[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może pan wyjaśnić? - poprosiła Nikola.- Oczywiście, dziecko! Wiedziałem, że Tancerz wycofał się ze swojego fachu.Potem,z jakiegoś dziwnego powodu, zdecydował się powrócić do dawnej profesji i ukraść coś uprzyjaciela Ludwika, następnie dziwnym trafem został znaleziony martwy kilka dni później.Jeśli więc wciąż wierzycie w jakiś zbieg okoliczności, to ja chyba już nie mam nic dopowiedzenia.Walentyna pokiwała głową.- Wydaje mi się jednak, że ciągle mamy jeszcze za mało elementów tej układanki.- To prawda - przytaknął młody antykwariusz.- Musimy dalej nad tym pracować.Detektywi z zaułka Woltera spoglądali po sobie i wymieniali pełne wątpliwościspojrzenia.- Proszę posłuchać, Wiktorze - powiedział w końcu adwokat Janvier.- Ma pan jeszczeróżnych.powiedzmy: obrotnych znajomych, prawda?Listonosz ograniczył się do przytaknięcia ledwo zauważalnym skinieniem głowy.Byłto temat, którego wolał unikać, zwłaszcza na forum publicznym.- Dobrze byłoby zadać kilka pytań przyjaciołom Tancerza, żeby dowiedzieć się, coostatnio robił i z kim się kontaktował.- Tak zrobię - odpowiedział sucho i zwięźle Cormolles.Dla wszystkich było jasne, że słowa te oznaczają koniec pełnego emocji zebrania.Po zakończonym zebraniu w gabinecie Darbona Gaillardowie wrócili do domu niecozmęczeni.Tymczasem Simona i Nikolę czekało odrabianie zadań na następny dzień doszkoły, a Walentyna musiała przywitać się z kuchnią i przygotować kolację.Dzieci natychmiast zasiadły przy swoich biurkach i obłożyły się książkami izeszytami.Jednak po każdym rozwiązanym równaniu i po każdym zdaniu przetłumaczonymna angielski patrzyły na siebie wymownie.Nic nie można było na to poradzić: sprawa flamandzkiego portretu była takekscytująca, że trudno było skoncentrować się na czymkolwiek innym! Kiedy stało się jasne,że prace domowe muszą być odłożone na czas po kolacji, Simon przerwał milczenie.- Nikolo, wiesz co.Powiedz, wczoraj się bałaś?- Masz na myśli dom Barnofsky’ego? Cóż, kiedy zobaczyłam ten.ślad na posadzce.- Ja wcale się nie bałem.- Daj spokój, fanfaronie.Pamiętaj, że nie siedzi przed tobą Sandra i nie musiszodgrywać twardziela.- To ty daj spokój! I odczep się od Sandry.;.Prawda jest taka, że kiedy tam byliśmy,pomyślałem, że ta plama na podłodze równie dobrze może być na przykład sokiem z wiśni.Apotem, kiedy zajrzeliśmy do środka, widziałem tylko wielki bałagan w półmroku.Teraz,kiedy sobie myślę, że wśród tej sterty porozrzucanych rzeczy był prawdziwy trup.- Simonprzerwał, wzrok miał nieobecny, wpatrzony w dal, za okno.- Tak.To zdecydowanie najpoważniejsza sprawa, którą się zajmujemy od czasuzałożenia klubu detektywistycznego.- Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.- Jeśli już o tym mowa - podjęła Nikola, a w głowie narodziła jej się nowa myśl.- Powczorajszym telefonie Wiktora policja powinna już zajmować się sprawą zabójstwaTancerza.- Pod warunkiem, że telefonu nie odebrał Bruno - zażartował Simon.Bruno był jednym ze współpracowników komisarza Gaillarda, a przy tymbezdyskusyjnie - numerem jeden w popadaniu w tarapaty i popełnianiu pomyłek.- Nie, on nie przyjmuje zgłoszeń.A to znaczy, że.-.że tata może już mieć jakieś interesujące informacje!Spaghetti i tajemnice- DOKŁADNIE!Jednak w tym samym momencie Simon opadł na krzesło i spuścił głowę.- Tak, ale przecież.Wiesz, jaki jest tata.Jeśli chodzi o jego pracę, to żeby cośwyciągnąć, trzeba byłoby użyć obcążków.Nikola jednak właśnie wyczuła w powietrzu jakąś woń i na jej twarzy wymalowała sięsprytna minka.- Hmm.Może obcążki to nie jedyne rozwiązanie.? Chodźmy do kuchni, jeśli jesttak, jak myślę.- nie kończąc zdania, poderwała się z krzesła i wybiegła z pokoju, a za nią jejbrat.Oboje wpadli do kuchni.Nikoli wystarczył tylko rzut oka na garnki, żeby odgadnąć,że miała rację: aromatyczny sos marynarski bulgotał w wielkiej patelni, garnek z wodą stałobok na kuchence, a na stole już leżała przygotowana paczka spaghetti.- Dzisiaj kuchnia włoska, co, mamo? - zapytała głośno Nikola.- Tak, spaghetti po marynarsku - potwierdziła Walentyna.- Tata za nim przepada.- skomentował Simon, który właśnie zaczynał rozumieć.- Co za zbieg okoliczności, prawda, Sim? - przytaknęła Nikola.Matka odwróciła się i popatrzyła na nią.Starała się zrobić surową minę, ale jej oczyśmiały się wesoło.- Czy coś insynuujesz?!- Ja? Ależ nic.Jeśli coś, to tylko to, że jesteś wspaniałą żoną i przygotowujeszprzysmaki dla swojego męża, który wraca do domu po ciężkim dniu na komisariacie.- W rzeczy samej!- A jeśli spaghetti będzie miało działanie, jak by to powiedzieć, rozwiązujące trochęjęzyk na temat nowego śledztwa, które właśnie prowadzimy, to.Walentyna nie mogła się już powstrzymać i wybuchnęła śmiechem, co rozbawiłotakże jej dzieci.W tej samej chwili hałas przy drzwiach obwieścił, że komisarz Gaillard wrócił dodomu.- Naprzód! Wszyscy na stanowiska! - zażartowała Walentyna.Operacja Spaghetti została oficjalnie rozpoczęta.- Co tam, rodzinko? Jakie plany na wieczór? - zapytał komisarz, wchodząc do kuchni,po tym jak rozwiesił kurtkę przeciwdeszczową na wieszaku w przedpokoju.Ernest Gaillard używał tego wyrażenia tylko, kiedy był w humorze przynajmniejumiarkowanie dobrym.Początek był więc optymistyczny.Nikola i Simon podbiegli, aby uściskać ojca.Walentyna pocałowała męża i wszyscyrazem zasiedli do stołu.Pierwsza część kolacji upłynęła wesoło.Komisarz poluzował węzełkrawata i zjadł grzankę z pasztetem, którą Walentyna postawiła na stole jako przekąskę.Wmałym telewizorze stojącym na szafce w rogu leciał teleturniej Statek ze zlotem, któregouczestniczka uparcie postanowiła dawać jak najgłupsze odpowiedzi.- Jak można odpowiedzieć, że maracana to marka cygar?! - skomentował komisarz.- Wystarczy być Nikolą - szybko dodał Simon.- Czyli nie mieć pojęcia o piłce.- Lepiej być mną niż tobą - odpowiedziała mu siostra.- Bo znasz się na piłce i naniczym więcej.Teraz można już było powiedzieć, że to typowy wieczór w domu Gaillardów! Gdytylko kłótnia między dziećmi ucichła, Ernest zapytał, co słychać w szkole.Dzieci jak zwykleodpowiadały ogólnikami.Potem Nikola z miną niezdradzającą zupełnie niczego zapytała:- A co słychać w pracy?Pierwsza reakcja komisarza Gaillarda była taka jak zwykle: westchnienie i wzruszenieramionami.- To co zwykle.Jednak dokładnie w tej samej chwili na stół wjechał półmisek ze spaghetti, wspanialeprzybrany owocami morza.Oczywiście pierwsza sowita porcja wylądowała na talerzukomisarza.Po włożeniu do ust pierwszego widelca, owiniętego pysznym makaronem, Ernest stałsię bardziej rozmowny.- Wiecie co? Czasem wydaje mi się, że ludzie w tym mieście robią wszystko, żebyuprzykrzyć życie policjantom.- Co masz na myśli, skarbie?- Mam na myśli to, że ludzie uwielbiają gmatwać sprawy.Na przykład właśnie dziśudało nam się rozwikłać sprawę kradzieży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl