[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie sądzę, by złożyła śluby i została sannjasinem - powiedziała zdecydowanie.- Jeśli tak, to prawdopodobnie jej tu nie ma - odparł Ranjit.- Rozumiem - stwierdziła Zelda, zmuszając się do lekkiego tonu.- W takim razie muszę siędowiedzieć, gdzie była,357i sprawdzić, czy ktoś coś o niej wie.Potrzebuję wskazówki, od czego zacząć.Ranjit wybuchnął śmiechem.- To niemożliwe.Przykro mi, ale to prawda.Aśramy to nie wasze amerykańskie uczelnie.Ludziepojawiają się w nich i znikają.Niektórzy sprzedawali własne paszporty, żeby kupić narkotyki.Przybierali nowe imiona.- Prychnął.-Imiona bogów.To im się podobało.Saraswati, Yuddhistra,Abhimanyu.Nie.Mogę tylko poradzić, żeby udała się pani do ambasady Stanów Zjednoczonych wDelhi.Promień słońca oświetlił część jego twarzy.Pan domu przyglądał się ocienionemu obliczu Zeldy, czekając na jej reakcję.Zdobyła się jedynie naniewesoły uśmiech.Ranjit znów się odezwał.- Jest tu tak ciemno z powodu mojej kolekcji.Mam sporo starych malowideł na płótnie i jedwabiu.Są bardzo wartościowe, niestety, szkodzi im światło dzienne.- Gestem ręki wskazał szklankę Zeldy.-Ma pani jeszcze ochotę na wodę sodową?- Nie.Dziękuję.- Czy jest pani przyjaciółką Rye'a? - spytał, ale nie czekał na odpowiedz.- Znałem jego ojca, byłwspaniałym człowiekiem.Razem chodziliśmy po górach.- Przerwał na chwilę i pogrążył się wewspomnieniach.- Brałem udział w jego ostatniej wyprawie, podejściu na Nandę Devi.Teraz traktujęten szczyt jak jego pomnik, kamień nagrobny.Mój przyjaciel został tam na zawsze.Zna pani matkęRye'a?- Nie - odparła Zelda.- Prawdę mówiąc, Rye'a też nie znam dobrze.Spotkaliśmy się tylko raz.Miała wrażenie, że od wieczoru u Dany minęły całe wieki i że wszystko to odbywało się w jakimśinnym świecie.- Hmm - mruknął Ranjit.- Czasami jedno spotkanie wystarcza, nieprawdaż? Jego matka często mi onim pisze.Wszystkie dziewczęta zakochują się w nim od pierwszego358wejrzenia.Tymczasem jego interesuje tylko morze! - Ranjit zmarszczył czoło.- Jestem w staniezrozumieć miłość do gór, ale morze to przecież tylko ogromny zbiornik wody! - Potrząsną! głową.-Tak czy inaczej, powinna pani zachować ostrożność.Na wypadek, gdyby Rye chciał złamać paniserce.Zelda nie odrywała wzroku od swojego rozmówcy.Poszukiwania Ellen zepchnęły inne sprawy nadalszy plan, na przykład myśli o Rye'u czy o Drew.Jednak słowa Ranjita sprawiły jej ból.Wszystkiedziewczęta zakochują się w nim od pierwszego wejrzenia.Uwiedzione jego słowami o pięknychoczach.- Nie sądzę, żeby coś mi groziło z jego strony - stwierdziła szorstko.- Nawet nie jestem pewna, czygo lubię.Nie prosiłam go również, by do pana napisał.Wstała.Ranjit zachichotał.- A teraz jest pani zła.- Nie jestem zła - odpowiedziała Zelda, jednak głos jej drżał.- Tylko.nie.Ranjit poderwał się na równe nogi.- Proszę o wybaczenie.Nie chciałem pani zdenerwować.Rye.- Proszę posłuchać.Nie chodzi mi o Rye'a.Chcę odnalezć matkę.Podeszła do drzwi i otworzyła je.Zwiatło z zalanego słońcem patia wpadło do pokoju.- Cholera, nie te drzwi! - wymamrotała.Kiedy się odwróciła, zauważyła, że Ranjit stoi tuż za nią.- Przepraszam.Proszę mi wybaczyć.- Proszę zaczekać.Obszedł ją, żeby przyjrzeć jej się w świetle.Przetarła mocno oczy wierzchem dłoni.- O mój Boże.- Glos Ranjita załamał się, mężczyzna cofnął się.- O co chodzi? - spytała Zelda.- Co się stało?359- Nic - odpowiedział zdecydowanie Ranjit.- Naprawdę.Po prostu przez chwilę wydawało mi się,że.Nieważne.Proszę usiąść.Zbliża się pora lunchu.- Uśmiechnął się blado.- Moja żona jestwspaniałą kucharką.- Bardzo dziękuję, ale mam sporo do zrobienia - powiedziała Zelda.Skierowała się w stronę innych drzwi.Zaczepiła stopą o patykowatą nogę małego stolika iwywróciła go [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nie sądzę, by złożyła śluby i została sannjasinem - powiedziała zdecydowanie.- Jeśli tak, to prawdopodobnie jej tu nie ma - odparł Ranjit.- Rozumiem - stwierdziła Zelda, zmuszając się do lekkiego tonu.- W takim razie muszę siędowiedzieć, gdzie była,357i sprawdzić, czy ktoś coś o niej wie.Potrzebuję wskazówki, od czego zacząć.Ranjit wybuchnął śmiechem.- To niemożliwe.Przykro mi, ale to prawda.Aśramy to nie wasze amerykańskie uczelnie.Ludziepojawiają się w nich i znikają.Niektórzy sprzedawali własne paszporty, żeby kupić narkotyki.Przybierali nowe imiona.- Prychnął.-Imiona bogów.To im się podobało.Saraswati, Yuddhistra,Abhimanyu.Nie.Mogę tylko poradzić, żeby udała się pani do ambasady Stanów Zjednoczonych wDelhi.Promień słońca oświetlił część jego twarzy.Pan domu przyglądał się ocienionemu obliczu Zeldy, czekając na jej reakcję.Zdobyła się jedynie naniewesoły uśmiech.Ranjit znów się odezwał.- Jest tu tak ciemno z powodu mojej kolekcji.Mam sporo starych malowideł na płótnie i jedwabiu.Są bardzo wartościowe, niestety, szkodzi im światło dzienne.- Gestem ręki wskazał szklankę Zeldy.-Ma pani jeszcze ochotę na wodę sodową?- Nie.Dziękuję.- Czy jest pani przyjaciółką Rye'a? - spytał, ale nie czekał na odpowiedz.- Znałem jego ojca, byłwspaniałym człowiekiem.Razem chodziliśmy po górach.- Przerwał na chwilę i pogrążył się wewspomnieniach.- Brałem udział w jego ostatniej wyprawie, podejściu na Nandę Devi.Teraz traktujęten szczyt jak jego pomnik, kamień nagrobny.Mój przyjaciel został tam na zawsze.Zna pani matkęRye'a?- Nie - odparła Zelda.- Prawdę mówiąc, Rye'a też nie znam dobrze.Spotkaliśmy się tylko raz.Miała wrażenie, że od wieczoru u Dany minęły całe wieki i że wszystko to odbywało się w jakimśinnym świecie.- Hmm - mruknął Ranjit.- Czasami jedno spotkanie wystarcza, nieprawdaż? Jego matka często mi onim pisze.Wszystkie dziewczęta zakochują się w nim od pierwszego358wejrzenia.Tymczasem jego interesuje tylko morze! - Ranjit zmarszczył czoło.- Jestem w staniezrozumieć miłość do gór, ale morze to przecież tylko ogromny zbiornik wody! - Potrząsną! głową.-Tak czy inaczej, powinna pani zachować ostrożność.Na wypadek, gdyby Rye chciał złamać paniserce.Zelda nie odrywała wzroku od swojego rozmówcy.Poszukiwania Ellen zepchnęły inne sprawy nadalszy plan, na przykład myśli o Rye'u czy o Drew.Jednak słowa Ranjita sprawiły jej ból.Wszystkiedziewczęta zakochują się w nim od pierwszego wejrzenia.Uwiedzione jego słowami o pięknychoczach.- Nie sądzę, żeby coś mi groziło z jego strony - stwierdziła szorstko.- Nawet nie jestem pewna, czygo lubię.Nie prosiłam go również, by do pana napisał.Wstała.Ranjit zachichotał.- A teraz jest pani zła.- Nie jestem zła - odpowiedziała Zelda, jednak głos jej drżał.- Tylko.nie.Ranjit poderwał się na równe nogi.- Proszę o wybaczenie.Nie chciałem pani zdenerwować.Rye.- Proszę posłuchać.Nie chodzi mi o Rye'a.Chcę odnalezć matkę.Podeszła do drzwi i otworzyła je.Zwiatło z zalanego słońcem patia wpadło do pokoju.- Cholera, nie te drzwi! - wymamrotała.Kiedy się odwróciła, zauważyła, że Ranjit stoi tuż za nią.- Przepraszam.Proszę mi wybaczyć.- Proszę zaczekać.Obszedł ją, żeby przyjrzeć jej się w świetle.Przetarła mocno oczy wierzchem dłoni.- O mój Boże.- Glos Ranjita załamał się, mężczyzna cofnął się.- O co chodzi? - spytała Zelda.- Co się stało?359- Nic - odpowiedział zdecydowanie Ranjit.- Naprawdę.Po prostu przez chwilę wydawało mi się,że.Nieważne.Proszę usiąść.Zbliża się pora lunchu.- Uśmiechnął się blado.- Moja żona jestwspaniałą kucharką.- Bardzo dziękuję, ale mam sporo do zrobienia - powiedziała Zelda.Skierowała się w stronę innych drzwi.Zaczepiła stopą o patykowatą nogę małego stolika iwywróciła go [ Pobierz całość w formacie PDF ]