[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moore wykrzywił twarz.-Muszę przyznać, że przeszedł mnie lodowaty dreszcz,gdy o tym wszystkim usłyszałem.Zrozumiałem też,że będziecie chcieli dokładnie prześwietlić mnie imoją ówczesną ekipę, tyle że kiedy doszło dozbrodni, nas już tam nie było.Zostaliśmy zwolnieninazajutrz po wizycie inspektorów.Pojechałem doLuizjany, gdzie objąłem nadzór nad renowacjąpewnej starej rezydencji, a ludzie, którzy434 uczestniczyli w remoncie zajazdu, rozeszli się wróżne strony.Sporządziłem listę osób, którewspółpracowały ze mną w San Antonio - większość znich para się tym fachem tylko dorywczo.Mam teżze sobą plany konstrukcyjne Longhorn.Pomyślałem,że mogą się przydać.- Moore sięgnął do kieszeni iwyjął starannie poskładane arkusze.- Wielki Boże,jak mogło dojść do czegoś podobnego.Logan rozłożył plany.Wpatrzył się w nie uważnie,mimo że do tej pory zdążył już bardzo dobrze poznaćarchitektoniczny układ zajazdu.Nigdy jednak nieschodził do piwnic i z zainteresowaniem przyjrzał sięzarysom oryginalnych fundamentów, do których cośdobudowano w pózniejszym okresie.- Co to takiego? - zapytał, wskazując na jedną zgrubych linii.- A, to! Swego czasu na tyłach Longhorn byłastudnia, do której prowadziła szeroka ścieżka,okolona kamiennym murem.Kiedy podłączonowodociąg miejski, studnię zasypano, a ścieżkęzmieniono w podziemny tunel.Najpierw na miejscustudni wybudowano małą powozownię.Potem i jąrozebrano, gdzieś na początku dwudziestego wieku, ipostawiono szopę na narzędzia.- Dziś wieczorem zbadam te podziemia -zdecydował Logan.- Dziękuję, panie Moore, żeprzyniósł pan plany i zechciał z nami porozmawiać.Budowlaniec wstał z krzesła i uścisnął wszystkim435 dłonie.- Gdybym jeszcze mógł się na coś przydać, proszędzwonić.Bardzo chętnie pomogę.Stawię się nakażde wezwanie.Logan chciał natychmiast jechać do Longhorn, alezatrzymała go Jane.- Jako jedyny nie widziałeś portretupamięciowego naszego domniemanego sprawcy.Jane pokazała mu na monitorze ostatni szkic,który wcześniej zeskanowała do komputera, żebyswobodnie dokonywać ewentualnej korekty rysówtwarzy.W tym wizerunku było coś aberracyjnego,Logan jednak nie umiał sprecyzować, dlaczego musię zdaje, że patrzy na jakąś anomalię.- Może Kelsey ci pomoże, długo rozmawiała zAlice White i miała czas, żeby wiele przemyśleć -zasugerowała Jane.Wybrał jej numer, ale nie odebrała telefonu.Zadzwonił więc do baru i zamienił kilka słów zRickym, który go zapewnił, że Kelsey ma się dobrze ijest w pokoju dwieście siedem.Logan zdecydował, że z nią porozmawia przedwyprawą do piwnic.Ponowne przeszukanie posesjibyło posunięciem wynikającym z desperacji, jednakniewykluczone, że wcześniej coś im umknęło.- Jackson, po zaginięciu Sandy przeczesanodokładnie całą posesję, nie tylko część mieszkalnązajazdu, prawda? - zapytał.- Zastanawiam się, czy436 nie poświęciliśmy zbyt małej uwagi szopie nanarzędzia.- Osobiście do niej wszedłem - odparł agent.- W porządku.Zadzwoń do mnie, gdyby.- Obecnie armia ludzi poszukuje pani Holly -wtrącił Jackson.- Tak, wiem - powiedział Logan i wyszedł.Kiedy był w połowie drogi do Longhorn Inn,rozległ się brzęczyk komórki.Natychmiast przyjąłpołączenie, przekonany, że to Kelsey odpowiada najego nieodebrany telefon.- Raintree.W słuchawce panowała głucha cisza.Już miał sięrozłączyć, gdy nagle usłyszał głos, bez wątpieniazmodyfikowany przez jakieś urządzenieelektroniczne, który przypominał skrzek morderczejmarionetki z filmowego horroru.Takie urządzeniabez trudu można było kupić w sklepach zakcesoriami dla detektywów-amatorów.- Wiem, że to ty, Raintree.- Kim jesteś i czego chcesz?Rozległ się chrapliwy diaboliczny śmiech.- Teksański ranger, prawdziwy twardziel! Trzebaci jednak przyznać, że nie jesteś głupi.Chcę tego, cowszyscy.A przy okazji, nawet nie próbuj tegotelefonu namierzyć.Ja też nie należę do idiotów.Totania komórka na kartę.Anonimowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl