[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacząłbym kląć, ale tego też nie mogłem zrobić.Z powodu bezsilności byłemwściekły jak nigdy w życiu.Nie dlatego, że zamierzają mnie zabić, ale dlatego, żeleżę jak kłoda, nie mogąc w żadne sposób pomóc Loioshowi, którego ladamoment ktoś zamieni w spalone szczątki.Odruchowo nabrałem energii z Kuli, alemój umysł mimo rozpaczliwych wysiłków i olbrzymiej, uzyskanej z Kuli energiinie był w stanie rozerwać magicznych więzów.Po prostu nie byłem tak dobrymmagiem jak ta, czy ten, który mnie trafił.Gdyby tylko Aliera tu była.Gdyby tubyła, żadne z nich nie zdołałoby jej nic zrobić, podobnie jak w czasie walki.Agdyby okazali się na tyle głupi i spróbowali, zmieniłaby ich w chaos.Zaraz!Myśl o zamianie w chaos otworzyła jakąś klapkę w mojej pamięci -103 dziedziczenie genetyczne i reinkarnacja.linia e'Kieron.a ja byłem bratemAliery!I nagle wiedziałem, co mogę zrobić, choć nie miałem pojęcia jak.Tyle że w tymmomencie w niczym mi to nie przeszkadzało i nic mnie to nie obchodziło.Całyświat mógł przy okazji szlag trafić, a cała planeta zmienić się w chaos - miałem togdzieś.Jedyne, co się dla mnie liczyło, to adeptka próbująca upiec Loiosha.Apotem mnie.Słyszałem potem, że ci, którzy to widzieli, dostrzegli smugę czegoś, co opisywalijako bezkształtny i bezbarwny ogień, która wystrzeliła ze mnie i trafiła wadeptkę, tak zajętą celowaniem w Loiosha, że nie miała pojęcia, co ją czeka.Poczułem się nagle wyssany z energii, nienawiści, złości i wszystkiego.Izobaczyłem, jak adeptka zapada się w sobie i rozpływa w wirującą masę złożonąze wszystkich znanych i całego mnóstwa nie znanych mi kolorów.Usłyszałem krzyki, które nic dla mnie nie znaczyły.I stwierdziłem, że znówmogę się ruszać - przekonało mnie o tym bolesne zetknięcie się głowy z deskamipodłogi.Okazało się bowiem, że cały czas miałem ją uniesioną, choć nie zdawałemsobie z tego zupełnie sprawy.Spróbowałem się rozejrzeć, lecz nie miałem sił, by tozrobić.Moją uwagę zwrócił czyjś nie bardzo sensowny okrzyk:- To się rozlewa!I usłyszałem rozpaczliwy głos Loiosha:Szefie, wstawaj!Co.? Pózniej Loiosh!Nie będzie żadnego pózniej, jeśli nie ruszysz dupy i to natychmiast! To płynie wtwoją stronę!Co płynie?To, czym w nią cisnąłeś.Baczność! No rusz się, do cholery, bo prawie dopłynęłodo ciebie!To, co mówił, było na tyle dziwne, że zmusiłem się jakoś do uniesienia głowy.Wmiejscu, w którym przed chwilą stała adeptka, teraz była kałuża.czegoś.Dziwne.Przyszło mi do głowy kilka kwestii równocześnie.Po pierwsze, że takpewnie wygląda ktoś, kogo zmieniono w chaos, po drugie, że kałuża rozpływa sięwe wszystkie strony, a głównie w moją, po trzecie, że powinienem to zjawiskojakoś kontrolować, choć kontrolowanie chaosu było sprzecznością z założenia, a itak zresztą nie miałem pojęcia, jak to zrobić, i po czwarte, że nie mam siły sięruszyć.A potem z boku dobiegł mnie krzyk i zdałem sobie sprawę, że właśnie ktoś siętu teleportował.O mały włos wybuchnąłbym śmiechem zdecydowaniehisterycznym, jako że w takich okolicznościach zrozumiałe jest teleportowanie sięz miejsca tak dziwnych wydarzeń, nie zaś do niego.Z prawej coś zaświeciło zielono i zobaczyłem Alierę zmierzającązdecydowanym krokiem ku kałuży.Stanęła na jej brzegu, a koło mnie wylądowałLoiosh i zaczął mnie lizać po uchu.Szefie, trzeba wstać.To akurat było niewykonalne - zdecydowanie przekraczało moje siły.Udało misię jednak utrzymać uniesioną głowę i obserwować Alierę.To, co robiła, byłointeresujące, choć jakoś tak dziwnie nieistotne.Wyciągnęła prawą dłoń, w której104 trzymała Pathfindera, nad kałużę, a lewą uniosła w geście zakazu - i kałużaprzestała się rozlewać!W pierwszym momencie sądziłem, że mam omamy, ale naprawdę przestała.Apotem zmieniła barwę na zieloną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl