[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nasz nieszczęśliwy kraj - zakończył książę.- Proszę panów - mówił Wokulski - gdyby łokieć mego perkalu kosztował tylko o dwa groszetaniej niż dziś, wówczas na każdym milionie kupionych tu łokci ogół oszczędziłby dziesięćtysięcy rubli.- Cóż to znaczy dziesięć tysięcy rubli?.- spytał marszałek, który już powrócił do gabinetu,ale jeszcze nie wpadł w tok rozpraw.- To wiele znaczy.bardzo wiele! - zawołał hrabia zgarbiony.- Raz nauczmy się szanowaćzyski groszowe.- T e k.Pens jest ojcem gwinei.- dodał hrabia ucharakteryzowany na Anglika.- Dziesięć tysięcy rubli - ciągnął Wokulski - jest to fundament dobrobytu dla dwudziesturodzin co najmniej.- Kropla w morzu - mruknął jeden z kupców.- Ale jest jeszcze inny wzgląd - mówił Wokulski - obchodzący wprawdzie tylko kapitalistów.Mam do dyspozycji towaru za trzy do czterech milionów rubli rocznie.- Upadam do nóg!.- szepnął marszałek.- To nie jest mój majątek - wtrącił Wokulski - mój jest znacznie skromniejszy.- Lubię takich!.- rzekł zgarbiony hrabia.- T e k.- dodał Anglik.- Owe trzy miliony rubli stanowią mój osobisty kredyt i przynoszą mi bardzo mały procentjako pośrednikowi - mówił Wokulski.- Oświadczam jednak, że o ile w miejsce kredytupodstawiłoby się gotówkę, zysk z niej wynosiłby piętnaście do dwudziestu procentów, a możewięcej Otóż ten punkt sprawy obchodzi panów, którzy składacie pieniądze w bankach naniski procent.Pieniędzmi tymi obracają inni i zyski ciągną dla siebie.Ja zaś ofiaruję panomsposobność użycia ich bezpośredniego i powiększenia własnych dochodów.Skończyłem.- Pysznie! - zawołał przygarbiony hrabia.- Czy jednak nie można by dowiedzieć sięszczegółów bliższych?- O tych mogę mówić tylko z moimi wspólnikami - odpowiedział Wokulski:- Jestem - rzekł zgarbiony hrabia i podał mu rękę.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only.pl Strona 107eBook Elektroniczna Księgarnia- T e k - dodał pseudo-Anglik wyciągnąwszy do Wokulskiego dwa palce.- Moi panowie! - odezwał się wygolony mężczyzna z grupy szlachty nienawidzącejmagnatów.- Mówicie tu o handlu perkalami, który n a s nic nie obchodzi.Ale, panowie!.-ciągnął dalej płaczliwym głosem - m y mamy za to zboże w spichlerzach, m y mamy okowitęw składach, na której wyzyskują nas pośrednicy w sposób - że nie powiem - niegodny.Obejrzał się po gabinecie.Grupa szlachty gardzącej magnatami dała mu brawo.Promieniejąca dyskretną radością twarz księcia zajaśniała w tej chwili blaskiem prawdziwegonatchnienia.- Ależ, panowie! - zawołał - dziś mówimy o handlu tkaninami, lecz jutro i pojutrze któżzabroni nam naradzić się nad innymi kwestiami?.Proponuję więc.- Jak Boga kocham, cudnie mówi ten kochany książę - zawołał marszałek.- Słuchamy.słuchamy!.- poparł go adwokat, silnie okazując, że stara się pohamować zapałdla księcia.- A więc, panowie - ciągnął wzruszony książę - proponuję jeszcze następujące sesje: jedną wsprawie handlu zbożem, drugą w sprawie handlu okowitą.- A kredyt dla rolników?.- spytał ktoś z nieprzejednanej szlachty.- Trzecią w sprawie kredytu dla rolników - mówił książę.- Czwartą.Tu zaciął się.- Czwartą i piątą - pochwycił adwokat - poświęcimy rozważaniu ogólnej ekonomicznejsytuacji.- Naszego nieszczęśliwego kraju - dokończył książę prawie ze łzami w oczach.- Panowie!.- wrzasnął adwokat obcierając nos z akcentem rozrzewnienia.- Uczcijmynaszego gospodarza, znakomitego obywatela, najzacniejszego z ludzi.- Dziesięć tysięcy rubli, jak Bo.- zawołał marszałek.- Przez powstanie! - szybko dokończył adwokat.- Brawo!.niech żyje książę!.- zawołano przy akompaniamencie łoskotu nóg i krzeseł.Grupa szlachty gardzącej arystokracją krzyczała najgłośniej.Książę zaczął ściskać swoich gości nie panując już nad wzruszeniem; pomagał mu adwokat,wszystkich całował, a sam bez ceremonii płakał.Kilka osób skupiło się przy Wokulskim.- Przystępuję na początek z pięćdziesięcioma tysiącami rubli mówił zgarbiony hrabia.- Narok przyszły zaś.zobaczymy.- Trzydzieści, panie.trzydzieści tysięcy rubli, panie.Bardzo, panie.bardzo! - dodał baronz fizjognomią Mefistofelesa.- I ja trzydzieści tysięcy.t e k!.- dorzucił hrabia-Anglik kiwając głową.- A ja dam dwa.trzy razy tyle, co.kochany książę.Jak Boga kocham!.- rzekł marszałek.Paru oponentów z grupy kupieckiej również zbliżyło się do Wokulskiego.Milczeli, lecztkliwe ich spojrzenia stokroć więcej miały wymowy aniżeli najczulsze słowa.Z kolei zbliżył się do Wokulskiego człowiek młody, mizerny, z rzadkim zarostem na twarzy,ale z niewątpliwymi śladami przedwczesnego zniszczenia w całej postaci.Wokulski spotykałgo na rozmaitych widowiskach, wreszcie i na ulicy, jeżdżącego najszybszymi dorożkami.- Jestem Maruszewicz - rzekł zniszczony młody człowiek z miłym uśmiechem.- Wybaczypan, że prezentuję się tak obcesowo i w dodatku przy pierwszej znajomości będę miałprośbę.- Słucham pana.Młodzieniec wziął Wokulskiego pod ramię i zaprowadziwszy go do okna mówił :- Kładę od razu karty na stół; z takimi ludzmi jak pan nie można inaczej.Jestem niemajętny,mam dobre instynkta i chciałbym znalezć zajęcie.Pan tworzy spółkę, czy nie mógłbympracować pod pańskim kierunkiem?.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only.pl Strona 108eBook Elektroniczna KsięgarniaWokulski przypatrywał mu się z uwagą.Propozycja, którą słyszał, jakoś nie pasowała dowyniszczonej figury i niepewnych spojrzeń młodzieńca.Wokulski uczuł niesmak, mimo tospytał:- Cóż pan umie? jaki pański fach?- Fachu, uważa pan, jeszcze nie wybrałem, ale mam wielkie zdolności i mogę podjąć siękażdego zajęcia.- A na jaką pan liczy pensję?- Tysiąc.dwa tysiące rubli.- odparł zakłopotany młodzieniec.Wokulski mimo woli potrząsnął głową.- Wątpię - odparł - czy będziemy mieli posady odpowiadające pańskim wymaganiom.Niechpan jednak wstąpi kiedy do mnie.Na środku gabinetu przygarbiony hrabia zabrał głos.- A zatem - mówił - szanowni panowie, w zasadzie przystępujemy do spółki proponowanejprzez pana Wokulskiego.Interes wydaje się bardzo dobrym, a obecnie chodzi tylko o bliższeszczegóły i spisanie aktu.Zapraszam więc panów, chcących zostać uczestnikami, do mnie najutro, o dziewiątej wieczorem.- Będę u ciebie, kochany hrabio, jak Boga kocham - odezwał się otyły marszałek - i możejeszcze przyprowadzę ci z paru Litwinów; no, ale powiedz, dlaczegóż to my mamyzawiązywać spółki kupieckie?.Niechby już sami kupcy.- Choćby dlatego - odparł hrabia gorąco - ażeby nie mówiono, że nic nie robimy, tylkoobcinamy kupony.Książę poprosił o głos.- Zresztą - rzekł - mamy na widoku jeszcze dwie spółki: do handlu zbożem i - okowitą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nasz nieszczęśliwy kraj - zakończył książę.