[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Boleje pan, \e nie stało się to pana udziałem, prawda? Wcale się nie dziwię, chodziprzecie\ o ogromną fortunę.Nick niedostrzegalnie zmarszczył brwi, lecz uśmiech trzymał się jego twarzy jak przyklejony.- Punkt dla pani.Czy mogę spytać, jakie plany ma Alec w związku z rzeczoną fortuną?Zaczynała męczyć ją ta rozmowa.Wolałaby, aby Bridgeton po\egnał się i zszedł jej z drogi.Jeszcze dzisiaj powinna się spotkać z prawnikiem, aby podpisać kwit przelewu na kontoTowarzystwa.Z kolei czas, spędzany z lady Birlington, wypełniał nieustanny korowód wizyt,przymiarek, lekcji tańca i innych nonsensów.W końcu musiała przeło\yć spotkaniaTowarzystwa na niewygodne godziny poranne.Wszyscy sarkali, ale nie było wyjścia.Teraz, kiedy mieli ju\ pieniądze, pozostało ustalić, jaki rodzaj produkcji nale\y rozwinąć.Lord Kennybrook sugerował wytwórnię kiełbasy, ale Julia nie wyobra\ała sobie, aby kobietywykonywały tak niemiłe zajęcie.Na razie jednak nie padła \adna inna propozycja i ustaleniautknęły w martwym punkcie.Julia dostrzegła wpatrzone w nią spojrzenie Nicka i zaczerwieniła się.- Alec zrobi ze swoimi pieniędzmi co zechce - oświadczyła.Podobnie jak ona sama.- Nie byłbym taki pewien.Palce Julii zacisnęły się na ksią\kach.Najchętniej wymierzyłaby policzek temu zuchwalcowio twarzy cherubina.Zamiast tego z godnością uniosła podbródek i powiedziała sucho:- Sprawy Aleca nie powinny pana interesować, lordzie Bridgeton.Ku jej zdumieniu Nick zachichotał.- Nie musisz od razu wytaczać cię\kiej artylerii, wicehrabino.Przyznaję, \e zadziwiłaś mniearcyzręcznym manewrem, dzięki któremu zawłaszczyłaś sobie Hunterstona.Moje szczeregratulacje.- Wzruszył ramionami, widząc jej zdumioną minę.- Czemu się wypierasz?Przecie\ wiedziałaś dobrze, co planowała wraz ze mną twoja piękna, lecz mało bystrakuzynka?- Mo\liwe, \e wiedziałam.- No, proszę - pokiwał głową.- Po raz kolejny mnie pani zadziwia.Kto by pomyślał, \e takachytra sztuka kryje się pod postacią szarej Panny Smok?Doprawdy, powinien myśleć, co mówi! Ju\ dawno schowała w kąt stare, szare suknie.Terazmiała na sobie elegancką pelisę z najlepszej wełny o perłowoszarym odcieniu, wykończonączerwonym welwetem.Kapelusik -jeden z wielu, który wybrał dla niej Alec - był zdobionyfarbowanymi strusimi piórami, pasującymi odcieniem do płaszcza.Choć Julia za wszelkącenę usiłowała nie ulec kobiecej pró\ności i uwielbieniu dla strojów, musiała w duchuprzyznać, \e w nowym, wytwornym wcieleniu czuje się świetnie.Lekkim ruchem wygładziła okrycie.- Muszę powiedzieć, \e sama się nie poznaję.To wprost niesamowite, co ubranie potrafizrobić z kobiety.Nick patrzył na nią przez chwilę, a potem wybuchnął szczerym śmiechem.- Jesteś doprawdy niezwykłą kobietą, Julio.Widzę, \e Alec zdobył coś więcej ni\ tylkofortunę.- Ujął jej dłoń i skłonił się nisko.- Ośmielam się prosić o wybaczenie.Alec i jawspółzawodniczyliśmy ze sobą od dzieciństwa.Dziadek.Nagle z głębi ulicy rozległ się przerazliwy krzyk.Julia z Nickiem obejrzeli się jak nakomendę i zobaczyli chłopaka w łachmanach, który uciekał z wrzaskiem, pędząc jak szalonywprost pod kopyta koni, ciągnących wóz wyładowany kapustą.Woznica zaklął głośno iściągnął wodze.Konie szarpnęły, przechylając wóz, który wywrócił się na bok.Główkikapusty wysypały się na bruk i potoczyły w boczne zaułki.Na ulicy wybuchło zamieszanie.Woznica, wspomagany przez gapiów, z krzykiem gonił za swoim towarem.Tymczasemłobuziak usiłował wymknąć się, wykorzystując tumult, który sam wywołał.Prawie mu się toudało, gdy z tłumu z rykiem wyskoczył potę\ny mę\czyzna i rzucił się w kierunku zbiega zwyciągniętymi długimi ramionami.Chłopak dał nura między dwa powozy i wyskoczył prostow objęcia Julii.- Puszczaj! Kurde, no puść! Pribble mnie zabije! - zawył.- Spokojnie, dzieciaku! - Julia objęła go mocno i przycisnęła do siebie z całej siły, choć wił sięjak piskorz.- Ranyyy, jak mnie majster dorwie, to mnie zblatuje!- Nic ci nie zrobi - zapewniła.- Najpierw będzie miał ze mną do czynienia.Niezachwiana pewność, z jaką powiedziała te słowa, musiała wreszcie przekonać chłopaka,bo przestał się szarpać i łypnął na nią dziko.- A niby co mu zrobisz?- Zawołam konstabla - odparła bez namysłu.- Albo walnę go w łeb torebką.Aobuziak sceptycznie zerknął na jej niewielką, elegancką torebeczkę, ale zanim zdą\ył cośpowiedzieć, wyrósł przed nimi jego prześladowca.- Tu jesteś, szczeniaku! - Małe, świńskie oczka, wściekle patrzące z nalanej twarzy, wpiłysię spojrzeniem w chłopaka, a potem przeniosły na Julię.Kiedy mę\czyzna dostrzegł jejelegancki strój, niechętnym gestem ściągnął zmięty kaszkiet z tłustych włosów.- Ee.szanowna paniusiu, dziękuję za przytrzymanie tego urwisa.Ju\ ja mu wybiję ze łba durnenumery! - warknął, wyciągając potę\ne, brudne łapsko.Chłopiec szarpnął się z krzykiem.- Niee! Graby przy sobie, ty śmierdzący sukinsynu!Nick zauwa\ył, \e Panna Smok nawet nie drgnęła, słysząc plugawy uliczny język.Przeciwnie, z niezmąconym spokojem pogłaskała małego hultaja po brudnej głowie ipowiedziała pojednawczym tonem:- Spokojnie, niczego nie załatwi się brzydkimi słowami.Na pewno dojdziesz doporozumienia ze swoim majstrem, tylko musimy spokojnie porozmawiać.Chłopak a\ rozdziawił usta ze zdumienia.- śe jak?Julia zachichotała, rzucając rozbawione spojrzenie na Nicka.Nick niemal stracił oddech zwra\enia.Oto nagle znikła sztywna, wstrzemięzliwa panienka, która miała niemal wypisanena czole hasła o cnocie i honorze - a pojawiła się zmysłowa, ciepła kobieta z przewrotnympoczuciem humoru.Drobna twarz jaśniała rozbawieniem, kształtne usta zdobił szerokiuśmiech, a śliczne zielone oczy patrzyły bystro i porozumiewawczo zza szkieł.Takiej wicehrabiny Hunterston absolutnie się nie spodziewał.- Jak ci na imię? - Julia troskliwie pochyliła się nad chłopcem, wygładzając mu poszarpaneubranie.Nie odpowiedział, tylko łypnął na nią nieufnie.- Gadaj, jak lady pyta - warknął tłusty typ, zaciskając groznie pięść.- No ju\, bo ci spuszczętakie wciry, \e się nie pozbierasz!- Nie tak ostro, szanowny panie - zmitygowała go Julia.- To jeszcze dziecko.- Pochyliła się zuśmiechem nad swoim nowym znajomym.- Nie chcesz powiedzieć, tak? Dobrze, w takimrazie sama coś wymyślę.Czy podoba ci się imię Tommy?Dzieciak z obojętną miną wzruszył ramionami.- Dobre jak ka\de inne - burknął.- Ja tam nie wiem, jak mnie wołają, albo ju\ nie pamiętam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Boleje pan, \e nie stało się to pana udziałem, prawda? Wcale się nie dziwię, chodziprzecie\ o ogromną fortunę.Nick niedostrzegalnie zmarszczył brwi, lecz uśmiech trzymał się jego twarzy jak przyklejony.- Punkt dla pani.Czy mogę spytać, jakie plany ma Alec w związku z rzeczoną fortuną?Zaczynała męczyć ją ta rozmowa.Wolałaby, aby Bridgeton po\egnał się i zszedł jej z drogi.Jeszcze dzisiaj powinna się spotkać z prawnikiem, aby podpisać kwit przelewu na kontoTowarzystwa.Z kolei czas, spędzany z lady Birlington, wypełniał nieustanny korowód wizyt,przymiarek, lekcji tańca i innych nonsensów.W końcu musiała przeło\yć spotkaniaTowarzystwa na niewygodne godziny poranne.Wszyscy sarkali, ale nie było wyjścia.Teraz, kiedy mieli ju\ pieniądze, pozostało ustalić, jaki rodzaj produkcji nale\y rozwinąć.Lord Kennybrook sugerował wytwórnię kiełbasy, ale Julia nie wyobra\ała sobie, aby kobietywykonywały tak niemiłe zajęcie.Na razie jednak nie padła \adna inna propozycja i ustaleniautknęły w martwym punkcie.Julia dostrzegła wpatrzone w nią spojrzenie Nicka i zaczerwieniła się.- Alec zrobi ze swoimi pieniędzmi co zechce - oświadczyła.Podobnie jak ona sama.- Nie byłbym taki pewien.Palce Julii zacisnęły się na ksią\kach.Najchętniej wymierzyłaby policzek temu zuchwalcowio twarzy cherubina.Zamiast tego z godnością uniosła podbródek i powiedziała sucho:- Sprawy Aleca nie powinny pana interesować, lordzie Bridgeton.Ku jej zdumieniu Nick zachichotał.- Nie musisz od razu wytaczać cię\kiej artylerii, wicehrabino.Przyznaję, \e zadziwiłaś mniearcyzręcznym manewrem, dzięki któremu zawłaszczyłaś sobie Hunterstona.Moje szczeregratulacje.- Wzruszył ramionami, widząc jej zdumioną minę.- Czemu się wypierasz?Przecie\ wiedziałaś dobrze, co planowała wraz ze mną twoja piękna, lecz mało bystrakuzynka?- Mo\liwe, \e wiedziałam.- No, proszę - pokiwał głową.- Po raz kolejny mnie pani zadziwia.Kto by pomyślał, \e takachytra sztuka kryje się pod postacią szarej Panny Smok?Doprawdy, powinien myśleć, co mówi! Ju\ dawno schowała w kąt stare, szare suknie.Terazmiała na sobie elegancką pelisę z najlepszej wełny o perłowoszarym odcieniu, wykończonączerwonym welwetem.Kapelusik -jeden z wielu, który wybrał dla niej Alec - był zdobionyfarbowanymi strusimi piórami, pasującymi odcieniem do płaszcza.Choć Julia za wszelkącenę usiłowała nie ulec kobiecej pró\ności i uwielbieniu dla strojów, musiała w duchuprzyznać, \e w nowym, wytwornym wcieleniu czuje się świetnie.Lekkim ruchem wygładziła okrycie.- Muszę powiedzieć, \e sama się nie poznaję.To wprost niesamowite, co ubranie potrafizrobić z kobiety.Nick patrzył na nią przez chwilę, a potem wybuchnął szczerym śmiechem.- Jesteś doprawdy niezwykłą kobietą, Julio.Widzę, \e Alec zdobył coś więcej ni\ tylkofortunę.- Ujął jej dłoń i skłonił się nisko.- Ośmielam się prosić o wybaczenie.Alec i jawspółzawodniczyliśmy ze sobą od dzieciństwa.Dziadek.Nagle z głębi ulicy rozległ się przerazliwy krzyk.Julia z Nickiem obejrzeli się jak nakomendę i zobaczyli chłopaka w łachmanach, który uciekał z wrzaskiem, pędząc jak szalonywprost pod kopyta koni, ciągnących wóz wyładowany kapustą.Woznica zaklął głośno iściągnął wodze.Konie szarpnęły, przechylając wóz, który wywrócił się na bok.Główkikapusty wysypały się na bruk i potoczyły w boczne zaułki.Na ulicy wybuchło zamieszanie.Woznica, wspomagany przez gapiów, z krzykiem gonił za swoim towarem.Tymczasemłobuziak usiłował wymknąć się, wykorzystując tumult, który sam wywołał.Prawie mu się toudało, gdy z tłumu z rykiem wyskoczył potę\ny mę\czyzna i rzucił się w kierunku zbiega zwyciągniętymi długimi ramionami.Chłopak dał nura między dwa powozy i wyskoczył prostow objęcia Julii.- Puszczaj! Kurde, no puść! Pribble mnie zabije! - zawył.- Spokojnie, dzieciaku! - Julia objęła go mocno i przycisnęła do siebie z całej siły, choć wił sięjak piskorz.- Ranyyy, jak mnie majster dorwie, to mnie zblatuje!- Nic ci nie zrobi - zapewniła.- Najpierw będzie miał ze mną do czynienia.Niezachwiana pewność, z jaką powiedziała te słowa, musiała wreszcie przekonać chłopaka,bo przestał się szarpać i łypnął na nią dziko.- A niby co mu zrobisz?- Zawołam konstabla - odparła bez namysłu.- Albo walnę go w łeb torebką.Aobuziak sceptycznie zerknął na jej niewielką, elegancką torebeczkę, ale zanim zdą\ył cośpowiedzieć, wyrósł przed nimi jego prześladowca.- Tu jesteś, szczeniaku! - Małe, świńskie oczka, wściekle patrzące z nalanej twarzy, wpiłysię spojrzeniem w chłopaka, a potem przeniosły na Julię.Kiedy mę\czyzna dostrzegł jejelegancki strój, niechętnym gestem ściągnął zmięty kaszkiet z tłustych włosów.- Ee.szanowna paniusiu, dziękuję za przytrzymanie tego urwisa.Ju\ ja mu wybiję ze łba durnenumery! - warknął, wyciągając potę\ne, brudne łapsko.Chłopiec szarpnął się z krzykiem.- Niee! Graby przy sobie, ty śmierdzący sukinsynu!Nick zauwa\ył, \e Panna Smok nawet nie drgnęła, słysząc plugawy uliczny język.Przeciwnie, z niezmąconym spokojem pogłaskała małego hultaja po brudnej głowie ipowiedziała pojednawczym tonem:- Spokojnie, niczego nie załatwi się brzydkimi słowami.Na pewno dojdziesz doporozumienia ze swoim majstrem, tylko musimy spokojnie porozmawiać.Chłopak a\ rozdziawił usta ze zdumienia.- śe jak?Julia zachichotała, rzucając rozbawione spojrzenie na Nicka.Nick niemal stracił oddech zwra\enia.Oto nagle znikła sztywna, wstrzemięzliwa panienka, która miała niemal wypisanena czole hasła o cnocie i honorze - a pojawiła się zmysłowa, ciepła kobieta z przewrotnympoczuciem humoru.Drobna twarz jaśniała rozbawieniem, kształtne usta zdobił szerokiuśmiech, a śliczne zielone oczy patrzyły bystro i porozumiewawczo zza szkieł.Takiej wicehrabiny Hunterston absolutnie się nie spodziewał.- Jak ci na imię? - Julia troskliwie pochyliła się nad chłopcem, wygładzając mu poszarpaneubranie.Nie odpowiedział, tylko łypnął na nią nieufnie.- Gadaj, jak lady pyta - warknął tłusty typ, zaciskając groznie pięść.- No ju\, bo ci spuszczętakie wciry, \e się nie pozbierasz!- Nie tak ostro, szanowny panie - zmitygowała go Julia.- To jeszcze dziecko.- Pochyliła się zuśmiechem nad swoim nowym znajomym.- Nie chcesz powiedzieć, tak? Dobrze, w takimrazie sama coś wymyślę.Czy podoba ci się imię Tommy?Dzieciak z obojętną miną wzruszył ramionami.- Dobre jak ka\de inne - burknął.- Ja tam nie wiem, jak mnie wołają, albo ju\ nie pamiętam [ Pobierz całość w formacie PDF ]