[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zostały nam już tylko ze cztery kilometry.- Mniej.- Poprawił ją Larkin.- Trochę mniej.Ranny mężczyzna odzyskuje przytomność.Wolałbym, żeby nadal był nieświadomy.Szybsza podróż na koniu nie poprawi jego stanu, uznała Blair, ale jużdłużej nie mogli sobie pozwolić na wolną i spokojną jazdę.Gwiazdy zaczynały blednąc.- Przyśpieszmy.- Ponagliła konia do galopu w nadziei, że mężczyznaprzerzucony przez siodło przetrwa jeszcze kilka kilometrów.Najpierw zobaczyła migoczące światła - pochodnie i świece - majaczące w porannej mgle.A potem, wysoko na wzgórzu, sylwetkę zamku z białymi flagami łopoczącymi na tle nieba, które nie było już czarne, tylko ciemnogranatowe.- Szybciej!Wampiry wiły się i miotały, wydając nieludzkie dzwięki, gdy pierwszepromienie słońca zaczerwieniły horyzont nad zamkiem.Cian jednak jechał wyprostowany w siodle, z rozwianymi włosami.- Tak rzadko widuję to z zewnątrz.Czuł ból, pieczenie, ale też podziw i żal, gdy przegalopował przez bramę prosto w głęboki cień budynków.Czekała na niego Moira z bladą, spiętą twarzą.- Wejdz do środka, proszę.Służba zajmie się twoim koniem.Proszę -powtórzyła z wysiłkiem, gdy Cian powoli zsiadł z konia.- Szybko.Skinęła na strażników, którzy za nią stali, by zajęli się więzniami.- Macie jakiś przytulny loch? - zapytała ją Blair.- Nie, nie mamy.Riddock patrzył, jak słudzy zabierają skutych jeńców.- Na prośbę Moiry poczyniliśmy pewne przygotowania.Zostaną zamknięci w piwnicach, gdzie ustawimy straże.- Nie zdejmujcie im łańcuchów - rozkazał Larkin.- W środku czekają Glenna i Hoyt - powiedziała Moira.- Wzmocnimyłańcuchy magią.Nie martw się.Potrzebujesz odpoczynku i jedzenia, wszyscy tego potrzebujecie.- Ten trzeci to człowiek.Jest ranny.- Blair podeszła do mężczyznyi zbadała puls na jego szyi.- %7łyje, ale potrzebuje opieki.- Natychmiast.Panie?- Poślemy po medyka.- Riddock skinął na kilku strażników.- Zajmijcie się nim - rozkazał i odwrócił się do syna: - Jesteś ranny?- Nie.Muszę tam wrócić, zostawiliśmy kilka ciał w wozie obok ścieżkido Cillard.- Larkin był blady, lecz jego głos brzmiał zdecydowanie.- Trzeba je pochować.- Wyślemy tam ludzi.- Chcę zająć się tym sam.- W takim razie niech tak będzie.Musisz się umyć, zjeść posiłek.- Otoczył barki syna ramieniem.- To była długa noc dla nas wszystkich.W środku Cian rozmawiał z Glenną i Hoytem.Urwał, gdy pozostali weszli do środka, i unosząc brew, popatrzył na Moirę.- Masz swoich jeńców.Co zamierzasz z nimi zrobić?- Pomówimy o tym.Kazałam przygotować posiłek w prywatnym salonie.Spotkajmy się tam, mamy wiele do przedyskutowania.Odeszła, a dwie dworki pośpieszyły za nią.Blair poszła do swojego pokoju, gdzie czekały na nią ogień w kominkui świeża woda.Zmyła z siebie krew i zmieniła pożyczoną tunikę na swojąkoszulę, po czym wsparła się dłońmi o biurko i przyjrzała swojej twarzyw lustrze.Bywały dni, gdy wyglądała lepiej, uznała.Potrzebowała snu, lecz teraznie miała czasu na odpoczynek.Dałaby wiele za godzinę w łóżku, ale na razie było to równie prawdopodobne jak kilka dni w SPA.Zamiast tego spędzi pół dnia na grzebaniu trojga obcych ludzi.Na totakże nie miała czasu, nie kiedy powinna trenować ludzi, układać strategię, sprawdzać, jak idzie wytwarzanie broni.Tuzin praktycznych i niezbęd-nych zajęć.Ale jeśli nie pojedzie, Larkin zrobi to sam.Na to nie mogła pozwolić.Gdy weszła do salonu, Larkin już tam był, stał przy oknie i wpatrywał sięw poranną mgłę.- Uważasz, że marnuję cenny czas - powiedział, nie odwracając się - naniepraktyczne i niepotrzebne zajęcia.A więc potrafił czytać w jej myślach.I to cholernie dobrze.- To nie ma znaczenia.Musisz to zrobić, więc jedziemy.- Podróżni powinni być bezpieczni na drogach Geallii.Młode dziewczę-ta nie mogą być gwałcone, torturowane i zabijane.Przemieniane w potwory, które trzeba niszczyć.- Nie, nie mogą.- Ty żyjesz z tym dłużej niż ja i może dlatego jesteś bardziej.- Nieczuła.- Nie.-Teraz się odwrócił.W świetle poranka wyglądał starzej, jakbyod horroru, który oglądali w nocy, przybyło mu lat.- Nie to chciałem powiedzieć, nigdy bym tak o tobie nie pomyślał.Spokojna raczej i na pewnopraktyczna.Musisz taka być.Nie będę od ciebie wymagał, żebyś ze mną jechała.Wiedziała, że nie będzie jej o to prosił, i dlatego musiała jechać.- Powiedziałam, że pojadę i tak zrobię.- Tak, wiem i dziękuję ci za to.Jestem silniejszy, wiedząc, że pojedziesztam ze mną, że rozumiesz mnie na tyle, by poświęcić swój czas.- Myślę, że tylko silnego człowieka stać w takich okolicznościach natak ludzki odruch.To mi wystarczy.- Tak wiele mam ci do powiedzenia, ale dziś nie jest dobry dzień po temu.Czuję się.- popatrzył na dłoń, w której trzymał miecz.- Brudny.Wiesz, o czym mówię?- O tak, wiem, co masz na myśli.- To dobrze.Chodz, napijemy się mocnej herbaty i będziemy udawać,że to coca-cola.- Uśmiechnął się lekko, podchodząc do Blair, położył ręcena jej ramionach i przycisnął usta do czoła.- Jesteś taka piękna.- Musisz mieć naprawdę zmęczone oczy.Cofnął się lekko.- Widzę cię dokładnie taką, jaka jesteś.Odsunął dla niej krzesło, czego nigdy wcześniej nie robił.Gdy Blair siadała, do salonu weszli Cian i Hoyt.Cian zerknął na okno i cofnął się do stolika, który Moira kazała ustawić z dala od światła.- Glenna zaraz przyjdzie - powiedział Hoyt.- Chciała obejrzeć rannego, którego przywiezliście.Jeńcy są dobrze spętani.- Popatrzył na brata.-I bardzo nieszczęśliwi.- Już dawno nie jadły.- Cian nalał sobie herbaty.- Nie mówiliście, żemacie w zamku niezle zaopatrzoną piwniczkę z winami - zwrócił się doLarkina.- W tamtym kącie jest wystarczająco ciemno i wilgotno, żebyprzetrwały, ale o ile twoja kuzynka nie zamierza zagłodzić ich na śmierć,to będzie trzeba je nakarmić, inaczej nie przetrwają następnego dniaw łańcuchach.- Nie mam zamiaru ich zagłodzić.- Moira weszła do salonu ubranaw strój do konnej jazdy w butelkowozielonym kolorze.- Nie zostaną też nakarmione.Wypiły już dość gaellickiej krwi, zwierzęcej i ludzkiej.Mój wuji ja zaraz wyjeżdżamy, zbierzemy ludzi i ogłosimy, żeby wszyscy przybyli tuprzed zmierzchem.A gdy zajdzie słońce, pokażemy zgromadzonym demony, które trzymamy w piwnicy.I zniszczymy je na oczach naszych poddanych.- Popatrzyła wprost na Ciana.- Uważasz, że postępuję okrutnie, bezcienia ludzkich uczuć i litości?- Nie.Myślę, że jesteś praktyczna i robisz to, co trzeba.Nie sądziłem,że kazałaś nam je tu przywlec na leczenie i rekonwalescencję.- Pokażemy ludziom, czym są wampiry i jak je zabijać.Już wysłaliśmykonnych, żeby ustawili pułapki, które wymyśliłaś, Blair.Larkin, poprosiłam Phelana, żeby objął dowództwo nad tą misją.- To mąż mojej siostry - wyjaśnił Larkin.- Tak, on na pewno sobie poradzi.Doskonały wybór.- Mężczyzna, którego przywiezliście, jest przytomny, ale medyk chcemu podać środek nasenny.Glenna się z nim zgadza.Ranny powiedziałnam, że wyszedł przed dom, bo wydawało mu się, że usłyszał lisa w kurniku.Zaczaiły się na niego.Ma żonę i troje dzieci.Krzyknął do nich, żeby zostali w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Zostały nam już tylko ze cztery kilometry.- Mniej.- Poprawił ją Larkin.- Trochę mniej.Ranny mężczyzna odzyskuje przytomność.Wolałbym, żeby nadal był nieświadomy.Szybsza podróż na koniu nie poprawi jego stanu, uznała Blair, ale jużdłużej nie mogli sobie pozwolić na wolną i spokojną jazdę.Gwiazdy zaczynały blednąc.- Przyśpieszmy.- Ponagliła konia do galopu w nadziei, że mężczyznaprzerzucony przez siodło przetrwa jeszcze kilka kilometrów.Najpierw zobaczyła migoczące światła - pochodnie i świece - majaczące w porannej mgle.A potem, wysoko na wzgórzu, sylwetkę zamku z białymi flagami łopoczącymi na tle nieba, które nie było już czarne, tylko ciemnogranatowe.- Szybciej!Wampiry wiły się i miotały, wydając nieludzkie dzwięki, gdy pierwszepromienie słońca zaczerwieniły horyzont nad zamkiem.Cian jednak jechał wyprostowany w siodle, z rozwianymi włosami.- Tak rzadko widuję to z zewnątrz.Czuł ból, pieczenie, ale też podziw i żal, gdy przegalopował przez bramę prosto w głęboki cień budynków.Czekała na niego Moira z bladą, spiętą twarzą.- Wejdz do środka, proszę.Służba zajmie się twoim koniem.Proszę -powtórzyła z wysiłkiem, gdy Cian powoli zsiadł z konia.- Szybko.Skinęła na strażników, którzy za nią stali, by zajęli się więzniami.- Macie jakiś przytulny loch? - zapytała ją Blair.- Nie, nie mamy.Riddock patrzył, jak słudzy zabierają skutych jeńców.- Na prośbę Moiry poczyniliśmy pewne przygotowania.Zostaną zamknięci w piwnicach, gdzie ustawimy straże.- Nie zdejmujcie im łańcuchów - rozkazał Larkin.- W środku czekają Glenna i Hoyt - powiedziała Moira.- Wzmocnimyłańcuchy magią.Nie martw się.Potrzebujesz odpoczynku i jedzenia, wszyscy tego potrzebujecie.- Ten trzeci to człowiek.Jest ranny.- Blair podeszła do mężczyznyi zbadała puls na jego szyi.- %7łyje, ale potrzebuje opieki.- Natychmiast.Panie?- Poślemy po medyka.- Riddock skinął na kilku strażników.- Zajmijcie się nim - rozkazał i odwrócił się do syna: - Jesteś ranny?- Nie.Muszę tam wrócić, zostawiliśmy kilka ciał w wozie obok ścieżkido Cillard.- Larkin był blady, lecz jego głos brzmiał zdecydowanie.- Trzeba je pochować.- Wyślemy tam ludzi.- Chcę zająć się tym sam.- W takim razie niech tak będzie.Musisz się umyć, zjeść posiłek.- Otoczył barki syna ramieniem.- To była długa noc dla nas wszystkich.W środku Cian rozmawiał z Glenną i Hoytem.Urwał, gdy pozostali weszli do środka, i unosząc brew, popatrzył na Moirę.- Masz swoich jeńców.Co zamierzasz z nimi zrobić?- Pomówimy o tym.Kazałam przygotować posiłek w prywatnym salonie.Spotkajmy się tam, mamy wiele do przedyskutowania.Odeszła, a dwie dworki pośpieszyły za nią.Blair poszła do swojego pokoju, gdzie czekały na nią ogień w kominkui świeża woda.Zmyła z siebie krew i zmieniła pożyczoną tunikę na swojąkoszulę, po czym wsparła się dłońmi o biurko i przyjrzała swojej twarzyw lustrze.Bywały dni, gdy wyglądała lepiej, uznała.Potrzebowała snu, lecz teraznie miała czasu na odpoczynek.Dałaby wiele za godzinę w łóżku, ale na razie było to równie prawdopodobne jak kilka dni w SPA.Zamiast tego spędzi pół dnia na grzebaniu trojga obcych ludzi.Na totakże nie miała czasu, nie kiedy powinna trenować ludzi, układać strategię, sprawdzać, jak idzie wytwarzanie broni.Tuzin praktycznych i niezbęd-nych zajęć.Ale jeśli nie pojedzie, Larkin zrobi to sam.Na to nie mogła pozwolić.Gdy weszła do salonu, Larkin już tam był, stał przy oknie i wpatrywał sięw poranną mgłę.- Uważasz, że marnuję cenny czas - powiedział, nie odwracając się - naniepraktyczne i niepotrzebne zajęcia.A więc potrafił czytać w jej myślach.I to cholernie dobrze.- To nie ma znaczenia.Musisz to zrobić, więc jedziemy.- Podróżni powinni być bezpieczni na drogach Geallii.Młode dziewczę-ta nie mogą być gwałcone, torturowane i zabijane.Przemieniane w potwory, które trzeba niszczyć.- Nie, nie mogą.- Ty żyjesz z tym dłużej niż ja i może dlatego jesteś bardziej.- Nieczuła.- Nie.-Teraz się odwrócił.W świetle poranka wyglądał starzej, jakbyod horroru, który oglądali w nocy, przybyło mu lat.- Nie to chciałem powiedzieć, nigdy bym tak o tobie nie pomyślał.Spokojna raczej i na pewnopraktyczna.Musisz taka być.Nie będę od ciebie wymagał, żebyś ze mną jechała.Wiedziała, że nie będzie jej o to prosił, i dlatego musiała jechać.- Powiedziałam, że pojadę i tak zrobię.- Tak, wiem i dziękuję ci za to.Jestem silniejszy, wiedząc, że pojedziesztam ze mną, że rozumiesz mnie na tyle, by poświęcić swój czas.- Myślę, że tylko silnego człowieka stać w takich okolicznościach natak ludzki odruch.To mi wystarczy.- Tak wiele mam ci do powiedzenia, ale dziś nie jest dobry dzień po temu.Czuję się.- popatrzył na dłoń, w której trzymał miecz.- Brudny.Wiesz, o czym mówię?- O tak, wiem, co masz na myśli.- To dobrze.Chodz, napijemy się mocnej herbaty i będziemy udawać,że to coca-cola.- Uśmiechnął się lekko, podchodząc do Blair, położył ręcena jej ramionach i przycisnął usta do czoła.- Jesteś taka piękna.- Musisz mieć naprawdę zmęczone oczy.Cofnął się lekko.- Widzę cię dokładnie taką, jaka jesteś.Odsunął dla niej krzesło, czego nigdy wcześniej nie robił.Gdy Blair siadała, do salonu weszli Cian i Hoyt.Cian zerknął na okno i cofnął się do stolika, który Moira kazała ustawić z dala od światła.- Glenna zaraz przyjdzie - powiedział Hoyt.- Chciała obejrzeć rannego, którego przywiezliście.Jeńcy są dobrze spętani.- Popatrzył na brata.-I bardzo nieszczęśliwi.- Już dawno nie jadły.- Cian nalał sobie herbaty.- Nie mówiliście, żemacie w zamku niezle zaopatrzoną piwniczkę z winami - zwrócił się doLarkina.- W tamtym kącie jest wystarczająco ciemno i wilgotno, żebyprzetrwały, ale o ile twoja kuzynka nie zamierza zagłodzić ich na śmierć,to będzie trzeba je nakarmić, inaczej nie przetrwają następnego dniaw łańcuchach.- Nie mam zamiaru ich zagłodzić.- Moira weszła do salonu ubranaw strój do konnej jazdy w butelkowozielonym kolorze.- Nie zostaną też nakarmione.Wypiły już dość gaellickiej krwi, zwierzęcej i ludzkiej.Mój wuji ja zaraz wyjeżdżamy, zbierzemy ludzi i ogłosimy, żeby wszyscy przybyli tuprzed zmierzchem.A gdy zajdzie słońce, pokażemy zgromadzonym demony, które trzymamy w piwnicy.I zniszczymy je na oczach naszych poddanych.- Popatrzyła wprost na Ciana.- Uważasz, że postępuję okrutnie, bezcienia ludzkich uczuć i litości?- Nie.Myślę, że jesteś praktyczna i robisz to, co trzeba.Nie sądziłem,że kazałaś nam je tu przywlec na leczenie i rekonwalescencję.- Pokażemy ludziom, czym są wampiry i jak je zabijać.Już wysłaliśmykonnych, żeby ustawili pułapki, które wymyśliłaś, Blair.Larkin, poprosiłam Phelana, żeby objął dowództwo nad tą misją.- To mąż mojej siostry - wyjaśnił Larkin.- Tak, on na pewno sobie poradzi.Doskonały wybór.- Mężczyzna, którego przywiezliście, jest przytomny, ale medyk chcemu podać środek nasenny.Glenna się z nim zgadza.Ranny powiedziałnam, że wyszedł przed dom, bo wydawało mu się, że usłyszał lisa w kurniku.Zaczaiły się na niego.Ma żonę i troje dzieci.Krzyknął do nich, żeby zostali w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]