[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umówił się z miejscowym murarzem, któryobejrzał zniszczenia i przedstawił Crissie kosztorys.Tymczasem dom nabrał znowu życia, bo oprócz Steve'a zamieszkała wnim jeszcze Jannie.W pokojach rozbrzmiewał śmiech, szczekały psy,gotowano posiłki, a stary Neron ryczał za każdym razem, gdy się nudził.Zawsze wiedział, że ktoś do niego przyjdzie, przynosząc marchewkę lubjabłko.Na początku pazdziernika, w deszczową niedzielę, zjawili się Beth iGuy.Jannie zapaliła w salonie ogień pod kominkiem.Psy leżały pogrążonew błogim śnie.a w telewizji nadawano jakiś ciekawy film.Nagle usłyszeli zgrzyt klucza w zamku.134RS - Gdzie jesteś, Crissie? - Beth otworzyła drzwi do salonu i zatrzymałasię.- Czy nie macie nic lepszego do roboty? - Przenikliwy dzwięk jej głosupoderwał Crissie na równe nogi.- Nie spodziewaliśmy się ciebie.- Domyślam się.- Rozejrzała się dookoła.- Czy zawsze spędzacie wten sposób niedzielne popołudnia?- Nawet jeśli tak jest, to nie twoja sprawa - odezwał się Steve.- A więc to, co słyszałam, jest prawdą.- O czym ty mówisz, Beth? Jak się tu dostałaś?- Dzięki Guyowi, oczywiście - warknęła.- Guy, tutaj -zawołała.Guywszedł do salonu.- Cześć, Crissie.Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy.Mówiłem Beth,że powinniśmy najpierw zadzwonić.- Nie miałam zamiaru dzwonić i dobrze zrobiłam.-Beth opierała się nalasce.- Czy wniosłeś już walizki, Guy?Crissie powoli dochodziła do siebie i wzmianka o walizkach obudziłajej podejrzliwość.- Czyżbyś zamierzała tu zostać, Beth?- Naturalnie, to przecież mój dom.Guy też zostaje.Mamywystarczająco dużo wolnych pokoi.- Niezupełnie.Steve i Jannie mieszkają teraz ze mną.- A więc to prawda.- Na litość boską, Beth, usiądz w końcu i przestań się tak tajemniczozachowywać.Beth usiadła ostrożnie, wyciągając przed siebie nogę, i kiwnęła naGuya, aby podstawił jej podnóżek.135RS - Słyszałam, że on tu mieszka.- Jeśli masz na myśli Steve'a, zgadza się.- Ja też tu mieszkam - wtrąciła Jannie.- Pójdę zaparzyć herbatę -zaoferowała i przeszła do kuchni, a psy podążyły za nią.- Nie wiedziałam, że ona.- Beth przygryzła wargę.- Wygląda na to, że twój informator chciał nam narobić kłopotów.Ciekaw jestem, kim on jest.- Ironiczny uśmiech Steve'a rozwścieczył Beth.- Naprawdę, Crissie, jesteś nieodpowiedzialna.Dobre imię Abbottów.- O czym ty mówisz?- To chyba jasne.- Jak śmiesz! Jak śmiesz krytykować Crissie! Pewnie wcale byś się niezmartwiła, gdyby ten bandyta ją zabił.- Fotograf poderwał się z miejsca istanął przy Cristianne.- Jaki bandyta? - przerwał Guy.- Nie wiecie? Tak się troszczycie o jej bezpieczeństwo, że nawet niezadaliście sobie trudu, aby dowiedzieć się, jak sobie daje radę! - Steve ażkipiał gniewem.Zwięzle opisał im owo wydarzenie.- Czy wyobrażaciesobie, że w takiej sytuacji pozwoliłbym jej zostać samej w domu?- Dlaczego mnie nie powiadomiłaś? - zapytał miękko Guy.- A co by to dało? Nikogo z was nie ma w pobliżu, kiedy onapotrzebuje pomocy - powiedział Steve.- Czy wiedziałaś o tym, Beth? - zapytał Guy oskarżycielskim tonem.- Sądziłam, że jest w tym dużo przesady.- To cię wcale nie usprawiedliwia - stwierdził Steve.- To nie w porządku - powiedział Guy.136RS - Może nie, ale to prawda.Służę swoim łóżkiem, Palmer.- Podniósłsię i skierował do drzwi.- Do zobaczenia w studio, Crissie.Guy podszedł do Crissie.Poczuła się niezręcznie i zapragnęła, abyzachował większa odległość.Chciała zawołać Steve'a, by wrócił, alezerknęła na Beth i zmieniła plany.- Sądziłem, że jesteśmy przyjaciółmi - powiedział Guy ze smutkiem.- Jesteśmy.Nie było czasu, żeby cię zawiadomić.To wszystko stałosię tak szybko.- Wiedziałaś przecież, że natychmiast bym przyjechał.Przeraża mniemyśl, że mogłoby ci się coś stać.- Stajesz się śmieszny, Guy - zauważyła Beth.- Myślę, że niemartwiłeś się, gdy ja stałam oko w oko z uzbrojonymi kłusownikami.- To co innego.Zdawałaś sobie sprawę z niebezpieczeństwa.- Teraz jestem już bezpieczna przy Stevie - stwierdziła Crissie.137RS 14.Guy został na noc i następnego dnia zjadł wraz z Crissie śniadanie.- Chciałem przyjechać, kiedy dowiedziałem się o włamaniu do studia.Crissie nalała herbatę i postawiła grzanki, masło i dżem na stole.- Więc dlaczego nie przyjechałeś?- Beth.- To już nie ma żadnego znaczenia.Na szczęście moi pracownicyzachowali się wspaniale.- Ależ, moja droga.- Posmarował masłem grzankę.-Crissie, znalazłemsię w idiotycznej sytuacji.Beth nalega, abyśmy utrzymali nasze zaręczyny.- Czyżbyś narzekał? Sądziłam, że właśnie tego chciałeś.- Nie.Dla mnie już wszystko skończone, ale ona nie da za wygraną.Zamierzam wyjechać, ale chcę ci najpierw coś powiedzieć.Nie potrafię takpo prostu odejść od ciebie.- Czy możesz zostawić Beth? Wątpię w to.- Muszę.Ona chce mną całkowicie zawładnąć.Nie mogę na topozwolić.- Czego oczekujesz ode mnie?Ujął jej dłoń.- Mogłabyś pomyśleć o poślubieniu mnie, Crissie.Kocham cię.Myślałem, że to rozumiesz.Zanim zjawiła się Beth, byliśmy szczęśliwi.Wiem, że tobie też na mnie zależało.- Ona nigdy by się z tym nie pogodziła, Guy.- Wyjeżdżam do filii naszego biura na północy.Moglibyśmy zacząć.138RS - Czy niczego się jeszcze nie nauczyłeś? - przerwała mu.- Czas iodległość nic nie znaczą dla mojej siostry.Poza tym, jestem zmęczona.Wszyscy uważają mnie za tę drugą najlepszą po Beth.- Jak możesz tak mówić, Crissie?Westchnęła.- To, co czuliśmy do siebie, zniszczyła Beth, gdy przyjechała doAnglii.Zapomnij o Abbottach.Nie znajdziesz przy nas szczęścia.- Nie pozwolę ci zrezygnować.Proszę, przemyśl to, Crissie.Wrócę dociebie.Kobieta podeszła do okna.Krople deszczu bębniły o parapet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl