział: - Dowtorku, prawda? Wracamy o szesnastej.Załatwię bilety i przyjadę po ciebie.Skinęła głową unikając spojrzenia Zośki.Ta zaś po wyjściu Maciejczyka przez chwilę stałata tarasie, jak gdyby chcąc upewnić się, \e kłopotliwy gość opuścił dom.Potem wróciła do pokoju isięgnęła po papierosy.Paliła rzadko - i sam ju\ ten gest był oznaką zdenerwowania.Mariawiedziała, \e za chwilę nastąpi nieunikniona burza lub co najmniej ostra wymiana zdań.- Przepraszam cię, Maryjko, \e pytam wprost.Ale chciałabym wiedzieć, w jakim właściwiecharakterze zjawił się tutaj z tobą ten.ten pan?Maria spojrzała siostrze w oczy.- Mamy się wkrótce pobrać.- Chyba nie mówisz tego na serio?! Chciałabyś wyjść za takiego.za kogoś takiego jak on?!- Mam zamiar to zrobić.I nie wiem, o co ci właściwie chodzi.- O to, \e chcesz się związać z takim typem niewiadomego pochodzenia i o poglądach,które.- Jakie znów pochodzenie co się nie podoba? To przecie\ śmieszne, zwłaszcza wdzisiejszych czasach! Miałam sobie poszukać kandydata na mę\a z herbowym sygnetem?!- Nie pleć głupstw! Wiesz dobrze, \e nie o tym myślę.- Co masz mu do zarzucenia?- Kim ten człowiek właściwie jest? Co robi?- Pracuje w Zetgie Zetwuemu.Energiczny, rozumny.Doskonały organizator.- Tak mówisz, jakbym ja była te\ działaczkątego waszego Zetwuemu! Nie potrzebuję ankietpersonalnych.I nic mnie nie obchodzi, jakim on jest organizatorem.Obchodzisz mnie ty! I twoje\ycie.Chcesz je sobie popsuć wplątaniem się w takie związki?!- Dziękuję za troskliwość.Ale nie uwa\asz, \e ju\ dość dawno jestem dorosła?! - Z koleiMaria dała się unieść wzburzeniu i mówiła ostrzej, ni\ było w jej zamiarze.- Przeszłam swoje.Iwiem, czego mam od \ycia oczekiwać.To są chyba moje osobiste sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Weszły ju\ zresztą w \ycieśluby cywilne.Nowe prawo mał\eńskie dopuszczało rozwody.- Niech tylko przewali się ten lipieci będzie trochę spokoju, raz, dwa załatwimy jedno i drugie, rozwód i ślub - zapowiadał Zygmunt.W lipcu roku tysiąc dziewięćset czterdziestego ósmego miały się zjednoczyć wszystkiecztery dotychczas istniejące organizacje młodzie\owe.Było to wielkie wydarzenie, poprzedzoneprzygotowaniami trwającymi kilka miesięcy.Ka\dego dnia odbywały się w związku z tymzebrania i spotkania, narady i wiece, akcje i dyskusje.śadne z nich obojga nie miało ani chwiliczasu dla siebie.Pochłonięci byli pracą.Maria ponadto starała się urządzić mieszkanie.Od ubiegłejjesieni zapisała się na Uniwersytet Warszawski i rozpoczęła studia socjologii.Starała sięuczęszczać przynajmniej na te wykłady, które były najwa\niejsze, a tak\e na obowiązkoweseminaria.Ka\dą wolną chwilę - było ich niewiele - spędzała nad ksią\kami.Pózną wiosną oboje pojechali do Krakowa.Był wtedy piękny pogodny dzień.Maria chciałaodwiedzić siostrę.Zygmunt planował załatwienie jakichś pilnych spraw w komitecie.Wiedziała, \eto raczej pretekst.Choć nie mówił tego otwarcie, był bardzo ciekaw jej rodziny.Zośka, uprzedzona listownie przez siostrę, \e przyje\d\a nie sama, czekała z niedzielnymobiadem.Marię przyjęła jak zwykle serdecznie, natomiast jej towarzysza z wyrazną, choć uprzejmąrezerwą.Andrzej przy stole rzadko brał udział w rozmowie.Widać było, \e myślami błądzi gdzieindziej.Usprawiedliwiał się zresztą pilnymi sprawami w szpitalu, wypił szklankę herbaty iprzeprosiwszy gości, znikł.Zostali w trójkę przy kawie.Rozmowa, mimo wysiłków Marii, niekleiła się - głównie z winy Zygmunta.Jego niefortunna uwaga na temat linii podziału wspołeczeństwie - podziału wywodzącego się z lat okupacji - spowodowała ostrą replikę Zofii.Pojawił się niebezpieczny temat: A$k.Zygmunt brnął dalej w kolejne niezręczności twierdząc, \eprzecie\ akowcy omotani są londyńską propagandą, otumanieni przez wroga.\e nie mo\na dziwićsię władzy ludowej, która we własnej obronie usiłuje okresowo izolować niektórych.- Czekam tylko, kiedy pan powie o zaplutym karle reakcji , którym jest, według was, A$k!- przerwała Zośka.- Bardzo proszę, niech pan się nie krępuje.Zmiało i odwa\nie!- Ale\ ja nic takiego nie miałem na myśli! - wycofywał się Zygmunt.- Wiem doskonale, \enie wszyscy akowcy związali się z reakcją.śe było między nimi wielu patriotów.I \e.- Co za łaska, \e pan zechciał to przynać! - Zofia ponownie udała, \e nie widzi błagalnegospojrzenia siostry.- A mo\na wiedzieć, gdzie pan był podczas wojny? W partyznatce? Wpodziemiu?Zygmunt wyraznie się zmieszał.- No więc gdzie? - Zofia nie spuszczała z niego wzroku.- Partyzantka? Powstanie? O ile miwiadomo.- Mieszkałem w Mławie - bąknął wreszcie Maciejczyk.- Proszę pani, nie ka\dy przecie\mógł iść do partyzantki - odzyskiwał zwykłą pewność siebie.- Uczestniczyłem w konspiracji.Pracowałem dla.no, dla Gwardii Ludowej.- Mo\e jednak zmienimy temat?! - zainterweniowała Maria.Znów te polityczne spory, bolesne i denerwujące! Nadal podział w wielu polskich domach iw weilu rodzinach.Kto temu winien?Tymczasem Zośka ochłonęła nieco.Być mo\e przypomniała sobie o swojej roli gospodynidomu.Zmieniła temat rozmowy, która jednak nadal wlokła się ospale i niezręcznie.Zygmuntwyczuł to i dość szybko wstał, wyjaśniając, \e mimo niedzieli ma parę pilnych spraw dozałatwienia.Po\egnanie wypadło bardzo sztywno.Schylając się nad ręką Marii, powiedział: - Dowtorku, prawda? Wracamy o szesnastej.Załatwię bilety i przyjadę po ciebie.Skinęła głową unikając spojrzenia Zośki.Ta zaś po wyjściu Maciejczyka przez chwilę stałata tarasie, jak gdyby chcąc upewnić się, \e kłopotliwy gość opuścił dom.Potem wróciła do pokoju isięgnęła po papierosy.Paliła rzadko - i sam ju\ ten gest był oznaką zdenerwowania.Mariawiedziała, \e za chwilę nastąpi nieunikniona burza lub co najmniej ostra wymiana zdań.- Przepraszam cię, Maryjko, \e pytam wprost.Ale chciałabym wiedzieć, w jakim właściwiecharakterze zjawił się tutaj z tobą ten.ten pan?Maria spojrzała siostrze w oczy.- Mamy się wkrótce pobrać.- Chyba nie mówisz tego na serio?! Chciałabyś wyjść za takiego.za kogoś takiego jak on?!- Mam zamiar to zrobić.I nie wiem, o co ci właściwie chodzi.- O to, \e chcesz się związać z takim typem niewiadomego pochodzenia i o poglądach,które.- Jakie znów pochodzenie co się nie podoba? To przecie\ śmieszne, zwłaszcza wdzisiejszych czasach! Miałam sobie poszukać kandydata na mę\a z herbowym sygnetem?!- Nie pleć głupstw! Wiesz dobrze, \e nie o tym myślę.- Co masz mu do zarzucenia?- Kim ten człowiek właściwie jest? Co robi?- Pracuje w Zetgie Zetwuemu.Energiczny, rozumny.Doskonały organizator.- Tak mówisz, jakbym ja była te\ działaczkątego waszego Zetwuemu! Nie potrzebuję ankietpersonalnych.I nic mnie nie obchodzi, jakim on jest organizatorem.Obchodzisz mnie ty! I twoje\ycie.Chcesz je sobie popsuć wplątaniem się w takie związki?!- Dziękuję za troskliwość.Ale nie uwa\asz, \e ju\ dość dawno jestem dorosła?! - Z koleiMaria dała się unieść wzburzeniu i mówiła ostrzej, ni\ było w jej zamiarze.- Przeszłam swoje.Iwiem, czego mam od \ycia oczekiwać.To są chyba moje osobiste sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]