[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ciernie i wrzosy.Uroczo! Poszukamy innej ścieżki?Talon-haltija pokręciła głową. Mam wrażenie, że bez względu na to którędy pójdziemy i tak będziemy musieliprzedzierać się przez zarośla aby osiągnąć nasz cel.Morio skinął głową. Dalej może być tylko gorzej.Wolałbym tu nie być kiedy zrobi się ciemno.Rozejrzał się nerwowo.Inna rzecz walczyć w dzień a jeszcze inna w nocy, kiedyzbudzą się nieumarli.Czuję ich obecność.Las jest pełen duchów. Dobrze.Zróbmy to, odparłam.A zwracając się do Iris, dodałam: ponieważ jestemwyższa, pójdę pierwsza.Morio z Camille. Po tych słowach pogrążyłam się w zaroślach i używając swojego srebrnego sztyletutorowałam sobie drogę przez krzaki.Iris radziła sobie całkiem dobrze.Dzięki temu jak była ubrana, nie imały się jej ciernie.Niektóre z nich były napoziomie wzroku; nie chciałam stracić jej z oczu. Flam, rzuciłam przez ramię, miej oko na tyły.Nie chcemy by ktoś nas osaczył wgąszczu ciernistych krzewów.Przedzierając się przez cierniste pnącza paproci które były mojego wzrostu, przyszłomi do głowy jak miłe były lasy na Ziemi w porównaniu z tymi tutaj.Camille pomogła mi pokonać strach przed lasem ale nie byłam na tyle głupia abyzlekceważyć grożące nam niebezpieczeństwa.Może mieliśmy i smoka ale jeśliWyvern zaatakują z nieba, nikt z nas nie wyjdzie z tej batalii cało, wliczając w tosamego smoka.Idąc dalej i z pomocą sztyletu usuwając gałęzie krzewów z jagodami, usłyszałamnagle słaby dzwięk, śpiew niosący się echem gdzieś po mojej lewej stronie.Ktośprzed nami śpiewał.lub raczej rzucał zaklęcie.Zwolniłam, dając znak innym by nierobili hałasu i gestem poprosiłam Camille by do mnie dołączyła. Masz pomysł co to jest?Zamknęła oczy, wsłuchując się.Czułam jak na planie astralnym próbuje dotknąćmagii.Musiało jej się udać nawiązać kontakt, bo nagle podskoczyła otworzywszyoczy.Z ręką na ustach zachwiała się, wpadając prosto w ramiona Morio.Odzyskawszy równowagę, wyszeptała gorączkowo: Musimy się stąd wydostać.Teraz.Nie ma czasu na wyjaśnienia.Musimy zawrócićlub skręcić w inną stronę.Niezdecydowana, bo zaszliśmy już naprawdę daleko, w końcu skręciłam w prawoidąc przed siebie tak szybko, jak to tylko było możliwe.Cokolwiek to było, musiałobyć naprawdę złe, skoro zdołało przestraszyć moją siostrę.Po około dziesięciuminutach marszu poczułam zmianę energii.Zcieżka pociemniała a promieniesłoneczne zostały zablokowane przez wielki cień.Szarpnęłam głową w górę,spodziewając się zobaczyć wywerna unoszącego mi się nad głową, ale nic tam niebyło.Tylko cień.Mrok przed nami był niczym nieprzejrzysta zasłona, między nami apromieniami słońca przebijającymi się przez pajęczyny pomiędzy gałęziami drzew. Co to jest? spytała Iris cichym głosem.  Nie wiem, odparła Camille.Czułam.wyczułam tam coś co łączy się z rozmawiającymi z umarłymi.Przypominało to rytuał.Uwierz mi, nikt nie chceuczestniczyć w ich obrzędach. Rozmawiający ze zmarłymi? spytałam wzdrygnąwszy się.Wargi do warg, usta do ust,Nadchodzi zawoalowany mówca,By wyssać ducha, głosząc Jego słowo,Niech tajemnice umarłych zostaną ujawnione.Dzieci, śpiewamy to by wygnać potwory kryjące się pod łóżkiem,Ale jak inne rymowanki, legenda oparta była na faktach.Tylko kobiety z ich rasy stawały się  rozmawiającymi z umarłymi.Tylko kobietybyły kiedykolwiek widziane.Pogłoski mówiły, że w podziemiach mieszkałatajemnicza rasa zdeformowanych wróżek.Mogły użyczać swoich głosów zmarłymale też cena za to była bardzo wygórowana.W nagrodę za swoje usługi żądały sercaofiary.Zawsze spowite były w długie szaty z kapturem.Zobaczyć można było tylkoich oczy. Camille, lepiej byś trzymała się jak najdalej, powiedziałam.Czarownice i  rozmawiający ze zmarłymi nie dotykali się nawzajem.Jeśli ich mocezetknęłyby się ze sobą, powstawałaby iskra która mogła spowodować wybuch na tyleduży, by wywalić w ziemi zdrowy krater.Nie licząc ran po odłamkach, dla każdegokto akurat znajdował się w pobliżu.Ledwo co skończyłam swoje zdanie, gdy cień urósł  stawał się coraz większy izbliżał się do nas - wisząc groznie nad naszymi głowami.Piekło na ziemi! Proszę, niepozwól by był to jeden z  rozmawiających ze zmarłymi ! Nie mieliśmy pojęcia jaksię poruszają.Równie dobrze mogły być w stanie latać lub się teleportować, byćmoże nawet biegać tak szybko jak Superman, nie wiedzieliśmy tego.Niezależnie odwszystkiego, wylądowanie w samym środku ich rytuałów w głębi Darkynwyrd niebyło dobrym pomysłem.Szum wody stawał się coraz głośniejszy; ujrzałam wyrwę przed nami.Byliśmyprawie u celu, niemal wyszliśmy z buszu.Zerkając okiem na stwora, przyspieszyłamkroku.Słyszałam Iris starającą się nadążyć.Była szybka, ale nie mogła dotrzymać mikroku.Nagle spytała: Ale to, co& ?? Odwróciłam się, podnosząc sztylet na wypadek gdyby ten chciał ją zaatakować.Pchnęłam ją w kierunku Flama.Popchnąwszy mnie do przodu, Camille rzuciła: Pospiesz się, musimy się stąd wynosić! Cokolwiek to jest, nie jest dobre.To mogęci powiedzieć, czuję to.Musimy.O, cholera!Miała tylko czas aby odskoczyć, gdy cień zanurkował w powietrzu i wylądował tużprzed nią.Cokolwiek to było, było przezroczyste.Widziałam słaby zarys skrzydeł iogona, gdy nagle ten wziął zamach na Camille.Ta odskoczyła do tyłu, lądując wśrodku krzaku wrzosu.Morio upuścił torbę i zaczął się przemieniać.Camille wezwała na pomoc magięMatki Księżyca, o wiele bardziej potężną tutaj aniżeli na Ziemi.Z jej palcówwystrzeliła błyskawica, uderzając w stwora w miejscu gdzie powinna znajdować sięjego klatka piersiowa.Trudno było ocenić czy stworzenie było dwunożne czy nie.Piorun odbił się od niego trafiając w suche drzewo które stanęło w płomieniach. O cholera! Ogień! Rzuciłam się do przodu ale w tej samej chwili zatrzymałam siębo nasz przeciwnik zaczął migotać przed moimi oczami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl