[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amanda znieruchomiała, po czym utkwiła grozny wzrok wmatce:- Nie sądzę - powiedziała powoli, wyraznie.- Och, Amando, posłuchaj.A gdybym pomogła ci zrealizować twoje najbardziej szalone marzenia? -zapytała z uśmiechem Dulcea.- Nie znasz mnie, więc nie możesz znać moich marzeń.- Czyżbyś nie marzyła, żeby zostać żoną de Warenne'a? - spytała słodko.- Amando, możesz mieć to,czego pragniesz!- Przestań! - Aż zadygotała w środku.- Pomogę ci, kochanie.- Dulcea podeszła bardzo blisko.- Widziałam, jak on na ciebie patrzy.Musisztylko zwabić go do łóżka.Zrobisz to w Belford House, a kiedy będzie z tobą, mój mąż was nakryje.-Uśmiechnęła się triumfalnie.- I tak zostaniesz żoną kapitana.Poczuła nieodparty wstręt.Ta kobieta była do cna zepsuta i podła, wszystko w niej zrobaczywiało.- Za nic na świecie nie zmuszę Cliffa do małżeństwa, zwłaszcza w ten sposób.- Dlaczego?- Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek to zrozumiała- oznajmiła z pogardą, uniosła suknię i pobiegła przed siebie. - Ty idiotko! - Dulcea deptała jej po piętach.- To rozwiąże wszystkie nasze problemy!- Co to znaczy? - Amanda spojrzała na nią czujnie, przenikliwie.A więc o to chodzi.- O jakichproblemach mówisz? Czego chcesz naprawdę? Dlaczego nie spróbujesz choć raz być uczciwa? Możemogłabym ci pomóc.Nie dlatego, że mi na tobie zależy, ale mimo wszystko mnie urodziłaś.Dulcea chwyciła ją za ręce.- Znalazłam się w potwornych tarapatach, Amando.Belford ma straszne długi.Skończyły nam sięśrodki do życia.Błagam, pomóż nam.- Wychodząc za mąż dla pieniędzy - wycedziła Amanda.- Zapomnij o tym cholernym posagu.Nadal jesteś dziewicą, prawda? Nawet ja wiem, że de Warennezachowa się honorowo.A w razie czego możemy postraszyć go skandalem.Cóż, karty zostały wyłożone na stół.- Przez długie lata marzyłam, żeby znalezć się w twoich ramionach.Sen minął.Jest już pózno.Dobranoc.- Odeszła szybkim krokiem. - Odwiedz mnie jutro, skarbie - zawołała Dulcea, jakby nic do niej nie dotarło.- ^Przedstawię cięBełfordowi i dzieciom, i zajmiemy się naszym planem!Amanda wbiegła do środka.Była zdruzgotana, a zarazem czuła potworny niesmak.Wreszcie poznałamatkę i jej prawdziwe oblicze.Cóż, bal dla niej się skończył, nadawała się tylko do łóżka, czekało ją długie nocne dumanie.Musistąd wyjść natychmiast, nim zniweczy sukces, który odniosła tego wieczoru.Rozejrzała się uważnie po parkiecie, szukając kogoś - kogokolwiek, z wyjątkiem Cliffa - kto by jązabrał do domu.Zamyślony Rex stał samotnie blisko pozłacanej kolumny.Utorowała sobie do niegodrogę.- Dobrze się czujesz? - Patrzył na nią zaniepokojony.- Jestem wyczerpana.- Zmusiła się do uśmiechu.- Mógłbyś mnie odwiezć do domu? Jeśli nie sprawici to większego kłopotu.- Poczekaj, poszukam Cliffa.Zdaje się, że poszedł do palarni na cygaro.- Proszę cię, Rex, przepraszam, że cię w to wciągam, ale wolałabym nie spotykać się teraz z Cliffem.- Och.Ależ jak to tak?- Nie chcę, żeby mnie zobaczył w tym stanie.Porozmawiam z nim z samego rana.Proszę.Naprawdęczuję się marnie.Rex podumał chwilę, wreszcie oznajmił:- Dobrze, Amando.Zresztą sam też mam już dość tego balu.Nie bawią mnie takie imprezy. Rozdział dwudziestyByła druga nad ranem, gdy zaniepokojony Cliff przekroczył próg Harmon House.Kiedy uświadomiłsobie, że od dobrej godziny nie widział Amandy, zaczął jej szukać, i dopiero służący powiedział mu,że Rex zabrał ją do domu.Coś tu nie grało.Przyszła tu z nim, nie z Reksem.Z pewnością ktoś jejdokuczył albo nawet obraził, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego nie zwróciła się do niego.W domu panowała cisza.Wbiegł na górę i zatrzymał się pod drzwiami Amandy.Tęsknił za nią.Uśmiechnął się mimowiednie.Cały de Warenne! Gdy mężczyzna w tej rodziniezakocha się, to raz i na zawsze.Przeżyje tę noc sam, ale z chwilą, gdy Amanda zostanie jego żoną, niespędzi jednej nocy bez niej.Będzie mu towarzyszyła w podróżach, przynajmniej do czasu zajścia wciążę.Jego żona.Nigdy nie przypuszczał, że kiedykol- wiek wypowie te słowa choćby w myślach, że będzie chciał podjąć takie zobowiązanie.Z samego ranakupi jej pierścionek i poprosi o rękę.Nawet uklęknie na kolano.Zwykle uznałby taki gest zaromantyczną bzdurę, ale, na Boga, chciał być wobec Amandy tak romantyczny, jak tylko to możliwe.Jego dziecko.Uwielbiał dwójkę swoich dzieci, ojcostwo było największą radością jego życia.Myśl,że Amanda będzie nosić jego kolejnego syna albo córkę, wprawiła go w błogostan.Dotąd los okrutnieją doświadczał, pragnął więc dać jej to wszystko, co życie ma do zaofiarowania, chciał ją zabierać doopery i do teatru, obsypywać klejnotami, otaczać dziełami sztuki, ubierać w stroje zaprojektowaneprzez paryskich krawców, a przede wszystkim zapewnić jej bezpieczeństwo i miłość.Może poczekaćna trzecie dziecko.Jakże daleko wybiegł myślami!Przyłapał się na tym, że trzyma rękę na klamce.Gdyby wszedł do jej pokoju, na pewno by się z niąkochał.Odskoczył więc od drzwi.Amandzie należą się prawdziwe oświadczyny, a potem huczne wesele i noc poślubna, której nigdy niezapomni.Zszedł na dół i zapukał do pokoju brata.- Hej, śpisz?- Już nie - mruknął rozezlony Rex.Cliff wszedł do sypialni.Rex wygramolił się z łóżka i zapalił lampę.- Co się stało? - zapytał Cliff.- Dlaczego mnie nie odszukałeś? To ja powinienem odprowadzićAmandę do domu.- Wracaj do łóżka i nie zawracaj głowy - zirytował się Rex.- Porozmawiaj z nią jutro.Tyle wiem, żebyła zdenerwowana.- Zgasił lampę i opadł z powrotem na łóżko, w oczywisty sposób kończącrozmowę.- Czy powiedziała, co ją wzburzyło? - nie dawał za wygraną Cliff.- Nie powiedziała.Dobranoc.- Jak bardzo była zdenerwowana? - Była.Dobranoc!Cliff westchnął i wyszedł.Gdyby stało się coś poważnego, Rex by go powiadomił.Rano, przedudaniem się na Bond Street po pierścionek, porozmawia z Amandą.Kupi jej najwspanialszy diament,jaki uda mu się znalezć.Był szczęśliwy.Z nadmiaru emocji Cliff nie zmrużył prawie oka.Parę minut po ósmej on i Tyrell jako jedyni jedliśniadanie o tak wczesnej porze.Cliff nie mógł usiedzieć w miejscu.%7łołądek miał ściśnięty, tylkosączył kawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl