[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chodzi o to party.W pierwszejchwili pomyślałam o pokazie ogni sztucznych, ale po tym, co się stało wDzień Niepodległości, zrezygnowałam z fajerwerków.Madeleine nie chceo tym słyszeć.Rzeczywiście, mało brakowało.- Wzdrygnęła sięteatralnie, w oczach zamigotała jawna kpina.- Trudno, nie będziemywysadzać gości w powietrze.- Billie, na miłość boską.- Przepraszam.- Nie wyglądała na zawstydzoną.- Należę do tych,którzy uważają, że wszystko dobre, co się dobrze kończy.Nieważne.Wracajmy do rzeczy.Postanowiłam zainstalować oświetlenie wokółbasenu.Szeregowe połączenie, lampki choinkowe, ale tylko białe.Kupię jeza grosze.Do tego świece w papierowych torbach z piaskiem ustawionewzdłuż ścieżek.Cholera, jak to się nazywa?- Luminaria.Billie zaśmiała się i dała Pitowi sójkę w bok.- Co za słowo w ustach prostego wieśniaka.Pomożesz mi?Jej zapał był zarazliwy.- Jasne.Powiedz tylko, co mam robić.- Zwietnie.- Rozpromieniła się.- Dzięki.Pit wrócił do pracy.Musiał wzmocnić przyporę przy jednej ze ścianstarej stodoły.Szedł przez trawnik i widział oczyma wyobrazni, jak skradasię tam nocą.136R SAllyson zaraz przyjedzie, ale nie będzie miała dla niego czasu, zbytpochłonięta dziećmi i ich ucieczką z letniska.Jeśli jednak zwróciłaby siędo niego o radę, powie jej, żeby zapytała Lil i Henry'ego o domek nadrzewie.Jeśli postanowi go unikać, nie będzie się wtrącał.Hatch i Madeleine nie chcieli się zgodzić, żeby szła sama doStonebrook Cottage, ale zignorowała ich sprzeciwy.Ochronie ten pomysłteż się nie podobał.Dyskusja toczyła się na zalanym słońcem tarasie.Byłogorąco, wilgotno, znikąd najmniejszego powiewu wiatru.Męczący skwarjeszcze wzmagał nerwowe napięcie.Allyson była wyczerpana, alewiedziała, że jeśli teraz ustąpi, będzie musiała ustępować już zawsze, niktnie będzie jej słuchał ani liczył się z jej zdaniem.Ludzie z jej otoczeniazaczną nią rządzić, kierować, popychać w obranym przez siebie kierunku.Stanie się marionetką w rękach tych, którzy wolą z ukrycia pociągać zasznurki, niż pokazywać się w mediach.A wyborcy ? Wyborcy uznają, że dotrwa do końca kadencji Mike'a izniknie, zapadnie się w niebyt.Jeśli nie postawi na swoim w sprawie, któradotyczy jej własnych dzieci, to nigdy nie zyska autorytetu i nie będziedecydować o żadnych ważnych sprawach.Henry i Lillian potrzebują jej.Pójdzie do nich.Sama.- Pójdę przez las, drogą, którą przemierzałam setki razy, zanimobjęłam urząd, i którą nadal będę chodziła, kiedy odejdę z urzędu.-Mówiła wyraznie, stanowczym głosem, chociaż w środku cała się trzęsła zniepokoju.- Będę miała przy sobie pager i komórkę.Gdybympotrzebowała pomocy, zawiadomię was.Hatch zrobił kwaśną minę, natomiast jego matka oliwiła nożyce,udając, że nie bierze udziału w dyskusji.137R SAllyson westchnęła.- To raptem piętnaście minut drogi.Jak już tam dotrę, zadzwonię.- Allyson, na miłość boską, od śmierci Wielkiego Mike'a minęłyzaledwie dwa tygodnie - nie ustępował Hatch.Rozumiała jego troskę, ale musiała porozmawiać z Karą i przedewszystkim zobaczyć się dziećmi.W cztery oczy.Bez obstawy.Bez tego,co było nieuchronnie związane z jej nową pozycją.- Zaufajcie mi.Jeśli przewrócę się i rozbiję głowę, stan Connecticutjakoś sobie poradzi.Tracę tylko czas.Niedługo wrócę.Zeszła z tarasu i skierowała się przez trawnik w stronę lasu i ścieżkiprowadzącej prosto do Stonebrook Cottage.Nie mogła się już doczekać,kiedy zobaczy dzieci.Nikt nie zdołałby jej teraz przeszkodzić.Czuła na sobie twarde, pełne dezaprobaty spojrzenie Madeleine.Ledwie się pojawiła w Bluefield, teściowa już pokazuje humory.Zapewneuważała Ally za dziecinną, upartą i lekkomyślną.Za kobietę, która nigdynie była dość dobra dla Lawrence'a.Bo przecież dobra żona dostrzegłabyw porę, że dzieje się z nim coś złego, wysłałaby go do lekarza, kiedyjeszcze istniała szansa powstrzymania raka.Madeleine nigdy nie powiedziała tego głośno, ale tak właśniemyślała i dawała to odczuć Allyson na każdym kroku.- Zaczekaj - zawołał Hatch.Allyson nie zatrzymała się, nie zwolniła.Hatch dogonił ją.Dyszałciężko, siwiejące włosy przykleiły się do spoconego czoła, stalowespojrzenie przypominało spojrzenie Madeleine.- Idz - powiedział nieoczekiwanie miękko.- Idz sama do Stonebrook.Biorę to na siebie.Po śmierci Mike'a wszyscy są przewrażliwieni, dlategorobią tyle zamieszania.138R S- Wiem.- Pierwsza złość minęła i Allyson poczuła się tak, jakbynagle uszła z niej cała energia.- Wytłumacz wszystko ochroniarzom, niechcę, żeby poczuli się urażeni.Mam do nich pełne zaufanie.- Oni o tym wiedzą, Allyson.Wszystko w porządku - zapewnił.Od tak dawna ją wspierał, troszczył się o nią, pomagał.- Co ja bym bez ciebie zrobiła, Hatch?- Dałabyś sobie radę.Jesteś twarda, podobna do mojej matki.Uśmiechnęła się.- Powinnam ci dać po głowie za to porównanie.Hatch nieodpowiedział uśmiechem.Tak bardzo się różnili: ona w dżinsach ibawełnianej sportowej koszulce, on w garniturze i lśniących półbutach.Nie uspokoiła go wcale wiadomość, że dzieci są z Karą w StonebrookCottage.- Jeśli będziesz mnie potrzebowała, dzwoń - przypomniał jeszcze.Podziękowała mu i ruszyła szybko przez opadający ku granicy lasutrawnik.Kiedy zobaczyła koło stodoły Pita, jeszcze przyspieszyła kroku,niemal biegła.Już na podjezdzie dostrzegła jego furgonetkę, ale starała sięo nim nie myśleć.Powinna zająć się dziećmi, one teraz były najważniejsze.Schylony nad taczkami Pit wyprostował się na jej widok.Sprawiałwrażenie zmęczonego, przepracowanego.Miał jasne włosy i błękitne oczy.Allyson wstrzymała oddech.Od lat był dla niej kimś bardzo ważnym i niemogła pojąć, dlaczego tak długo nie zauważała, że jest w niej zakochany.Była córeczką doktora z New Haven, żoną dwadzieścia lat od niejstarszego dziedzica nazwiska i fortuny Stockwellów, a teraz nie widziałaświata poza tym młodszym od niej o cztery lata mężczyzną, który siedziałw więzieniu i nie miał żadnego wykształcenia.139R S- Witaj, Allyson.- Pit zachowywał się tak, jakby nie zauważył, żenieoczekiwane spotkanie wprawiło ją w zakłopotanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Chodzi o to party.W pierwszejchwili pomyślałam o pokazie ogni sztucznych, ale po tym, co się stało wDzień Niepodległości, zrezygnowałam z fajerwerków.Madeleine nie chceo tym słyszeć.Rzeczywiście, mało brakowało.- Wzdrygnęła sięteatralnie, w oczach zamigotała jawna kpina.- Trudno, nie będziemywysadzać gości w powietrze.- Billie, na miłość boską.- Przepraszam.- Nie wyglądała na zawstydzoną.- Należę do tych,którzy uważają, że wszystko dobre, co się dobrze kończy.Nieważne.Wracajmy do rzeczy.Postanowiłam zainstalować oświetlenie wokółbasenu.Szeregowe połączenie, lampki choinkowe, ale tylko białe.Kupię jeza grosze.Do tego świece w papierowych torbach z piaskiem ustawionewzdłuż ścieżek.Cholera, jak to się nazywa?- Luminaria.Billie zaśmiała się i dała Pitowi sójkę w bok.- Co za słowo w ustach prostego wieśniaka.Pomożesz mi?Jej zapał był zarazliwy.- Jasne.Powiedz tylko, co mam robić.- Zwietnie.- Rozpromieniła się.- Dzięki.Pit wrócił do pracy.Musiał wzmocnić przyporę przy jednej ze ścianstarej stodoły.Szedł przez trawnik i widział oczyma wyobrazni, jak skradasię tam nocą.136R SAllyson zaraz przyjedzie, ale nie będzie miała dla niego czasu, zbytpochłonięta dziećmi i ich ucieczką z letniska.Jeśli jednak zwróciłaby siędo niego o radę, powie jej, żeby zapytała Lil i Henry'ego o domek nadrzewie.Jeśli postanowi go unikać, nie będzie się wtrącał.Hatch i Madeleine nie chcieli się zgodzić, żeby szła sama doStonebrook Cottage, ale zignorowała ich sprzeciwy.Ochronie ten pomysłteż się nie podobał.Dyskusja toczyła się na zalanym słońcem tarasie.Byłogorąco, wilgotno, znikąd najmniejszego powiewu wiatru.Męczący skwarjeszcze wzmagał nerwowe napięcie.Allyson była wyczerpana, alewiedziała, że jeśli teraz ustąpi, będzie musiała ustępować już zawsze, niktnie będzie jej słuchał ani liczył się z jej zdaniem.Ludzie z jej otoczeniazaczną nią rządzić, kierować, popychać w obranym przez siebie kierunku.Stanie się marionetką w rękach tych, którzy wolą z ukrycia pociągać zasznurki, niż pokazywać się w mediach.A wyborcy ? Wyborcy uznają, że dotrwa do końca kadencji Mike'a izniknie, zapadnie się w niebyt.Jeśli nie postawi na swoim w sprawie, któradotyczy jej własnych dzieci, to nigdy nie zyska autorytetu i nie będziedecydować o żadnych ważnych sprawach.Henry i Lillian potrzebują jej.Pójdzie do nich.Sama.- Pójdę przez las, drogą, którą przemierzałam setki razy, zanimobjęłam urząd, i którą nadal będę chodziła, kiedy odejdę z urzędu.-Mówiła wyraznie, stanowczym głosem, chociaż w środku cała się trzęsła zniepokoju.- Będę miała przy sobie pager i komórkę.Gdybympotrzebowała pomocy, zawiadomię was.Hatch zrobił kwaśną minę, natomiast jego matka oliwiła nożyce,udając, że nie bierze udziału w dyskusji.137R SAllyson westchnęła.- To raptem piętnaście minut drogi.Jak już tam dotrę, zadzwonię.- Allyson, na miłość boską, od śmierci Wielkiego Mike'a minęłyzaledwie dwa tygodnie - nie ustępował Hatch.Rozumiała jego troskę, ale musiała porozmawiać z Karą i przedewszystkim zobaczyć się dziećmi.W cztery oczy.Bez obstawy.Bez tego,co było nieuchronnie związane z jej nową pozycją.