[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się na pięcie i znikł w ciemności.Duncan chciał zapytać, czyja to przepowiednia, ale wiedział, że nie mu-si.Obaj słyszeli o pewnym proroku, który przemawiał za pomocą pa-ciorków.Tashgua, dawny dręczyciel Sarah.Duncan zapatrzył się w mrok, przypominając sobie mapę, którą zabrałze skrytki Ramseya w piwnicy.- Jaka byłaby cena dziesięciu tysięcy mil dziewiczej ziemi, Crispinie? -zapytał po chwili.- Na pewno nie życie jego dzieci - odparł ochrypłym szeptem służący.- Nie ich życie.243 Duncan ze zdumieniem spojrzał na przyjaciela, zmrożony tym, że takamyśl w ogóle przyszła mu do głowy.Twarz wielkoluda zdradzała miotającenim emocje.Mając łzy w oczach, wyszedł w noc.Duncan wyszedł chwilę pózniej i samotnie przeszedł w blasku księżycaprzez dziedziniec.Oparł się o ogrodzenie, wdychając nocne powietrze ipróbując ponownie poukładać kawałki łamigłówki, która rozsypała się tejnocy, głaszcząc przy tym pysk pociągowego konia, który przyszedł go obej-rzeć.Bezsprzecznie Ramsey stworzył Kompanię, aby umocnić swoje rosz-czenia do ziemi, chociaż Duncan nadal nie rozumiał, w jaki sposób ani jakamiała być w tym jego rola, mimo że Calder nazywał go tajną bronią lorda.Widocznie Adam i Sarah odkryli, jakie mieli odgrywać w tym role, i rzucilisię do morza.Wprawdzie Duncan sporządził Ramseyowi raport mający odwrócić jegouwagę od Szkotów w Kompanii, ale nie był tak upojony tym sukcesem, byuważać, że są bezpieczni.Zyskał na czasie, lecz wcale się nie zbliżył do od-krycia prawdy o Jamiem i Kamienistym Szlaku.W wyniku tego niepowo-dzenia zginął Frasier, a Listera czekała szubienica.Wezbrały w nim emocje,nie pozwalając trzezwo myśleć.Flora była w stajni, już nie zagadkowa, bez-radna zjawa, lecz kobieta z krwi i kości, mieszkająca w wielkim domu.Koń drgnął i gdy Duncan się obrócił, wokół niego wyrosły jakieś po-stacie.Wyrwał się, uchylił i rzucił do ucieczki.Dotarł prawie do drzwi szko-ły, gdy czyjeś ręce, wiele rąk, złapało go za ramiona i coś z trzaskiem ude-rzyło go w głowę.Nogi ugięły się pod nim i niejasno uświadomił sobie, żeprzytrzymano go, zanim upadł na ziemię, i uniesiono w powietrze.Kiedyodzyskał przytomność, był w jednej z szop, z rękami przywiązanymi dobelki nad głową.Półprzytomny, nie zdawał sobie sprawy z obecności in-nych ludzi, dopóki nie ocucił go przeszywający ból pleców.- Co wy.Protest uwiązł mu w gardle, gdy spadł na niego kolejny cios bata, jakbyktoś przypiekł mu skórę rozżarzonym pogrzebaczem.Spadł na niego na-stępny cios, i następny, drąc w strzępy koszulę.Pięć, dziesięć razów.- Masz szczęście - oznajmił powoli i dobitnie głos w ciemności  że niemożemy pozwolić, by guwerner naszych dzieci został publicznie wy-chłostany.Rozumiemy też, iż pod wpływem głębokich uczuć człowiek możelekceważyć swoje życie.Dlatego pozwól nam wyjaśnić, co się stanie, jeśli244 znów okażesz takie buntownicze skłonności.Wybierzemy najstarszegogórala spośród pozostałych więzniów i będziemy go chłostać, aż niemalwyzionie ducha.Nie spodziewam się, byś zaprzestał tego zuchwalstwa zobawy przede mną.Przestaniesz, bojąc się, że skrzywdzisz w ten sposóbswoich ukochanych Szkotów.- Sylwetka Ramseya była ledwie widoczna wświetle księżyca sączącym się między belkami.- Bądz pewien, że znajdzie-my i spalimy te twoje paskudne piszczałki.Wkrótce pojmiesz, jacy byliśmymiłosierni, ze względu na dług, jaki wobec ciebie mamy.I czy wspomnieli-śmy, że Lister nie dostanie jedzenia przez dwa dni?Ramsey nie powiedział nic więcej, tylko stał w milczeniu, gdy Duncanotrzymał jeszcze pięć razów.Zacisnął zęby, postanowiwszy nie krzyczeć,pamiętając, jak Lister przegryzł trzy kawałki drewna, otrzymując czterdzie-ści batów.W końcu piekące razy ustały i zamglonymi z bólu oczami Duncan zoba-czył błysk stali przecinającej jego więzy i usłyszał szuranie nóg od-chodzących napastników.Nie wiedział, jak długo leżał na ziemi, zmagającsię z bólem, lecz w końcu chwiejnie wyszedł na zewnątrz i dotarł do wodo-poju.Zanurzył głowę w wodzie i nabierając ją dłonią, polewał sobie plecy.Dostrzegł, że coś poruszyło się w ciemności, ale nie zważał na to.Jeśli znówprzyjdą, to pokaże Ramseyowi, że nie każdy Szkot się poddaje.Ta myślsprawiła, że przypomniał sobie o kimś.Znalazł stylisko siekiery, chwycił je ipomaszerował do kuzni.Podkradł się z uniesioną do ciosu pałką, lecz w kręgu słabego światłaświecy nie zastał strażnika.Rzucił stylisko na ziemię i opadł na stołek.- Cudowną rzecz zrobiłeś tej nocy, chłopcze - powiedział ochrypły głoszza prętów.- Wszyscy cię słuchali, możesz być tego pewny.Od lat nic mnietak nie uradowało.Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś usłyszę kobzę.- Wiedziałeś, że to ja?- Pakowałem twoje rzeczy na statku.To ja przechowałem ten brązowyworek.Spazm bólu wstrząsnął ciałem Duncana.- Najgorsze będą pierwsze godziny, chłopcze.Potrzebny ci okład albomaść.Nie pozwól, by rany zaschły i popękały.- Duncan usłyszał brzęk łań-cuchów, gdy Lister przysunął się bliżej.- I posłuchaj mnie, słuchaj uważnie.Mówiłem ci, że są tu Szkoci, na południu, w Karolinie.Zacni górale, żyjącyz daleka od Johna Bulla.Blizny na plecach będą twoją przepustką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl