[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Każę je uczesać po południu.Ranki mijają mi jakoś tak szybko.Mówiąc to obejrzała się ze śmiechem, bo nagle za nią, nie wiadomo skąd, pojawiło sięz tuzin dzieci.Dzieci i wnuki przebywały razem.Schyliła się i podniosła najmniejsze, którejeszcze nie umiało chodzić i było podtrzymywane na bawełnianym pasie, ujmującym jedookoła tułowia i trzymanym za oba końce przez małą służącą.Dziecko było umorusane, jakwszystkie pozostałe, ale miało atłasowy kaftanik.Mimo to pani Kang wdychała jego zapach zmiłością i przyciskała mocno do siebie, jak gdyby wyszło dopiero z wanny.Przyjaciółki przeszły przez dwa dziedzińce i znalazły się na dziedzińcu należącym dopani Kang.Ta ostatnia postawiła na ziemi maleństwo, które niosła cały czas, i machnęłaobiema rękami na dzieci i ich niańki, idące w ślad za nimi.- Uciekać! Już was tu nie ma! - zawołała z nie ukrywaną serdecznością.Widząc, żeich miny markotnieją, włożyła dłoń do kieszeni swej luznej szaty i dobyła trochę drobniaków.Włożyła je w dłonie najstarszej niańki.- Idz i kup orzeszków dla wszystkich - poleciła.- Tychnie łuskanych! - zawołała za nią.- %7łeby ich zjedzenie zajęło im więcej czasu!Roześmiała się swym potoczystym śmiechem na widok dzieci rozpierzchających się wstronę ulicy.Potem schwyciła rękę pani Wu, powiodła ją do swoich pokojów i zamknęła zanimi drzwi.- Teraz jesteśmy same - powiedziała.Gdy tylko usadowiła przyjaciółkę, sama teżusiadła, pochyliła się ku niej z dłońmi na kolanach i rzekła: - Powiedz mi wszystko.Pani Wu spojrzała z lekkim zaskoczeniem, nie całkiem rozumiejąc.- To dziwne - rzekła po krótkiej przerwie - ale czuję, że nie mam nic do powiedzenia.- Jak to? - zawołała pani Kang.- Mam tyle pytań, co kura jajek! Dziewczyna, kim onajest, jak ci się spodobała? Czy jemu się spodobała?- Tak, mnie się spodobała.- Uświadomiła sobie teraz, gdy jej przyjaciółka umilkła, żepodświadomie nie chciała myśleć o panu Wu i Ch iuming.Czy ona spodobała się jemu?Zmusiła się do tego, aby nie przejmować się tym pytaniem, które z nagła skoczyło jej dogardła jak wąż.- Dałam jej imię Ch iuming.Ona jest pospolitą dziewczyną, ale dobrą.Jestem pewna,że mu się spodoba.Wszyscy ją polubią, bo nie ma w niej nic, czego nie można nie lubić.Inikt w domu nie będzie o nią zazdrosny.- O nieba! - zawołała pani Kang zdumiona.- I ty mówisz to wszystko, jak gdybyśwynajęła nową niańkę do wnuka.Kiedy mój ojciec wziął sobie konkubinę, moja matkapłakała i próbowała się powiesić, musieliśmy jej pilnować dzień i noc, a gdy wziął sobiedrugą konkubinę, pierwsza połknęła swe kolczyki, i tak dalej, aż doszedł do piątej, na którejsię skończyło.Wszystkie go nienawidziły i walczyły o niego.- Pani Kang zarechotała głośno.- Zwykły polować na jego buty, bo miał zwyczaj zostawiać buty w pokoju tej, którejzamierzał złożyć nocną wizytę.I one kradły sobie te buty nawzajem! W końcu dla świętegospokoju podzielił swój czas pomiędzy je wszystkie po równo.- One wszystkie musiały być głupie, te konkubiny - rzekła pani Wu.- Nie mam namyśli twojej matki, Meichen.Ona miała naturalne prawo wierzyć w serce mężczyzny.Alekonkubiny?- Ailien, nie ma i nie było jeszcze takiej kobiety jak ty - rzekła z rozczuleniem paniKang.- Powiedz mi przynajmniej, czy mogłaś spać ostatniej nocy?- Ostatniej nocy spałam bardzo dobrze dzięki kroplom deszczu spadającym na dach.- Dzięki kroplom deszczu spadającym na dach! - zawołała pani Kang zanosząc się odśmiechu tak gwałtownie, że musiała potem otrzeć oczy rękawami.Pani Wu poczekała spokojnie, aż jej przejdzie.Potem powiedziała poważnie: - Muszęz tobą omówić pewną rzecz, Meichen.Pani Kang spoważniała natychmiast, gdy usłyszała ten ton u swej przyjaciółki.- Jużnie będę się śmiać.Mów.O co chodzi?- Znasz mego syna Fengmo - rzekła pani Wu.- Czy uważasz, że powinnam posłać godo szkoły?Pytanie to pani Wu zadała bardzo umiejętnie.Jeżeli pani Kang powie, że to jestkonieczne, od razu poprosi o rękę Linyi.Z drugiej strony.- To zależy wyłącznie od tego, co on sam chce zrobić ze sobą - odrzekła pani Kang.Jej okrągła twarz pokryła się zmarszczkami.- Nigdy mi nie dał do zrozumienia, czego chce - powiedziała pani Wu.- Do tej porydorastał.Ale kiedy syn kończy siedemnaście lat, matka powinna zacząć pilnie nań zważać.- Oczywiście - zgodziła się pani Kang.Zamilkła i przypomniała sobie Fengmo, jegobutną postawę i dumnie podniesioną głowę.- Ale czemu nie mam ci powiedzieć całej prawdy - powiedziała szczerze pani Wu.-Myślałam o tym, aby jeszcze raz wpuścić tej samej krwi do naszego strumienia.Fengmo iLinyi.co ty na to?Pani Kang klasnęła w dłonie dwa razy z radości.- Tak! - zawołała.Ale zaraz spuściłaz tonu.- Ale ta moja Linyi - rzekła markotnie.- Ja się mogę zgadzać.Ale co ona powie?- Nie powinnaś była jej posyłać do tej obcej szkoły - rzekła pani Wu.- Mówiłam ciwtedy.- Miałaś rację - rzekła ze smutkiem pani Kang.- Nic jej się teraz w domu nie podoba.Skarży się na wszystko.Kłóci się z ojcem, gdy ten pluje na podłogę, biedaczysko.Chce,abyśmy postawili słoiki na podłodze jako spluwaczki.Ale dzieci bawią się nimi, rzucają irozbijają je.Linyi jest wściekła, bo chce, aby dzieci nosiły taką tkaninę owijającą ich tyłeczki.Ale jak się ma trzynaścioro wnucząt pod jednym dachem, które nie potrafią jeszczezatrzymywać swych wód, jak możemy sobie pozwolić na te powijaki dla wszystkich?Przodkowie przekazali nam mądrą rzecz.Czy mamy odrzucać ich mądrość? I tak już mamytrzy praczki w domu.- W naszym domu nie miałaby żadnego kłopotu z żadnymi dziećmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Każę je uczesać po południu.Ranki mijają mi jakoś tak szybko.Mówiąc to obejrzała się ze śmiechem, bo nagle za nią, nie wiadomo skąd, pojawiło sięz tuzin dzieci.Dzieci i wnuki przebywały razem.Schyliła się i podniosła najmniejsze, którejeszcze nie umiało chodzić i było podtrzymywane na bawełnianym pasie, ujmującym jedookoła tułowia i trzymanym za oba końce przez małą służącą.Dziecko było umorusane, jakwszystkie pozostałe, ale miało atłasowy kaftanik.Mimo to pani Kang wdychała jego zapach zmiłością i przyciskała mocno do siebie, jak gdyby wyszło dopiero z wanny.Przyjaciółki przeszły przez dwa dziedzińce i znalazły się na dziedzińcu należącym dopani Kang.Ta ostatnia postawiła na ziemi maleństwo, które niosła cały czas, i machnęłaobiema rękami na dzieci i ich niańki, idące w ślad za nimi.- Uciekać! Już was tu nie ma! - zawołała z nie ukrywaną serdecznością.Widząc, żeich miny markotnieją, włożyła dłoń do kieszeni swej luznej szaty i dobyła trochę drobniaków.Włożyła je w dłonie najstarszej niańki.- Idz i kup orzeszków dla wszystkich - poleciła.- Tychnie łuskanych! - zawołała za nią.- %7łeby ich zjedzenie zajęło im więcej czasu!Roześmiała się swym potoczystym śmiechem na widok dzieci rozpierzchających się wstronę ulicy.Potem schwyciła rękę pani Wu, powiodła ją do swoich pokojów i zamknęła zanimi drzwi.- Teraz jesteśmy same - powiedziała.Gdy tylko usadowiła przyjaciółkę, sama teżusiadła, pochyliła się ku niej z dłońmi na kolanach i rzekła: - Powiedz mi wszystko.Pani Wu spojrzała z lekkim zaskoczeniem, nie całkiem rozumiejąc.- To dziwne - rzekła po krótkiej przerwie - ale czuję, że nie mam nic do powiedzenia.- Jak to? - zawołała pani Kang.- Mam tyle pytań, co kura jajek! Dziewczyna, kim onajest, jak ci się spodobała? Czy jemu się spodobała?- Tak, mnie się spodobała.- Uświadomiła sobie teraz, gdy jej przyjaciółka umilkła, żepodświadomie nie chciała myśleć o panu Wu i Ch iuming.Czy ona spodobała się jemu?Zmusiła się do tego, aby nie przejmować się tym pytaniem, które z nagła skoczyło jej dogardła jak wąż.- Dałam jej imię Ch iuming.Ona jest pospolitą dziewczyną, ale dobrą.Jestem pewna,że mu się spodoba.Wszyscy ją polubią, bo nie ma w niej nic, czego nie można nie lubić.Inikt w domu nie będzie o nią zazdrosny.- O nieba! - zawołała pani Kang zdumiona.- I ty mówisz to wszystko, jak gdybyśwynajęła nową niańkę do wnuka.Kiedy mój ojciec wziął sobie konkubinę, moja matkapłakała i próbowała się powiesić, musieliśmy jej pilnować dzień i noc, a gdy wziął sobiedrugą konkubinę, pierwsza połknęła swe kolczyki, i tak dalej, aż doszedł do piątej, na którejsię skończyło.Wszystkie go nienawidziły i walczyły o niego.- Pani Kang zarechotała głośno.- Zwykły polować na jego buty, bo miał zwyczaj zostawiać buty w pokoju tej, którejzamierzał złożyć nocną wizytę.I one kradły sobie te buty nawzajem! W końcu dla świętegospokoju podzielił swój czas pomiędzy je wszystkie po równo.- One wszystkie musiały być głupie, te konkubiny - rzekła pani Wu.- Nie mam namyśli twojej matki, Meichen.Ona miała naturalne prawo wierzyć w serce mężczyzny.Alekonkubiny?- Ailien, nie ma i nie było jeszcze takiej kobiety jak ty - rzekła z rozczuleniem paniKang.- Powiedz mi przynajmniej, czy mogłaś spać ostatniej nocy?- Ostatniej nocy spałam bardzo dobrze dzięki kroplom deszczu spadającym na dach.- Dzięki kroplom deszczu spadającym na dach! - zawołała pani Kang zanosząc się odśmiechu tak gwałtownie, że musiała potem otrzeć oczy rękawami.Pani Wu poczekała spokojnie, aż jej przejdzie.Potem powiedziała poważnie: - Muszęz tobą omówić pewną rzecz, Meichen.Pani Kang spoważniała natychmiast, gdy usłyszała ten ton u swej przyjaciółki.- Jużnie będę się śmiać.Mów.O co chodzi?- Znasz mego syna Fengmo - rzekła pani Wu.- Czy uważasz, że powinnam posłać godo szkoły?Pytanie to pani Wu zadała bardzo umiejętnie.Jeżeli pani Kang powie, że to jestkonieczne, od razu poprosi o rękę Linyi.Z drugiej strony.- To zależy wyłącznie od tego, co on sam chce zrobić ze sobą - odrzekła pani Kang.Jej okrągła twarz pokryła się zmarszczkami.- Nigdy mi nie dał do zrozumienia, czego chce - powiedziała pani Wu.- Do tej porydorastał.Ale kiedy syn kończy siedemnaście lat, matka powinna zacząć pilnie nań zważać.- Oczywiście - zgodziła się pani Kang.Zamilkła i przypomniała sobie Fengmo, jegobutną postawę i dumnie podniesioną głowę.- Ale czemu nie mam ci powiedzieć całej prawdy - powiedziała szczerze pani Wu.-Myślałam o tym, aby jeszcze raz wpuścić tej samej krwi do naszego strumienia.Fengmo iLinyi.co ty na to?Pani Kang klasnęła w dłonie dwa razy z radości.- Tak! - zawołała.Ale zaraz spuściłaz tonu.- Ale ta moja Linyi - rzekła markotnie.- Ja się mogę zgadzać.Ale co ona powie?- Nie powinnaś była jej posyłać do tej obcej szkoły - rzekła pani Wu.- Mówiłam ciwtedy.- Miałaś rację - rzekła ze smutkiem pani Kang.- Nic jej się teraz w domu nie podoba.Skarży się na wszystko.Kłóci się z ojcem, gdy ten pluje na podłogę, biedaczysko.Chce,abyśmy postawili słoiki na podłodze jako spluwaczki.Ale dzieci bawią się nimi, rzucają irozbijają je.Linyi jest wściekła, bo chce, aby dzieci nosiły taką tkaninę owijającą ich tyłeczki.Ale jak się ma trzynaścioro wnucząt pod jednym dachem, które nie potrafią jeszczezatrzymywać swych wód, jak możemy sobie pozwolić na te powijaki dla wszystkich?Przodkowie przekazali nam mądrą rzecz.Czy mamy odrzucać ich mądrość? I tak już mamytrzy praczki w domu.- W naszym domu nie miałaby żadnego kłopotu z żadnymi dziećmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]