- Zaufajcie mi.Jeśli przewrócę się i rozbiję głowę, stan Connecticutjakoś sobie poradzi.Tracę tylko czas.Niedługo wrócę.Zeszła z tarasu i skierowała się przez trawnik w stronę lasu i ścieżkiprowadzącej prosto do Stonebrook Cottage.Nie mogła się już doczekać,kiedy zobaczy dzieci.Nikt nie zdołałby jej teraz przeszkodzić.Czuła na sobie twarde, pełne dezaprobaty spojrzenie Madeleine.Ledwie się pojawiła w Bluefield, teściowa już pokazuje humory.Zapewneuważała Ally za dziecinną, upartą i lekkomyślną.Za kobietę, która nigdynie była dość dobra dla Lawrence'a.Bo przecież dobra żona dostrzegłabyw porę, że dzieje się z nim coś złego, wysłałaby go do lekarza, kiedyjeszcze istniała szansa powstrzymania raka.Madeleine nigdy nie powiedziała tego głośno, ale tak właśniemyślała i dawała to odczuć Allyson na każdym kroku.- Zaczekaj - zawołał Hatch.Allyson nie zatrzymała się, nie zwolniła.Hatch dogonił ją.Dyszałciężko, siwiejące włosy przykleiły się do spoconego czoła, stalowespojrzenie przypominało spojrzenie Madeleine.- Idz - powiedział nieoczekiwanie miękko.- Idz sama do Stonebrook.Biorę to na siebie.Po śmierci Mike'a wszyscy są przewrażliwieni, dlategorobią tyle zamieszania.138R S- Wiem.- Pierwsza złość minęła i Allyson poczuła się tak, jakbynagle uszła z niej cała energia.- Wytłumacz wszystko ochroniarzom, niechcę, żeby poczuli się urażeni.Mam do nich pełne zaufanie.- Oni o tym wiedzą, Allyson.Wszystko w porządku - zapewnił.Od tak dawna ją wspierał, troszczył się o nią, pomagał.- Co ja bym bez ciebie zrobiła, Hatch?- Dałabyś sobie radę.Jesteś twarda, podobna do mojej matki.Uśmiechnęła się.- Powinnam ci dać po głowie za to porównanie.Hatch nieodpowiedział uśmiechem.Tak bardzo się różnili: ona w dżinsach ibawełnianej sportowej koszulce, on w garniturze i lśniących półbutach.Nie uspokoiła go wcale wiadomość, że dzieci są z Karą w StonebrookCottage.- Jeśli będziesz mnie potrzebowała, dzwoń - przypomniał jeszcze.Podziękowała mu i ruszyła szybko przez opadający ku granicy lasutrawnik.Kiedy zobaczyła koło stodoły Pita, jeszcze przyspieszyła kroku,niemal biegła.Już na podjezdzie dostrzegła jego furgonetkę, ale starała sięo nim nie myśleć.Powinna zająć się dziećmi, one teraz były najważniejsze.Schylony nad taczkami Pit wyprostował się na jej widok.Sprawiałwrażenie zmęczonego, przepracowanego.Miał jasne włosy i błękitne oczy.Allyson wstrzymała oddech.Od lat był dla niej kimś bardzo ważnym i niemogła pojąć, dlaczego tak długo nie zauważała, że jest w niej zakochany.Była córeczką doktora z New Haven, żoną dwadzieścia lat od niejstarszego dziedzica nazwiska i fortuny Stockwellów, a teraz nie widziałaświata poza tym młodszym od niej o cztery lata mężczyzną, który siedziałw więzieniu i nie miał żadnego wykształcenia.139R S- Witaj, Allyson.- Pit zachowywał się tak, jakby nie zauważył, żenieoczekiwane spotkanie wprawiło ją w zakłopotanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]