[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero niedawno mogliśmy to potwierdzić.- Masz na myśli tego wilka, który postrzelił mnie srebrem i nagrał całe zajście?- Tak.Fakt, że okryłaś się cieniem zupełnie jak wampir, utwierdził nas w przekonaniu,że Gautier od początku miał rację.- Czemu nie wypróbowaliście tej sztuczki wcześniej?- Ponieważ dzień wcześniej Gautier był naocznym świadkiem tego, jak powaliłaś naziemię dwa wampiry.%7ładen wilkołak, bez względu na to, jak jest szybki lub jak młode byłyowe wampiry, nie jest w stanie tego dokonać.Domagał się przeprowadzenia testu.Tymrazem go posłuchaliśmy.Czyli wychodziło na to, że to właśnie Gautier zapoczątkował totalny chaos w moimżyciu.Albo był za to przynajmniej częściowo odpowiedzialny.Gdybym tamtego wieczoraodpuściła sobie wejście do tego klubu, ignorując swoją ciekawość i zapach unoszącej się wpowietrzu krwi, może moje życie potoczyłoby się całkiem normalnie.Lub przynajmniej dopewnego stopnia normalnie, biorąc pod uwagę Talona, który uznał, że będę znakomityminkubatorem dla jego  idealnego dziecka.Gdybym jednak wtedy odeszła, ci wszyscy ludzie w klubie na pewno by zginęli.Zwiadomość, że mogłam powstrzymać tamte wampiry i tego nie zrobiłam, byłaby o wielegorsza niż cały chaos, z jakim obecnie musiałam sobie radzić.- Skoro na początku to ty mnie obserwowałeś, dlaczego zostawiono przy mnie Talona,a nie ciebie?- To proste.Po kilku miesiącach spędzonych wyłącznie na obserwowaniu cięzacząłem cię desperacko pragnąć.To właśnie z tego powodu przydzielił ci Talona, a nie mnie.A ja połknęłam przynętę, jaką zastawił na mnie Talon - łącznie z haczykiem, żyłką ispławikiem.Jednak z drugiej strony ta przynęta była całkiem imponująca.- Wygląda na to, że twój szef to strasznie wredny facet.- Nauczono go takim być.- Ujął w dłonie moją stopę.Na jego twarzy odmalowało sięroztargnienie, gdy zaczął rozmasowywać jej podbicie.- Nie rozumiem.Skoro kazano ci trzymać się ode mnie z daleka, jakim cudemskończyłeś jako mój drugi partner?Jego usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu.213 - Bo udało mi się dzięki temu rozwścieczyć Talona.- Więc człowiek, który stoi za tym wszystkim, wiedział, że ty również próbujesz mniezapłodnić?- Tak.- Czemu zatem zostałam porwana i umieszczona w tym ośrodku?- Nadarzyła się okazja i postanowili ją wykorzystać.Ponad dziewięćdziesiąt procentklonów i dziewięćdziesiąt pięć procent stworzonych w laboratorium mieszańców jestbezpłodna, a oni starają się ustalić tego przyczynę.- Ja zmagam się z takim samym problemem - przypomniałam mu.- Nikt nie mapewności, czy uda mi się zajść w ciążę.- Nikt nie jest pewien, czy uda ci się donosić dziecko.W tej chwili jesteś całkowiciezdolna do zajścia w ciążę.Nie zawracałam sobie głowy obalaniem tych założeń.- Kto w takim razie posuwał mnie w tym ośrodku rozrodczym? Facet z niebieskimioczami, który myśli, że jestem mu coś winna?- Tak.- Tylko on? - Nie.- W takim razie kto jeszcze?- Jeden z ludzi mojego szefa.Przez ten cholerny wypadek niczego nie pamiętałam.- Dlaczego? Wzruszył ramionami.- Bo akurat był tam, żeby wydać kolejne instrukcje, a poza tym lubi takie gorącebabeczki jak ty.- Wygląda na to, że lubi bzykać nieprzytomne gorące babeczki - rzuciłam oschle, aMisha znów się uśmiechnął.- %7ływiołowość może nakręcać wtedy, gdy zawodzi uległość.Uniosłam brwi.- To ma być twoja rada?- Dość niebezpieczna, ale tak.- I całkiem bezużyteczna, jeśli nie zdradzisz mi jego imienia.- Wszystko w swoim czasie, Riley.Mogłam się założyć, że upłynie jeszcze dużo czasu, zanim poznam nazwisko.- Dlaczego zatem on wydawał instrukcje, a nie szef?214 - Tak jest bezpieczniej.Bezpieczniej? Niby czego mieliby się obawiać? Z pewnością nie nas, bo nie mieliśmypojęcia, kto za tym wszystkim stoi.Ale do czasu.Przyglądałam się Mishy przez dłuższąchwilę.- Skoro twój szef jest taki niebezpieczny, czemu właściwie przyszedłeś na spotkanie?- Jeśli odpowiem szczerze, chcę spędzić z tobą kolejne dwie godziny.I tak nie miałam wyboru.Nie miałam też pewności, czy rzeczywiście jest ze mnąszczery.Wzruszyłam ramionami.- W porządku.- Mam ku temu podwójny powód.Po pierwsze, od dawna nie jestem w stanieporozumieć się z moimi braćmi i naszym tak zwanym przywódcą.Nigdy nie podzielałem ichwizji.Czy to znaczyło, że przywódca tej małej brygady nie był laboratoryjnym tworem? Wtakim razie kim - lub czym - był?- A ta wizja to?.- Jak już wcześniej wspomniałem, pierwotnie chodziło o dążenie do perfekcji.Ostworzenie idealnej istoty posiadającej najbardziej pożądane ludzkie cechy.- Rozumiem, że ta idea uległa zmianie, gdy twój stwórca zginął w pożarze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl