[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A spodziewałaś się, że coś powie? - spytał, nie pojmując,jak w ogóle taka myśl mogła jej przyjść do głowy.- Naprawdę się tegospodziewałaś, Roza? Jens nie lubi mnie tak samo jak ja jego.I nieoczekuj, że między nim a mną zrodzi się jakaś przyjazń.Jak długo onpozostanie w twoim życiu, mnie tam nie znajdziesz.A gdybyś jeotworzyła dla mnie, to żadnego Jensa Haldorsena już tam nie będzie.Widział, że Roza załamuje ręce.- No popatrz, jaki to łatwy wybór?Tomas zdawał sobie sprawę, że nie powinien był mówić tego w takisposób, ale im większy dystans potrafi zachować, tym mniej będziecierpiał potem.Kiedy Roza już sobie pójdzie.Dla obojga tak jest lepiej.Budował w sobie ochronę przed cierpieniem.To rozsądne dbać o własnesprawy.Nikt inny za niego tego nie zrobi.- Nadal jestem w grupie - uśmiechnął się krzywo.Było w tym uśmiechudużo radości.- Jens by ci na pewno powiedział, gdyby mi się coś stało wsztolni.Na pewno by cię poinformował przynajmniej z tego powodu, żemógł mnie wykopać.Roza pochyliła kark.Ona też tak właśnie myślała.I wiedziała, że to prawda.Mimo to nie byław stanie siedzieć w domu, nie mając pewności, jak naprawdę sprawy sięmają.- Chciałam to wiedzieć - powiedziała.- I chciałam wiedzieć, jak się masz.Tomas westchnął.- Vuoi.Kobieta!W słowach Rozy słyszał szum górskich traw.We wszystkich jejniewypowiedzianych słowach także.Słyszał swoje pragnienia, kiedyRoza wciągała powietrze do płuc.Odczuwał wielką radość, kiedy onamilkła między jednym a drugim słowem.I wiedział, że potrafiwytłumaczyć wszystko, jeśli tylko zechce.Ale nie chciał.Pragnął wierzyć, że ona lubi go bardziej, niż mówi.Pragnął wierzyć, żejest między nimi coś więcej niż tylko ta przelotna przyjazń, która ją tutajprzywiodła.- Jens poszedł na tańce?Nie wiedział, dlaczego ją o to spytał.To głupie z jego strony.%7łałował, żewymówił to imię, że skierował jej myśli ku innemu.Roza skinęła głową.Tomas nie był w stanie oprzeć się pokusie.Roza była pokusą.Siedziała na jego pryczy zdeformowana dojrzewającą ciążą, Rallarroza,którą nawet najgorsza łajza w kopalni mogła nazwać najszkaradniejsząkobietą w osiedlu, a wszystkie uczucia Tomasa były przy niej.Wszystko,czego mógłby w życiu pragnąć, widział w niej.Rallarroza.Roza, którą każdy może mieć.Ale nie jego Roza.Przed nim nigdy nie rozkwitła.Jej piersi nigdy nie nabrzmiały pod jegopalcami.Jego stęsknione wargi nigdy nawet nie musnęły jej skóry.Marzył, by ją pieścić.Delikatnie przesuwać palce po okaleczonympoliczku.Marzył, by całować pokrytą bliznami skórę, która była częściąjej twarzy, tej, która w ludziach budzi obrzydzenie.Tomas kochał również okaleczoną połowę jej twarzy.Zdawało mu się, żetaką Rozę kocha bardziej, niż byłby w stanie kochać Rozę bez tej skazy.To szaleństwo, ale Tomas nie traktował siebie jako specjalnie mądrego.Nikt, kto kocha, nie jest tak całkiem przy zdrowych zmysłach.Namiętność tłumi w jakimś sensie rozsądek.Tak musi być.Bez tego namiętność byłaby fałszywa.Nie potrafił oprzeć się pokusie, jaką dla niego była Roza.Tomas usiadł przy niej.Nie za blisko.Na to miał dla niej za dużo respektu.Szanował ją.Szanował ją bardziej niż swój rozsądek.Bardziej niż własne życie.Siedział kawałek od niej i nie mógł już tej odległości zwiększyć, nie miałna to miejsca.Zresztą to by było dziecinne.Nigdy nie zamierzał jej mówić o swoich uczuciach.Nie chciał stawiać jejw niezręcznej sytuacji.Wiedział przecież, że ona tych uczuć nieodwzajemnia.I nie zamierzal jej do niczego nakłaniać.Nie chciał, żeby czuła sięzmuszona do słuchania jego wyznań.Czasami jednak bardzo chciał byćprzy niej blisko.Ta potrzeba stawała się coraz silniejsza.Najpierw była to tylko tęsknota.Niepokój, który burzył w nim krew.Zczasem to narastało, na myśl o niej czuł ciepło w piersi.W końcu pragnienie stało się tak silne, że myślał o tym właściwie przezcały czas.W marzeniach zaczęły się pojawiać obrazy.Marzenia nieopuszczały go w żadnej chwili, kiedy nie był zajęty czym innym.Aapałsię na tym, że kiedy odpoczywa, marzy o Rozie.I zawsze kiedy robił coś,co lubi.Próbował się od tego uwolnić, uciec.Uciec od niej.Ale było jeszcze gorzej.Zaczął jej szukać, obserwować ją.Chodził tam,gdzie wiedział, że ona może przyjść.Starał się zwrócić na siebie uwagęotaczających ją ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- A spodziewałaś się, że coś powie? - spytał, nie pojmując,jak w ogóle taka myśl mogła jej przyjść do głowy.- Naprawdę się tegospodziewałaś, Roza? Jens nie lubi mnie tak samo jak ja jego.I nieoczekuj, że między nim a mną zrodzi się jakaś przyjazń.Jak długo onpozostanie w twoim życiu, mnie tam nie znajdziesz.A gdybyś jeotworzyła dla mnie, to żadnego Jensa Haldorsena już tam nie będzie.Widział, że Roza załamuje ręce.- No popatrz, jaki to łatwy wybór?Tomas zdawał sobie sprawę, że nie powinien był mówić tego w takisposób, ale im większy dystans potrafi zachować, tym mniej będziecierpiał potem.Kiedy Roza już sobie pójdzie.Dla obojga tak jest lepiej.Budował w sobie ochronę przed cierpieniem.To rozsądne dbać o własnesprawy.Nikt inny za niego tego nie zrobi.- Nadal jestem w grupie - uśmiechnął się krzywo.Było w tym uśmiechudużo radości.- Jens by ci na pewno powiedział, gdyby mi się coś stało wsztolni.Na pewno by cię poinformował przynajmniej z tego powodu, żemógł mnie wykopać.Roza pochyliła kark.Ona też tak właśnie myślała.I wiedziała, że to prawda.Mimo to nie byław stanie siedzieć w domu, nie mając pewności, jak naprawdę sprawy sięmają.- Chciałam to wiedzieć - powiedziała.- I chciałam wiedzieć, jak się masz.Tomas westchnął.- Vuoi.Kobieta!W słowach Rozy słyszał szum górskich traw.We wszystkich jejniewypowiedzianych słowach także.Słyszał swoje pragnienia, kiedyRoza wciągała powietrze do płuc.Odczuwał wielką radość, kiedy onamilkła między jednym a drugim słowem.I wiedział, że potrafiwytłumaczyć wszystko, jeśli tylko zechce.Ale nie chciał.Pragnął wierzyć, że ona lubi go bardziej, niż mówi.Pragnął wierzyć, żejest między nimi coś więcej niż tylko ta przelotna przyjazń, która ją tutajprzywiodła.- Jens poszedł na tańce?Nie wiedział, dlaczego ją o to spytał.To głupie z jego strony.%7łałował, żewymówił to imię, że skierował jej myśli ku innemu.Roza skinęła głową.Tomas nie był w stanie oprzeć się pokusie.Roza była pokusą.Siedziała na jego pryczy zdeformowana dojrzewającą ciążą, Rallarroza,którą nawet najgorsza łajza w kopalni mogła nazwać najszkaradniejsząkobietą w osiedlu, a wszystkie uczucia Tomasa były przy niej.Wszystko,czego mógłby w życiu pragnąć, widział w niej.Rallarroza.Roza, którą każdy może mieć.Ale nie jego Roza.Przed nim nigdy nie rozkwitła.Jej piersi nigdy nie nabrzmiały pod jegopalcami.Jego stęsknione wargi nigdy nawet nie musnęły jej skóry.Marzył, by ją pieścić.Delikatnie przesuwać palce po okaleczonympoliczku.Marzył, by całować pokrytą bliznami skórę, która była częściąjej twarzy, tej, która w ludziach budzi obrzydzenie.Tomas kochał również okaleczoną połowę jej twarzy.Zdawało mu się, żetaką Rozę kocha bardziej, niż byłby w stanie kochać Rozę bez tej skazy.To szaleństwo, ale Tomas nie traktował siebie jako specjalnie mądrego.Nikt, kto kocha, nie jest tak całkiem przy zdrowych zmysłach.Namiętność tłumi w jakimś sensie rozsądek.Tak musi być.Bez tego namiętność byłaby fałszywa.Nie potrafił oprzeć się pokusie, jaką dla niego była Roza.Tomas usiadł przy niej.Nie za blisko.Na to miał dla niej za dużo respektu.Szanował ją.Szanował ją bardziej niż swój rozsądek.Bardziej niż własne życie.Siedział kawałek od niej i nie mógł już tej odległości zwiększyć, nie miałna to miejsca.Zresztą to by było dziecinne.Nigdy nie zamierzał jej mówić o swoich uczuciach.Nie chciał stawiać jejw niezręcznej sytuacji.Wiedział przecież, że ona tych uczuć nieodwzajemnia.I nie zamierzal jej do niczego nakłaniać.Nie chciał, żeby czuła sięzmuszona do słuchania jego wyznań.Czasami jednak bardzo chciał byćprzy niej blisko.Ta potrzeba stawała się coraz silniejsza.Najpierw była to tylko tęsknota.Niepokój, który burzył w nim krew.Zczasem to narastało, na myśl o niej czuł ciepło w piersi.W końcu pragnienie stało się tak silne, że myślał o tym właściwie przezcały czas.W marzeniach zaczęły się pojawiać obrazy.Marzenia nieopuszczały go w żadnej chwili, kiedy nie był zajęty czym innym.Aapałsię na tym, że kiedy odpoczywa, marzy o Rozie.I zawsze kiedy robił coś,co lubi.Próbował się od tego uwolnić, uciec.Uciec od niej.Ale było jeszcze gorzej.Zaczął jej szukać, obserwować ją.Chodził tam,gdzie wiedział, że ona może przyjść.Starał się zwrócić na siebie uwagęotaczających ją ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]