[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, świetnie! Do jutra!Zdeptać i pognębićProszę to wypełnić powiedziała kobieta za kontuarem, wręczając mi sztywną podkładkęz około czterdziestostronicowym formularzem.Podzieliliśmy się kartkami.Ojcowie zajęli się częścią związaną z ubezpieczeniem i historiąchorób, a ja wzięłam pytania, na które tylko ja byłam w stanie odpowiedzieć, choćby takie jak za-chowania społeczne i opis obecnego samopoczucia.Usiadłam w zacisznym rogu poczekalni, dziękiczemu mogłam spokojnie wypełnić formularz bez obawy, że ktoś będzie zerkać mi przez ramię.Kiedy uporaliśmy się ze wszystkimi formalnościami i zapłaciliśmy za wizytę, mogliśmywreszcie zająć swoje miejsce w kolejce.W korytarzu siedziało mnóstwo ludzi.Nie wiedziałam, czymamto uważać za dobry, czy raczej zły znak.Ilość chętnych sugerowała, że lekarz, który miał sięmną zająć, to dobry specjalista, ale gdy przyjrzałam się uważniej pacjentom, zauważyłam, że więk-szość była w bardzo złym stanie.Siedzieli wycieńczeni i wymizerowani, niektórzy zanosili się mę-czącym kaszlem, inni z kolei byli niesamowicie chudzi.Wielu z nich wyglądało na straszliwie nie-szczęśliwych.Jeśli lekarz był taki świetny, jak mówiono, to dlaczego jego pacjenci byli w takokropnym stanie?Wszystko zaczynało nabierać zbyt realnych kształtów.Wciąż czekaliśmy.Pacjenci wzywani byli do gabinetów, ale cały czas przybywali nowi,żeby się zarejestrować.Skupiłam się na oddechu i próbowałam nie myśleć o dręczących mnie nud-nościach. Nie jestem chora jak ci ludzie pocieszałam się. To tylko nerwy.Prawie się do siebie nie odzywaliśmy.Nasz wzrok jak magnes przyciągał podwieszony dosufitu wyciszony telewizor, ale to była jedynie naturalna reakcja na obecność migoczącego ekranu.Nie sądzę, żeby któreś z nas rzeczywiście było w nastroju śledzić informacje wyświetlane na dol-nym pasku CNN o wszelkich okropnościach, które miały miejsce na świecie.Ponad godzinę od naszego przybycia wywołano moje nazwisko.Ojcowie wstali, żeby wejśćze mną do gabinetu, ale zatrzymała ich pielęgniarka. Tylko pacjentka.Mimo iż sama byłam pełna obaw, uśmiechnęłam się do nich najdzielniej, jak tylko potrafi-łam, i weszłam za pielęgniarkądo gabinetu.Zmierzyła mi ciśnienie, tętno i temperaturę, a następniepodała wyblakłą bawełnianą koszulę. Włóż to, rozcięciem z tyłu.Rozbierz się możesz zostawić majtki, ale zdejmij biustonosz. Wsunęła moją kartę do niewielkiego plastikowego uchwytu po zewnętrznej stronie drzwii za-mknęła je za sobą.Zostałam zupełnie sama.Uważnie rozejrzałam się po małym gabinecie.Niczym nie różnił się od gabinetów innychlekarzy.Mimo że wszystko wyglądało tu znajomo, czułam się niekomfortowo.Dygocząc z zimna,rozebrałam się i pospiesznie wciągnęłam koszulę, a następnie zaczęłam mocować się z troczkami.Postanowiłam nie zdejmować skarpetek.Byłam cała zziębnięta.Usiadłam na łóżku pokrytym szeleszczącym cienkim papierem i przykryłam nogi bluzą.Piętnaście minut pózniej usłyszałam pukanie.Zanim zdążyłam powiedzieć Proszę! , gałkasię przekręciła i do gabinetu wszedł lekarz. Mam przyjemność z& Lucy Moore powiedział, nie podnosząc nawet wzroku znad mo-jej karty. Tak potwierdziłam.Podszedł do umywalki i obfitą ilością mydła umył ręce. Jestem doktor Jackson. Usiadł z powrotem i przez dłuższą chwilę zapoznawał sięz moim formularzem.Czułam się zupełnie niewidoczna, a jednocześnie nieznośnie zauważalna, sie-dząc praktycznie naga przed tym obcym człowiekiem, który zdawał się mnie kompletnie ignoro-wać. W końcu spojrzał na mnie.Kiedy tylko dostrzegł moją twarz, zmarszczył brwi i z powrotemzajrzał do mojej karty, najwyrazniej czegoś szukając. lle masz lat? Siedemnaście odpowiedziałam.Westchnął i z wyraznym potępieniem potrząsnął głową.Wydawało mi się, że osąd moralnynie należy do jego zadań. A skąd wiesz, że masz HIV, Lucy? zapytał doktor Jackson.Nagle jego głos przybrał zu-pełnie inny ton od chłodnego i profesjonalnego, kiedy wszedł do gabinetu, do przesłodzonej pro-tekcjonalności. Zrobiłam badania powiedziałam, czując, jak pokrywam się gęsią skórką i to bynajmniejnie z powodu zimna. Gdzie? W przychodni w Harlemie. Masz kopię swoich wyników? Nie.Uzyskałam je telefonicznie.Rozbawiony uniósł kącik ust. A jakże powiedział.O co temu facetowi chodziło? Traktował mnie jak jakąś pięciolatkę. W której jesteś klasie, Lucy? Jedenastej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Tak, świetnie! Do jutra!Zdeptać i pognębićProszę to wypełnić powiedziała kobieta za kontuarem, wręczając mi sztywną podkładkęz około czterdziestostronicowym formularzem.Podzieliliśmy się kartkami.Ojcowie zajęli się częścią związaną z ubezpieczeniem i historiąchorób, a ja wzięłam pytania, na które tylko ja byłam w stanie odpowiedzieć, choćby takie jak za-chowania społeczne i opis obecnego samopoczucia.Usiadłam w zacisznym rogu poczekalni, dziękiczemu mogłam spokojnie wypełnić formularz bez obawy, że ktoś będzie zerkać mi przez ramię.Kiedy uporaliśmy się ze wszystkimi formalnościami i zapłaciliśmy za wizytę, mogliśmywreszcie zająć swoje miejsce w kolejce.W korytarzu siedziało mnóstwo ludzi.Nie wiedziałam, czymamto uważać za dobry, czy raczej zły znak.Ilość chętnych sugerowała, że lekarz, który miał sięmną zająć, to dobry specjalista, ale gdy przyjrzałam się uważniej pacjentom, zauważyłam, że więk-szość była w bardzo złym stanie.Siedzieli wycieńczeni i wymizerowani, niektórzy zanosili się mę-czącym kaszlem, inni z kolei byli niesamowicie chudzi.Wielu z nich wyglądało na straszliwie nie-szczęśliwych.Jeśli lekarz był taki świetny, jak mówiono, to dlaczego jego pacjenci byli w takokropnym stanie?Wszystko zaczynało nabierać zbyt realnych kształtów.Wciąż czekaliśmy.Pacjenci wzywani byli do gabinetów, ale cały czas przybywali nowi,żeby się zarejestrować.Skupiłam się na oddechu i próbowałam nie myśleć o dręczących mnie nud-nościach. Nie jestem chora jak ci ludzie pocieszałam się. To tylko nerwy.Prawie się do siebie nie odzywaliśmy.Nasz wzrok jak magnes przyciągał podwieszony dosufitu wyciszony telewizor, ale to była jedynie naturalna reakcja na obecność migoczącego ekranu.Nie sądzę, żeby któreś z nas rzeczywiście było w nastroju śledzić informacje wyświetlane na dol-nym pasku CNN o wszelkich okropnościach, które miały miejsce na świecie.Ponad godzinę od naszego przybycia wywołano moje nazwisko.Ojcowie wstali, żeby wejśćze mną do gabinetu, ale zatrzymała ich pielęgniarka. Tylko pacjentka.Mimo iż sama byłam pełna obaw, uśmiechnęłam się do nich najdzielniej, jak tylko potrafi-łam, i weszłam za pielęgniarkądo gabinetu.Zmierzyła mi ciśnienie, tętno i temperaturę, a następniepodała wyblakłą bawełnianą koszulę. Włóż to, rozcięciem z tyłu.Rozbierz się możesz zostawić majtki, ale zdejmij biustonosz. Wsunęła moją kartę do niewielkiego plastikowego uchwytu po zewnętrznej stronie drzwii za-mknęła je za sobą.Zostałam zupełnie sama.Uważnie rozejrzałam się po małym gabinecie.Niczym nie różnił się od gabinetów innychlekarzy.Mimo że wszystko wyglądało tu znajomo, czułam się niekomfortowo.Dygocząc z zimna,rozebrałam się i pospiesznie wciągnęłam koszulę, a następnie zaczęłam mocować się z troczkami.Postanowiłam nie zdejmować skarpetek.Byłam cała zziębnięta.Usiadłam na łóżku pokrytym szeleszczącym cienkim papierem i przykryłam nogi bluzą.Piętnaście minut pózniej usłyszałam pukanie.Zanim zdążyłam powiedzieć Proszę! , gałkasię przekręciła i do gabinetu wszedł lekarz. Mam przyjemność z& Lucy Moore powiedział, nie podnosząc nawet wzroku znad mo-jej karty. Tak potwierdziłam.Podszedł do umywalki i obfitą ilością mydła umył ręce. Jestem doktor Jackson. Usiadł z powrotem i przez dłuższą chwilę zapoznawał sięz moim formularzem.Czułam się zupełnie niewidoczna, a jednocześnie nieznośnie zauważalna, sie-dząc praktycznie naga przed tym obcym człowiekiem, który zdawał się mnie kompletnie ignoro-wać. W końcu spojrzał na mnie.Kiedy tylko dostrzegł moją twarz, zmarszczył brwi i z powrotemzajrzał do mojej karty, najwyrazniej czegoś szukając. lle masz lat? Siedemnaście odpowiedziałam.Westchnął i z wyraznym potępieniem potrząsnął głową.Wydawało mi się, że osąd moralnynie należy do jego zadań. A skąd wiesz, że masz HIV, Lucy? zapytał doktor Jackson.Nagle jego głos przybrał zu-pełnie inny ton od chłodnego i profesjonalnego, kiedy wszedł do gabinetu, do przesłodzonej pro-tekcjonalności. Zrobiłam badania powiedziałam, czując, jak pokrywam się gęsią skórką i to bynajmniejnie z powodu zimna. Gdzie? W przychodni w Harlemie. Masz kopię swoich wyników? Nie.Uzyskałam je telefonicznie.Rozbawiony uniósł kącik ust. A jakże powiedział.O co temu facetowi chodziło? Traktował mnie jak jakąś pięciolatkę. W której jesteś klasie, Lucy? Jedenastej [ Pobierz całość w formacie PDF ]