[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Markizem, co to niby mieszka w Londynie.- Vessey.Czy nazywał się Vessey?Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.- Ano właśnie tak.Skąd wiecie, panie?- Bo ja jestem Vessey.Dobrze, opowiedz wszystko jeszcze raz od początkui niczego nie pomijaj.Od tamtej chwili jechał co koń wyskoczy, zatrzymując się tylko, by zmienićwierzchowca, szybko się posilić i z rzadka trochę przespać.Ale choć nadrobił w tensposób wiele godzin, powóz Lily ciągle był daleko przed nim, jej ojczym utrzymywałrównie mordercze tempo, jak gdyby świadom, że jest ścigany.Teraz, dojechawszy do krańca Anglii, Ethan był już niemal na miejscu.Podszedłdo długiego drewnianego baru oberży i zajął miejsce.- Co podać? - spytał siwowłosy staruszek bez dwóch przednich zębów.- Cokolwiek, byle było gorące i mocne.Szybko.- Znaczy się jednego grzańca.- Mężczyzna odwrócił się i podszedł do imbrykastojącego na palenisku opodal i wrócił chwilę pózniej z parującym kuflem.Ethan przesunął po blacie monetę - o nominale większym niż wynosiła cenanapitku.Wypił łyk i stwierdził, że piwo jest zadziwiająco dobre.- Szukam Bainbridge Manor.Myślałem, że może mi powiecie, gdzie to jest.Mężczyzna się skrzywił.- Ma pan sprawę do Chaulka? - prawie wypluł te słowa.- Nie, przyjechałem zobaczyć się z pewną młodą kobietą.Lily Smythe.- Nie znam żadnej Lily Smythe.Ma pan chyba na myśli Lily Bainbridge.- Oczybarmana posmutniały.- To straszne, ale wydaje mi się, że pan nic nie wie.- Nie wiem o czym?- O biednej panience Lily.Zeszłego lata utopiła się w morzu.Jej ojczymrozpuścił wieść, że niby poszła pływać i zdarzył się nieszczęśliwy wypadek.Ale LilyBainbridge pływała jak ryba, ojciec ją nauczył, gdy była jeszcze małą dziewczynką.Te brzegi nigdy nie widziały lepszej pływaczki.Nie, jej śmierć to nie był żadenwypadek, mimo sztormu.- Co chcecie powiedzieć?- Ano chcę powiedzieć, że wypłynęła w morze podczas burzy, bo wolała, bywoda ją zabrała niż ten cham i drab, Faylor.wszyscy wiedzą, że wpadła mu w oko,ale go odtrąciła.Ludzie gadają, że ojczym nie chciał o tym słyszeć i kazał jej gopoślubić.Utonęła w tajemniczych okolicznościach kilka dni pózniej.Lily wypłynęła w morze podczas sztormu? Jak udało jej się przeżyć?- Czy znaleziono ciało? - spytał Ethan zachrypłym głosem, choć znał jużodpowiedz.- Nie.Ale wielu topielców idzie prosto na dno i nigdy nie wypływają.- Powiedzieliście, że wolała umrzeć, niż wyjść za tego Faylora.Czy byławcześniej zamężna?- Panienka Lily? Skąd.Całe życie spędziła w domu rodzinnym.Opiekowała sięswoją mamą, póki pani Bainbridge-Chaulk nie umarła zeszłej zimy.Może dlategodziewczyna ze sobą skończyła: za dużo bólu jak na tak krótkie życie.Ethan wypił jeszcze kilka łyków trunku, stwierdzając, że chyba teraz zaczynarozumieć.Kiedy odzyska Lily, ona wyjaśni mu resztę.- Dziękuję bardzo - powiedział.- Chciałbym się dowiedzieć, jak tam dojechać.Zwiatło poranka wlewało się przez okna sypialni Lily - czy raczej jej więzienia,ponieważ kiedy wczoraj wieczorem przyjechali do Bainbridege Manor, Chaulk siłąwciągnął ją na górę i zamknął w pokoju.Miała w nim pozostać, dopóki nie wyjdzieza Faylora.Wykończona wielogodzinną jazdą w powozie, zdjęła brudną odzież i gąbkąobmyła się w ciepłej wodzie, którą przyniosła jedna z pokojówek.Służąca - nowadziewczyna, której nie znała - podała jej także posiłek.Przebrawszy się w koszulęi wełniany szlafrok, Lily wypiła filiżankę gorącej herbaty i zjadła kilka kęsówpieczonego kurczaka z puree ziemniaczanym.Z oczyma klejącymi się ze zmęczenia,szybko jednak odstawiła jedzenie i wyciągnęła się na posłaniu.Aóżko, niegdyś takdobrze znane, teraz sprawiało dziwne i obce wrażenie.Mimo to wkrótce zasnęłatwardym, pozbawionym marzeń snem.Gdy się obudziła, przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje, jednak rzut okana starą tapetę w niebiesko-białe pasy szybko jej przypomniał również to, jaki dzisiajdzień.Dzień mojego ślubu z Faylorem.Dreszcz wstrząsnął całym jej ciałem, potem poczuła nagły przypływ energii.Zdeterminowana, odrzuciła kołdrę, włożyła szlafrok, pantofle i podeszła do drzwi.Nadal były zamknięte, metalowa gałka szczęknęła, ale pozostała w tej samej pozycji.Lily odwróciła się na pięcie i podeszła do szyby, szukając innej drogi ucieczki.Wprawdzie wyjście przez okno było pomysłem ryzykownym, zważywszy na od-ległość, jaka dzieliła jej sypialnię na piętrze od ziemi.Ale ponieważ był to jedynysposób na odzyskanie wolności, nie pozostawało jej nic innego, jak zaryzykować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Markizem, co to niby mieszka w Londynie.