[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomiary - ująłem w dłoń tyczkę i wyjaśniłem mu, jak się nią posługiwać.Sprawdziliśmy i zanotowaliśmy wysokość czterech rogów wykopu oraz jego środka.- Aopaty w dłoń, zerwać darń, zedrzeć dziesięć centymetrów gleby i wyrównać powierzchnię,doczyścić do zdjęcia, potem kolejna niwelacja - rzuciłem rozkaz.I sam ruszyłem do boju.Wydaje się, \e dziesięć centymetrów to niewiele, jednak gdy trzebaoczyścić dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, to dwa i pół metra sześciennego, czyli jakieśpięć, mo\e siedem ton ziemi.W dodatku warstwa przypowierzchniowa zawsze poprzerastana jestkorzonkami, co dodatkowo utrudnia pracę.Urobiliśmy się setnie.Wykonałem kilka fotografii, w zasadzie trudno powiedzieć po co, bo udało nam się uchwycićtylko dawną linię brzegową - po prawej, wschodniej stronie wykopu pojawił się pas drobnychkamyków, podczas gdy cała reszta była jednolicie czarna - ta gleba powstała z dawnych osadówrzecznych.Naniosłem to na plan.Zdarliśmy kolejne dziesięć centymetrów.- Nie tak sobie wyobra\ałem pracę archeologa - wysapał Aramis.- W kinie to wszystko71wygląda du\o zabawniej.- O nas nikt filmu nie nakręci - westchnąłem.- Mo\e i lepiej, bo byłby to najnudniejszy film na świecie - za\artował szef.- Hej, archeolodzy, du\o złota znalezliście? - rozległ się wesoły głos.Podniosłem wzrok znad ziemi.Dziadek Partyzant przyszedł najwidoczniej zbadać postępynaszych prac.- Zwietnie, \e pana widzę - ucieszyłem się.- Coś się stało? - wyraził zaniepokojenie.- Potrzebuję pańskiej pomocy - wyjaśniłem - Chodzmy na stronę, musimy pogadać.Odeszliśmy kilkanaście metrów od wykopu, tam mu wyłuszczyłem swoją prośbę.- Cię\ka sprawa - zadumał się - ja nic takiego nie mam, ale u jednego mojego znajomkachyba się znajdzie.Jest mi winny przysługę.Jak dobrze pójdzie, dziś wieczorem dostawa.- Znakomicie - ucieszyłem się.Wróciliśmy do reszty.Dziadek wziął rezerwową łopatę i przyłączył się do nas.Machał dobrepół godziny, ale wiek i kiepska kondycja wygrały z jego zapałem.- Ech, to ju\ nie dla mnie robota - westchnął, masując sobie kark.- Osiem krzy\yków to takiokres, kiedy kopanie rowów lepiej zostawić młodym.- I tak świetnie się pan trzyma - pochwaliłem.- A tam, zaraz świetnie - mruknął.- Dwadzieścia lat temu poszedłem z bagnetem na dzika idałem mu radę.A teraz.- Tą ręką zabiłem kiedyś człowieka, a tej to sam się boję - szef zacytował zdanie z jakiegośfilmu.Starzec popatrzył na swoje dłonie i uśmiechnął się pod wąsem.Do południa zeszliśmy na całym obszarze wykopu prawie 30 centymetrów.O trzynastejskończyły się lekcje, zaraz te\ przyjechał małym fiatem Marek.Przywiózł ze sobą Sławka.- To chyba będzie eksploatacja nieletniej siły roboczej - obrzuciłem chłopca spojrzeniem.- Dam radę - zaperzył się.- Przerzucaj hałdę dalej - poleciłem.Ta praca nie była specjalnie cię\ka, nie musiałem obawiać się, \e będzie dla niego ponad siły.Pół godziny pózniej pojawił się jeszcze Piotr.Teraz, gdy było nas sześciu, robota ruszyła z kopyta.I wreszcie pierwszy sukces tego dnia.W południowym krańcu wykopu spod warstwy czarnejpobagiennej gleby pojawiła się końcówka drewnianego pala.- No, to chyba jesteśmy na dobrej drodze - ucieszyłem się.Aramis obejrzał koniec belki i pokręcił głową.- To nie ten - powiedział.- Nasz był kawałek dalej.- Jesteś pewien?- Od naszego oder\nęliśmy kawałek próbki - uśmiechnął się.- Atu ani śladu czegoś takiego.W ciągu następnej godziny spod warstw ziemi wyłoniły się końce jeszcze dwóch słupów.Wszystkie były mocno przekrzywione.- Partanina - ocenił szef.- Za słabo wbili w dno, w którymś momencie przechyliły się.Zabrałem się do dokumentowania stanowiska.Ju\ teraz było wyraznie widać, \e kiedyśnastąpiła tu katastrofa.Trzy pierwsze odsłonięte pale znajdowały się w odległości okołosiedemdziesięciu centymetrów od siebie.Dalej następowała mniej więcej trzymetrowa luka ijeszcze jeden przy samej zachodniej ścianie wykopu.To z tego ostatniego Muszkieterowie podwodzą pana Sebastiana wypiłowali fragment do badań.- Kończymy na dzisiaj - rozkazałem.Przeszedłem się jeszcze tylko kontrolnie z wykrywaczem metali.W \adnym z miejsc naszegowykopu nie zasygnalizował obecności \elaza ani kruszcu, prawdopodobnie skarby znajdowały siędu\o głębiej.A zatem i nasi przeciwnicy nie powinni się do nich dobrać.Poszliśmy nad rzekę wypłukać buty i łopaty, poskładaliśmy cały sprzęt do baga\nika.Zapikałmój telefon.Wiadomość od Dziadka Partyzanta.Zdobył co trzeba.Zapakowaliśmy się do wehikułui pojechaliśmy na kwaterę.72- Na ile cię znam, nie zostawisz naszych skromnych wykopalisk bez opieki? - zagadnął szef.- Oczywiście, \e nie - uśmiechnąłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Pomiary - ująłem w dłoń tyczkę i wyjaśniłem mu, jak się nią posługiwać.Sprawdziliśmy i zanotowaliśmy wysokość czterech rogów wykopu oraz jego środka.- Aopaty w dłoń, zerwać darń, zedrzeć dziesięć centymetrów gleby i wyrównać powierzchnię,doczyścić do zdjęcia, potem kolejna niwelacja - rzuciłem rozkaz.I sam ruszyłem do boju.Wydaje się, \e dziesięć centymetrów to niewiele, jednak gdy trzebaoczyścić dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, to dwa i pół metra sześciennego, czyli jakieśpięć, mo\e siedem ton ziemi.W dodatku warstwa przypowierzchniowa zawsze poprzerastana jestkorzonkami, co dodatkowo utrudnia pracę.Urobiliśmy się setnie.Wykonałem kilka fotografii, w zasadzie trudno powiedzieć po co, bo udało nam się uchwycićtylko dawną linię brzegową - po prawej, wschodniej stronie wykopu pojawił się pas drobnychkamyków, podczas gdy cała reszta była jednolicie czarna - ta gleba powstała z dawnych osadówrzecznych.Naniosłem to na plan.Zdarliśmy kolejne dziesięć centymetrów.- Nie tak sobie wyobra\ałem pracę archeologa - wysapał Aramis.- W kinie to wszystko71wygląda du\o zabawniej.- O nas nikt filmu nie nakręci - westchnąłem.- Mo\e i lepiej, bo byłby to najnudniejszy film na świecie - za\artował szef.- Hej, archeolodzy, du\o złota znalezliście? - rozległ się wesoły głos.Podniosłem wzrok znad ziemi.Dziadek Partyzant przyszedł najwidoczniej zbadać postępynaszych prac.- Zwietnie, \e pana widzę - ucieszyłem się.- Coś się stało? - wyraził zaniepokojenie.- Potrzebuję pańskiej pomocy - wyjaśniłem - Chodzmy na stronę, musimy pogadać.Odeszliśmy kilkanaście metrów od wykopu, tam mu wyłuszczyłem swoją prośbę.- Cię\ka sprawa - zadumał się - ja nic takiego nie mam, ale u jednego mojego znajomkachyba się znajdzie.Jest mi winny przysługę.Jak dobrze pójdzie, dziś wieczorem dostawa.- Znakomicie - ucieszyłem się.Wróciliśmy do reszty.Dziadek wziął rezerwową łopatę i przyłączył się do nas.Machał dobrepół godziny, ale wiek i kiepska kondycja wygrały z jego zapałem.- Ech, to ju\ nie dla mnie robota - westchnął, masując sobie kark.- Osiem krzy\yków to takiokres, kiedy kopanie rowów lepiej zostawić młodym.- I tak świetnie się pan trzyma - pochwaliłem.- A tam, zaraz świetnie - mruknął.- Dwadzieścia lat temu poszedłem z bagnetem na dzika idałem mu radę.A teraz.- Tą ręką zabiłem kiedyś człowieka, a tej to sam się boję - szef zacytował zdanie z jakiegośfilmu.Starzec popatrzył na swoje dłonie i uśmiechnął się pod wąsem.Do południa zeszliśmy na całym obszarze wykopu prawie 30 centymetrów.O trzynastejskończyły się lekcje, zaraz te\ przyjechał małym fiatem Marek.Przywiózł ze sobą Sławka.- To chyba będzie eksploatacja nieletniej siły roboczej - obrzuciłem chłopca spojrzeniem.- Dam radę - zaperzył się.- Przerzucaj hałdę dalej - poleciłem.Ta praca nie była specjalnie cię\ka, nie musiałem obawiać się, \e będzie dla niego ponad siły.Pół godziny pózniej pojawił się jeszcze Piotr.Teraz, gdy było nas sześciu, robota ruszyła z kopyta.I wreszcie pierwszy sukces tego dnia.W południowym krańcu wykopu spod warstwy czarnejpobagiennej gleby pojawiła się końcówka drewnianego pala.- No, to chyba jesteśmy na dobrej drodze - ucieszyłem się.Aramis obejrzał koniec belki i pokręcił głową.- To nie ten - powiedział.- Nasz był kawałek dalej.- Jesteś pewien?- Od naszego oder\nęliśmy kawałek próbki - uśmiechnął się.- Atu ani śladu czegoś takiego.W ciągu następnej godziny spod warstw ziemi wyłoniły się końce jeszcze dwóch słupów.Wszystkie były mocno przekrzywione.- Partanina - ocenił szef.- Za słabo wbili w dno, w którymś momencie przechyliły się.Zabrałem się do dokumentowania stanowiska.Ju\ teraz było wyraznie widać, \e kiedyśnastąpiła tu katastrofa.Trzy pierwsze odsłonięte pale znajdowały się w odległości okołosiedemdziesięciu centymetrów od siebie.Dalej następowała mniej więcej trzymetrowa luka ijeszcze jeden przy samej zachodniej ścianie wykopu.To z tego ostatniego Muszkieterowie podwodzą pana Sebastiana wypiłowali fragment do badań.- Kończymy na dzisiaj - rozkazałem.Przeszedłem się jeszcze tylko kontrolnie z wykrywaczem metali.W \adnym z miejsc naszegowykopu nie zasygnalizował obecności \elaza ani kruszcu, prawdopodobnie skarby znajdowały siędu\o głębiej.A zatem i nasi przeciwnicy nie powinni się do nich dobrać.Poszliśmy nad rzekę wypłukać buty i łopaty, poskładaliśmy cały sprzęt do baga\nika.Zapikałmój telefon.Wiadomość od Dziadka Partyzanta.Zdobył co trzeba.Zapakowaliśmy się do wehikułui pojechaliśmy na kwaterę.72- Na ile cię znam, nie zostawisz naszych skromnych wykopalisk bez opieki? - zagadnął szef.- Oczywiście, \e nie - uśmiechnąłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]