[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jedno i drugie przyznał Jarlaxle.Gdy to mówił, Drizzt przemknął obok Entreriego pocentralnych schodach i nie zatrzymując się zeskoczył, obracając się w locie, a po wylądowaniubłyskawicznie skierował się z powrotem na podest.Entreri wybrał krótszą drogę, wskakując napodest przed Drizztem, pozbawiając mrocznego elfa przewagi, jaką ten miał nadzieję uzyskać.Będąc równie skłonny do improwizacji jak jego przeciwnik, Drizzt rzucił się w dół,przemykając pod podestem, gdy Entreri odzyskiwał równowagę, po czym wykonał cięcie nadgłową, zdumiewająco zwinny manewr, który podciąłby skrytobójcy ścięgna, gdyby Entreri tegonie przewidział i nie kontynuował ruchu, zeskakując z podestu z powrotem na podłogę.Mimo to Drizzt zdołał trafić, rozrywając Entreriemu spodnie z tyłu i rysując mu linię nakostce. Pierwsza krew dla Drizzta zauważył Kimmuriel, po czym popatrzył na Jarlaxle a, któryuśmiechał się i patrzył w przeciwległą stronę.Podążając za wzrokiem najemnika, Rai gy ujrzał,że przyjaciele Drizzta, nawet pantera, byli podobnie oczarowani, obserwując walkę z podziwem.I był on zasłużony, zgodził się w myśli Kimmuriel, kierując swą uwagę z powrotem nataniec, jednocześnie brutalny i piękny.* * *Teraz znalezli się na poziomie podłogi, pędząc razem we mgle mieczy i powiewającychpeleryn.Ich manewry nie były ani atakami, ani obronami, lecz czymś pomiędzy.Klinga zgrzytałao klingę, krzesząc iskry, a metal wrzeszczał w proteście.Lewe ostrze Drizzta świsnęło na poziomie szyi.Entreri opadł nagle do przysiadu, którywydawał nadać mu pędu, gdy powrócił, zadając podwójne pchnięcie mieczem oraz sztyletem.Drizzt nie skończył jednak swej kolejki chybieniem.Mroczny elf wykonał kompletny obrót,wracając z praworęcznym, wykonanym na odlew, z dołu na zewnątrz, parowaniem.Wewnętrznakrzywizna jego zagiętej klingi uchwyciła obydwa ostrza skrytobójcy i odtrąciła je na bok.Następnie Drizzt zmienił kąt nachylenia swej lewej broni, zanim zamachnął się nią znad głowy,kierując ostrze ku głowie Entreriego.Jednak skrytobójca, którego ręce znalazły się blisko siebie z powodu bloku Drizzta,z łatwością zamienił klingi, po czym wyciągnął sztylet, przesuwając nagle prawą rękę i kierującją w tył, unosząc czubek sztyletu, gdy sejmitar opadał.Następnie obydwaj krzyknęli z bólu.Drizzt odskoczył, głęboko zakłuty w dłoń, a Entrericofnął się z rozcięciem wzdłuż przedramienia.Jednak przerwa trwała tylko przez sekundę, tylko przez chwilę, jakiej każdy z nichpotrzebował, by zdać sobie sprawę, że jest w stanie kontynuować, że nie upuści broni.Obydwasejmitary Drizzta ruszyły szeroko, zbliżając się niczym szczęki wilka.Skrytobójca, choć jegoklingi podążały wewnętrznym torem, znalazł się o ułamek sekundy z tyłu i musiał wykonaćpodwójny blok, wyrzucając przed siebie własne ostrza.Wychwyciły one sejmitary, odtrącając je,a Entreri skierował się do przodu.Zawahał się zaledwie na chwilę, by sprawdzić, czy jestw stanie sprowadzić jedną ze swych kling z powrotem.Drizzt nie wahał się jednak w ogóle, opuścił swe czoło tuż przed podobnym ruchemEntreriego, tak więc gdy zderzyli się ze sobą głowa o głowę, to Entreri bardziej to odczuł.Jednak oślepiony skrytobójca wykonał prawą dłonią pchnięcie w przód i knykciami i jelcemsztyletu uderzył Drizzta w twarz.Znów się rozdzielili.Jedno z oczu Entreriego napęczniało, a policzek i nos Drizzta krwawiły.Wtedy skrytobójca zaatakował zaciekle, zanim zamknęło mu się oko, co dałoby Drizztowisporą przewagę.Natarł mocno, dzgając nisko mieczem.Sejmitar Drizzta opadł i drow wykonał idealny obrót, wymierzając kopnięcie, które trafiłoEntreriego w twarz.Kopnięcie niezbyt go spowolniło, bowiem skrytobójca dokładnie przewidział ten ruch,a nawet liczył na niego.Uchylił się, gdy nadlatywała stopa, więc cios się jedynie o niego otarł,choć mimo to ugodził go w już zranione oko.Przemykając do przodu, Entreri posłał swój sztyletokrężnym manewrem, kierując ostrze w tylną część kolana Drizzta.Drizzt mógłby uderzyć swą drugą klingą, lecz gdyby spróbował, a Entreri w jakiś sposóbzdołał sparować, walka by się zakończyła tym, że sztylet rozerwałby mu nogę.Instynktownie wiedział o tym wszystkim, w ogóle o tym nie myśląc, więc zamiast tegoskoczył do przodu.Drizzt został draśnięty, lecz nie przebity.Zamierzał obrócić się i stanąćz powrotem na nogach, lecz zanim zaczął to robić, ujrzał, że Entreri szybko za nim postępuje i żeprzyłapie go bezbronnym w połowie drogi.Zatrzymał się więc i spoczął na plecach, gdy skrytobójca się zbliżył.Po obu stronach pomieszczenia zarówno mroczne elfy jak i przyjaciele Drizzta wciągnęligwałtownie powietrze, uważając, że rywalizacja dobiegła końca.Drizzt walczył jednak dalej,wirując, uderzając i wykonując pchnięcia sejmitarami, by w jakiś niemożliwy sposób utrzymaćEntreriego na dystans.I nagle tropiciel zdołał wsunąć jedną stopę pod siebie i podnieść sięgwałtownie, po czym trafił w obydwie klingi Entreriego, starając się uzyskać równowagę.Teraz znajdowali się twarzą w twarz, poruszając klingami zbyt szybko, by widzowie mogliw ogóle wyróżnić poszczególne ruchy.Na rękach walczących pojawiały się rany, lecz żadenz wojowników nie znalazł okazji, by dokończyć ciosu.Ciągnęło się to tak i ciągnęło, po jednejstronie schodów i po drugiej, a wszelkie obawy, jakie Drizzt mógł mieć na temat tej walki,dawno już uleciały, zaś wszelkie wątpliwości, jakie Entreri kiedykolwiek posiadał na tematpragnienia walki z Drizztem Do Urdenem, zostały w pełni wymazane.Walczyli z pasją i z furią,ich klingi uderzały o siebie tak szybko, że brzęk wydawał się bezustanny.Znajdowali się na podeście, lecz nie wiedzieli o tym.Spadli, strącając się nawzajem z perci,po przeciwnych stronach, po czym razem udali się pod podest, walcząc w kucki.Przemknęliobok siebie, wyłaniając się po przeciwnych stronach, po czym wskoczyli z powrotem na wąskichodnik w idealnej równowadze i zaczęli od nowa.Ciągnęło się to tak i ciągnęło, sekundy stały się minutami, a pot mieszał się z krwią i piekłotwarte rany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Jedno i drugie przyznał Jarlaxle.Gdy to mówił, Drizzt przemknął obok Entreriego pocentralnych schodach i nie zatrzymując się zeskoczył, obracając się w locie, a po wylądowaniubłyskawicznie skierował się z powrotem na podest.Entreri wybrał krótszą drogę, wskakując napodest przed Drizztem, pozbawiając mrocznego elfa przewagi, jaką ten miał nadzieję uzyskać.Będąc równie skłonny do improwizacji jak jego przeciwnik, Drizzt rzucił się w dół,przemykając pod podestem, gdy Entreri odzyskiwał równowagę, po czym wykonał cięcie nadgłową, zdumiewająco zwinny manewr, który podciąłby skrytobójcy ścięgna, gdyby Entreri tegonie przewidział i nie kontynuował ruchu, zeskakując z podestu z powrotem na podłogę.Mimo to Drizzt zdołał trafić, rozrywając Entreriemu spodnie z tyłu i rysując mu linię nakostce. Pierwsza krew dla Drizzta zauważył Kimmuriel, po czym popatrzył na Jarlaxle a, któryuśmiechał się i patrzył w przeciwległą stronę.Podążając za wzrokiem najemnika, Rai gy ujrzał,że przyjaciele Drizzta, nawet pantera, byli podobnie oczarowani, obserwując walkę z podziwem.I był on zasłużony, zgodził się w myśli Kimmuriel, kierując swą uwagę z powrotem nataniec, jednocześnie brutalny i piękny.* * *Teraz znalezli się na poziomie podłogi, pędząc razem we mgle mieczy i powiewającychpeleryn.Ich manewry nie były ani atakami, ani obronami, lecz czymś pomiędzy.Klinga zgrzytałao klingę, krzesząc iskry, a metal wrzeszczał w proteście.Lewe ostrze Drizzta świsnęło na poziomie szyi.Entreri opadł nagle do przysiadu, którywydawał nadać mu pędu, gdy powrócił, zadając podwójne pchnięcie mieczem oraz sztyletem.Drizzt nie skończył jednak swej kolejki chybieniem.Mroczny elf wykonał kompletny obrót,wracając z praworęcznym, wykonanym na odlew, z dołu na zewnątrz, parowaniem.Wewnętrznakrzywizna jego zagiętej klingi uchwyciła obydwa ostrza skrytobójcy i odtrąciła je na bok.Następnie Drizzt zmienił kąt nachylenia swej lewej broni, zanim zamachnął się nią znad głowy,kierując ostrze ku głowie Entreriego.Jednak skrytobójca, którego ręce znalazły się blisko siebie z powodu bloku Drizzta,z łatwością zamienił klingi, po czym wyciągnął sztylet, przesuwając nagle prawą rękę i kierującją w tył, unosząc czubek sztyletu, gdy sejmitar opadał.Następnie obydwaj krzyknęli z bólu.Drizzt odskoczył, głęboko zakłuty w dłoń, a Entrericofnął się z rozcięciem wzdłuż przedramienia.Jednak przerwa trwała tylko przez sekundę, tylko przez chwilę, jakiej każdy z nichpotrzebował, by zdać sobie sprawę, że jest w stanie kontynuować, że nie upuści broni.Obydwasejmitary Drizzta ruszyły szeroko, zbliżając się niczym szczęki wilka.Skrytobójca, choć jegoklingi podążały wewnętrznym torem, znalazł się o ułamek sekundy z tyłu i musiał wykonaćpodwójny blok, wyrzucając przed siebie własne ostrza.Wychwyciły one sejmitary, odtrącając je,a Entreri skierował się do przodu.Zawahał się zaledwie na chwilę, by sprawdzić, czy jestw stanie sprowadzić jedną ze swych kling z powrotem.Drizzt nie wahał się jednak w ogóle, opuścił swe czoło tuż przed podobnym ruchemEntreriego, tak więc gdy zderzyli się ze sobą głowa o głowę, to Entreri bardziej to odczuł.Jednak oślepiony skrytobójca wykonał prawą dłonią pchnięcie w przód i knykciami i jelcemsztyletu uderzył Drizzta w twarz.Znów się rozdzielili.Jedno z oczu Entreriego napęczniało, a policzek i nos Drizzta krwawiły.Wtedy skrytobójca zaatakował zaciekle, zanim zamknęło mu się oko, co dałoby Drizztowisporą przewagę.Natarł mocno, dzgając nisko mieczem.Sejmitar Drizzta opadł i drow wykonał idealny obrót, wymierzając kopnięcie, które trafiłoEntreriego w twarz.Kopnięcie niezbyt go spowolniło, bowiem skrytobójca dokładnie przewidział ten ruch,a nawet liczył na niego.Uchylił się, gdy nadlatywała stopa, więc cios się jedynie o niego otarł,choć mimo to ugodził go w już zranione oko.Przemykając do przodu, Entreri posłał swój sztyletokrężnym manewrem, kierując ostrze w tylną część kolana Drizzta.Drizzt mógłby uderzyć swą drugą klingą, lecz gdyby spróbował, a Entreri w jakiś sposóbzdołał sparować, walka by się zakończyła tym, że sztylet rozerwałby mu nogę.Instynktownie wiedział o tym wszystkim, w ogóle o tym nie myśląc, więc zamiast tegoskoczył do przodu.Drizzt został draśnięty, lecz nie przebity.Zamierzał obrócić się i stanąćz powrotem na nogach, lecz zanim zaczął to robić, ujrzał, że Entreri szybko za nim postępuje i żeprzyłapie go bezbronnym w połowie drogi.Zatrzymał się więc i spoczął na plecach, gdy skrytobójca się zbliżył.Po obu stronach pomieszczenia zarówno mroczne elfy jak i przyjaciele Drizzta wciągnęligwałtownie powietrze, uważając, że rywalizacja dobiegła końca.Drizzt walczył jednak dalej,wirując, uderzając i wykonując pchnięcia sejmitarami, by w jakiś niemożliwy sposób utrzymaćEntreriego na dystans.I nagle tropiciel zdołał wsunąć jedną stopę pod siebie i podnieść sięgwałtownie, po czym trafił w obydwie klingi Entreriego, starając się uzyskać równowagę.Teraz znajdowali się twarzą w twarz, poruszając klingami zbyt szybko, by widzowie mogliw ogóle wyróżnić poszczególne ruchy.Na rękach walczących pojawiały się rany, lecz żadenz wojowników nie znalazł okazji, by dokończyć ciosu.Ciągnęło się to tak i ciągnęło, po jednejstronie schodów i po drugiej, a wszelkie obawy, jakie Drizzt mógł mieć na temat tej walki,dawno już uleciały, zaś wszelkie wątpliwości, jakie Entreri kiedykolwiek posiadał na tematpragnienia walki z Drizztem Do Urdenem, zostały w pełni wymazane.Walczyli z pasją i z furią,ich klingi uderzały o siebie tak szybko, że brzęk wydawał się bezustanny.Znajdowali się na podeście, lecz nie wiedzieli o tym.Spadli, strącając się nawzajem z perci,po przeciwnych stronach, po czym razem udali się pod podest, walcząc w kucki.Przemknęliobok siebie, wyłaniając się po przeciwnych stronach, po czym wskoczyli z powrotem na wąskichodnik w idealnej równowadze i zaczęli od nowa.Ciągnęło się to tak i ciągnęło, sekundy stały się minutami, a pot mieszał się z krwią i piekłotwarte rany [ Pobierz całość w formacie PDF ]