- Vessey.Czy nazywał się Vessey?Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.- Ano właśnie tak.Skąd wiecie, panie?- Bo ja jestem Vessey.Dobrze, opowiedz wszystko jeszcze raz od początkui niczego nie pomijaj.Od tamtej chwili jechał co koń wyskoczy, zatrzymując się tylko, by zmienićwierzchowca, szybko się posilić i z rzadka trochę przespać.Ale choć nadrobił w tensposób wiele godzin, powóz Lily ciągle był daleko przed nim, jej ojczym utrzymywałrównie mordercze tempo, jak gdyby świadom, że jest ścigany.Teraz, dojechawszy do krańca Anglii, Ethan był już niemal na miejscu.Podszedłdo długiego drewnianego baru oberży i zajął miejsce.- Co podać? - spytał siwowłosy staruszek bez dwóch przednich zębów.- Cokolwiek, byle było gorące i mocne.Szybko.- Znaczy się jednego grzańca.- Mężczyzna odwrócił się i podszedł do imbrykastojącego na palenisku opodal i wrócił chwilę pózniej z parującym kuflem.Ethan przesunął po blacie monetę - o nominale większym niż wynosiła cenanapitku.Wypił łyk i stwierdził, że piwo jest zadziwiająco dobre.- Szukam Bainbridge Manor.Myślałem, że może mi powiecie, gdzie to jest.Mężczyzna się skrzywił.- Ma pan sprawę do Chaulka? - prawie wypluł te słowa.- Nie, przyjechałem zobaczyć się z pewną młodą kobietą.Lily Smythe.- Nie znam żadnej Lily Smythe.Ma pan chyba na myśli Lily Bainbridge.- Oczybarmana posmutniały.- To straszne, ale wydaje mi się, że pan nic nie wie.- Nie wiem o czym?- O biednej panience Lily.Zeszłego lata utopiła się w morzu.Jej ojczymrozpuścił wieść, że niby poszła pływać i zdarzył się nieszczęśliwy wypadek.Ale LilyBainbridge pływała jak ryba, ojciec ją nauczył, gdy była jeszcze małą dziewczynką.Te brzegi nigdy nie widziały lepszej pływaczki.Nie, jej śmierć to nie był żadenwypadek, mimo sztormu.- Co chcecie powiedzieć?- Ano chcę powiedzieć, że wypłynęła w morze podczas burzy, bo wolała, bywoda ją zabrała niż ten cham i drab, Faylor.wszyscy wiedzą, że wpadła mu w oko,ale go odtrąciła.Ludzie gadają, że ojczym nie chciał o tym słyszeć i kazał jej gopoślubić.Utonęła w tajemniczych okolicznościach kilka dni pózniej.Lily wypłynęła w morze podczas sztormu? Jak udało jej się przeżyć?- Czy znaleziono ciało? - spytał Ethan zachrypłym głosem, choć znał jużodpowiedz.- Nie.Ale wielu topielców idzie prosto na dno i nigdy nie wypływają.- Powiedzieliście, że wolała umrzeć, niż wyjść za tego Faylora.Czy byławcześniej zamężna?- Panienka Lily? Skąd.Całe życie spędziła w domu rodzinnym.Opiekowała sięswoją mamą, póki pani Bainbridge-Chaulk nie umarła zeszłej zimy.Może dlategodziewczyna ze sobą skończyła: za dużo bólu jak na tak krótkie życie.Ethan wypił jeszcze kilka łyków trunku, stwierdzając, że chyba teraz zaczynarozumieć.Kiedy odzyska Lily, ona wyjaśni mu resztę.- Dziękuję bardzo - powiedział.- Chciałbym się dowiedzieć, jak tam dojechać.Zwiatło poranka wlewało się przez okna sypialni Lily - czy raczej jej więzienia,ponieważ kiedy wczoraj wieczorem przyjechali do Bainbridege Manor, Chaulk siłąwciągnął ją na górę i zamknął w pokoju.Miała w nim pozostać, dopóki nie wyjdzieza Faylora.Wykończona wielogodzinną jazdą w powozie, zdjęła brudną odzież i gąbkąobmyła się w ciepłej wodzie, którą przyniosła jedna z pokojówek.Służąca - nowadziewczyna, której nie znała - podała jej także posiłek.Przebrawszy się w koszulęi wełniany szlafrok, Lily wypiła filiżankę gorącej herbaty i zjadła kilka kęsówpieczonego kurczaka z puree ziemniaczanym.Z oczyma klejącymi się ze zmęczenia,szybko jednak odstawiła jedzenie i wyciągnęła się na posłaniu.Aóżko, niegdyś takdobrze znane, teraz sprawiało dziwne i obce wrażenie.Mimo to wkrótce zasnęłatwardym, pozbawionym marzeń snem.Gdy się obudziła, przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje, jednak rzut okana starą tapetę w niebiesko-białe pasy szybko jej przypomniał również to, jaki dzisiajdzień.Dzień mojego ślubu z Faylorem.Dreszcz wstrząsnął całym jej ciałem, potem poczuła nagły przypływ energii.Zdeterminowana, odrzuciła kołdrę, włożyła szlafrok, pantofle i podeszła do drzwi.Nadal były zamknięte, metalowa gałka szczęknęła, ale pozostała w tej samej pozycji.Lily odwróciła się na pięcie i podeszła do szyby, szukając innej drogi ucieczki.Wprawdzie wyjście przez okno było pomysłem ryzykownym, zważywszy na od-ległość, jaka dzieliła jej sypialnię na piętrze od ziemi.Ale ponieważ był to jedynysposób na odzyskanie wolności, nie pozostawało jej nic innego, jak zaryzykować [ Pobierz całość w formacie PDF ]