[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coprawda starał się to robić dyskretnie, ale Ignazio i tak zauważył.Kiedygrał na pieniądze, nauczył się rejestrować najdrobniejsze szczegóły:badawczy wzrok, spadek temperatury przy stole w momencie rozdania,napięcie mięśni i oddechy pozostałych graczy.1'rzyprawiało go to odreszczyk emocji, a umiejętność obserwacji stała się jego sekretną bronią.Rozłożył swoje karty.Olbrzym, który przegrał najwięcej, mruknął zirytacją.Reszta się roześmiała. Zagrajmy jeszcze raz  zaproponował mężczyzna z kolczykami.Tym razem Hiszpanowi poszło całkiem niezle.Ignazio wygrałnastępną kolejkę.I jeszcze jedną.Poczuł koło siebie jakiś ruch:temperatura wzrosła, a powietrze naprężyło się jak naciągnięty kabel.Ludzie mniej się śmiali, za to częściej wymieniali spojrzenia i pociągaliłyk z kieliszka.Ignazio podbił stawkę.Mężczyzna z kolczykamipowiedział, że poczeka.Ignazio rozłożył rękę na stole i spojrzał w oczyprzeciwnika.Były ciemnozielone, w siateczce zmarszczek, jakie robią sięod śmiechu.Ignazio pomyślał, że wygląda jak pirat, chociaż nigdyprawdziwego pirata nie widział.Mężczyzna z kolczykami wyłożył karty.Miał królewskiego pokera.Wszystkie oczy zwróciły się na Ignazia.Wystarczy sekunda, żeby taka sytuacja jak ta przekształciła się wbijatykę.Już nieraz obserwował coś takiego.Nachylił się ku zwycięzcy. Gratuluję. Jak się nazywasz?  Mężczyzna z kolczykami obracał w palcachświeżo wygrane monety. Ignazio.A ty? El Mago  odparł tamten, po czym dodał z emfazą:  El MagoMilagroso.Ale nazywają mnie też Cacho.Jesteś z Włoch?35  Z Wenecji.To tam, gdzie robią gondole.Cacho wymienił zdziwione spojrzenie z olbrzymem.Ignazio otworzyłusta, aby dostarczyć dodatkowych wyjaśnień, ale Hiszpan przysunął siędo niego. Che, ty, Gondola  powiedział.Ignazio poczuł gryzący zapachjego brody. Chciałbyś u mnie pracować? A co miałbym robić? Potrzebuję stajennego.Ci tutaj  zrobił ruch w kierunkukompanów  występują w moim wesołym miasteczku.W przyszłymtygodniu wyruszamy na letni objazd. Nasz stajenny wczoraj zginął  parsknął karzeł. Pojedynkowałsię na pistolety o dziewczynę.Hiszpan uśmiechnął się, ukazując trzy złote zęby. Dobrze płacę  zapewnił, po czym wziął kilka kart i ułożył je wwachlarz. No to jak?Ignazio patrzył na czerwono-biały wzór na odwrocie kart.Byłłapczywy, chciał mieć je wszystkie  kiery, trefle, walety pikowe i asy,ale przecież ani w życiu, ani w pokerze nie jest to możliwe.Człowiekmusi wybierać, a potem trzymać się raz obranej drogi.Jeżeli wsiądzie nastatek i zostawi za sobą Wenecję, potem jest już tylko ocean i nie mapowrotu.Jeżeli dobra karta wpadnie mu do ręki już choćby sekundę zapózno, musi z niej zrezygnować i siedzieć cicho.Dlatego starał sięzważyć wartość swojego miejskiego życia i porównać je z tym, które muproponowano  twardym, ale pociągającym, nieznanym, niewiadomym,zapewne pełnym przygód, lecz całkowicie zależnym od tych obcychludzi.To dopiero był hazard.Wszystko jest grą hazardową. Bueno  powiedział.Hiszpan przypieczętował umowę skinieniem głowy.Nie minęło sześć dni, a Ignazio ruszył na wschód z wesołymmiasteczkiem Calaąuita, złożonym z tuzina mężczyzn, ich żon i dzieci, atakże ciągniętych przez konie niezliczonych wozów, do którychzapakowano tyczki, namioty w stylu cyrkowym,36 podłogi z pozbijanych desek, markizy, składane podesty, błyszczącekoła do ruletki, wagi, lustra zniekształcające, upiorne maski, mąkę, ryż,trąbki, wędzoną wołowinę, gołębie, kurczęta i króliki w klatkach i wiele,wiele skrzyń z kostiumami.Konie wzbijały kurz na drodze, więckorowód przemieszczał się w brunatnym obłoku.Cóż to była za droga!Ignazio, który całe swoje życie przeżył w mieście, nie sądził, że miejskiemury mogą w pewnym momencie się skończyć i ustąpić miejscabezkresowi.Wiedział oczywiście, że coś takiego istnieje, lecz zupełnienie był przygotowany na spokój i bezmiar tak wielkiej przestrzeni, którywywoływał w jego duszy jakieś gwałtowne i nieznane pragnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl