[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie dlatego.Ale przychodzą tam mężczyzni, którzy szukają dziewczyn dotowarzystwa.Niezbyt porządnych dziewczyn.Wiesz, o co mi chodzi.- Tak, wiem - odrzekła znużonym głosem Hlne.- Jestem w Paryżu dostateczniedługo, żeby wiedzieć, że istnieje coś takiego jak prostytucja.No więc co? Nie jestemprostytutką i nie zamierzam nią zostać.Będę zwykłą szatniarką.Guy wzruszył ramionami.- Zrobisz, jak zechcesz.Ale nie zostaniesz tam długo.Oni stale zmieniajądziewczęta.- Więc będę pracowała dwa razy więcej.Trzy razy.Na pewno utrzymam tę pracę.Zdenerwowany Guy wcisnął ręce w kieszenie i zaczął chodzić po pokoju.262SRHlne patrzyła na niego przez chwilę bez słowa.W końcu zapytała:- Nie chcesz, żebym tam pracowała, tak?- Nie mogę ci mówić, co masz robić - odrzekł, przystając na chwilę.Hlne złapała go za rękę i ścisnęła z całej siły.- Potrzebujemy pieniędzy, Guy, nie rozumiesz tego? To jest szansa! Jeszcze dwatygodnie i musimy zapłacić komorne.- Teraz ona maszerowała tam i z powrotem popoddaszu.- Musimy mieć pieniądze, żeby jeść.- Spojrzała na niego błagalnie.- Proszę,zrozum mnie.Chcę wreszcie jeść jak inni ludzie.Jestem zmęczona przeszukiwaniemśmieci i odganianiem much, żeby zdobyć resztki, które ktoś wyrzucił!- To ty nie rozumiesz - odrzekł cicho.- W Folies de Babylon będzie gorzej.Tam tysama staniesz się śmieciem.- Więc stanę się taka jak te resztki, które jem! - oświadczyła ze złością.- A znam jużdobrze ich smak.Czy naprawdę myślisz, że praca w śmietniku jest czymś gorszym niżwyciąganie resztek z niego?Guy sięgnął po wiszący na haku płaszcz.- Idę na spacer.- Spojrzał na nią z niesmakiem.- Potrzebuję świeżego powietrza.Patrzyła z zaskoczeniem, jak wychodził.Chciała otworzyć drzwi i go zawołać, alezmieniła zdanie.Westchnęła i odwróciła się.To bez sensu.Był zbyt uparty, aby jej po-słuchać.Nagle zauważyła jakąś zmianę w pokoju.Po chwili uświadomiła sobie, że Hiperboliczne wniebowstąpienie" zniknęło.Widocznie Andr Lichtenstein zabrał obrazpodczas jej nieobecności.Zrozumiała, że zepsuła radość Guy, ciesząc się swojąpożałowania godną pracą.Nic dziwnego, że poczuł się urażony.Podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko.- Guy! - zawołała.- Guy! Proszę, zaczekaj!Ale było już za pózno.W odpowiedzi usłyszała jedynie wściekłe trzaśnięciewejściowych drzwi, aż zadzwięczały szybki.- Ty głupcze! - Krzyk pani Guerin rozległ się echem po klatce schodowej.- Chceszrozwalić dom?263SRHlne powoli zamknęła drzwi i oparła się o nie ciężko.%7łałowała, że nie ma czasu,by usiąść, odprężyć się i zastanowić nad tym, co zaszło.Ale wkrótce musiała zacząć sięprzygotowywać.Za niecałe dwie godziny miała być w pracy.Uśmiechnęła się z goryczą.Zwietny początek, nie ma co.Przyszła na rue de la Tour-d'Auvergne pół godziny przed otwarciem klubu.Nocbyła ciemna, ale duży czerwony neon nad wejściem jeszcze się nie świecił.Hlne zawahała się przez chwilę, stojąc w wielkich, szklanych, podwójnychdrzwiach.Były pomalowane liliową farbą, żeby klienci nie mogli przez nie zerknąć bezpłacenia, ale jej wydawały się złowieszcze, Była tak zdenerwowana, że zęby stukały jejjak kastaniety.Nigdy wcześniej nie