[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy nie czas, żebyś pokazała, jaka jesteś naprawdę, Jenny?Gwałtownie uniosła głowę.- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała przez zaciśniętezęby.- Od czternastego roku życia pozwalałaś, by inni podejmowali decyzje za ciebie.- Przed paroma miesiącami kłóciliśmy się o to samo.Próbowałam zmienić przeznaczenie.Zobacz, do czego doprowadziłam.Wyglądał na urażonego.- Mówiłaś, zdaje się, że ta noc była piękna.Dzięki niejoczekujesz dziecka.Naprawdę uważasz, że to straszne?Zwiesiła głowę i przycisnęła dłonie do brzucha.- Nie, to cudowne.Myśl o dziecku budzi we mnie podziwi pokorę.To istny cud.- Więc tego się trzymaj.Wróć ze mną do La Boty.Urodz topiękne dziecko i zadzieraj nosa na widok każdego, komu się tonie spodoba.- Nawet jeśli to będą twoi rodzice?- Ich dzisiejsze zachowanie to skutek szoku.Kiedy wszystko przemyślą, zmienią zdanie.Z zadumą wpatrywała się w przestrzeń.- Chyba masz rację.Nie znajdę przyszłości dla siebie i dziecka.Muszę ją stworzyć.Czy tak?Wyszczerzył zęby w uśmiechu i uniósł kciuk na znak aprobaty.- Sam bym tego lepiej nie ujął.- Och, Cage - westchnęła.Ręce zwisły jej bezwładniewzdłuż ciała.Nagle straciła całą energię.- Dziękuję ci jeszczeraz.W OSTATNIEJ CHWILI 135Ujął jej twarz w dłonie i przejechał kciukami po policzkach.- Byłoby ci znacznie łatwiej, gdybyś po prostu za mniewyszła.Dziecko miałoby tatusia i wszystko byłoby jak należy,zgodnie z zasadami.- Nie mogę, Cage.- Na pewno?- Na pewno.- Jeszcze nieraz o to poproszę.Czuła na wargach jego oddech, gorący i słodki.Uniósł jejtwarz do pocałunku i pocałował z delikatną władczością.Tak jak poprzednim razem, usta miał otwarte i wilgotne,ale tym razem musnął językiem jej język.Tylko koniuszkiem.Tylko tyle, by wstrzymała oddech, a serce zaczęło nierównobić.Tylko tyle, by jej piersi zareagowały natychmiast.Leniwieprzejechał czubkiem języka tam i z powrotem po jej języku.Pochwili wycofał się i zostawił ją drżącą z pragnienia.Kiedy odsunął się i ujął ją pod ramię, by zaprowadzić do samochodu, przejąłją nagły chłód.Brakowało jej żaru ciała Cage'a.Wcisnął torby za siedzenia corvetty.- Najpierw musimy znalezć ci jakieś lokum - zauważył,kiedy ruszyli.Jakimś dziwnym sposobem jej dłoń znalazła się na jegoudzie.- Masz jakiś pomysł? - spytała niepewnie.- Mogłabyś wprowadzić się do mnie.Ich spojrzenia się spotkały.Jego pytające i figlarne, jej - pełne potępienia.- Następna propozycja.Zaśmiał się cicho, dobrodusznie.- Myślę, że uda mi się coś załatwić u Roxy.ROZDZIAA 8Roxy Clemmons? - Jenny gwałtownie oderwała dłoń od jegouda.- Tak.Znasz ją?Tylko ze słyszenia, pomyślała Jenny złośliwie.Tylko z tego,że jest znana jako jedna z przyjaciółek Cage'a.- Słyszałam o niej.- Zwróciła głowę ku oknu.Rozpaczi rozczarowanie miały cierpki smak.Całował ją z taką słodką poufałością, jego uścisk rozgrzewałi dawał poczucie bezpieczeństwa.Zaczynała lubić, gdy jej dotykał, a jeszcze bardziej, kiedy ją całował.Ale przecież robił z niątylko to, co z setkami innych.Technika całowania mogła być takdoskonała tylko w wyniku wielogodzinnych ćwiczeń.Czyżby jej przeznaczeniem było stać się jedną z kobiet"Cage'a Hendrena? Czyżby planował włączyć ją do tego specyficznego grona, ukrywając w miejscu, gdzie będzie mu ją zawszewygodnie odwiedzać?- Mam wrażenie, że niezbyt podoba ci się ten pomysł - zauważył.- Nie mam wielkiego wyboru, prawda?