[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy bym się nie spodziewała.A teraz dostaniesz za swoje.Czuła, \e rośnie w niej ogromnybąbel wściekłości, pora\ając jak prądem elektrycznym ręce, nogi, serce.Czuła, \e jej palcezaciskają się na spuście.Wywrzaskując przekleństwa puściła serię z automatu.- Zdychaj! - ryknęła.To słowo nabrało jakiegoś zwierzęcego z głębi trzewi pogłosu.Broń w jej rękachwydawała się \yć własnym \yciem, rozpalona wściekłością i szaleństwem, szarpiąc się iskacząc w jej rękach, przeszkadzając w dokładnym wymierzeniu.Starała się trafić w zbli\ającą się postać.Duncan biegł z jedną ręką uniesioną nadgłową, jakby osłaniając się od pocisków.Przez dym widziała, jak kule podnoszą obłoczkikurzu wokół Duncana.Gorący kwaśny zapach kordytu wypełnił jej nozdrza.- Giń, tchórzu! - krzyknęła raz jeszcze.Zaśmiała się głośno, widząc, \e Duncan nagle upadł, jakby podcięty przez ogromnąniewidzialną dłoń.Potoczył się po ziemi prosto w jej kierunku.- Mam cię, sukinsynu!Wymierzyła dokładnie, nacisnęła spust i zaklęła, gdy strzał nie padł - naboje sięskończyły.Skoczyła po następny magazynek.Ogarnęła go fala bólu.Czuł gorzki smak kurzu, gdy upadł i uderzył twarzą o ziemię.W pierwszej chwili niewiedział, czy \yje, czy nie.Spojrzał na swoje nogi i zobaczył, \e pokryte są strumykami krwi.Teraz mnie zabije, pomyślał.Ale mimo to próbował się podnieść na nogi.Drzwi frontowe wydawały się niezmiernie odległe, niemo\liwe do osiągnięcia.Przezchwilę zastanawiał się, gdzie uderzy teraz następna seria.- Na co czekasz?! - krzyknął do siebie.Potem spostrzegł, \e samochód porywaczy jest w pobli\u, jakieś dwa metry od niego polewej stronie.Chwycił karabin za lufę i podpierając się skoczył cię\ko za samochód.Zanimzebrał myśli, strumień pocisków uderzył w pojazd, odbijając się rykoszetem, zgrzytając pometalu.Nad jego głową z hukiem rozprysnęła się szyba, zasypując go bryzgami szkła.Przycisnął się do ściany pojazdu i przyjrzał swoim nogom.Złamane? Czy mnie uniosą?Pomyślał o Tommym i blizniaczkach, o Megan i jej ojcu.Wzdrygnął się.Niewa\ne.Trzeba się zbierać.Podniósł się z trudem, czując palący bólw kolanach i udach.Zacisnął szczęki powstrzymując łzy i starając się opanować.Falacierpienia oszołomiła go.Zagryzł wargi do krwi i pomyślał o rodzinie - to sprawiło, \e poczułsię silniejszy.Pochylił głowę dla pewniejszego schronienia i odetchnął głęboko.Jeszcze mnie nie wykończyłaś.Mógłby się nawet roześmiać, gdyby miał dość siły.W mózgu Duncana kłębiły się pomysły, rozwiązania, sposoby działania.Zdawał sobiesprawę, \e nie ma szans dostać się od frontu.Boczna ściana dawała jednak pewną osłonę,więc zdecydował, \e spróbuje tamtędy.Zaczerpnął du\y haust powietrza i zdziwił się, \e nie czuje bólu.Jest tu, we mnie,głęboko ukryty.A mo\e mi się tylko wydaje.Uśmiechnął się.Jeszcze nie umarłem, Tommy.Idę po ciebie.Przemógł się i wstał, podnosząc karabin do ramienia.Wycelował w jedno z górnychpomieszczeń, skąd, jak mu się zdawało, strzelała do niego Olivia.Rozpoczął ogień,przyciskając spust tak szybko jak potrafił.Przymru\onymi oczyma widział jak kule rozrywająfutrynę i roztrzaskują szkło.Nie przerywając kanonady, oderwał się od samochodu ipotykając się, niezdarnie ruszył w kierunku domu, który dawał osłonę przed kulami Olivii.Przedzierając się myślał, jak długo jeszcze będą go nieść nogi, jednocześnie zdumiony, \ewytrzymały tak wiele.Olivia rzuciła się do tyłu, zaskoczona gwałtownością ognia, rozrywającego okno, ścianyi sufit, pokrywającego wszystko bryzgami szkła, kurzu i szczątków mebli.Wylądowała nałó\ku, oszołomiona.Nie odniosła obra\eń, przeraziła ją jedynie dzikość ataku.Następna seriarozerwała powietrze i Olivia poczuła, \e spada w dół.Podłoga zadudniła pod cię\arem jejciała.Ju\ w następnej chwili zdała sobie sprawę z sytuacji i skoczyła do okna, skąd ujrzałaDuncana, z trudem wlokącego się na nogach, lecz ciągle strzelającego i znikającego właśnieza rogiem budynku.Odwróciła się.Są jeszcze oni, pomyślała.Zostało jeszcze tych dwu.Słyszała wysoki jazgot pistoletu maszynowego, który nagle umilkł, przygniecionybasowym rykiem broni Megan.Olivia rozejrzała się i spostrzegła swoją czerwoną torebkę,wypełnioną pieniędzmi.Zamknęła ją pospiesznie i przerzuciła pasek przez ramię.Podniosławzrok i ujrzała w drzwiach Billa Lewisa.- Szybko, nowy magazynek! - wrzasnął.Rzuciła mu pełny, ale nim zdą\ył go chwycić, upadł na podłogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nigdy bym się nie spodziewała.A teraz dostaniesz za swoje.Czuła, \e rośnie w niej ogromnybąbel wściekłości, pora\ając jak prądem elektrycznym ręce, nogi, serce.Czuła, \e jej palcezaciskają się na spuście.Wywrzaskując przekleństwa puściła serię z automatu.- Zdychaj! - ryknęła.To słowo nabrało jakiegoś zwierzęcego z głębi trzewi pogłosu.Broń w jej rękachwydawała się \yć własnym \yciem, rozpalona wściekłością i szaleństwem, szarpiąc się iskacząc w jej rękach, przeszkadzając w dokładnym wymierzeniu.Starała się trafić w zbli\ającą się postać.Duncan biegł z jedną ręką uniesioną nadgłową, jakby osłaniając się od pocisków.Przez dym widziała, jak kule podnoszą obłoczkikurzu wokół Duncana.Gorący kwaśny zapach kordytu wypełnił jej nozdrza.- Giń, tchórzu! - krzyknęła raz jeszcze.Zaśmiała się głośno, widząc, \e Duncan nagle upadł, jakby podcięty przez ogromnąniewidzialną dłoń.Potoczył się po ziemi prosto w jej kierunku.- Mam cię, sukinsynu!Wymierzyła dokładnie, nacisnęła spust i zaklęła, gdy strzał nie padł - naboje sięskończyły.Skoczyła po następny magazynek.Ogarnęła go fala bólu.Czuł gorzki smak kurzu, gdy upadł i uderzył twarzą o ziemię.W pierwszej chwili niewiedział, czy \yje, czy nie.Spojrzał na swoje nogi i zobaczył, \e pokryte są strumykami krwi.Teraz mnie zabije, pomyślał.Ale mimo to próbował się podnieść na nogi.Drzwi frontowe wydawały się niezmiernie odległe, niemo\liwe do osiągnięcia.Przezchwilę zastanawiał się, gdzie uderzy teraz następna seria.- Na co czekasz?! - krzyknął do siebie.Potem spostrzegł, \e samochód porywaczy jest w pobli\u, jakieś dwa metry od niego polewej stronie.Chwycił karabin za lufę i podpierając się skoczył cię\ko za samochód.Zanimzebrał myśli, strumień pocisków uderzył w pojazd, odbijając się rykoszetem, zgrzytając pometalu.Nad jego głową z hukiem rozprysnęła się szyba, zasypując go bryzgami szkła.Przycisnął się do ściany pojazdu i przyjrzał swoim nogom.Złamane? Czy mnie uniosą?Pomyślał o Tommym i blizniaczkach, o Megan i jej ojcu.Wzdrygnął się.Niewa\ne.Trzeba się zbierać.Podniósł się z trudem, czując palący bólw kolanach i udach.Zacisnął szczęki powstrzymując łzy i starając się opanować.Falacierpienia oszołomiła go.Zagryzł wargi do krwi i pomyślał o rodzinie - to sprawiło, \e poczułsię silniejszy.Pochylił głowę dla pewniejszego schronienia i odetchnął głęboko.Jeszcze mnie nie wykończyłaś.Mógłby się nawet roześmiać, gdyby miał dość siły.W mózgu Duncana kłębiły się pomysły, rozwiązania, sposoby działania.Zdawał sobiesprawę, \e nie ma szans dostać się od frontu.Boczna ściana dawała jednak pewną osłonę,więc zdecydował, \e spróbuje tamtędy.Zaczerpnął du\y haust powietrza i zdziwił się, \e nie czuje bólu.Jest tu, we mnie,głęboko ukryty.A mo\e mi się tylko wydaje.Uśmiechnął się.Jeszcze nie umarłem, Tommy.Idę po ciebie.Przemógł się i wstał, podnosząc karabin do ramienia.Wycelował w jedno z górnychpomieszczeń, skąd, jak mu się zdawało, strzelała do niego Olivia.Rozpoczął ogień,przyciskając spust tak szybko jak potrafił.Przymru\onymi oczyma widział jak kule rozrywająfutrynę i roztrzaskują szkło.Nie przerywając kanonady, oderwał się od samochodu ipotykając się, niezdarnie ruszył w kierunku domu, który dawał osłonę przed kulami Olivii.Przedzierając się myślał, jak długo jeszcze będą go nieść nogi, jednocześnie zdumiony, \ewytrzymały tak wiele.Olivia rzuciła się do tyłu, zaskoczona gwałtownością ognia, rozrywającego okno, ścianyi sufit, pokrywającego wszystko bryzgami szkła, kurzu i szczątków mebli.Wylądowała nałó\ku, oszołomiona.Nie odniosła obra\eń, przeraziła ją jedynie dzikość ataku.Następna seriarozerwała powietrze i Olivia poczuła, \e spada w dół.Podłoga zadudniła pod cię\arem jejciała.Ju\ w następnej chwili zdała sobie sprawę z sytuacji i skoczyła do okna, skąd ujrzałaDuncana, z trudem wlokącego się na nogach, lecz ciągle strzelającego i znikającego właśnieza rogiem budynku.Odwróciła się.Są jeszcze oni, pomyślała.Zostało jeszcze tych dwu.Słyszała wysoki jazgot pistoletu maszynowego, który nagle umilkł, przygniecionybasowym rykiem broni Megan.Olivia rozejrzała się i spostrzegła swoją czerwoną torebkę,wypełnioną pieniędzmi.Zamknęła ją pospiesznie i przerzuciła pasek przez ramię.Podniosławzrok i ujrzała w drzwiach Billa Lewisa.- Szybko, nowy magazynek! - wrzasnął.Rzuciła mu pełny, ale nim zdą\ył go chwycić, upadł na podłogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]