pracowała w wielkim mieście, a w dodatku w nocnymlokalu, i ogarnął ją strach.Może ci tutaj będą na nią patrzyli tak jak madame d'Arbeuf iuznają, że jest prowincjonalną gęsią.Albo jeszcze gorzej.Serce zaczęło jej mocno bić.Ajeśli to miejsce okaże się jeszcze gorsze, niż mówił Guy? Już chciała uciec, ale zmusiła siędo pozostania.Myśl o pieniądzach, mówiła do siebie surowo.Chyba nie chcesz gło-dować? Popatrzyła na liliowe drzwi, a potem odetchnęła głęboko, pchnęła je i weszła dośrodka.Próbowała ze wszystkich sił być dzielna, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa.Trzęsła się jak w febrze.Jasne światła pod sufitem jeszcze się paliły, a w ich blasku wnętrze wydawało sięniegustowne i tandetne.Hlne mimo woli zmarszczyła nos, czując smród zestarzałegotytoniu i rozlanego alkoholu wiszący w powietrzu.Mijając pokój hostess, zatrzymała się izerknęła do środka.Potem ruszyła między małymi stolikami w kierunku sceny, którazajmowała cały przód wielkiej sali.Idąc, rozglądała się wokoło.Jej obawy z wolna się rozwiały.Podświadomie oczekiwała jaskini rozpusty, atymczasem całość wyglądała raczej teatralnie i zabawnie.Ten, kto urządzał to miejsce, niemiał dobrego smaku, a z kolorów znał tylko połączenie lila z różem.Zciany były liliowe,ozdobione różowymi cekinami, podobnie jak kurtyna zasłaniająca scenę.Po obu stronachstały figury Murzynek w turbanach.Z wyjątkiem twarzy one również były całe w kolorzeliliowym z różowymi cekinami.W sali znajdowało się chyba około stu stolików.Każdy przykryty różową serwetą, zmałą lampką z różowym abażurem, wielką różową kartą z czarnym numerem i różowym264SRtelefonem.Hlne od razu się domyśliła, do czego służą te aparaty.Można ich byłoużywać, by dzwonić z jednego stolika do drugiego, wykręcając jego numer.Miał to byćdyskretny sposób zawierania znajomości.Za różowym barem dwóch znudzonych Algierczyków w średnim wieku polerowałokieliszki.Z przodu siedział na taborecie wielki wykidajło.Spojrzał na nią zezem.Czyściłscyzorykiem paznokcie.Złożył go ostrożnie i kiwnął na nią grubym paluchem.Podeszła ispojrzała pytająco.Jego ciemne oczy błyszczały pod gęstymi czarnymi rzęsami.- Frontowe drzwi tylko dla klientów - oświadczył kiepskim francuskim.- Drzwi dlapracowników w bocznej alei.- Kiwnął w lewo.Hlne była zakłopotana.- Przepraszam - wykrztusiła.- Nie powiedziano mi.- Dobrze, nie zapominaj na przyszłość.Ten klub należy do monsieur Blonda.On nielubi pomyłek.Szczególnie ze strony pięknych dziewcząt.- Obejrzał ją od stóp do głów.-Tutaj trzeba słuchać monsieur Blonda.Kiwnęła głową i uśmiechnęła się niewyraznie.- Zapamiętam.- Bardzo dobrze.- Sięgnął do kieszeni po papierosa i patrząc na Hlne, zaciągnąłsię dymem.Pokiwał głową.Wygląda świeżo i zdrowo, nie jak te zniszczone dziwki o ziemistejcerze i wymalowane stare pudła.Tak, jest rzeczywiście piękna.Jeżeli monsieur Blond niezainteresuje się nią, to może.- Uśmiechnął się do swoich myśli.- Teraz bądz grzeczną dziewczynką i przejdz przez scenę.Zapytaj o Matkę.Da cikostium i powie, co masz robić - zwrócił się przyjaznie do Hlne.Kostium? - zdziwiła się.Jaki kostium? Nikt jej nic nie mówił o kostiumie.Potemwzruszyła ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nie dlatego.Ale przychodzą tam mężczyzni, którzy szukają dziewczyn dotowarzystwa.Niezbyt porządnych dziewczyn.Wiesz, o co mi chodzi.