[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili strażnik kolejowy wszedł doczęści wagonu, w której siedzieli.Nie sprawdzał wszystkim dowodów.Dzia-łał wybiórczo, żądając okazania dokumentów tylko od niektórych pasaże-rów.Widać, że kierował się jakąś własną logiką w doborze ludzi legitymo-wanych, wybierając takich, którzy, jak sądził, są najbardziej podejrzani.Gdy pociąg wjeżdżał do Kiekrza, znalazł się obok księży.Nie zwrócił wcaleuwagi na dwie kobiety siedzące naprzeciw, tylko od razu zwrócił się do nich. Kontrola dokumentów powiedział. Szczęść Boże odpowiedział proboszcz, spoglądając na strażni-ka znad okularów, które przesunęły mu się na czubek nosa. A z jakiej to193okazji chcesz legitymować, synu, duchowne osoby? Czy księża są ludzmipodejrzanymi o jakieś niecne czyny? Powiedział to wszystko głośnoi wyraznie, jak zwykł był mówić podczas kazania, by wszyscy pochowaninawet w najdalszych kątach kościoła mogli go usłyszeć.I jak zwykle po-skutkowało.W wagonie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał.Wszystkietwarze zwróciły się w ich stronę.A ksiądz Gracjan, widząc niepewnośćsokisty, ciągnął dalej: Czy może księża pielgrzymujący do cudownegoobrazu Matki Boskiej Szamotulskiej, z pokłonem Najświętszej Panience,by wstawiła się za naszą umiłowaną Ojczyzną, niemili są władzy naszej?Czyżby władza ta chciała rzucać kłody pod nogi pielgrzymom, co podą-żają, by modlić się za cierpiących?Za plecami strażnika rozległ się grozny pomruk tłumu, a wokół niegonagle zrobiło się jakoś ciaśniej. Ja tylko chciałem. zaczął się tłumaczyć sokista. Wypierdolić gnoja z pociągu! odezwał się jakiś podchmielonypasażer stojący koło ubikacji. Odwal się od księży! zawołał inny. Kary na was nie ma, wy hycle jedne, ciąg stąd, łachudro.Do księ-dza, do Polaka, do katolickiego księdza. krzyknęła kobieta siedzącanaprzeciw, a druga poderwała się z miejsca, jakby swoim pokaznych roz-miarów ciałem chciała zasłonić napastowanych duchownych.Ludzie za-częli pokrzykiwać coraz głośniej i już ręce zaczęły wyciągać się w stronęcoraz bardziej przerażonego mężczyzny.Wtedy ksiądz wstał i zwrócił siędo ludzi, rozkładając ręce. Poniechajcie, mili moi, poniechajcie! On nie wie, co czyni.Toniewróg wasz, choć szatanowi służy, ale brat zagubiony.Tylko ślepym na-rzędziem jest w dłoniach antychrysta.Pamiętajcie o chrześcijańskimmiłosierdziu.Ludzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozstąpili się w przej-ściu i wokół sokisty zrobiło się luzniej.Strażnik poprawił czapkę, którazsunęła mu się na oczy, gdy naparł na niego tłum, i zmieszany szybko wy-cofał się do drugiego wagonu.Proboszcz usiadł na miejscu i spojrzałz uśmiechem na swojego towarzysza. Ale ksiądz ma gadane powiedział z uznaniem Markowski.194 Lata praktyki, synu, lata praktyki odpowiedział ksiądz Gracjani wrócił do przerwanej lektury.Godz.15.50 Ale o co chodzi? No to chyba ja się powinnem zapytać, o co chodzi? Nie uważasz,łachudro? Ja myślałem se, żeś ty jest poważny facet, jak cię przy tej facho-wej produkcji przyuważylim, a tyś jest zarzygany obesraniec.Czekaj tyl-ko jak sierżant przyjdzie na komendę, to on już se z tobą pogada o tych za-fajdanych porach.%7łeby sierżantowi Makule narzygać na spodnie, no tojest coś niemożebnego.Jak ja tu pracuję przez dziesięć lat, to żem jeszczeczegoś takiego nie widział.Sierżant chciał onego ino posunąć na ryczce,żebyś se zębów nie wybił.Ojciec trzepnął go tylko raz w łeb, letko, byś sięnie osunął na podłogę.A ten zamiast grzecznie podziękować, to rzygnąłmu prosto na giry.Ja cię pierdolę.Teraz nie dość, że dostaniesz kolegiumza nielegalną wytwórczość alkoholową, to jeszcze jako premię otrzymasz,zasrańcu, dodatkowy wpierdol od sierżanta za to narzyganie na służbowepory.A chuj jeszcze wie, czy aby sierżant nie jest tak wkurwiony, że niepodciągnie tego wszystkiego jako napaść na funkcjonariusza na służbiei obrazę munduru.Także módl się teraz, bo kiepsko widzę twój los zasrany.Mazurkiewicz siedział na taborecie w pokoju przesłuchań komendymiejskiej w Szamotułach i nie mógł uwierzyć własnym uszom.Jeszczeprzed chwilą był przekonany, że jego zatrzymanie ma związek z Solidar-nością".Spodziewał się, że w każdej chwili mogą wziąć go w obroty esbe-cy, którzy będą chcieli wydusić z niego, gdzie są pieniądze.Na tę ewentual-ność przygotowywał się przez ostatnie parę godzin.Rozważał wszystkiemożliwe pytania i wszystkie możliwe odpowiedzi.A tu zupełnie inny obrótsprawy.Okazuje się, że jego kolega z celi miał rację.Tu może się skończyćna laniu i kolegium.Oznaczało to, że dostał się do aresztu przez zupełnyprzypadek.Milicja najzwyczajniej w świecie zrobiła nalot na bimbrownię,a on wpadł podczas tej rutynowej akcji.Wpadł i wypadł niezbyt korzystnie,bo narzyganie na spodnie sierżanta, no jak mu tam, Matulaka, chyba nie195było zbyt dobrą rekomendacją.Ale z drugiej strony, mogło uwiarygodnićjego legendę, którą właśnie zaczął układać sobie w głowie.Najprościej bę-dzie więc przyznać się, że zajmował się wytwarzaniem bimbru w wolnychchwilach i wszystko to robił na własne potrzeby u zaprzyjaznionej babci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Po chwili strażnik kolejowy wszedł doczęści wagonu, w której siedzieli.Nie sprawdzał wszystkim dowodów.Dzia-łał wybiórczo, żądając okazania dokumentów tylko od niektórych pasaże-rów.Widać, że kierował się jakąś własną logiką w doborze ludzi legitymo-wanych, wybierając takich, którzy, jak sądził, są najbardziej podejrzani.Gdy pociąg wjeżdżał do Kiekrza, znalazł się obok księży.Nie zwrócił wcaleuwagi na dwie kobiety siedzące naprzeciw, tylko od razu zwrócił się do nich. Kontrola dokumentów powiedział. Szczęść Boże odpowiedział proboszcz, spoglądając na strażni-ka znad okularów, które przesunęły mu się na czubek nosa. A z jakiej to193okazji chcesz legitymować, synu, duchowne osoby? Czy księża są ludzmipodejrzanymi o jakieś niecne czyny? Powiedział to wszystko głośnoi wyraznie, jak zwykł był mówić podczas kazania, by wszyscy pochowaninawet w najdalszych kątach kościoła mogli go usłyszeć.I jak zwykle po-skutkowało.W wagonie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał.Wszystkietwarze zwróciły się w ich stronę.A ksiądz Gracjan, widząc niepewnośćsokisty, ciągnął dalej: Czy może księża pielgrzymujący do cudownegoobrazu Matki Boskiej Szamotulskiej, z pokłonem Najświętszej Panience,by wstawiła się za naszą umiłowaną Ojczyzną, niemili są władzy naszej?Czyżby władza ta chciała rzucać kłody pod nogi pielgrzymom, co podą-żają, by modlić się za cierpiących?Za plecami strażnika rozległ się grozny pomruk tłumu, a wokół niegonagle zrobiło się jakoś ciaśniej. Ja tylko chciałem. zaczął się tłumaczyć sokista. Wypierdolić gnoja z pociągu! odezwał się jakiś podchmielonypasażer stojący koło ubikacji. Odwal się od księży! zawołał inny. Kary na was nie ma, wy hycle jedne, ciąg stąd, łachudro.Do księ-dza, do Polaka, do katolickiego księdza. krzyknęła kobieta siedzącanaprzeciw, a druga poderwała się z miejsca, jakby swoim pokaznych roz-miarów ciałem chciała zasłonić napastowanych duchownych.Ludzie za-częli pokrzykiwać coraz głośniej i już ręce zaczęły wyciągać się w stronęcoraz bardziej przerażonego mężczyzny.Wtedy ksiądz wstał i zwrócił siędo ludzi, rozkładając ręce. Poniechajcie, mili moi, poniechajcie! On nie wie, co czyni.Toniewróg wasz, choć szatanowi służy, ale brat zagubiony.Tylko ślepym na-rzędziem jest w dłoniach antychrysta.Pamiętajcie o chrześcijańskimmiłosierdziu.Ludzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozstąpili się w przej-ściu i wokół sokisty zrobiło się luzniej.Strażnik poprawił czapkę, którazsunęła mu się na oczy, gdy naparł na niego tłum, i zmieszany szybko wy-cofał się do drugiego wagonu.Proboszcz usiadł na miejscu i spojrzałz uśmiechem na swojego towarzysza. Ale ksiądz ma gadane powiedział z uznaniem Markowski.194 Lata praktyki, synu, lata praktyki odpowiedział ksiądz Gracjani wrócił do przerwanej lektury.Godz.15.50 Ale o co chodzi? No to chyba ja się powinnem zapytać, o co chodzi? Nie uważasz,łachudro? Ja myślałem se, żeś ty jest poważny facet, jak cię przy tej facho-wej produkcji przyuważylim, a tyś jest zarzygany obesraniec.Czekaj tyl-ko jak sierżant przyjdzie na komendę, to on już se z tobą pogada o tych za-fajdanych porach.%7łeby sierżantowi Makule narzygać na spodnie, no tojest coś niemożebnego.Jak ja tu pracuję przez dziesięć lat, to żem jeszczeczegoś takiego nie widział.Sierżant chciał onego ino posunąć na ryczce,żebyś se zębów nie wybił.Ojciec trzepnął go tylko raz w łeb, letko, byś sięnie osunął na podłogę.A ten zamiast grzecznie podziękować, to rzygnąłmu prosto na giry.Ja cię pierdolę.Teraz nie dość, że dostaniesz kolegiumza nielegalną wytwórczość alkoholową, to jeszcze jako premię otrzymasz,zasrańcu, dodatkowy wpierdol od sierżanta za to narzyganie na służbowepory.A chuj jeszcze wie, czy aby sierżant nie jest tak wkurwiony, że niepodciągnie tego wszystkiego jako napaść na funkcjonariusza na służbiei obrazę munduru.Także módl się teraz, bo kiepsko widzę twój los zasrany.Mazurkiewicz siedział na taborecie w pokoju przesłuchań komendymiejskiej w Szamotułach i nie mógł uwierzyć własnym uszom.Jeszczeprzed chwilą był przekonany, że jego zatrzymanie ma związek z Solidar-nością".Spodziewał się, że w każdej chwili mogą wziąć go w obroty esbe-cy, którzy będą chcieli wydusić z niego, gdzie są pieniądze.Na tę ewentual-ność przygotowywał się przez ostatnie parę godzin.Rozważał wszystkiemożliwe pytania i wszystkie możliwe odpowiedzi.A tu zupełnie inny obrótsprawy.Okazuje się, że jego kolega z celi miał rację.Tu może się skończyćna laniu i kolegium.Oznaczało to, że dostał się do aresztu przez zupełnyprzypadek.Milicja najzwyczajniej w świecie zrobiła nalot na bimbrownię,a on wpadł podczas tej rutynowej akcji.Wpadł i wypadł niezbyt korzystnie,bo narzyganie na spodnie sierżanta, no jak mu tam, Matulaka, chyba nie195było zbyt dobrą rekomendacją.Ale z drugiej strony, mogło uwiarygodnićjego legendę, którą właśnie zaczął układać sobie w głowie.Najprościej bę-dzie więc przyznać się, że zajmował się wytwarzaniem bimbru w wolnychchwilach i wszystko to robił na własne potrzeby u zaprzyjaznionej babci [ Pobierz całość w formacie PDF ]