[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle dostrzegła, co jej podsunął. O, panie!  westchnęła.Zrozumiał, że zrobił coś nie tak. Nikt w wiosce nie mógłby tego zmienić  rzekła.Przez moment patrzyłamu prosto w twarz. Cała wioska nie zdołałaby tego zmienić!  Wybuchnęłaśmiechem.Zatem wszystko było w porządku, choć słowo  zmienić natrętnie dzwięczałomu w uszach. Pieniądz nie został zmieniony. Nagle pojął, że gospodyni nie to miałana myśli. Przepraszam.Gdybym został tu miesiąc, może całą zimę, czy to by123 wystarczyło? Muszę gdzieś mieszkać, gdy będę zajmować się bydłem.Ponownie wybuchnęła śmiechem i zatrzepotała rękami. Jeśli zdołasz uleczyć bydło, właściciele ci zapłacą.Wówczas ty zapłaciszmnie.Jeśli chcesz, nazwij to zabezpieczeniem.Lecz schowaj swe złoto, panie.Najego widok kręci mi się w głowie.Owocu  dodała, bo w tym momencie drzwiotwarły się, wpuszczając do środka chłodny powiew, i stanął w nich wychudzonymężczyzna o podstępnej twarzy  ten pan zatrzyma się u nas, dopóki nie uleczykrów. Oby szło mu jak najszybciej. Przedstawił zabezpieczenie.Będziesz zatem sypiał przy kominie, a onw twoim pokoju.To mój brat, Owoc, panie.Owoc pochylił głowę i wymamrotał coś pod nosem.Oczy miał mętne.Irio-thowi zdawało się, że ktoś go otruł.Gdy Owoc znów wyszedł, gospodyni zbliżyłasię i powiedziała cicho, pewnym siebie głosem: Nie ma w nim zła, panie.To tylko trunek.Ale też pozostało z niego niewielewięcej.Schowaj zatem pieniądze tak, by ich nie znalazł, proszę.Nie będzie ichszukał, jednak wziąłby je, gdyby zobaczył.Sam nie wie, co robi.Rozumiesz? Tak.Rozumiem.Miła z ciebie niewiasta. Mówiła o bracie, że sam niewie, co robi.I wybaczała mu. Kochająca siostra.Słowa te zabrzmiały świeżo.Nigdy dotąd niczego takiego nie powiedział aninie pomyślał.Przez moment miał wrażenie, że przemówił w Prawdziwej Mowie,której nie wolno mu używać.Gospodyni jednak uśmiechnęła się tylko i wzruszyłaramionami. Czasami mam ochotę skręcić mu durny kark  odparła, wracając do pracy.Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest zmęczony.Cały dzień drzemał przyogniu wraz z burym kotem.Tymczasem Dar krzątała się przy pracy.Nakarmiłago kilka razy  nędzną, prostą strawą, lecz on rozkoszował się każdym kęsem.Wieczorem Owoc gdzieś poszedł, a Dar westchnęła ciężko. Gdy wspomni, że mamy lokatora, w gospodzie dadzą mu nowy kredyt.Aleto nie twoja wina. O tak  rzekł Irioth. To moja wina.Ale ona mu wybaczyła.Bury kot tulił mu się do uda, pogrążony we śnie.W umyśle ujrzał kocie sny: nizinne pola, na których rozmawiał ze zwierzętami,mroczne zakątki.Kot wskoczył do jednego z nich, znalazł mleko i zaczął głośnomruczeć.Nie istniała tu wina, jedynie wielka niewinność.Nie potrzeba było słów.Nie znajdą go tutaj.Nie zdołają go znalezć.Nie musiał wymawiać żadnych imion.Nie było tu nikogo oprócz niej i śpiącego kota oraz migoczącego ognia.Wędro-wał czarnymi drogami po zboczach martwej góry.Tu jednak strumienie płynęłyleniwie wśród pastwisk.124 * * *Był szalony.Nie miała pojęcia, co ją opętało.Czemu zgodziła się, by został?Nie potrafiła jednak lękać się go i mu nie ufać.Czy to ważne, że jest szalony? Byłłagodny, a kiedyś mógł być mądry, nim zdarzyło się to, co go spotkało.Poza tymszaleństwo nie zawładnęło nim całkowicie.Ogarniało go chwilami.Nic w nimnie było jednością, nawet obłęd.Nie pamiętał imienia, które jej podał, i powie-dział ludziom w wiosce, by nazywali go Otak.Prawdopodobnie jej imienia takżenie zdołał sobie przypomnieć; zawsze zwracał się do niej  dobrodziejko.Możeto jednak uprzejmość? Ona z uprzejmości nazwała go panem, a także dlatego,że Parów ani Otak do niego nie pasowały.Słyszała, że otak to pozbawione głosuzwierzątko o ostrych zębach, lecz na Górskich Moczarach nie widywała podob-nych stworzeń.Z początku sądziła, że historia o leczeniu bydlęcej choroby też należała doprzejawów szaleństwa.Jej gość nie zachowywał się jak znachorzy przynoszącyzaklęcia, mikstury i maści.Gdy jednak odpoczął kilka dni, spytał o imiona go-spodarzy z wioski i wyruszył w drogę, kuśtykając w starych butach Brena [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl