[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będzie.- Oczywiście, że będzie.Bez wojny też by ją wydano.Za pięć, możedziesięć lat.Niewolnictwo kończy się na całym świecie i wiele państw jużwyjęło je spod prawa, bez walk, bez wojny, bez zabijania.Tymczasemskutki tej wojny odczuwać będziemy przez stulecie, a może i dłużej.Zach nic nie odpowiedział.Zapadła cisza.Z wolna oboje sięuspokajali.Z dala dobiegł płacz dziecka.Emmanuelle zaczęła nasłuchiwać.- Wybaczy pan, ale muszę już iść.Pacjenci czekają.- Nie odpowiedziała pani jeszcze na moje pytania- zatrzymał ją.Rozdział 14A o co pan chce zapytać, majorze?- Proszę sobie przypomnieć wieczór, kiedy zabito HenriegoSanterre'a i proszę mi powiedzieć, czy widziała pani kogoś na cmentarzu?- Już mnie pan o to pytał.Nikogo nie widziałam.- Dozorca twierdzi, że było tam dwóch Murzynów, remontowaligrobowiec swoich właścicieli.Widziała ich pani?lous- Nie.- Pokręciła głową.- Cmentarz, jak pan wie, jest duży,grobowce wysokie, trudno kogoś zauważyć.- Założyła ręce na piersiach.-To jedno pytanie, a drugie?- Proszę się skupić, chcę bowiem zapytać, czy poza szpitalemistniało coś takiego, co mogłoby łączyć Claire La Touche i HenriegoSanterre'a? Cokolwiek? Może to być drobiazg albo coś wręcz nieistotnego,Scandana przykład to, że oboje pasjonowali się operą albo urodzili się tego samegodnia? Proszę pomyśleć, bardzo mi na tym zależy.Nie odpowiedziała od razu.Zmarszczyła czoło, przeszukując pamięć.- Przykro mi, ale nic takiego nie przychodzi mi do głowy-powiedziała po chwili.- A rozmawiał pan z jej rodzicami?- Owszem, wczoraj.Jej matka ma do pani ogromny żal, a szczerzemówiąc, obwinia panią za śmierć Claire?- Mnie?- Uważa, że gdyby nie pani, Claire nie zostałaby wolontariuszką.Emmanuelle otarła czoło wierzchem dłoni; czuła się zmęczona, pracowałanaprawdę ponad siły.- No cóż, madame La Touche niewiele wiedziała o swojej córce.- A pani?- Chyba ją rozumiałam.Boleśnie przeżywała to, co się dzieje wokół.- O czym pani mówi?- O uprzedzeniach i zastałych obyczajach, o tym wszystkim, co nasotacza, o ograniczeniach, jakie nakłada na nas społeczeństwo.- Może to panią zaskoczy, ale czytywałem i Mary Wollstonecraft*, iJohna Stuarta Millsa **.- Uśmiechnął się.- A czy nie zastanawiała się pani nad własnymi uprzedzeniami?lous- Chodzi panu o mój stosunek do munduru, a zwłaszcza dogranatowego?- O niechęć do tych, którzy go noszą, a właściwie do mężczyzn wogóle.* Mary Wollstonecraft (1759-1773), brytyjska feministka, autorkaScandaVindication of the Rights of Woman (1792) dzieła uważanego powszechnieza pierwszy manifest bojowniczek o równe prawa dla kobiet.** John Stuart Mills (1706-1797), angielski filozof i ekonomista,twórca koncepcji utylitaryzmu, inicjator reform społecznych irównouprawnienia kobiet.Emmanuelle spojrzała na niego pytająco.Zmilczała, popatrzyła tylko na niego szeroko otwartymi oczami.Sądził, że zaprzeczy, ale zmieniła temat.- Czy wasi lekarze zakończyli już sekcje?- Jeszcze nie, przyrzekłem jednak państwu La Touche, że postaramsię, aby wydano im ciało na tyle szybko, by mogli jutro urządzićuroczystości czuwania.Niestety, trumny nie będzie można otworzyć.- Poinformuje mnie pan o wynikach sekcji, mimo że jestempodejrzana?- Poinformuję - odparł, przemilczając ostatnią uwagę.-A wracającdo mojego drugiego pytania, to wie pani, co, poza szpitalem, łączyło Claire iHenri Santerre'a?- Osoba Philippe'go de Beauvais'a i jego małżonki, czyli pani.***lousPóźnym popołudniem, po całym dniu pracy, Emmanuelle wyprawiłasię z synem i jego kolegą za miasto.Pojechali na błonia nad rzekę.Dziecipuszczały latawca, ciesząc się, że szybuje coraz wyżej i wyżej, ona zaśwspięła się na wzgórze, skąd roztaczał się widok na majestatyczną rzekę.Najej brzegu wznosiły się na palach szałasy pobudowane przez biedaków,Scandaktórych wojna wyrzuciła z miasta.Od wody niosło chłodem.Nagły poryw targnął kapeluszem, tak żeEmmanuelle musiała przytrzymać go ręką.Z dołu dobiegały radosnewołania chłopców, promienie słońca igrały w falach wielkiej rzeki, a jej łzynapłynęły do oczu, gdy nagle uświadomiła sobie, jak kruche jest towszystko.Wystarczy chwila, jeden moment.Philippe, Henri, Claire.Wnagłym odruchu chciała zbiec na dół, utulić syna, przekonać się, że jest całyi zdrów, że nic mu nie grozi, upewnić go, że ona - jego matka - jest z nimi zawsze będzie.Pogrążona w myślach, nie dostrzegła jeźdźca.Trzymał się w siodlepewnie i z gracją, jakby wyrósł na plantacji.Jechał ku niej.Wróg,nieprzyjaciel, oprawca jej rodaków, a jednak na jego widok serce zabiło jejmocniej.- Jak mnie pan tu znalazł?- Wstąpiłem na rue Dumaine - wyjaśnił, zeskakując z siodła.Przeszli razem kilka kroków, ku grani wzgórza.Koń - widać przyuczony -truchtał za swoim panem, skubiąc źdźbła trawy.Dominik trudził się nadsplątaną linką latawca.- Są już wyniki sekcji? - przerwała milczenie.-Są.- I cóż wasi lekarze stwierdzili?- Potwierdzili pani diagnozę.Wrotycz - odparł, nie patrząc na nią.-lousPrzy okazji poprosiłem, aby wyjaśnili mi to, o czym pani wspomniała, żewrotycz „pomaga na pewne kobiece historie".No i dowiedziałem się, żewrotycz wywołuje miesięczne krwawienie, inaczej mówiąc, kobiety sięgająpo niego, gdy chcą się pozbyć dziecka.Emmanuelle zbladła, jakby serceprzestało jej bić.- Czy Claire.czy była w ciąży?Scanda- Nie, ale też nie była dziewicą.- Spojrzał na nią uważnie.-Ale otym chyba pani wiedziała?Odwróciła się bez słowa, kierując wzrok w stronę chat nad brzegiem.Wzniesiono je palach, bo rzeka z wiosną zawsze wylewała.Międzyzabudowaniami gdakały kury i pochrząkiwały prosięta.- Zna pani nazwisko człowieka, z którym się spotykała?- Nie rozmawiałyśmy o takich sprawach.Nie skłamała, ale też nie powiedziała całej prawdy.Odwróciła się,spoglądając w zachodzące słońce.Zrobiło jej się zimno.Nawet w lecie tu nawzgórzu nad rzeką wiało chłodem.- I nie wie pani, komu mogło zależeć na jej śmierci? -napierał Zach.- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl