[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elegancik koło pięćdziesiątki z nieznacznie siwiejącymiskroniami, czego nie skrywał, przeciwnie, puszył się tym.Jego twarz była silnie opalona; fa-cet nie żałował sobie w ciągu zimy kwarcówkowych seansów.- No i co pan tak rozrabia - powiedział po chwili badawczego milczenia.- Właściwiepowinniśmy pana zamknąć, Neut.%7łeby nauczył się pan trzymać język za zębami.Wiedziałem dobrze, że jest to pomysł, którego nie wprowadzą już w życie.Mimo topozwoliłem rysom mej twarzy - ułożyć się w wyraz łagodnego przestrachu.- Niech pan nie pajacuje, Neut - warknął.- Nie lubię tego.Dal znak pani Char.Wręczyła mu plastikowy migacz o złocistym połysku.Szef pionuB zdawał się ważyć go w dłoni.a potem, po namyśle, podał migacz mnie.Pod cienką war-stewką plastiku złocił się kartonik z wybitym na brązowo nazwiskiem i datą urodzenia orazprzyklejonym zdjęciem twarzy mężczyzny, pod którym drobniejszymi nieco literami wydru-kowano jedno siewa - Capricorn.To była moja twarz i moje nazwisko.Po drugiej stronie, wy-pisane na centymetr chyba wysokimi i ozdobnymi literami, sięgającymi obu krawędzi miga-cza, srebrzyło się niezrozumiałe słowo SUBWAY.W dole po prawej drobniutką czcionkąwybito wczorajszą datę i krótki napis - Karta rocznego wstępu G-1.Podniosłem oczy na Szefa pionu B nie kryjąc zawodu.- Myślałem, że to będzie doMIASTA.- Rozległ się krótki, nerwowy śmiech pani Char.- Słuchajcie, Neut - powiedział facet za biurkiem - pan jest głupi, czy tylko udaje?Nie istnieją rozsądne odpowiedzi na tak postawione pytania.- Słuchajcie, Neut - powtórzył - mój poprzednik uznał pana za durnia i przejechał sięna tym.Nie powtórzę jego błędu.Być może jest pan głupi, ale ma pan dużo szczęścia.Odkryłpan jedną tajemnicę i zbyt blisko znalazł się drugiej, by pozwolono panu dochodzić do niejsamemu.Ryzyko, że poinformuje pan co najmniej połowę obywateli o swoim odkryciu, byłozbyt wielkie.Pan dużo mówi, Neut.- Potrafię także milczeć.- Nie wątpię.Inaczej nie rozmawialibyśmy w ten sposób.Pani Char szurnęła szufladą swego biurka.- Myślę, że teraz moglibyśmy.- zaczęła, ale nowy Szef spiorunował ją wzrokiem.- Mamy czas - powiedział, nie wiadomo, do niej czy do mnie - mamy czas i pewneplany w stosunku do pana, Neut.Domyśla się pan chyba, że rzecz się nie skończy na nie-uchronnych w tej sytuacji ustępstwach z naszej strony.Oczekujemy teraz rewanżu od pana.- Gdybym wiedział, o co chodzi.- Wszystko w swoim czasie, Neut.Na razie niech przestanie pan mówić.Mówić, tele-fonować, zwierzać się, pytać, dochodzić czegokolwiek na własną rękę.- Rozumiem.- Ale jeszcze nie wszystko, Neut.Zobaczy pan, że nie wszystko.Jutro jeden z naszychzabierze pana do.podziemi.Za trzy, cztery dni dowie się pan, czego oczekujemy od pana,ale już jutro zobaczy pan, co ma do stracenia.Nie zamierzam dochodzić, czy pan nie wie-dział w SUBWAYU, czy wiedział, a teraz udaje.Wystarczy, że był pan blisko.Zimno, ciepło,gorąco.parzy.Rozumiemy się, Neut.Teraz jedno słowo i diabli biorą ten migacz, niech pano tym nigdy nie zapomina.Poza tym zawsze możemy pana izolować.- zawiesił głos i wy-glądało, że chce jeszcze coś powiedzieć.- Filtr - podpowiedziała pani Char.Spojrzał na nią bez odrobiny wdzięczności.- Babskie rządy - mruknął pod nosem, po czym pochylił się wysuwając jedną z szufladbiurka.- Jest jeszcze coś - mówił z twarzą ukrytą pod blatem - mam coś dla pana.Kiedy podniósł głowę, jego twarz była czerwona.W wyciągniętej tece trzymał poły-skujący niklem przedmiot wielkości pięści, zakończony z obu stron rurką niewiele grubszą odkciuka.- Proszę to założyć, Neut.W domu, na kran z wodą pitną.Przestanie się pan tak pod-niecać.- Ja się nie podniecam!- Podnieca się pan, spokojna głowa, wszyscy się podniecacie.łagodne środki pobu-dzające - wyjaśnił - wodociągi.- Dzięki temu czujecie się lepiej.Ale panu nie będzie to po-trzebne.Przeciwnie.Aha.I proszę nie pić Coli tylko Pepsi.Zresztą ma tu pan szczegółowąlistę produktów.Proszę tego przestrzegać.Przypomniałem sobie wszystkie te chwile, wszystkie wieczory spędzone z Pulsating-Paulą i kolorowymi pismami.Wszyscy się podniecacie.Mały kuternoga od fryzjera także.Musiałem się bardzo wysilać, by nie poznał niczego po mojej twarzy.- Myślę, że teraz - ośmieliła się po raz kolejny wtrącić stówko pani Char - skoro panNeut już wie.W dodatku, kiedy nie mamy tam Deca.Uważam, że powinniśmy się spieszyć.- Co stało się z Decem? - zawołałem.Nie potrafiłem tego powstrzymać.- Dec nie żyje - rzucił z niezadowoloną miną nowy Szef pionu B.- Na waszym osiedlupan go zastąpi.Za dnia, przy wygaszonych burdelowych światłach, okolice kina Adonis nie wygląda-ły tak ponętnie jak o zmroku.Stada pedałów odsypiały pewnie nocne szaleństwa.Fasada kinabyło szara, mur łuszczył się w paru miejscach, nieoświetlone gabloty ze zdjęciami wyglądałyżałośnie i niestosownie.Ale także ten fragment miasta zdobiła Wiosna.Wiosna zdobiławszystko.Maszerowałem chodnikiem bijąc się z myślami.Obok przechodzili ludzie, mijalimnie, trącali jak wtedy, gdy za pierwszym razem opuszczałem gmach AMF z kompromitu-jącą plamą na spodniach.Dzisiaj było inaczej - gorzej czy lepiej? Dec nie żył.Samolot zGrayem, niewykluczone, że związanym i pod silną eskortą, podchodził już chyba do lądowa-nia na skraju zachodnich dzielnic. Zawsze, kiedy zechcemy, możemy pana izolować. Kimnaprawdę był Dec.Dlaczego umarł? Co stanie się z Grayem? Czego zażądają ode mnie? Zna-łem tylko częściowe odpowiedzi na te pytania.Byłem mniej więcej w jednej czwartej drogi między AMF a STARYM MIASTEM [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Elegancik koło pięćdziesiątki z nieznacznie siwiejącymiskroniami, czego nie skrywał, przeciwnie, puszył się tym.Jego twarz była silnie opalona; fa-cet nie żałował sobie w ciągu zimy kwarcówkowych seansów.- No i co pan tak rozrabia - powiedział po chwili badawczego milczenia.- Właściwiepowinniśmy pana zamknąć, Neut.%7łeby nauczył się pan trzymać język za zębami.Wiedziałem dobrze, że jest to pomysł, którego nie wprowadzą już w życie.Mimo topozwoliłem rysom mej twarzy - ułożyć się w wyraz łagodnego przestrachu.- Niech pan nie pajacuje, Neut - warknął.- Nie lubię tego.Dal znak pani Char.Wręczyła mu plastikowy migacz o złocistym połysku.Szef pionuB zdawał się ważyć go w dłoni.a potem, po namyśle, podał migacz mnie.Pod cienką war-stewką plastiku złocił się kartonik z wybitym na brązowo nazwiskiem i datą urodzenia orazprzyklejonym zdjęciem twarzy mężczyzny, pod którym drobniejszymi nieco literami wydru-kowano jedno siewa - Capricorn.To była moja twarz i moje nazwisko.Po drugiej stronie, wy-pisane na centymetr chyba wysokimi i ozdobnymi literami, sięgającymi obu krawędzi miga-cza, srebrzyło się niezrozumiałe słowo SUBWAY.W dole po prawej drobniutką czcionkąwybito wczorajszą datę i krótki napis - Karta rocznego wstępu G-1.Podniosłem oczy na Szefa pionu B nie kryjąc zawodu.- Myślałem, że to będzie doMIASTA.- Rozległ się krótki, nerwowy śmiech pani Char.- Słuchajcie, Neut - powiedział facet za biurkiem - pan jest głupi, czy tylko udaje?Nie istnieją rozsądne odpowiedzi na tak postawione pytania.- Słuchajcie, Neut - powtórzył - mój poprzednik uznał pana za durnia i przejechał sięna tym.Nie powtórzę jego błędu.Być może jest pan głupi, ale ma pan dużo szczęścia.Odkryłpan jedną tajemnicę i zbyt blisko znalazł się drugiej, by pozwolono panu dochodzić do niejsamemu.Ryzyko, że poinformuje pan co najmniej połowę obywateli o swoim odkryciu, byłozbyt wielkie.Pan dużo mówi, Neut.- Potrafię także milczeć.- Nie wątpię.Inaczej nie rozmawialibyśmy w ten sposób.Pani Char szurnęła szufladą swego biurka.- Myślę, że teraz moglibyśmy.- zaczęła, ale nowy Szef spiorunował ją wzrokiem.- Mamy czas - powiedział, nie wiadomo, do niej czy do mnie - mamy czas i pewneplany w stosunku do pana, Neut.Domyśla się pan chyba, że rzecz się nie skończy na nie-uchronnych w tej sytuacji ustępstwach z naszej strony.Oczekujemy teraz rewanżu od pana.- Gdybym wiedział, o co chodzi.- Wszystko w swoim czasie, Neut.Na razie niech przestanie pan mówić.Mówić, tele-fonować, zwierzać się, pytać, dochodzić czegokolwiek na własną rękę.- Rozumiem.- Ale jeszcze nie wszystko, Neut.Zobaczy pan, że nie wszystko.Jutro jeden z naszychzabierze pana do.podziemi.Za trzy, cztery dni dowie się pan, czego oczekujemy od pana,ale już jutro zobaczy pan, co ma do stracenia.Nie zamierzam dochodzić, czy pan nie wie-dział w SUBWAYU, czy wiedział, a teraz udaje.Wystarczy, że był pan blisko.Zimno, ciepło,gorąco.parzy.Rozumiemy się, Neut.Teraz jedno słowo i diabli biorą ten migacz, niech pano tym nigdy nie zapomina.Poza tym zawsze możemy pana izolować.- zawiesił głos i wy-glądało, że chce jeszcze coś powiedzieć.- Filtr - podpowiedziała pani Char.Spojrzał na nią bez odrobiny wdzięczności.- Babskie rządy - mruknął pod nosem, po czym pochylił się wysuwając jedną z szufladbiurka.- Jest jeszcze coś - mówił z twarzą ukrytą pod blatem - mam coś dla pana.Kiedy podniósł głowę, jego twarz była czerwona.W wyciągniętej tece trzymał poły-skujący niklem przedmiot wielkości pięści, zakończony z obu stron rurką niewiele grubszą odkciuka.- Proszę to założyć, Neut.W domu, na kran z wodą pitną.Przestanie się pan tak pod-niecać.- Ja się nie podniecam!- Podnieca się pan, spokojna głowa, wszyscy się podniecacie.łagodne środki pobu-dzające - wyjaśnił - wodociągi.- Dzięki temu czujecie się lepiej.Ale panu nie będzie to po-trzebne.Przeciwnie.Aha.I proszę nie pić Coli tylko Pepsi.Zresztą ma tu pan szczegółowąlistę produktów.Proszę tego przestrzegać.Przypomniałem sobie wszystkie te chwile, wszystkie wieczory spędzone z Pulsating-Paulą i kolorowymi pismami.Wszyscy się podniecacie.Mały kuternoga od fryzjera także.Musiałem się bardzo wysilać, by nie poznał niczego po mojej twarzy.- Myślę, że teraz - ośmieliła się po raz kolejny wtrącić stówko pani Char - skoro panNeut już wie.W dodatku, kiedy nie mamy tam Deca.Uważam, że powinniśmy się spieszyć.- Co stało się z Decem? - zawołałem.Nie potrafiłem tego powstrzymać.- Dec nie żyje - rzucił z niezadowoloną miną nowy Szef pionu B.- Na waszym osiedlupan go zastąpi.Za dnia, przy wygaszonych burdelowych światłach, okolice kina Adonis nie wygląda-ły tak ponętnie jak o zmroku.Stada pedałów odsypiały pewnie nocne szaleństwa.Fasada kinabyło szara, mur łuszczył się w paru miejscach, nieoświetlone gabloty ze zdjęciami wyglądałyżałośnie i niestosownie.Ale także ten fragment miasta zdobiła Wiosna.Wiosna zdobiławszystko.Maszerowałem chodnikiem bijąc się z myślami.Obok przechodzili ludzie, mijalimnie, trącali jak wtedy, gdy za pierwszym razem opuszczałem gmach AMF z kompromitu-jącą plamą na spodniach.Dzisiaj było inaczej - gorzej czy lepiej? Dec nie żył.Samolot zGrayem, niewykluczone, że związanym i pod silną eskortą, podchodził już chyba do lądowa-nia na skraju zachodnich dzielnic. Zawsze, kiedy zechcemy, możemy pana izolować. Kimnaprawdę był Dec.Dlaczego umarł? Co stanie się z Grayem? Czego zażądają ode mnie? Zna-łem tylko częściowe odpowiedzi na te pytania.Byłem mniej więcej w jednej czwartej drogi między AMF a STARYM MIASTEM [ Pobierz całość w formacie PDF ]