[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszędy pełno zbrojnego luda.Ej, mości panowie!NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG148na kim się skrupi, na tym się zmiele, ale ręce będziem mieć po łokcieczerwone, bo jak Radziwiłł raz ruszy w pole, to nie będzie żartował. Oj, to! oj, to! rzekł Zagłoba zacierając dłonie. Przyschło jużniemało krwi szwedzkiej na moich rękach i jeszcze niemało przy-schnie.Niewielu już tych starych żołnierzy żyje, którzy mnie podPuckiem i pod Trzcianą pamiętają; ale ci, którzy dotąd żyją, nigdy niezapomną. A książę Bogusław tu jest? pytał Wołodyjowski. A jakże.Prócz tego dziś spodziewamy się jakichś wielkich gości,bo pokoje górne wyprzątają, a wieczorem ma być bankiet w zamku.Wątpię, Michale, czy się dziś do księcia dostaniesz. Samże on mnie na dziś wezwał. To nic, ale okrutnie zajęty.Przy tym.nie wiem, czy mogęwaszmościom o tym mówić.wszelako za godzinę i tak wszyscy o tymwiedzieć będą.więc powiem.Tu się nadzwyczajne jakieś rzeczydzieją. Co takiego? co takiego? pytał Zagłoba. Owóż trzeba waćpanom wiedzieć, że przed dwoma dniami przy-jechał tu pan Judycki, kawaler maltański, o którym musieliście słyszeć. A jakże rzekł Jan wielki to rycerz! Zaraz zaś po nim nadjechał i pan hetman polny Gosiewski.Dzi-wiliśmy się wielce, bo wiadoma rzecz, w jakiej emulacji i nieprzyjaznipan hetman polny żyje z naszym księciem.Niektórzy tedy cieszyli się,że zgoda nastąpiła między panami, i mówili, że to ją właśnie inkursjaszwedzka sprowadziła.Sam tak myślałem; tymczasem wczoraj za-mknęli się we trzech na naradę, pozamykali wszystkie drzwi, nikt nicnie mógł słyszeć, o czym radzili; jeno pan Krepsztuł, któren wartę zadrzwiami trzymał, mówił nam, że okrutnie głośno rozprawiali, azwłaszcza hetman polny.Pózniej sam książę odprowadził ich do kom-nat sypialnych, a w nocy, imainujcie sobie (tu pan Charłamp zniżyłgłos), wartę każdemu przy drzwiach postawili.Pan Wołodyjowski aż się zerwał z miejsca. Na Boga! nie może być! A przecież tak jest.Przy jednych i przy drugich drzwiach Szkociz rusznicami stoją i mają rozkaz pod gardłem nikogo nie wpuszczać inie wypuszczać.Rycerze spoglądali na się w zdumieniu, a pan Charłamp nie mniejbył zdumiony własnymi słowami i patrzył na nich wytrzeszczając oczy,jakoby czekał od nich wyjaśnienia zagadki.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG149 To się znaczy, że pan podskarbi w areszt wzięty?.Hetman wiel-ki aresztował polnego? mówił Zagłoba co to jest? Albo ja wiem.I Judycki, taki rycerz! Musieli przecie oficerowie książęcy mówić ze sobą o tym, zga-dywać powody.Nic żeś nie słyszał? Pytałem jeszcze wczoraj w nocy Harasimowicza. I cóż waćpanu powiedział? pytał Zagłoba. Nic nie chciał mówić, jeno palec na gębie położył i rzekł: Tozdrajcy! Jak to zdrajcy?.jak to zdrajcy? wołał biorąc się za głowę Wo-łodyjowski. Ani pan podskarbi Gosiewski nie zdrajca, ani pan Judyc-ki nie zdrajca.Toż ich cała Rzeczpospolita zna jako zacnych ludzi i ojczyznę ko-chających. Dziś nikomu nie można wierzyć odparł posępnie StanisławSkrzetuski. Albo to Krzysztof Opaliński nie uchodził za Katona? Al-boż nie wyrzucał innym przywar, występków, prywaty?.A gdy przy-szło co do czego, pierwszy zdradził, i nie własną tylko osobę, ale całąprowincję do zdrady pociągnął. Ależ ja za pana podskarbiego i za pana Judyckiego głowę daję! wołał Wołodyjowski. Nie dawaj, Michałku, głowy za nikogo odrzekł Zagłoba. Już-ci, nie bez kozery ich aresztowano.Musieli w jakieś konszachty wcho-dzić, nie może inaczej być.Jak to? książę gotuje się na wojnę okrutnąi każda pomoc mu miła.Kogoż więc może w takiej chwili w aresztbrać, jeśli nie tych, co mu do wojny przeszkadzają?.Co jeśli tak jest,jeśli ci dwaj panowie istotnie przeszkadzali, to chwała Bogu, że ichuprzedzono.Warci w podziemiu siedzieć.Ha! szelmy!.W takiejchwili praktyki czynić, z nieprzyjacielem się znosić, na ojczyznę na-stawać, wielkiemu wojownikowi w imprezie przeszkadzać! Na MatkęNajświętszą, mało i tego, co ich spotkało! Dziwy to są, takie dziwy, że w głowie się nie chcą pomieścić rzekł Charłamp bo już pominąwszy, że to tak wielcy dygnitarze,aresztowano ich bez sądu, bez sejmu, bez woli Rzeczypospolitej całej,czego i sam król nie ma prawa czynić. Jako żywo! zakrzyknął pan Michał. Widać książę jegomość rzymskie chce u nas zaprowadzić zwy-czaje rzekł Stanisław Skrzetuski i dyktatorem w czasie wojny zo-stać.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG150 A niech będzie i dyktatorem, byle Szwedów bił odpowiedziałZagłoba. Ja pierwszy votum za tym daję, aby mu dyktatura zostałapowierzona.Jan Skrzetuski zamyślił się i rzekł po chwili: Byle nie chciał zostać protektorem jako ów Angielczyk Kromwel,któren na pana własnego nie wahał się świętokradzkiej ręki podnieść. Ba, Kromwell Kromwel heretyk! zakrzyknął Zagłoba. A książę wojewoda? spytał poważnie pan Jan Skrzetuski.Na to umilkli wszyscy i ze strachem przez chwilę patrzyli w przy-szłość ciemną, tylko pan Charłamp nasrożył się zaraz i rzekł: Służyłem pod księciem wojewodą z młodych lat, choć małommłodszy od niego, bo naprzód, młodzikiem jeszcze, był moim rotmi-strzem, potem hetmanem polnym, a dziś jest wielkim.Znam go lepiejod waćpanów, a zarazem czczę i miłuję, dlatego proszę, nie równajciego z Kromwelem, abym zaś nie musiał wam na to powiedzieć czegoś,czego mi, jako gospodarzowi w tej izbie, mówić nie wypada [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wszędy pełno zbrojnego luda.Ej, mości panowie!NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG148na kim się skrupi, na tym się zmiele, ale ręce będziem mieć po łokcieczerwone, bo jak Radziwiłł raz ruszy w pole, to nie będzie żartował. Oj, to! oj, to! rzekł Zagłoba zacierając dłonie. Przyschło jużniemało krwi szwedzkiej na moich rękach i jeszcze niemało przy-schnie.Niewielu już tych starych żołnierzy żyje, którzy mnie podPuckiem i pod Trzcianą pamiętają; ale ci, którzy dotąd żyją, nigdy niezapomną. A książę Bogusław tu jest? pytał Wołodyjowski. A jakże.Prócz tego dziś spodziewamy się jakichś wielkich gości,bo pokoje górne wyprzątają, a wieczorem ma być bankiet w zamku.Wątpię, Michale, czy się dziś do księcia dostaniesz. Samże on mnie na dziś wezwał. To nic, ale okrutnie zajęty.Przy tym.nie wiem, czy mogęwaszmościom o tym mówić.wszelako za godzinę i tak wszyscy o tymwiedzieć będą.więc powiem.Tu się nadzwyczajne jakieś rzeczydzieją. Co takiego? co takiego? pytał Zagłoba. Owóż trzeba waćpanom wiedzieć, że przed dwoma dniami przy-jechał tu pan Judycki, kawaler maltański, o którym musieliście słyszeć. A jakże rzekł Jan wielki to rycerz! Zaraz zaś po nim nadjechał i pan hetman polny Gosiewski.Dzi-wiliśmy się wielce, bo wiadoma rzecz, w jakiej emulacji i nieprzyjaznipan hetman polny żyje z naszym księciem.Niektórzy tedy cieszyli się,że zgoda nastąpiła między panami, i mówili, że to ją właśnie inkursjaszwedzka sprowadziła.Sam tak myślałem; tymczasem wczoraj za-mknęli się we trzech na naradę, pozamykali wszystkie drzwi, nikt nicnie mógł słyszeć, o czym radzili; jeno pan Krepsztuł, któren wartę zadrzwiami trzymał, mówił nam, że okrutnie głośno rozprawiali, azwłaszcza hetman polny.Pózniej sam książę odprowadził ich do kom-nat sypialnych, a w nocy, imainujcie sobie (tu pan Charłamp zniżyłgłos), wartę każdemu przy drzwiach postawili.Pan Wołodyjowski aż się zerwał z miejsca. Na Boga! nie może być! A przecież tak jest.Przy jednych i przy drugich drzwiach Szkociz rusznicami stoją i mają rozkaz pod gardłem nikogo nie wpuszczać inie wypuszczać.Rycerze spoglądali na się w zdumieniu, a pan Charłamp nie mniejbył zdumiony własnymi słowami i patrzył na nich wytrzeszczając oczy,jakoby czekał od nich wyjaśnienia zagadki.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG149 To się znaczy, że pan podskarbi w areszt wzięty?.Hetman wiel-ki aresztował polnego? mówił Zagłoba co to jest? Albo ja wiem.I Judycki, taki rycerz! Musieli przecie oficerowie książęcy mówić ze sobą o tym, zga-dywać powody.Nic żeś nie słyszał? Pytałem jeszcze wczoraj w nocy Harasimowicza. I cóż waćpanu powiedział? pytał Zagłoba. Nic nie chciał mówić, jeno palec na gębie położył i rzekł: Tozdrajcy! Jak to zdrajcy?.jak to zdrajcy? wołał biorąc się za głowę Wo-łodyjowski. Ani pan podskarbi Gosiewski nie zdrajca, ani pan Judyc-ki nie zdrajca.Toż ich cała Rzeczpospolita zna jako zacnych ludzi i ojczyznę ko-chających. Dziś nikomu nie można wierzyć odparł posępnie StanisławSkrzetuski. Albo to Krzysztof Opaliński nie uchodził za Katona? Al-boż nie wyrzucał innym przywar, występków, prywaty?.A gdy przy-szło co do czego, pierwszy zdradził, i nie własną tylko osobę, ale całąprowincję do zdrady pociągnął. Ależ ja za pana podskarbiego i za pana Judyckiego głowę daję! wołał Wołodyjowski. Nie dawaj, Michałku, głowy za nikogo odrzekł Zagłoba. Już-ci, nie bez kozery ich aresztowano.Musieli w jakieś konszachty wcho-dzić, nie może inaczej być.Jak to? książę gotuje się na wojnę okrutnąi każda pomoc mu miła.Kogoż więc może w takiej chwili w aresztbrać, jeśli nie tych, co mu do wojny przeszkadzają?.Co jeśli tak jest,jeśli ci dwaj panowie istotnie przeszkadzali, to chwała Bogu, że ichuprzedzono.Warci w podziemiu siedzieć.Ha! szelmy!.W takiejchwili praktyki czynić, z nieprzyjacielem się znosić, na ojczyznę na-stawać, wielkiemu wojownikowi w imprezie przeszkadzać! Na MatkęNajświętszą, mało i tego, co ich spotkało! Dziwy to są, takie dziwy, że w głowie się nie chcą pomieścić rzekł Charłamp bo już pominąwszy, że to tak wielcy dygnitarze,aresztowano ich bez sądu, bez sejmu, bez woli Rzeczypospolitej całej,czego i sam król nie ma prawa czynić. Jako żywo! zakrzyknął pan Michał. Widać książę jegomość rzymskie chce u nas zaprowadzić zwy-czaje rzekł Stanisław Skrzetuski i dyktatorem w czasie wojny zo-stać.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG150 A niech będzie i dyktatorem, byle Szwedów bił odpowiedziałZagłoba. Ja pierwszy votum za tym daję, aby mu dyktatura zostałapowierzona.Jan Skrzetuski zamyślił się i rzekł po chwili: Byle nie chciał zostać protektorem jako ów Angielczyk Kromwel,któren na pana własnego nie wahał się świętokradzkiej ręki podnieść. Ba, Kromwell Kromwel heretyk! zakrzyknął Zagłoba. A książę wojewoda? spytał poważnie pan Jan Skrzetuski.Na to umilkli wszyscy i ze strachem przez chwilę patrzyli w przy-szłość ciemną, tylko pan Charłamp nasrożył się zaraz i rzekł: Służyłem pod księciem wojewodą z młodych lat, choć małommłodszy od niego, bo naprzód, młodzikiem jeszcze, był moim rotmi-strzem, potem hetmanem polnym, a dziś jest wielkim.Znam go lepiejod waćpanów, a zarazem czczę i miłuję, dlatego proszę, nie równajciego z Kromwelem, abym zaś nie musiał wam na to powiedzieć czegoś,czego mi, jako gospodarzowi w tej izbie, mówić nie wypada [ Pobierz całość w formacie PDF ]