- Proszę panów - mówił Wokulski - gdyby łokieć mego perkalu kosztował tylko o dwa groszetaniej niż dziś, wówczas na każdym milionie kupionych tu łokci ogół oszczędziłby dziesięćtysięcy rubli.- Cóż to znaczy dziesięć tysięcy rubli?.- spytał marszałek, który już powrócił do gabinetu,ale jeszcze nie wpadł w tok rozpraw.- To wiele znaczy.bardzo wiele! - zawołał hrabia zgarbiony.- Raz nauczmy się szanowaćzyski groszowe.- T e k.Pens jest ojcem gwinei.- dodał hrabia ucharakteryzowany na Anglika.- Dziesięć tysięcy rubli - ciągnął Wokulski - jest to fundament dobrobytu dla dwudziesturodzin co najmniej.- Kropla w morzu - mruknął jeden z kupców.- Ale jest jeszcze inny wzgląd - mówił Wokulski - obchodzący wprawdzie tylko kapitalistów.Mam do dyspozycji towaru za trzy do czterech milionów rubli rocznie.- Upadam do nóg!.- szepnął marszałek.- To nie jest mój majątek - wtrącił Wokulski - mój jest znacznie skromniejszy.- Lubię takich!.- rzekł zgarbiony hrabia.- T e k.- dodał Anglik.- Owe trzy miliony rubli stanowią mój osobisty kredyt i przynoszą mi bardzo mały procentjako pośrednikowi - mówił Wokulski.- Oświadczam jednak, że o ile w miejsce kredytupodstawiłoby się gotówkę, zysk z niej wynosiłby piętnaście do dwudziestu procentów, a możewięcej Otóż ten punkt sprawy obchodzi panów, którzy składacie pieniądze w bankach naniski procent.Pieniędzmi tymi obracają inni i zyski ciągną dla siebie.Ja zaś ofiaruję panomsposobność użycia ich bezpośredniego i powiększenia własnych dochodów.Skończyłem.- Pysznie! - zawołał przygarbiony hrabia.- Czy jednak nie można by dowiedzieć sięszczegółów bliższych?- O tych mogę mówić tylko z moimi wspólnikami - odpowiedział Wokulski:- Jestem - rzekł zgarbiony hrabia i podał mu rękę.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only.pl Strona 107eBook Elektroniczna Księgarnia- T e k - dodał pseudo-Anglik wyciągnąwszy do Wokulskiego dwa palce.- Moi panowie! - odezwał się wygolony mężczyzna z grupy szlachty nienawidzącejmagnatów.- Mówicie tu o handlu perkalami, który n a s nic nie obchodzi.Ale, panowie!.-ciągnął dalej płaczliwym głosem - m y mamy za to zboże w spichlerzach, m y mamy okowitęw składach, na której wyzyskują nas pośrednicy w sposób - że nie powiem - niegodny.Obejrzał się po gabinecie.Grupa szlachty gardzącej magnatami dała mu brawo.Promieniejąca dyskretną radością twarz księcia zajaśniała w tej chwili blaskiem prawdziwegonatchnienia.- Ależ, panowie! - zawołał - dziś mówimy o handlu tkaninami, lecz jutro i pojutrze któżzabroni nam naradzić się nad innymi kwestiami?.Proponuję więc.- Jak Boga kocham, cudnie mówi ten kochany książę - zawołał marszałek.- Słuchamy.słuchamy!.- poparł go adwokat, silnie okazując, że stara się pohamować zapałdla księcia.- A więc, panowie - ciągnął wzruszony książę - proponuję jeszcze następujące sesje: jedną wsprawie handlu zbożem, drugą w sprawie handlu okowitą.- A kredyt dla rolników?.- spytał ktoś z nieprzejednanej szlachty.- Trzecią w sprawie kredytu dla rolników - mówił książę.- Czwartą.Tu zaciął się.- Czwartą i piątą - pochwycił adwokat - poświęcimy rozważaniu ogólnej ekonomicznejsytuacji.- Naszego nieszczęśliwego kraju - dokończył książę prawie ze łzami w oczach.- Panowie!.- wrzasnął adwokat obcierając nos z akcentem rozrzewnienia.- Uczcijmynaszego gospodarza, znakomitego obywatela, najzacniejszego z ludzi.- Dziesięć tysięcy rubli, jak Bo.- zawołał marszałek.- Przez powstanie! - szybko dokończył adwokat.- Brawo!.niech żyje książę!.- zawołano przy akompaniamencie łoskotu nóg i krzeseł.Grupa szlachty gardzącej arystokracją krzyczała najgłośniej.Książę zaczął ściskać swoich gości nie panując już nad wzruszeniem; pomagał mu adwokat,wszystkich całował, a sam bez ceremonii płakał.Kilka osób skupiło się przy Wokulskim.- Przystępuję na początek z pięćdziesięcioma tysiącami rubli mówił zgarbiony hrabia.- Narok przyszły zaś.zobaczymy.- Trzydzieści, panie.trzydzieści tysięcy rubli, panie.Bardzo, panie.bardzo! - dodał baronz fizjognomią Mefistofelesa.- I ja trzydzieści tysięcy.t e k!.- dorzucił hrabia-Anglik kiwając głową.- A ja dam dwa.trzy razy tyle, co.kochany książę.Jak Boga kocham!.- rzekł marszałek.Paru oponentów z grupy kupieckiej również zbliżyło się do Wokulskiego.Milczeli, lecztkliwe ich spojrzenia stokroć więcej miały wymowy aniżeli najczulsze słowa.Z kolei zbliżył się do Wokulskiego człowiek młody, mizerny, z rzadkim zarostem na twarzy,ale z niewątpliwymi śladami przedwczesnego zniszczenia w całej postaci.Wokulski spotykałgo na rozmaitych widowiskach, wreszcie i na ulicy, jeżdżącego najszybszymi dorożkami.- Jestem Maruszewicz - rzekł zniszczony młody człowiek z miłym uśmiechem.- Wybaczypan, że prezentuję się tak obcesowo i w dodatku przy pierwszej znajomości będę miałprośbę.- Słucham pana.Młodzieniec wziął Wokulskiego pod ramię i zaprowadziwszy go do okna mówił :- Kładę od razu karty na stół; z takimi ludzmi jak pan nie można inaczej.Jestem niemajętny,mam dobre instynkta i chciałbym znalezć zajęcie.Pan tworzy spółkę, czy nie mógłbympracować pod pańskim kierunkiem?.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only.pl Strona 108eBook Elektroniczna KsięgarniaWokulski przypatrywał mu się z uwagą.Propozycja, którą słyszał, jakoś nie pasowała dowyniszczonej figury i niepewnych spojrzeń młodzieńca.Wokulski uczuł niesmak, mimo tospytał:- Cóż pan umie? jaki pański fach?- Fachu, uważa pan, jeszcze nie wybrałem, ale mam wielkie zdolności i mogę podjąć siękażdego zajęcia.- A na jaką pan liczy pensję?- Tysiąc.dwa tysiące rubli.- odparł zakłopotany młodzieniec.Wokulski mimo woli potrząsnął głową.- Wątpię - odparł - czy będziemy mieli posady odpowiadające pańskim wymaganiom.Niechpan jednak wstąpi kiedy do mnie.Na środku gabinetu przygarbiony hrabia zabrał głos.- A zatem - mówił - szanowni panowie, w zasadzie przystępujemy do spółki proponowanejprzez pana Wokulskiego.Interes wydaje się bardzo dobrym, a obecnie chodzi tylko o bliższeszczegóły i spisanie aktu.Zapraszam więc panów, chcących zostać uczestnikami, do mnie najutro, o dziewiątej wieczorem.- Będę u ciebie, kochany hrabio, jak Boga kocham - odezwał się otyły marszałek - i możejeszcze przyprowadzę ci z paru Litwinów; no, ale powiedz, dlaczegóż to my mamyzawiązywać spółki kupieckie?.Niechby już sami kupcy.- Choćby dlatego - odparł hrabia gorąco - ażeby nie mówiono, że nic nie robimy, tylkoobcinamy kupony.Książę poprosił o głos.- Zresztą - rzekł - mamy na widoku jeszcze dwie spółki: do handlu zbożem i - okowitą [ Pobierz całość w formacie PDF ]