[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała na Dominica, który nie tylko milczał, ale teżtrwał w całkowitym bezruchu, tak opanowany, że wręczwyczuwała samokontrolę, jaką sobie narzucał, namacalne, fizyczne pęta.Wsparty łokciami o uda, wbijał wzrok w splecione dłonie.Z profilu jego twarz miała zaciętywyraz; oczu Angelica nie widziała.Czekała.- Teraz więc wybór należy do niej - podsunęła, kiedysię nie odzywał - i nie wątpię, na którą ścieżkę się zdecyduje.Musimy postanowić, jak odpowiemy, kiedy wystąpi z tym nowym, ostatecznym żądaniem.Poruszył się, lecz natychmiast znów znieruchomiał,całkiem jakby smycz, na której trzymał tę skłonną do wybuchu część swojej natury, na moment wyślizgnęła mu się z rąk, teraz jednak znów mocno ją chwycił.Upłynęłokilka pełnych napięcia sekund.- Rozumie się samo przez się - rzekł w końcu - że nicz tego ani trochę mi się nie podoba, zanim jednak omówimy tę kwestię.powiedz, wiedziałaś, że do tego dojdzie, do pozorowanego gwałtu, kiedy rozmawialiśmy w Kingussie?- Nie.- Potrząsnęła głową.- To nie miały być prorocze słowa, nie próbowałam z góry przygotować gruntu.Sądziłam, że osiągniemy cel na długo przed tym, nim staniemy w obliczu tego rodzaju konieczności.Niemniej,o czym świadczy tamta moja wypowiedź, przemyślawszy sytuację, zrozumiałam, że twój gwałt na mnie przyniósłby Mirabelle ostateczną zemstę.W ten sposób ona dostaje wszystko.Jednakże aż do dzisiejszego ranka nawet mi się nie śniło, że będziemy musieli jej to dać.Milczał przez pełną minutę, a potem ujął jej dłońw swoją.Splótł z nią palce, mocno ścisnął.- Będę.nienawidził każdej chwili - przemówił niskim, ale równym, spokojnym głosem - godzę się jednak z tym, co, jak wiem, zaraz byś mi powiedziała, że ja.żemy oboje nie mamy wyboru, jak również, że wszystko tobędzie, ostatecznie, tylko pozorem.Kulminacyjną scenąnaszego przedstawienia.- Urwał i spojrzał na Angelicęz ukosa oczami barwy burzowego nieba.- Czy coś pominąłem?Nie odwracając wzroku, ścisnęła jego palce.- Jedynie, że zrobisz to, ponieważ zawsze uczyniszwszystko, czego Bóg i los będą od ciebie wymagać w celu ochrony klanu, oraz że ja będę z tobą, u twego boku, metaforycznie, fizycznie i na każdy inny sposób, od początku do końca.Zrobimy to razem, ponieważ musimy, ponieważ klan jest zbyt ważny, aby delikatność uczuć stanęła nam na przeszkodzie.Zrobimy to i zatriumfujemy, gdyż razem podołamy zadaniu, razem jesteśmy na tylesilni, by nawet dokonując czegoś takiego, w najmniejszym stopniu nie sprzeniewierzyć się prawdzie o nas, temu, kim wspólnie się staliśmy.- Zatracona w jego oczach, jeszcze mocniej ścisnęła mu palce.- Zaufaj mi,wygramy.Przez długi czas nic nie mówił, potem jednak linia jego ust nieco złagodniała.- Mylisz się, wiesz? Co do tej jednej rzeczy, którą cenię nade wszystko.Nie jest to honor.Gdyby kiedykolwiek zaszła taka konieczność, bez wahania oddałbym mój honor i całą resztę za.- Urwał, odwracając głowęku drzwiom.Moment później rozległo się głośne pukanie.- Dominic! Muszę z tobą pilnie pomówić.Mirabelle.Zaklął - po gaelicku.Puścił palce Angeliki i wstał.- Poczekaj tutaj - rzekł cicho.- Nie wpuszczę jejdo środka.Niepewny, czy dziękować losowi, czy raczej przeklinaćwyczucie czasu swej matki, Dominic przeciął komnatęi otworzył drzwi jedynie na tyle, żeby wyjść na podestgłównych schodów wieży.Mirabelle się cofnęła, on zaśzamknął za sobą drzwi.Jak się tego spodziewał, przyniosła świecę, której światłow zupełności wystarczało na ich potrzeby.Nie przebrałasię po obiedzie, zmienił się za to wyraz jej twarzy - malowała się na niej aktualnie intensywna, niemalże szokująca chciwość, łapczywy zapał, dzięki czemu Dominic wiedział,że podjęła decyzję, taką, od której nie da się odwieść.- O co chodzi? - spytał tonem nietypowo ostrym, alechyba tego nie odnotowała.- Jestem gotowa oddać ci kielich, jeśli zrobisz jeszczejedną rzecz.- Jaką?- Chcę, żebyś zgwałcił pannę Cynster.Tym jasnym, precyzyjnym, stanowczym żądaniem potępiła się nieodwołalnie.Dominic spojrzał spode łba.- Porwałem ją, przywiozłem tutaj, jak żądałaś.Zrobi­łem wszystko, czego sobie zażyczyłaś, a teraz to? - Nachylił się ku niej, patrzył jej prosto w oczy.- Podaj mi jeden dobry powód, dla którego miałbym to zrobić, jak również, dlaczego miałbym uwierzyć, że tym razem dotrzymasz słowa.Spierali się; Mirabelle nabrałaby podejrzeń, gdyby takpo prostu się zgodził, ale tak czy owak pragnął usłyszećod niej to wszystko: jej propozycję, żądania, obietniceoraz ujawnione w ten sposób niecne pragnienia.Naciskałna nią i istotnie je usłyszał - dokładnie tak, jak to opisa-ła Angelica, a o czym w głębi serca sam od dawna wiedział.Nie było łatwo słuchać wypluwanego przez matkę jadu, nurzać się w tym mroku, ale musiał być świadkiem tego, jak ona się potępia, nim sam podejmie działanie- nim ostatecznie ją pognębi.Wybiegł już myślami dalej nawet niż Angelica.Kiedyta sprawa się zakończy, a kielich znów znajdzie się w jego rękach, będzie zmuszony wygnać Mirabelle, uwięzić ją w jakimś komfortowym miejscu, gdzie ta kobieta niezdoła ponownie skrzywdzić ani siebie, ani kogokolwiekinnego.Nie na zamku, ani nawet nigdzie na ziemiachklanu, niemniej decyzji nie musiał podejmować w tejchwili.Tego wieczoru.Wreszcie Mirabelle spojrzała nań zagniewana.- Jeśli nie spełnisz mojego życzenia - oświadczyła wojowniczo - przysięgam na grób twego ojca, że nie oddam kielicha na czas i nie zdołasz ocalić swego cennego klanu.Wpatrzony w jej twarz, kątem oka Dominic odnotował jakiś ruch w cieniu u stóp schodów, na galerii.Z trudem nabierając tchu, autentycznie wściekły, spojrzałw tamtą stronę - i zobaczył McAdiego.Skinął głową.- W porządku - rzekł do matki - ale chcę mieć świadka naszej umowy.Panie McAdie! - zawołał.- Proszę tu przyjść, zostanie pan świadkiem w imieniu klanu.Przymusowo zwolniony z obowiązków zarządca możei nadskakiwał Mirabelle, niemniej Dominic nie wątpiłw jego lojalność wobec klanu.Wcześniej, zaalarmowanypytaniem Angeliki, zagadnął ludzi o starszego pana i okazało się, że nikt nie wyjawił mu prawdy o niej, co tłumaczyło jego konfuzję - McAdie nie pojmował, dlaczego Dominic przywiózł na zamek Angielkę i ją tu więził.Jeśli McAdie sam się przekona, jakiego pokroju damędarzy estymą, być może ocali go to przed głębszym zaangażowaniem w jej knowania.Mirabelle odwróciła się gwałtownie, żeby spojrzeć na galerię.Po krótkim wahaniu McAdie niemrawo ruszył w górę po schodach.- Szukałeś mnie? - spytała, kiedy się zbliżył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl