[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od rana jest cicha jak myszka, ale chyba czuje się już lepiej.Teraz jest uniej jakaś koleżanka.Powiedziała, że przyniosła zadanie domowe dla Jess,pomyślałam więc, że można ją wpuścić na górę.Pat miała pięćdziesiąt pięć lat, jej krótkie ciemne włosy przyprószyła już wkilku miejscach siwizna, a głębokie zmarszczki pomiędzy brwiami i wokół uststwarzały wrażenie ustawicznego zatroskania.Kiedy zgłosiła się do pracy, Grace,patrząc na nią, nabrała niemal pewności, że lada chwila usłyszy od niej jakąś złąwiadomość.Dopiero potem się zorientowała, że ta zatroskana mina to stały wyraztwarzy Pat.- To dobrze.- Postanowiła zaaprobować fakt wpuszczenia na górę koleżankiJess.- Dziękuję, że zostałaś.- Ciociu Grace, czy kupiłaś jakieś cukierki? - U jej boku wyrosła nagle Courtney; duże niebieskie oczy, rodowy znak rozpoznawczy, spoglądały błagalnie.Dziewczynka miała blond włosy, była wysoka i szczupła, podobnie jak jej brat,ciocia i siostra cioteczna.- Mamusia zawsze przynosi słodkości, kiedy wraca zzakupów.Dlatego jest taka gruba.- Nie, kochanie, nie kupiłam cukierków - odparła Grace i aby pocieszyćdziewczynkę, czule pogłaskała ją po głowie, natomiast Jackie przełknęła kęsjagodzianki i zrobiła grozną minę.- Bądz cicho, berbeciu, bo mamusia wrzuci cię do kosza na śmieci, zamkniewieko i wezwie śmieciarzy!- Nie, mamusiu! - Courtney uciekła z piskiem, tłumiąc chichot.- Chyba już pójdę.- Pat zdjęła kurtkę z wieszaka i założyła ją.- Jeśli będępotrzebna jeszcze w tym tygodniu, zadzwoń, Grace.- Dobrze, Pat.Do widzenia.Jeszcze raz dziękuję.- Do widzenia - powtórzyła jak echo Jackie.Pat pomachała ręką na pożegnanie.Drzwi nie zamknęły się za nią do końca iGrace zmarszczyła brwi, nie było jednak innej rady; musiała podejść do nich izatrzasnąć je porządnie.Były już stare i tylko w ten sposób mogła sobie z nimiporadzić.A po ostatniej nocy wolała nie ryzykować i zachować wszelkie środkiostrożności.Już od rana prześladowała ją myśl, że tajemniczy intruz dostał się do środkaprzez niedokładnie zamknięte tylne drzwi.- Naprawdę jestem za gruba, co? - westchnęła Jackie, kiedy Grace wróciła izajęła się układaniem zakupów w lodówce.Zamierzała właśnie opowiedziećsiostrze o niektórych wydarzeniach minionej nocy (historię z marihuanąpostanowiła jednak przezornie zachować dla siebie), ale to pytanie odwróciłoprzelotnie jej uwagę od tamtych spraw.- Jesteś piękna. Jackie była rzeczywiście nieco zbyt pulchna, ale za to wysoka, o kształtachproporcjonalnych na tyle, że można było określić ją raczej mianem  apetyczna" niż gruba".Jasnokasztanowate włosy, przetykane gdzieniegdzie blond pasemkami,opadały łagodnymi falami na ramiona.Miała ładną twarz i duże niebieskie oczy ołagodnym spojrzeniu.Natura oszczędziła jej charakterystycznego dla resztyrodziny długiego nosa z niewielkim garbem; jej nos był krótki i zadarty nadkształtnymi, zazwyczaj uśmiechniętymi ustami.Miała dwadzieścia osiem lat izawsze budziła w Grace, starszej od niej o osiem lat, silny instynkt opiekuńczy.- Stan mówi, że jeszcze trochę, a zacznę wyglądać jak zapaśnik sumo.%7łejeśli nadal będę dużo jeść, powinnam potem wyjechać do Japonii, gdyż tamzrobiłabym karierę, a on nie musiałby już pracować.Stan był mężem Jackie.- Stan to dupek.- Grace aż zatrzęsła się z gniewu, słysząc o afroncie, jakispotkał jej siostrę.Włożyła do pojemnika na chleb świeże pieczywo i z trzaskiemzamknęła wieczko.- Po prostu chciał mi stworzyć motywację do zrzucenia wagi - mruknęłaniepewnie Jackie.- A moim zdaniem jemu chodzi o to, żebyś miała gorsze samopoczucie.Wtedy on poczułby się lepiej.Znalazł sobie wreszcie jakąś pracę?Przed ośmioma miesiącami Stan został zwolniony z fabryki Hondy, aledopiero od paru tygodni, kiedy przestano mu wypłacać zasiłek dla bezrobotnych,uznał, iż powinien się rozejrzeć za jakimś zatrudnieniem.W tym czasie Jackietroszczyła się o utrzymanie rodziny, pracując w ośrodku opieki dziennej.Niezarabiała tam dużo, ale mogła zabierać ze sobą Courtney, a Paul dołączał do nichpo szkole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl