[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ann siedziała obok Grace; jej córka, Emily, byłaprzyjaciółką Jess.- Dzięki.Emily też jest bardzo dobra - odparła Grace.Emily miała czterytrafienia na sześć rzutów.Była bardziej krępa i nieco mniej zwinna.- Dziś rano była bardzo spięta.A Jessica?- Jessica nigdy nie jest spięta - odparła Grace, nerwowo zacierając dłonie.-Pozostawia to mnie.- Och, proszę spojrzeć! - zawołała Ann.Grace skierowała wzrok na parkiet i poczuła bolesny ucisk w dołku, widząccórkę biegnącą ze zdobytą właśnie piłką; Jess złożyła się do rzutu - i w ostatniejchwili piłkę wytrąciła jej z rąk Tiffany Driver.Trenerzy, pełniący funkcję sędziów,nie dopatrzyli się w tym zagraniu faulu.Jessica puściła się w pogoń za piłką, awyraz jej twarzy napełnił Grace dumą i jednocześnie lękiem.Jess postanowiładostać się do drużyny i zabrała się za realizowanie tego zamierzenia z całymsercem.Podskoczyła, aby zablokować rzut Tiffany i odepchnięta przewróciła się napodłogę.Grace zagryzła wargi.Po zakończonych eliminacjach Grace zawiozła córkę do domu, aby mogłasię przebrać.Trzymiesięczny zakaz wychodzenia z domu po szkole obowiązywałwprawdzie nadal, ale dziś wyjątkowo wolno jej było wybrać się do centrumhandlowego na lunch i do kina z koleżankami, które uczestniczyły w eliminacjach.Czasem trzeba pójść na ustępstwo, usprawiedliwiała się w duchu Grace.Zwłaszcza po tym stresie ostatnich dni Jess potrzebuje drobnego odprężenia.Poza tym niebezpieczeństwo właściwie przestało już zagrażać.Od dwóchdni nie dzieje się nic podejrzanego.Sprawa z narkotykami została zakończona.Przyjaciółki Jess znowu rozmawiają z nią w szkole.A do centrum handlowegowybierają się całą grupą, do tego w biały dzień.Właściwie to nic nie stoi na przeszkodzie, by też udać się do tego centrum iniepostrzeżenie czuwać nad bezpieczeństwem córki.Ale Jess by się wściekła,gdyby to odkryła.Wjeżdżając do garażu, Grace uśmiechnęła się na myśl o tym, że mogłabyczaić się za jakimś stoiskiem, starając się nie tracić z oczu córki.Jess wysiadła zsamochodu i zawahała się przez chwilę.Normalnie pobiegłaby natychmiast dodomu, cisnęła w kąt torbę ze strojem sportowym i poszła pod natrysk, ale poostatnim doświadczeniu z lustrem w łazience wolała nie wchodzić do środka sama.Nie musiała tego tłumaczyć; Grace rozumiała ją doskonale.Mimo sporadycznychspięć nadawały na tych samych falach.Może dlatego, że już od dawna były zdanewyłącznie na siebie.Jessica wyprzedzała ją nieznacznie, kiedy weszły do domu tylnymidrzwiami.Odłożyła torbę obok wieszaka i znieruchomiała.- Mamo, kupiłaś mi tort? - zapytała z niedowierzaniem, wpatrując się wkuchenny stół.- Co takiego?Grace, z torebką i zakupami w rękach, odsunęła ją na bok,spojrzała na stół i również zamarła.Pośrodku stołu prezentował się wspaniale okazały tort, okryty ozdobnąserwetką i przystrojony jak na przyjęcie urodzinowe białym lukrem, żółtymiróżyczkami z zielonymi liśćmi i cząstkami moreli.Grace podeszła bliżej izobaczyła na wierzchu tortu wyżłobiony w warstwie lukru rysunek piłkiwpadającej do kosza.Pod rysunkiem widniał napis: Powodzenia, Jessico".Grace nie zamawiała tortu, nie upoważniła też do tego nikogo.Ani ona, aniJessica nie jadały prawie nigdy tortu.Co najważniejsze, kiedy obie wychodziłyrano, na stole nie było żadnego ciasta.A podczas ich nieobecności nikt niepowinien przebywać w domu.Rozdział dwudziesty czwarty- Tort.- Marino trzymał dłonie na oparciu jednego z pomalowanych nazielono kuchennych krzeseł.Spojrzał na Grace, która stała po drugiej stronie stołu inie spuszczała z niego wzroku.- Dlaczego pani sądzi, że tort z napisem Powodzenia, Jessico" oznacza grozbę?Obok niego stali od dziesięciu minut policjanci Gelinsky i Ayres.Pierwszyz nich nie ukrywał znudzenia, Ayres natomiast, podobnie jak Marino, mierzyłaGrace surowym spojrzeniem.- Nie zamawiałam go.W ogóle nie jadamy tortów.I nie było go tu, kiedywychodziłyśmy rano - wyjaśniła po raz drugi Grace, czując, że jej cierpliwośćkurczy się w zastraszającym tempie.- Pewnie kupiła go pani siostra.Na miłość boską, to bardzo miły gest.Kupienie komuś tortu nie jest żadnym przestępstwem, nawet jeśli uczyniono to bezupoważnienia.- Moja siostra wie, że Jessica i ja nie jadamy tortów.Nie ona go przyniosła,jestem tego pewna.Nie przyniósł go nikt, kto nas zna.Jessica jest diabetykiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ann siedziała obok Grace; jej córka, Emily, byłaprzyjaciółką Jess.- Dzięki.Emily też jest bardzo dobra - odparła Grace.Emily miała czterytrafienia na sześć rzutów.Była bardziej krępa i nieco mniej zwinna.- Dziś rano była bardzo spięta.A Jessica?- Jessica nigdy nie jest spięta - odparła Grace, nerwowo zacierając dłonie.-Pozostawia to mnie.- Och, proszę spojrzeć! - zawołała Ann.Grace skierowała wzrok na parkiet i poczuła bolesny ucisk w dołku, widząccórkę biegnącą ze zdobytą właśnie piłką; Jess złożyła się do rzutu - i w ostatniejchwili piłkę wytrąciła jej z rąk Tiffany Driver.Trenerzy, pełniący funkcję sędziów,nie dopatrzyli się w tym zagraniu faulu.Jessica puściła się w pogoń za piłką, awyraz jej twarzy napełnił Grace dumą i jednocześnie lękiem.Jess postanowiładostać się do drużyny i zabrała się za realizowanie tego zamierzenia z całymsercem.Podskoczyła, aby zablokować rzut Tiffany i odepchnięta przewróciła się napodłogę.Grace zagryzła wargi.Po zakończonych eliminacjach Grace zawiozła córkę do domu, aby mogłasię przebrać.Trzymiesięczny zakaz wychodzenia z domu po szkole obowiązywałwprawdzie nadal, ale dziś wyjątkowo wolno jej było wybrać się do centrumhandlowego na lunch i do kina z koleżankami, które uczestniczyły w eliminacjach.Czasem trzeba pójść na ustępstwo, usprawiedliwiała się w duchu Grace.Zwłaszcza po tym stresie ostatnich dni Jess potrzebuje drobnego odprężenia.Poza tym niebezpieczeństwo właściwie przestało już zagrażać.Od dwóchdni nie dzieje się nic podejrzanego.Sprawa z narkotykami została zakończona.Przyjaciółki Jess znowu rozmawiają z nią w szkole.A do centrum handlowegowybierają się całą grupą, do tego w biały dzień.Właściwie to nic nie stoi na przeszkodzie, by też udać się do tego centrum iniepostrzeżenie czuwać nad bezpieczeństwem córki.Ale Jess by się wściekła,gdyby to odkryła.Wjeżdżając do garażu, Grace uśmiechnęła się na myśl o tym, że mogłabyczaić się za jakimś stoiskiem, starając się nie tracić z oczu córki.Jess wysiadła zsamochodu i zawahała się przez chwilę.Normalnie pobiegłaby natychmiast dodomu, cisnęła w kąt torbę ze strojem sportowym i poszła pod natrysk, ale poostatnim doświadczeniu z lustrem w łazience wolała nie wchodzić do środka sama.Nie musiała tego tłumaczyć; Grace rozumiała ją doskonale.Mimo sporadycznychspięć nadawały na tych samych falach.Może dlatego, że już od dawna były zdanewyłącznie na siebie.Jessica wyprzedzała ją nieznacznie, kiedy weszły do domu tylnymidrzwiami.Odłożyła torbę obok wieszaka i znieruchomiała.- Mamo, kupiłaś mi tort? - zapytała z niedowierzaniem, wpatrując się wkuchenny stół.- Co takiego?Grace, z torebką i zakupami w rękach, odsunęła ją na bok,spojrzała na stół i również zamarła.Pośrodku stołu prezentował się wspaniale okazały tort, okryty ozdobnąserwetką i przystrojony jak na przyjęcie urodzinowe białym lukrem, żółtymiróżyczkami z zielonymi liśćmi i cząstkami moreli.Grace podeszła bliżej izobaczyła na wierzchu tortu wyżłobiony w warstwie lukru rysunek piłkiwpadającej do kosza.Pod rysunkiem widniał napis: Powodzenia, Jessico".Grace nie zamawiała tortu, nie upoważniła też do tego nikogo.Ani ona, aniJessica nie jadały prawie nigdy tortu.Co najważniejsze, kiedy obie wychodziłyrano, na stole nie było żadnego ciasta.A podczas ich nieobecności nikt niepowinien przebywać w domu.Rozdział dwudziesty czwarty- Tort.- Marino trzymał dłonie na oparciu jednego z pomalowanych nazielono kuchennych krzeseł.Spojrzał na Grace, która stała po drugiej stronie stołu inie spuszczała z niego wzroku.- Dlaczego pani sądzi, że tort z napisem Powodzenia, Jessico" oznacza grozbę?Obok niego stali od dziesięciu minut policjanci Gelinsky i Ayres.Pierwszyz nich nie ukrywał znudzenia, Ayres natomiast, podobnie jak Marino, mierzyłaGrace surowym spojrzeniem.- Nie zamawiałam go.W ogóle nie jadamy tortów.I nie było go tu, kiedywychodziłyśmy rano - wyjaśniła po raz drugi Grace, czując, że jej cierpliwośćkurczy się w zastraszającym tempie.- Pewnie kupiła go pani siostra.Na miłość boską, to bardzo miły gest.Kupienie komuś tortu nie jest żadnym przestępstwem, nawet jeśli uczyniono to bezupoważnienia.- Moja siostra wie, że Jessica i ja nie jadamy tortów.Nie ona go przyniosła,jestem tego pewna.Nie przyniósł go nikt, kto nas zna.Jessica jest diabetykiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]