- Tak, wiem - odrzekła znużonym głosem Hlne.- Jestem w Paryżu dostateczniedługo, żeby wiedzieć, że istnieje coś takiego jak prostytucja.No więc co? Nie jestemprostytutką i nie zamierzam nią zostać.Będę zwykłą szatniarką.Guy wzruszył ramionami.- Zrobisz, jak zechcesz.Ale nie zostaniesz tam długo.Oni stale zmieniajądziewczęta.- Więc będę pracowała dwa razy więcej.Trzy razy.Na pewno utrzymam tę pracę.Zdenerwowany Guy wcisnął ręce w kieszenie i zaczął chodzić po pokoju.262SRHlne patrzyła na niego przez chwilę bez słowa.W końcu zapytała:- Nie chcesz, żebym tam pracowała, tak?- Nie mogę ci mówić, co masz robić - odrzekł, przystając na chwilę.Hlne złapała go za rękę i ścisnęła z całej siły.- Potrzebujemy pieniędzy, Guy, nie rozumiesz tego? To jest szansa! Jeszcze dwatygodnie i musimy zapłacić komorne.- Teraz ona maszerowała tam i z powrotem popoddaszu.- Musimy mieć pieniądze, żeby jeść.- Spojrzała na niego błagalnie.- Proszę,zrozum mnie.Chcę wreszcie jeść jak inni ludzie.Jestem zmęczona przeszukiwaniemśmieci i odganianiem much, żeby zdobyć resztki, które ktoś wyrzucił!- To ty nie rozumiesz - odrzekł cicho.- W Folies de Babylon będzie gorzej.Tam tysama staniesz się śmieciem.- Więc stanę się taka jak te resztki, które jem! - oświadczyła ze złością.- A znam jużdobrze ich smak.Czy naprawdę myślisz, że praca w śmietniku jest czymś gorszym niżwyciąganie resztek z niego?Guy sięgnął po wiszący na haku płaszcz.- Idę na spacer.- Spojrzał na nią z niesmakiem.- Potrzebuję świeżego powietrza.Patrzyła z zaskoczeniem, jak wychodził.Chciała otworzyć drzwi i go zawołać, alezmieniła zdanie.Westchnęła i odwróciła się.To bez sensu.Był zbyt uparty, aby jej po-słuchać.Nagle zauważyła jakąś zmianę w pokoju.Po chwili uświadomiła sobie, że Hiperboliczne wniebowstąpienie" zniknęło.Widocznie Andr Lichtenstein zabrał obrazpodczas jej nieobecności.Zrozumiała, że zepsuła radość Guy, ciesząc się swojąpożałowania godną pracą.Nic dziwnego, że poczuł się urażony.Podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko.- Guy! - zawołała.- Guy! Proszę, zaczekaj!Ale było już za pózno.W odpowiedzi usłyszała jedynie wściekłe trzaśnięciewejściowych drzwi, aż zadzwięczały szybki.- Ty głupcze! - Krzyk pani Guerin rozległ się echem po klatce schodowej.- Chceszrozwalić dom?263SRHlne powoli zamknęła drzwi i oparła się o nie ciężko.%7łałowała, że nie ma czasu,by usiąść, odprężyć się i zastanowić nad tym, co zaszło.Ale wkrótce musiała zacząć sięprzygotowywać.Za niecałe dwie godziny miała być w pracy.Uśmiechnęła się z goryczą.Zwietny początek, nie ma co.Przyszła na rue de la Tour-d'Auvergne pół godziny przed otwarciem klubu.Nocbyła ciemna, ale duży czerwony neon nad wejściem jeszcze się nie świecił.Hlne zawahała się przez chwilę, stojąc w wielkich, szklanych, podwójnychdrzwiach.Były pomalowane liliową farbą, żeby klienci nie mogli przez nie zerknąć bezpłacenia, ale jej wydawały się złowieszcze, Była tak zdenerwowana, że zęby stukały jejjak kastaniety.Nigdy wcześniej nie pracowała w wielkim mieście, a w dodatku w nocnymlokalu, i ogarnął ją strach.Może ci tutaj będą na nią patrzyli tak jak madame d'Arbeuf iuznają, że jest prowincjonalną gęsią.Albo jeszcze gorzej.Serce zaczęło jej mocno bić.Ajeśli to miejsce okaże się jeszcze gorsze, niż mówił Guy? Już chciała uciec, ale zmusiła siędo pozostania.Myśl o pieniądzach, mówiła do siebie surowo.Chyba nie chcesz gło-dować? Popatrzyła na liliowe drzwi, a potem odetchnęła głęboko, pchnęła je i weszła dośrodka.Próbowała ze wszystkich sił być dzielna, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa.Trzęsła się jak w febrze.Jasne światła pod sufitem jeszcze się paliły, a w ich blasku wnętrze wydawało sięniegustowne i tandetne.Hlne mimo woli zmarszczyła nos, czując smród zestarzałegotytoniu i rozlanego alkoholu wiszący w powietrzu.Mijając pokój hostess, zatrzymała się izerknęła do środka.Potem ruszyła między małymi stolikami w kierunku sceny, którazajmowała cały przód wielkiej sali.Idąc, rozglądała się wokoło.Jej obawy z wolna się rozwiały.Podświadomie oczekiwała jaskini rozpusty, atymczasem całość wyglądała raczej teatralnie i zabawnie.Ten, kto urządzał to miejsce, niemiał dobrego smaku, a z kolorów znał tylko połączenie lila z różem.Zciany były liliowe,ozdobione różowymi cekinami, podobnie jak kurtyna zasłaniająca scenę.Po obu stronachstały figury Murzynek w turbanach.Z wyjątkiem twarzy one również były całe w kolorzeliliowym z różowymi cekinami.W sali znajdowało się chyba około stu stolików.Każdy przykryty różową serwetą, zmałą lampką z różowym abażurem, wielką różową kartą z czarnym numerem i różowym264SRtelefonem.Hlne od razu się domyśliła, do czego służą te aparaty.Można ich byłoużywać, by dzwonić z jednego stolika do drugiego, wykręcając jego numer.Miał to byćdyskretny sposób zawierania znajomości.Za różowym barem dwóch znudzonych Algierczyków w średnim wieku polerowałokieliszki.Z przodu siedział na taborecie wielki wykidajło.Spojrzał na nią zezem.Czyściłscyzorykiem paznokcie.Złożył go ostrożnie i kiwnął na nią grubym paluchem.Podeszła ispojrzała pytająco.Jego ciemne oczy błyszczały pod gęstymi czarnymi rzęsami.- Frontowe drzwi tylko dla klientów - oświadczył kiepskim francuskim.- Drzwi dlapracowników w bocznej alei.- Kiwnął w lewo.Hlne była zakłopotana.- Przepraszam - wykrztusiła.- Nie powiedziano mi.- Dobrze, nie zapominaj na przyszłość.Ten klub należy do monsieur Blonda.On nielubi pomyłek.Szczególnie ze strony pięknych dziewcząt.- Obejrzał ją od stóp do głów.-Tutaj trzeba słuchać monsieur Blonda.Kiwnęła głową i uśmiechnęła się niewyraznie.- Zapamiętam.- Bardzo dobrze.- Sięgnął do kieszeni po papierosa i patrząc na Hlne, zaciągnąłsię dymem.Pokiwał głową.Wygląda świeżo i zdrowo, nie jak te zniszczone dziwki o ziemistejcerze i wymalowane stare pudła.Tak, jest rzeczywiście piękna.Jeżeli monsieur Blond niezainteresuje się nią, to może.- Uśmiechnął się do swoich myśli.- Teraz bądz grzeczną dziewczynką i przejdz przez scenę.Zapytaj o Matkę.Da cikostium i powie, co masz robić - zwrócił się przyjaznie do Hlne.Kostium? - zdziwiła się.Jaki kostium? Nikt jej nic nie mówił o kostiumie.Potemwzruszyła ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]