[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kabiny te wtaczano domorza, na płytką wodę, za pomocą koni (przyp.tłum.)].Rozmawialiśmy o życiu włóczęgów.Stolarz krytykował system, z którego winy przeciętny tramp spędzaczternaście godzin na dobę w schronisku, a przez pozostałe dziesięć przymusowo łazikuje i kryje sięprzed policją.Opowiadał o sobie: otóż przesiedział sześć miesięcy z oskarżenia publicznego, bo nieposiadał narzędzi wartości trzech funtów.Cała ta sprawa jak twierdził była idiotyczna.Powiedziałem mu o marnotrawieniu żywności w kuchni, dodałem też, co o tym myślę.I tu mój rozmówcanatychmiast zmienił ton.Spostrzegłem, że rozbudziłem w nim małego hipokrytę, który drzemie wkażdym angielskim robotniku.Choć głodował jak inni, od razu znalazł powody, dla których jedzeniemusiano wyrzucać, zamiast wydawać je włóczęgom.Zganił mnie bardzo ostro. A co pan myśli filozofował przecież muszą tak robić.Gdyby w tych wszystkich schroniskach iprzytułkach żyło się zbyt wygodnie, natychmiast znalazłaby się w nich cała szumowina z okolic.Te mętyodstrasza tylko podłe jedzenie.Włóczędzy są zbyt leniwi, żeby pracować, w tym cała rzecz.Zachęcaćich do roboty? Próżna fatyga.Panie, toż to szumowiny.Wysunąłem argumenty, żeby przekonać go, że nie ma racji, ale stolarz nie chciał słuchać i w kółkopowtarzał: Nie wolno żałować tych włóczykijów, bo to szumowiny.Nie wolno sądzić ich według tej samej miary,co pana czy mnie.To wszystko szumowiny, po prostu szumowiny.Zastanawiające, że tak subtelnie stawiał siebie samego wyżej niż tych włóczykijów".Był włóczęgą odsześciu miesięcy, wszakże tam, na górze jak dawał do zrozumienia Bóg dobrze wiedział, żebynajmniej nim nie jest.Myślę, że znalazłoby się wielu włóczęgów, którzy dziękują Bogu za to, że nie sąwłóczęgami.Przypominają w tym więzniów wyrażających się zjadliwie o innych więzniach.Leniwie upłynęły trzy godziny.O szóstej przyniesiono kolację, ale posiłek okazał się zupełnie niejadalny;chleb już przecież rano prawie do niczego (pokrojono go na porcje w sobotę wieczór) był takczerstwy, jak suchary jadane dawniej na okrętach.Na szczęście kromki posmarowano tłuszczem, toteżzeskrobaliśmy go i zjedliśmy, co było lepsze niż nic.Kwadrans po szóstej zapędzono nas do łóżek.Napływali nowi włóczędzy, żeby zaś nie mieszać ze sobą grup trampów przybyłych w różnych dniach (zobawy przed chorobami zakaznymi), przybyszów rozlokowano w celach, a nas w salach sypialnych.Nasza sala była wielgachna jak stodoła, ustawiono w niej ciasno obok siebie trzydzieści łóżek, zaś zawspólny nocnik służyła wanna.Zmierdziało z niej straszliwie, zaś starsi włóczędzy doznawali napadówkaszlu i nie zmrużyli oka przez całą noc.Ponieważ jednak było nas wielu, w sali zrobiło się ciepło ipospaliśmy sobie.O dziesiątej rano, po badaniu lekarskim, ruszyliśmy w drogę z pajdą chleba i kawałkiem sera na obiad.William i Fred posiadali szylinga, toteż nabili swoje pajdy na pręty ogrodzenia powiedzieli, że czyniąto w proteście.Było to drugie schronisko w hrabstwie Kent, w którym nie mieli się już po co pokazywać ale obaj tylko się z tego śmieli.Jak na włóczęgów, były z nich wesołe chłopy.Imbecyl (w każdejgromadzie włóczęgów zawsze jest jakiś imbecyl) oświadczył, iż czuje się zbyt zmęczony, żeby iść iplątał się w pobliżu bramy, aż wreszcie Funkcyjny musiał go przepędzić kopniakami.Paddy i jaruszyliśmy na północ, kierując się w stronę Londynu.Większość włóczęgów podążyła do Ide Hill, októrym mawiano, że jest najgorszym schroniskiem w Anglii [byłem tam pózniej i uważam, że nie jest tak zle (przyp.aut)].Znów trafiliśmy na przepiękną jesienną pogodę, na drodze było cicho, nie przejeżdżały żadnesamochody [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Kabiny te wtaczano domorza, na płytką wodę, za pomocą koni (przyp.tłum.)].Rozmawialiśmy o życiu włóczęgów.Stolarz krytykował system, z którego winy przeciętny tramp spędzaczternaście godzin na dobę w schronisku, a przez pozostałe dziesięć przymusowo łazikuje i kryje sięprzed policją.Opowiadał o sobie: otóż przesiedział sześć miesięcy z oskarżenia publicznego, bo nieposiadał narzędzi wartości trzech funtów.Cała ta sprawa jak twierdził była idiotyczna.Powiedziałem mu o marnotrawieniu żywności w kuchni, dodałem też, co o tym myślę.I tu mój rozmówcanatychmiast zmienił ton.Spostrzegłem, że rozbudziłem w nim małego hipokrytę, który drzemie wkażdym angielskim robotniku.Choć głodował jak inni, od razu znalazł powody, dla których jedzeniemusiano wyrzucać, zamiast wydawać je włóczęgom.Zganił mnie bardzo ostro. A co pan myśli filozofował przecież muszą tak robić.Gdyby w tych wszystkich schroniskach iprzytułkach żyło się zbyt wygodnie, natychmiast znalazłaby się w nich cała szumowina z okolic.Te mętyodstrasza tylko podłe jedzenie.Włóczędzy są zbyt leniwi, żeby pracować, w tym cała rzecz.Zachęcaćich do roboty? Próżna fatyga.Panie, toż to szumowiny.Wysunąłem argumenty, żeby przekonać go, że nie ma racji, ale stolarz nie chciał słuchać i w kółkopowtarzał: Nie wolno żałować tych włóczykijów, bo to szumowiny.Nie wolno sądzić ich według tej samej miary,co pana czy mnie.To wszystko szumowiny, po prostu szumowiny.Zastanawiające, że tak subtelnie stawiał siebie samego wyżej niż tych włóczykijów".Był włóczęgą odsześciu miesięcy, wszakże tam, na górze jak dawał do zrozumienia Bóg dobrze wiedział, żebynajmniej nim nie jest.Myślę, że znalazłoby się wielu włóczęgów, którzy dziękują Bogu za to, że nie sąwłóczęgami.Przypominają w tym więzniów wyrażających się zjadliwie o innych więzniach.Leniwie upłynęły trzy godziny.O szóstej przyniesiono kolację, ale posiłek okazał się zupełnie niejadalny;chleb już przecież rano prawie do niczego (pokrojono go na porcje w sobotę wieczór) był takczerstwy, jak suchary jadane dawniej na okrętach.Na szczęście kromki posmarowano tłuszczem, toteżzeskrobaliśmy go i zjedliśmy, co było lepsze niż nic.Kwadrans po szóstej zapędzono nas do łóżek.Napływali nowi włóczędzy, żeby zaś nie mieszać ze sobą grup trampów przybyłych w różnych dniach (zobawy przed chorobami zakaznymi), przybyszów rozlokowano w celach, a nas w salach sypialnych.Nasza sala była wielgachna jak stodoła, ustawiono w niej ciasno obok siebie trzydzieści łóżek, zaś zawspólny nocnik służyła wanna.Zmierdziało z niej straszliwie, zaś starsi włóczędzy doznawali napadówkaszlu i nie zmrużyli oka przez całą noc.Ponieważ jednak było nas wielu, w sali zrobiło się ciepło ipospaliśmy sobie.O dziesiątej rano, po badaniu lekarskim, ruszyliśmy w drogę z pajdą chleba i kawałkiem sera na obiad.William i Fred posiadali szylinga, toteż nabili swoje pajdy na pręty ogrodzenia powiedzieli, że czyniąto w proteście.Było to drugie schronisko w hrabstwie Kent, w którym nie mieli się już po co pokazywać ale obaj tylko się z tego śmieli.Jak na włóczęgów, były z nich wesołe chłopy.Imbecyl (w każdejgromadzie włóczęgów zawsze jest jakiś imbecyl) oświadczył, iż czuje się zbyt zmęczony, żeby iść iplątał się w pobliżu bramy, aż wreszcie Funkcyjny musiał go przepędzić kopniakami.Paddy i jaruszyliśmy na północ, kierując się w stronę Londynu.Większość włóczęgów podążyła do Ide Hill, októrym mawiano, że jest najgorszym schroniskiem w Anglii [byłem tam pózniej i uważam, że nie jest tak zle (przyp.aut)].Znów trafiliśmy na przepiękną jesienną pogodę, na drodze było cicho, nie przejeżdżały żadnesamochody [ Pobierz całość w formacie PDF ]