[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciÄ…gu ostatnich paru godzin zaszÅ‚a w niej jakaÅ› fundamentalna zmiana.CzuÅ‚a wyraznÄ…różnicÄ™, choć nie potrafiÅ‚a jej jeszcze okreÅ›lić.Pogrążona w zamyÅ›leniu nad bioetykÄ…, znalazÅ‚a siÄ™ przy swoim camaro, nie wiedzÄ…c nawet,kiedy przeszÅ‚a przez parking, jakby teleportowaÅ‚a siÄ™ z biblioteki do samochodu w ciÄ…gusekundy.UsiadÅ‚a za kierownicÄ…, ale nie wÅ‚Ä…czyÅ‚a radia.Do tej pory zawsze prowadziÅ‚a przywÅ‚Ä…czonym radiu.Milczenie jÄ… denerwowaÅ‚o, muzyka byÅ‚a jak kit wypeÅ‚niajÄ…cy pÄ™kniÄ™cia i szczerby.Ale nie dziÅ›.Prawdziwy Å›wiat zawsze góruje nad wirtualnym.Bioetycy byli niebezpieczni, ponieważ ustanawiali wÅ‚asne zasady i schematy postÄ™powanianie dla Å›wiata prawdziwego, lecz dla rzeczywistoÅ›ci wirtualnej, w której ludzie nie majÄ… serca,nie potrafiÄ… kochać i wszyscy wierzÄ… w bezwartoÅ›ciowość życia równie mocno jak samibioetycy, wszyscy uważajÄ…, że czÅ‚owiek jest tylko miÄ™sem.Ulice byÅ‚y zakorkowane jak arterie starzejÄ…cego siÄ™ zapaÅ›nika sumo.Na ogół MickywÅ›ciekaÅ‚a siÄ™ na utykajÄ…cy ruch.Ale nie dziÅ›.Maddoc i jego kumple bioetycy przestali być zaledwie niebezpieczni i stali siÄ™ krwawymityranami, otrzymujÄ…c wÅ‚adzÄ™ naginania Å›wiata do swoich abstrakcyjnych oczekiwaÅ„  oczekiwaÅ„stojÄ…cych w sprzecznoÅ›ci z ludzkÄ… naturÄ… i nie bardziej odzwierciedlajÄ…cych rzeczywistość, niższtuczki matematyczne genialnego idioty odzwierciedlajÄ… prawdziwy geniusz.Stanąć, jechać.Stanąć, jechać.PrzypomniaÅ‚a sobie, co kiedyÅ› przeczytaÅ‚a: w latachsiedemdziesiÄ…tych i osiemdziesiÄ…tych w Kalifornii zaprzestano na osiem lat budowy autostrad.Ówczesny gubernator sÄ…dziÅ‚, że do roku 1995 samochody wyjdÄ… z powszechnego użytku,a zastÄ…piÄ… je inne technologie.Albo cuda.Przez wszystkie te lata, kiedy sunęła zderzak w zderzak z innymi samochodami, podczas takwielu frustrujÄ…cych dwugodzinnych jazd, które powinny jej zająć najwyżej trzydzieÅ›ci minut,nigdy dotÄ…d nie poÅ‚Ä…czyÅ‚a idiotycznej polityki publicznej z obecnym chaosem.Nagle poczuÅ‚a, żez wÅ‚asnego wyboru żyje pogrążona wyÅ‚Ä…cznie w chwili obecnej, w baÅ„ce oddzielajÄ…cej jÄ… odprzeszÅ‚oÅ›ci i przyszÅ‚oÅ›ci, od przyczyny i skutku.Stanąć, jechać.Stanąć, jechać.Ile milionów litrów benzyny zmarnowano w takich korkach, do jak wielkiegozanieczyszczenia powietrza doszÅ‚o w wyniku tego moratorium na budowÄ™ autostrad? A jednakobecny gubernator także ogÅ‚osiÅ‚, że nie bÄ™dzie siÄ™ ich budować.JeÅ›li Micky pozwoli Leilani umrzeć, jak mogÅ‚aby wytrzymać sama ze sobÄ…, nie przyjmujÄ…cfilozofii kolesiów Maddoca, wedÅ‚ug której ludzie sÄ… tylko miÄ™sem? Na swój sposób żyÅ‚a w tejjaÅ‚owej wierze przez wiele lat  i proszÄ™, co osiÄ…gnęła.Jedna nowa myÅ›l prowadziÅ‚a do nastÄ™pnej.Stanąć, jechać.Stanąć, jechać.Micky czuÅ‚a siÄ™ tak, jakby zaczęła siÄ™ budzić ze snu, który trwaÅ‚ dwadzieÅ›cia osiem lat. 42Chyży jak dżinn uwolniony z zamkniÄ™cia lampy, sÅ‚odki oleisty aromat wanilii w magicznysposób dotarÅ‚ poprzez wilgotne powietrze do najdalszych kÄ…tów kuchni pani D.w chwiliotworzenia butelki. Mmmmm.NajpiÄ™kniejszy zapach na Å›wiecie, nie sÄ…dzisz? Leilani, wsypujÄ…ca kostki lodudo dwóch wysokich szklanek, wciÄ…gnęła powietrze. Cudowny.Na nieszczęście kojarzy mi siÄ™ z kÄ…pielÄ… starej Sinsemilli. Dobry Boże, twoja matka kÄ…pie siÄ™ w wanilii? Leilani opowiedziaÅ‚a  przyglÄ…dajÄ…c siÄ™, jakGeneva kapie olejkiem waniliowym na kostki lodu, po czym zalewa je colÄ… z puszki o zamiÅ‚owaniu Simemilli do oczyszczania ciaÅ‚a z toksyn w gorÄ…cej kÄ…pieli drogÄ… odwróconejosmozy, To chyba coÅ› takiego, jak przywiÄ…zanie kotu dzwoneczka  powiedziaÅ‚a pani D., wrÄ™czajÄ…cLeilani szklankÄ™. Pani D., znowu mnie pani wykoÅ„czyÅ‚a.Niestety, muszÄ™ robić przerwy w rozmowie, żebysprawdzić, w jaki sposób jedna uwaga logicznie wynika z drugiej. Jakie to musi być dla ciebie przykre, kochanie.ChciaÅ‚am przez to powiedzieć, że nadejÅ›cietwojej matki zawsze zapowiada chmura cudownego zapachu. Niekoniecznie cudownego, jeÅ›li akurat kÄ…paÅ‚a siÄ™ w czosnku, skondensowanym sokuz kapusty i ekstrakcie z bielunia.UsiadÅ‚y przy stole i spróbowaÅ‚y waniliowej coli. Fantastyczna  zachwyciÅ‚a siÄ™ Leilani. Nie chce mi siÄ™ wierzyć, że nigdy nie robiÅ‚aÅ› takiego koktajlu. Bo rzadko miewamy colÄ™ w lodówce.Stara Sinsemilla twierdzi, że kofeina ograniczarozwój zdolnoÅ›ci telepatycznych. WiÄ™c musisz szalenie dobrze czytać w myÅ›lach. Aż siÄ™ sama bojÄ™.W tej chwili usiÅ‚uje pani sobie przypomnieć imiona wszystkichpiosenkarek z grupy Destiny Child i potrafi pani wymienić tylko cztery. ZadziwiajÄ…ce, kochanie.Tak naprawdÄ™ myÅ›lÄ™ sobie, że waniliowa cola doskonale bypasowaÅ‚a do wielkiego ciacha z kremem i lukrem. Bardzo mi siÄ™ podoba ten sposób myÅ›lenia, choć ma pani zbyt skomplikowany umysÅ‚, żebysiÄ™ daÅ‚o w nim czytać. Leilani, masz ochotÄ™ na wielkie ciacho z kremem i lukrem? Tak, bardzo proszÄ™. Ja też.OgromnÄ….Niestety, nie mamy ich w domu.Ale kruche ciasteczka cynamonowe teżnie byÅ‚yby najgorsze.Co powiesz na ciasteczka cynamonowe z waniliowÄ… colÄ…?  