- Dałem ci wybór.Nie skorzystałaś.Czuła złość i nie potrafiła określić, dlaczego.Dlaczego mia-W OSTATNIEJ CHWILI 137łaby się czuć wściekła i obrażona? Z pewnością nie łączyło jejnic z tą Clemmons.Między nimi istniała zasadnicza różnica.Jenny Fletcher nie była jedną z kochanek Cage'a.jeszcze.Czyżby podświadomie żywiła myśl, że zostaną kochankami?Dlaczego? Bo parę razy ją pocałował? Z powodu nocy w Mon-terico? A może dlatego, że zawsze czuła, jak coś nieubłaganieprzyciąga ją ku niemu? Przerażało ją to, lecz potrafiła stawićopór.Aż do teraz.Cóż, jeśli sądził, że i ona stanie się jego łupem, mylił się.Roxy Clemmons i tak wiele innych kobiet uległo czarowi Cage'a.Może, skoro utraciła cnotę z Halem, Cage uznał ją za łatwązdobycz.Przeliczył się.Milczeli przez resztę drogi powrotnej.Nim dotarli do LaBoty, ulice miasta opustoszały.Cage wjechał na parking międzyniedużymi budynkami i zgasił silnik.- Co to jest?- spytała Jenny.- Twój nowy adres, mam nadzieję.Chodz.- Poprowadził jądo segmentu, przed którym wbito nie rzucającą się w oczy tabliczkę z napisem: kierownik.Nacisnął dzwonek.Przez drzwi słyszeli, jak Johnny Carsonbawi widownię.Otworzono im i Jenny stanęła twarzą w twarzz Roxy Clemmons.Kobieta spojrzała na nią uprzejmie, leczz ciekawością.W tym momencie zauważyła stojącego w cieniuCage'a.- Witaj, Cage.- Uśmiech, który mu posłała, sprawił, żeJenny się skuliła.- Co się dzieje?- Możemy wejść?- Jasne.- Gospodyni bez wahania odsunęła się na boki przytrzymała im drzwi.Kiedy wszyscy troje znalezli sięw środku, podeszła do telewizora i wyłączyła dzwięk.- Przepraszam, że nachodzimy cię o tak póznej porze, Roxy- zaczął Cage.- Do diabła, wiesz, że jesteś mile widziany o każdej porze.- Roxy, to Jenny Fletcher [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Czy nie czas, żebyś pokazała, jaka jesteś naprawdę, Jenny?Gwałtownie uniosła głowę.- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała przez zaciśniętezęby.- Od czternastego roku życia pozwalałaś, by inni podejmowali decyzje za ciebie.- Przed paroma miesiącami kłóciliśmy się o to samo.Próbowałam zmienić przeznaczenie.Zobacz, do czego doprowadziłam.Wyglądał na urażonego.- Mówiłaś, zdaje się, że ta noc była piękna.Dzięki niejoczekujesz dziecka.Naprawdę uważasz, że to straszne?Zwiesiła głowę i przycisnęła dłonie do brzucha.- Nie, to cudowne.Myśl o dziecku budzi we mnie podziwi pokorę.To istny cud.- Więc tego się trzymaj.Wróć ze mną do La Boty.Urodz topiękne dziecko i zadzieraj nosa na widok każdego, komu się tonie spodoba.- Nawet jeśli to będą twoi rodzice?- Ich dzisiejsze zachowanie to skutek szoku.Kiedy wszystko przemyślą, zmienią zdanie.Z zadumą wpatrywała się w przestrzeń.- Chyba masz rację.Nie znajdę przyszłości dla siebie i dziecka.Muszę ją stworzyć.Czy tak?Wyszczerzył zęby w uśmiechu i uniósł kciuk na znak aprobaty.- Sam bym tego lepiej nie ujął.- Och, Cage - westchnęła.Ręce zwisły jej bezwładniewzdłuż ciała.Nagle straciła całą energię.- Dziękuję ci jeszczeraz.W OSTATNIEJ CHWILI 135Ujął jej twarz w dłonie i przejechał kciukami po policzkach.- Byłoby ci znacznie łatwiej, gdybyś po prostu za mniewyszła.Dziecko miałoby tatusia i wszystko byłoby jak należy,zgodnie z zasadami.- Nie mogę, Cage.- Na pewno?- Na pewno.- Jeszcze nieraz o to poproszę.Czuła na wargach jego oddech, gorący i słodki.Uniósł jejtwarz do pocałunku i pocałował z delikatną władczością.Tak jak poprzednim razem, usta miał otwarte i wilgotne,ale tym razem musnął językiem jej język.Tylko koniuszkiem.Tylko tyle, by wstrzymała oddech, a serce zaczęło nierównobić.Tylko tyle, by jej piersi zareagowały natychmiast.Leniwieprzejechał czubkiem języka tam i z powrotem po jej języku.Pochwili wycofał się i zostawił ją drżącą z pragnienia.Kiedy odsunął się i ujął ją pod ramię, by zaprowadzić do samochodu, przejąłją nagły chłód.Brakowało jej żaru ciała Cage'a.Wcisnął torby za siedzenia corvetty.- Najpierw musimy znalezć ci jakieś lokum - zauważył,kiedy ruszyli.Jakimś dziwnym sposobem jej dłoń znalazła się na jegoudzie.- Masz jakiś pomysł? - spytała niepewnie.- Mogłabyś wprowadzić się do mnie.Ich spojrzenia się spotkały.Jego pytające i figlarne, jej - pełne potępienia.- Następna propozycja.Zaśmiał się cicho, dobrodusznie.- Myślę, że uda mi się coś załatwić u Roxy.ROZDZIAA 8Roxy Clemmons? - Jenny gwałtownie oderwała dłoń od jegouda.- Tak.Znasz ją?Tylko ze słyszenia, pomyślała Jenny złośliwie.Tylko z tego,że jest znana jako jedna z przyjaciółek Cage'a.- Słyszałam o niej.- Zwróciła głowę ku oknu.Rozpaczi rozczarowanie miały cierpki smak.Całował ją z taką słodką poufałością, jego uścisk rozgrzewałi dawał poczucie bezpieczeństwa.Zaczynała lubić, gdy jej dotykał, a jeszcze bardziej, kiedy ją całował.Ale przecież robił z niątylko to, co z setkami innych.Technika całowania mogła być takdoskonała tylko w wyniku wielogodzinnych ćwiczeń.Czyżby jej przeznaczeniem było stać się jedną z kobiet"Cage'a Hendrena? Czyżby planował włączyć ją do tego specyficznego grona, ukrywając w miejscu, gdzie będzie mu ją zawszewygodnie odwiedzać?- Mam wrażenie, że niezbyt podoba ci się ten pomysł - zauważył.- Nie mam wielkiego wyboru, prawda?- Dałem ci wybór.Nie skorzystałaś.Czuła złość i nie potrafiła określić, dlaczego.Dlaczego mia-W OSTATNIEJ CHWILI 137łaby się czuć wściekła i obrażona? Z pewnością nie łączyło jejnic z tą Clemmons.Między nimi istniała zasadnicza różnica.Jenny Fletcher nie była jedną z kochanek Cage'a.jeszcze.Czyżby podświadomie żywiła myśl, że zostaną kochankami?Dlaczego? Bo parę razy ją pocałował? Z powodu nocy w Mon-terico? A może dlatego, że zawsze czuła, jak coś nieubłaganieprzyciąga ją ku niemu? Przerażało ją to, lecz potrafiła stawićopór.Aż do teraz.Cóż, jeśli sądził, że i ona stanie się jego łupem, mylił się.Roxy Clemmons i tak wiele innych kobiet uległo czarowi Cage'a.Może, skoro utraciła cnotę z Halem, Cage uznał ją za łatwązdobycz.Przeliczył się.Milczeli przez resztę drogi powrotnej.Nim dotarli do LaBoty, ulice miasta opustoszały.Cage wjechał na parking międzyniedużymi budynkami i zgasił silnik.- Co to jest?- spytała Jenny.- Twój nowy adres, mam nadzieję.Chodz.- Poprowadził jądo segmentu, przed którym wbito nie rzucającą się w oczy tabliczkę z napisem: kierownik.Nacisnął dzwonek.Przez drzwi słyszeli, jak Johnny Carsonbawi widownię.Otworzono im i Jenny stanęła twarzą w twarzz Roxy Clemmons.Kobieta spojrzała na nią uprzejmie, leczz ciekawością.W tym momencie zauważyła stojącego w cieniuCage'a.- Witaj, Cage.- Uśmiech, który mu posłała, sprawił, żeJenny się skuliła.- Co się dzieje?- Możemy wejść?- Jasne.- Gospodyni bez wahania odsunęła się na boki przytrzymała im drzwi.Kiedy wszyscy troje znalezli sięw środku, podeszła do telewizora i wyłączyła dzwięk.- Przepraszam, że nachodzimy cię o tak póznej porze, Roxy- zaczął Cage.- Do diabła, wiesz, że jesteś mile widziany o każdej porze.- Roxy, to Jenny Fletcher [ Pobierz całość w formacie PDF ]