[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O dwunastej zadzwonił Cesar i umówili się na popołudnie.Korzystając z przerwy wpracy, Julia odgrzała pizzę, zaparzyła jeszcze kawy i posiliła się, siedząc na sofie.Z uwagąobserwowała przy tym pęknięcia, jakie powstawały na powierzchni obrazu pod wpływemstarzenia się farb, światła i wypaczonego drewna.Szczególnie wyraznie zaznaczały się naskórze postaci - na twarzach i dłoniach - oraz w miejscach pokrytych bielą ołowianą, za to naobszarach ciemniejszych i czarnych było ich mniej.Zwłaszcza fałdy sukni BeatryczeBurgundzkiej, rzeczywiste do złudzenia, wyglądały niemal na nietknięte i można byłoodnieść wrażenie, że wystarczy przyłożyć palec, by poczuć miękki aksamit.Przedziwne - pomyślała - że współcześnie tworzone obrazy bardzo szybko pokrywająsię szczelinkami, pęknięcia i dziurki powstają na skutek stosowania nowoczesnychmateriałów i sztucznych metod suszenia.Tymczasem dzieła dawnych mistrzów, którzyobsesyjnie dbali o nie przy użyciu technik naprawdę rzemieślniczych, opierają się upływowiczasu z większą godnością, ich piękno jest trwalsze.W tym momencie Julia poczuła ogromnąsympatię dla starego, sumiennego Pietera van Huysa, wyobrażając go sobie, jak mieszabarwniki z glinki i wypróbowuje rozmaite oliwy w swojej średniowiecznej pracowni, jakposzukuje odcienia dla kładzionej właśnie warstwy, powodowany pragnieniem, by jegodzieło przetrwało poza jego śmierć i śmierć tych, których uwieczniał pędzlem na zwykłejdesce z dębowego drewna.Po skromnym obiedzie zdjęła werniks w dolnej części obrazu, gdzie znajdował sięukryty napis.Pracowała ze szczególną ostrożnością, nie chcąc zniszczyć zieleni miedziowej,zmieszanej z żywicą, żeby nie ściemniała - van Huys użył jej do namalowania suknaprzykrywającego stół, sukna, którego fałdy wydłużył następnie, zakrywając tym samymkolorem napis po łacinie.Wiedziała doskonale, że ta sprawa, poza zwykłymi trudnościamitechnicznymi, nastręcza też problemów natury moralnej.Czy chcąc pozostać w zgodzie zduchem dzieła, wypada odkrywać napis, który sam artysta zdecydował się zasłonić.? Dojakiego stopnia konserwator może sprzeniewierzyć się pragnieniu malarza, uwiecznionemu wdziele z taką samą pieczołowitością, jakby chodziło o testament.? I czy na przykład wycenaobrazu, po publicznym udowodnieniu obecności napisu zdjęciami rentgenowskimi, będziewyższa, gdy słowa pozostaną ukryte, czy jeśli się je odsłoni?Na szczęście - przyszła jej do głowy pocieszająca myśl - w tym przypadku występujetylko jako wynajęta specjalistka.Decyzję powinni podjąć właściciel, Menchu i ten typek zClaymore'a, Paco Montegrifo, a ona zachowa się zgodnie z ich postanowieniem.Aczkolwiekpo dokładnym przemyśleniu sprawy, gdyby to od niej zależało, wolałaby pozostawićwszystko tak, jak jest.Napis istnieje, jego treść została ujawniona i nie trzeba wydobywać gona światło dzienne.Ostatecznie warstwa farby, która go przykryła pięć wieków temu, teżstanowi fragment historii obrazu.Saksofonowe nuty wypełniały pracownię, izolując ją od świata zewnętrznego.Wacikiem umoczonym w rozpuszczalniku miękko przetarła profil Rogera d'Arras, nos i usta,i jeszcze raz zadumała się nad jego lekko opuszczonymi powiekami, nad cieniutkimikreseczkami wyobrażającymi delikatne kurze łapki koło oczu, nad spojrzeniem wbitym wszachownicę.Rozmyślając o nieszczęsnym rycerzu, dziewczyna puściła wodze wyobrazni.Podążała szlakiem miłości i śmierci, idąc w ślad za Przeznaczeniem w tajemniczym balecietańczonym przez białe i czarne bierki na polach szachowych, na jego własnym herbieprzeszytym strzałą kuszy.W półmroku zaś lśniła łza kobiety pozornie zajętej czytaniembrewiarza - a może Poematu o róży i rycerzu? - siedzącej niby milczący cień przy oknie,pogrążonej we wspomnieniach światła młodości, wypolerowanej stali, kobierców, mocnychkroków po podłodze dworu burgundzkiego, hełmu trzymanego pod pachą i uniesionego czołażołnierza w kwiecie sił i sławy, dostojnego wysłannika tamtego drugiego, z którym racjastanu nakazała jej zawrzeć małżeństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.O dwunastej zadzwonił Cesar i umówili się na popołudnie.Korzystając z przerwy wpracy, Julia odgrzała pizzę, zaparzyła jeszcze kawy i posiliła się, siedząc na sofie.Z uwagąobserwowała przy tym pęknięcia, jakie powstawały na powierzchni obrazu pod wpływemstarzenia się farb, światła i wypaczonego drewna.Szczególnie wyraznie zaznaczały się naskórze postaci - na twarzach i dłoniach - oraz w miejscach pokrytych bielą ołowianą, za to naobszarach ciemniejszych i czarnych było ich mniej.Zwłaszcza fałdy sukni BeatryczeBurgundzkiej, rzeczywiste do złudzenia, wyglądały niemal na nietknięte i można byłoodnieść wrażenie, że wystarczy przyłożyć palec, by poczuć miękki aksamit.Przedziwne - pomyślała - że współcześnie tworzone obrazy bardzo szybko pokrywająsię szczelinkami, pęknięcia i dziurki powstają na skutek stosowania nowoczesnychmateriałów i sztucznych metod suszenia.Tymczasem dzieła dawnych mistrzów, którzyobsesyjnie dbali o nie przy użyciu technik naprawdę rzemieślniczych, opierają się upływowiczasu z większą godnością, ich piękno jest trwalsze.W tym momencie Julia poczuła ogromnąsympatię dla starego, sumiennego Pietera van Huysa, wyobrażając go sobie, jak mieszabarwniki z glinki i wypróbowuje rozmaite oliwy w swojej średniowiecznej pracowni, jakposzukuje odcienia dla kładzionej właśnie warstwy, powodowany pragnieniem, by jegodzieło przetrwało poza jego śmierć i śmierć tych, których uwieczniał pędzlem na zwykłejdesce z dębowego drewna.Po skromnym obiedzie zdjęła werniks w dolnej części obrazu, gdzie znajdował sięukryty napis.Pracowała ze szczególną ostrożnością, nie chcąc zniszczyć zieleni miedziowej,zmieszanej z żywicą, żeby nie ściemniała - van Huys użył jej do namalowania suknaprzykrywającego stół, sukna, którego fałdy wydłużył następnie, zakrywając tym samymkolorem napis po łacinie.Wiedziała doskonale, że ta sprawa, poza zwykłymi trudnościamitechnicznymi, nastręcza też problemów natury moralnej.Czy chcąc pozostać w zgodzie zduchem dzieła, wypada odkrywać napis, który sam artysta zdecydował się zasłonić.? Dojakiego stopnia konserwator może sprzeniewierzyć się pragnieniu malarza, uwiecznionemu wdziele z taką samą pieczołowitością, jakby chodziło o testament.? I czy na przykład wycenaobrazu, po publicznym udowodnieniu obecności napisu zdjęciami rentgenowskimi, będziewyższa, gdy słowa pozostaną ukryte, czy jeśli się je odsłoni?Na szczęście - przyszła jej do głowy pocieszająca myśl - w tym przypadku występujetylko jako wynajęta specjalistka.Decyzję powinni podjąć właściciel, Menchu i ten typek zClaymore'a, Paco Montegrifo, a ona zachowa się zgodnie z ich postanowieniem.Aczkolwiekpo dokładnym przemyśleniu sprawy, gdyby to od niej zależało, wolałaby pozostawićwszystko tak, jak jest.Napis istnieje, jego treść została ujawniona i nie trzeba wydobywać gona światło dzienne.Ostatecznie warstwa farby, która go przykryła pięć wieków temu, teżstanowi fragment historii obrazu.Saksofonowe nuty wypełniały pracownię, izolując ją od świata zewnętrznego.Wacikiem umoczonym w rozpuszczalniku miękko przetarła profil Rogera d'Arras, nos i usta,i jeszcze raz zadumała się nad jego lekko opuszczonymi powiekami, nad cieniutkimikreseczkami wyobrażającymi delikatne kurze łapki koło oczu, nad spojrzeniem wbitym wszachownicę.Rozmyślając o nieszczęsnym rycerzu, dziewczyna puściła wodze wyobrazni.Podążała szlakiem miłości i śmierci, idąc w ślad za Przeznaczeniem w tajemniczym balecietańczonym przez białe i czarne bierki na polach szachowych, na jego własnym herbieprzeszytym strzałą kuszy.W półmroku zaś lśniła łza kobiety pozornie zajętej czytaniembrewiarza - a może Poematu o róży i rycerzu? - siedzącej niby milczący cień przy oknie,pogrążonej we wspomnieniach światła młodości, wypolerowanej stali, kobierców, mocnychkroków po podłodze dworu burgundzkiego, hełmu trzymanego pod pachą i uniesionego czołażołnierza w kwiecie sił i sławy, dostojnego wysłannika tamtego drugiego, z którym racjastanu nakazała jej zawrzeć małżeństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]