Kusi mnie pani. Też ich nie mamy. Geneva pociÄ…gnęła Å‚yk napoju, zamyÅ›lona. A jak by do tej colipasowaÅ‚y ciasteczka z czekoladÄ… i migdaÅ‚ami? Wstrzymani siÄ™ z opiniÄ…. NaprawdÄ™? Dlaczego, kochanie? Bo z jakiegoÅ› powodu wydaje mi siÄ™ to bez znaczenia. Szkoda.Nie chcÄ™ siÄ™ chwalić, alemoje ciasteczka z czekoladÄ… i migdaÅ‚ami sÄ… bardzo udane. A sÄ… w tym domu? Sześć tuzinów. To aż za wiele, dziÄ™kujÄ™.Geneva postawiÅ‚a na stole paterÄ™ z ciastkami.Leilani spróbowaÅ‚a jedno. Fantastyczne.I doskonale pasujÄ… do waniliowej coli.Ale to nie sÄ… migdaÅ‚y, tylko orzechy. Tak, wiem.Nie przepadam za migdaÅ‚ami, wiÄ™c kiedy robiÄ™ ciasteczka z czekoladÄ…i migdaÅ‚ami, używam orzechów. MuszÄ™ zadać pani jedno pytanie, ale nie chciaÅ‚abym siÄ™ wydać bezczelna.Geneva siÄ™ zdziwiÅ‚a. Nie potrafiÅ‚abyÅ› być bezczelna, nawet gdybyÅ› siÄ™ staraÅ‚a.JesteÅ› absolutnym,niewÄ…tpliwym. ZmarszczyÅ‚a brwi. Jak brzmi to okreÅ›lenie? Absolutny, niewÄ…tpliwy, piÄ™kny mÅ‚ody mutant. Skoro tak twierdzisz, kochanie. Pytam z wielkÄ… czuÅ‚oÅ›ciÄ…, ale.czy pani trenuje bycie takÄ… czarujÄ…cÄ… zoÅ‚zÄ…, czy teżprzychodzi to pani naturalnie? Jestem czarujÄ…cÄ… zoÅ‚zÄ…?  spytaÅ‚a pochlebiona Geneva. WedÅ‚ug mnie  tak. Ach, sÅ‚odkie dziecko, trudno mi sobie wyobrazić coÅ› lepszego.A wracajÄ…c do twojegopytania.niech siÄ™ zastanowiÄ™.No, jeÅ›li naprawdÄ™ jestem czarujÄ…cÄ… zoÅ‚zÄ…, to nie wiem, czybyÅ‚am niÄ… zawsze, czy dopiero od tego postrzaÅ‚u w gÅ‚owÄ™.W każdym razie nie, nie trenujÄ™ tego.Nie potrafiÅ‚abym. Doktor ZagÅ‚ada zabiera nas do Idaho  powiedziaÅ‚a Leilani, chrupiÄ…c ciasteczko.Drżenie niepokoju zmiotÅ‚o uÅ›miech z twarzy Genevy. Do Idaho? Kiedy? Nie wiem.Kiedy mechanik skoÅ„czy przeglÄ…d samochodu.Pewnie w przyszÅ‚ym tygodniu. Dlaczego do Idaho? To znaczy, na pewno ci ludzie z Idaho sÄ… bardzo mili, ze swoimiziemniakami i w ogóle, ale to okropnie daleko stÄ…d. JakiÅ› gość, który mieszka w pobliżu Nun s LakÄ™ w Idaho, twierdzi, że kosmici zabrali gona pokÅ‚ad latajÄ…cego spodka i uleczyli.  Z czego?  Z chÄ™ci mieszkania w Nun s LakÄ™.Tak podejrzewam.Facet spodziewa siÄ™chyba, że dziÄ™ki tej historii napisze książkÄ™, na podstawie której zrobiÄ… film, a on dostanie tylepieniÄ™dzy, że bÄ™dzie siÄ™ mógÅ‚ przeprowadzić do Malibu. Nie wypuÅ›cimy ciÄ™ do Idaho. Co tam, pani D., przecież byÅ‚am nawet w Dakocie Północnej. Ukryjemy ciÄ™ tutaj, w pokoju Micky. To porwanie. Nie, jeÅ›li siÄ™ na nie zgodzisz. Tak, nawet jeÅ›li siÄ™ zgodzÄ™.Tak mówi prawo. WiÄ™c prawo jest gÅ‚upie. Taki argument nigdy siÄ™ nie sprawdza w sÄ…dzie.To by siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o w komorze gazowejstanu Kalifornia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl