[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcale nie podoba jej się to, że tak doskonale pasuje dojej rodziny.To jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.David to czterdziestocztero-letni kawaler, a tacy rzadko stają się dobrymi mężami.A już na pewno nie żenią się zeswoimi sekretarkami.Jeśli chce trochę poeksperymentować, to w porządku.Ale dlaczego wybrał właśnieją i jej dzieci?Nina sięgnęła po poduszkę i uderzyła w nią parę razy, wyobrażając sobie, że toDavid.Następnie opadła bez siły na łóżko.Była wykończona tym wszystkim.No dobrze,to prawda, że u niego mieszkają, ale przecież nic się nie zmieniło.W dalszym ciągu od-powiada za swoje życie.I tak pozostanie.Już ona o to zadba.RLRozdział 8Umieram, pomyślała Nina.Z trudem uniosła głowę i mrużąc oczy, spojrzała na stojący na szafce zegar.Byłopiętnaście po siódmej.Wtorek, jeśli dobrze odczytała.- Ooo! - jęknęła i zmęczona wysiłkiem opadła na poduszkę.Przez chwilę zastanawiała się, czy jakaś część ciała jej nie boli.Mały palec prawejręki.Musi się skoncentrować na małym palcu prawej ręki.Zwykle jej to pomagało, aletym razem nie przynosiło jakoś efektu.Im bardziej skupiała się na małym palcu, tym do-tkliwiej bolała ją reszta.Myśl o wstaniu z łóżka przerażała ją.Już wiedziała, że ma grypę.Bolała ją głowa i było jej jednocześnie gorąco i zimno.Nawet oczy ją piekły, co jakiś czas wstrząsały nią dreszcze.Chciało jej się wyć z bólu.Doszła do wniosku, że nie uda jej się wstać, ale kiedy skądś dobiegły ją głosy dzie-ci, uniosła się lekko na łokciu i nadstawiła ucha.Usłyszała śmiech Zacha i głos Izzy: Jeszcze, jeszcze!".Hałas nie dochodził z ich pokojów, ale z większej odległości, chyba z kuchni.Kiedy pomyślała, że właśnie robią sobie śniadanie na czyściutkich szafkach lub stoleDavida, natychmiast wstała, chociaż musiała zacisnąć zęby, żeby nie krzyknąć z bólu.Teraz bolał ją także mały palec prawej ręki.Starając się poruszać jak najostrożniej, włożyła szlafrok i wsunęła stopy w kapcie.Weszła do łazienki, umyła zęby i uczesała się, a następnie związała włosy w końskiogon.Uśmiechnęła się żałośnie do swego odbicia i obiecała sobie, że będzie bardziejdbała o wygląd.kiedyś, w przyszłości.Przemyła jeszcze oczy zimną wodą i ruszyła do kuchni, pewna, że dzieci są tamsame i biorą sobie płatki śniadaniowe, rozsypując je przy tym po podłodze.Okazało sięjednak, że jest z nimi David.Uczyły go, jak przyczepić łyżeczkę do nosa.- Potrzyj mocniej - pouczał go Zach.- Ayżeczka musi być prawie gorąca.- No, a teraz już spróbuj - dodała po chwili Izzy.- Powinna się przyczepić.David posłusznie przytknął łyżeczkę do końca nosa.Trzymała się przez chwilę,zanim spadła.Zmiech całej trójki wypełnił kuchnię.RL- Trzymała się! Trzymała! - wykrzyknęła Izzy.- To pierwszy raz - wyznał David.- Nigdy wcześniej nie miałem łyżeczki przycze-pionej do nosa.- A czy kiedyś wkładałeś do niego słomki? - dopytywała się Izzy.- Nie.Ale po co?- Jak to po co?! - zdziwił sic Zach.- Po to, żeby wyglądać jak mors.To bardzo faj-ne!David pokręcił bezradnie głową.- Obawiam się, że nie mam tu żadnych słomek - powiedział.- Masz szczęście - rzuciła od drzwi Nina i chrapliwie zakaszlała.Potwornie bolało ją gardło.Popatrzyli na nią.- Obudziliśmy cię? - spytał David.- Jeśli tak, to bardzo przepraszamy.Nina poprawiła szlafrok i ściągnęła pasek.Była tu jedyną osobą, która dopierowstała.David miał na sobie garnitur i pachniał wspaniale jakąś wodą kolońską, a jejdzieci też były gotowe do wyjazdu do szkoły.Cóż, nie zrobiła dziś pewnie dobrego wrażenia na swoim pracodawcy.- Zwykle wstaję o szóstej - powiedziała, chcąc się usprawiedliwić.- Nie wiem,dlaczego budzik nie zadzwonił.- David powiedział, że powinnaś odpocząć.Dlatego go z Zachem wyłączyliśmy.-Izzy rozpromieniła się, najwyrazniej dumna z tego, co zrobili.David pośpieszył z wyjaśnieniem, zanim zdążyła się oburzyć.- Uznałem, że powinnaś się wyspać.Wczoraj wieczorem wyglądałaś naprawdę fa-talnie.- Zerknął na nią.- Ale teraz chyba też nie najlepiej się czujesz.Stwierdził to raczej, niż zapytał.Pewnie wygląda dziś jeszcze gorzej niż wczoraj.- Tak sobie - odpowiedziała niechętnie.- Bardzo możliwe, że jestem trochę chora.Ale za parę godzin dojdę do siebie.Muszę tylko wziąć leki.- Spojrzała niepewnie naswój szlafrok.- Ubrałabym się, ale chciałam przygotować dzieciom śniadanie.Właśnie z tostera wyskoczyły dwie grzanki.- Już się tym zająłem - powiedział David.- Mogą być tosty na słodko?RLKiwnęła głową i kichnęła.Kiedy ponownie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć,wydobyło się z nich coś w rodzaju skrzeku.- Och, mamo! - jęknęły dzieci.Nina mocno odchrząknęła, a potem wytarła nos.- Nic mi nie jest.Nic mi nie jest - powtórzyła.- Jesteś przeziębiona! - wykrzyknął triumfalnie Zach.- Przerabialiśmy to ostatniona biologii.Podczas przeziębienia chory ma katar i ból gardła.Będę cię obserwować,mamo.- Dziękuję ci bardzo!- Może pózniej, Zach.- David położył dłoń na ramieniu młodego naukowca.- Napewno będziesz miał świetną okazję do badań.Zach był w świetnym humorze po wizycie u pulmonologa.Doktor Reed zmniejszyłmu dawkę leków i uznał, że chłopiec nie potrzebuje sterydów.Jego zdaniem astma miałapodłoże alergiczne i należało ustalić główne alergeny uczulające Zacha.Powiedział munawet, że jeden z jego byłych pacjentów gra w tej chwili zawodowo w bejsbol [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wcale nie podoba jej się to, że tak doskonale pasuje dojej rodziny.To jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.David to czterdziestocztero-letni kawaler, a tacy rzadko stają się dobrymi mężami.A już na pewno nie żenią się zeswoimi sekretarkami.Jeśli chce trochę poeksperymentować, to w porządku.Ale dlaczego wybrał właśnieją i jej dzieci?Nina sięgnęła po poduszkę i uderzyła w nią parę razy, wyobrażając sobie, że toDavid.Następnie opadła bez siły na łóżko.Była wykończona tym wszystkim.No dobrze,to prawda, że u niego mieszkają, ale przecież nic się nie zmieniło.W dalszym ciągu od-powiada za swoje życie.I tak pozostanie.Już ona o to zadba.RLRozdział 8Umieram, pomyślała Nina.Z trudem uniosła głowę i mrużąc oczy, spojrzała na stojący na szafce zegar.Byłopiętnaście po siódmej.Wtorek, jeśli dobrze odczytała.- Ooo! - jęknęła i zmęczona wysiłkiem opadła na poduszkę.Przez chwilę zastanawiała się, czy jakaś część ciała jej nie boli.Mały palec prawejręki.Musi się skoncentrować na małym palcu prawej ręki.Zwykle jej to pomagało, aletym razem nie przynosiło jakoś efektu.Im bardziej skupiała się na małym palcu, tym do-tkliwiej bolała ją reszta.Myśl o wstaniu z łóżka przerażała ją.Już wiedziała, że ma grypę.Bolała ją głowa i było jej jednocześnie gorąco i zimno.Nawet oczy ją piekły, co jakiś czas wstrząsały nią dreszcze.Chciało jej się wyć z bólu.Doszła do wniosku, że nie uda jej się wstać, ale kiedy skądś dobiegły ją głosy dzie-ci, uniosła się lekko na łokciu i nadstawiła ucha.Usłyszała śmiech Zacha i głos Izzy: Jeszcze, jeszcze!".Hałas nie dochodził z ich pokojów, ale z większej odległości, chyba z kuchni.Kiedy pomyślała, że właśnie robią sobie śniadanie na czyściutkich szafkach lub stoleDavida, natychmiast wstała, chociaż musiała zacisnąć zęby, żeby nie krzyknąć z bólu.Teraz bolał ją także mały palec prawej ręki.Starając się poruszać jak najostrożniej, włożyła szlafrok i wsunęła stopy w kapcie.Weszła do łazienki, umyła zęby i uczesała się, a następnie związała włosy w końskiogon.Uśmiechnęła się żałośnie do swego odbicia i obiecała sobie, że będzie bardziejdbała o wygląd.kiedyś, w przyszłości.Przemyła jeszcze oczy zimną wodą i ruszyła do kuchni, pewna, że dzieci są tamsame i biorą sobie płatki śniadaniowe, rozsypując je przy tym po podłodze.Okazało sięjednak, że jest z nimi David.Uczyły go, jak przyczepić łyżeczkę do nosa.- Potrzyj mocniej - pouczał go Zach.- Ayżeczka musi być prawie gorąca.- No, a teraz już spróbuj - dodała po chwili Izzy.- Powinna się przyczepić.David posłusznie przytknął łyżeczkę do końca nosa.Trzymała się przez chwilę,zanim spadła.Zmiech całej trójki wypełnił kuchnię.RL- Trzymała się! Trzymała! - wykrzyknęła Izzy.- To pierwszy raz - wyznał David.- Nigdy wcześniej nie miałem łyżeczki przycze-pionej do nosa.- A czy kiedyś wkładałeś do niego słomki? - dopytywała się Izzy.- Nie.Ale po co?- Jak to po co?! - zdziwił sic Zach.- Po to, żeby wyglądać jak mors.To bardzo faj-ne!David pokręcił bezradnie głową.- Obawiam się, że nie mam tu żadnych słomek - powiedział.- Masz szczęście - rzuciła od drzwi Nina i chrapliwie zakaszlała.Potwornie bolało ją gardło.Popatrzyli na nią.- Obudziliśmy cię? - spytał David.- Jeśli tak, to bardzo przepraszamy.Nina poprawiła szlafrok i ściągnęła pasek.Była tu jedyną osobą, która dopierowstała.David miał na sobie garnitur i pachniał wspaniale jakąś wodą kolońską, a jejdzieci też były gotowe do wyjazdu do szkoły.Cóż, nie zrobiła dziś pewnie dobrego wrażenia na swoim pracodawcy.- Zwykle wstaję o szóstej - powiedziała, chcąc się usprawiedliwić.- Nie wiem,dlaczego budzik nie zadzwonił.- David powiedział, że powinnaś odpocząć.Dlatego go z Zachem wyłączyliśmy.-Izzy rozpromieniła się, najwyrazniej dumna z tego, co zrobili.David pośpieszył z wyjaśnieniem, zanim zdążyła się oburzyć.- Uznałem, że powinnaś się wyspać.Wczoraj wieczorem wyglądałaś naprawdę fa-talnie.- Zerknął na nią.- Ale teraz chyba też nie najlepiej się czujesz.Stwierdził to raczej, niż zapytał.Pewnie wygląda dziś jeszcze gorzej niż wczoraj.- Tak sobie - odpowiedziała niechętnie.- Bardzo możliwe, że jestem trochę chora.Ale za parę godzin dojdę do siebie.Muszę tylko wziąć leki.- Spojrzała niepewnie naswój szlafrok.- Ubrałabym się, ale chciałam przygotować dzieciom śniadanie.Właśnie z tostera wyskoczyły dwie grzanki.- Już się tym zająłem - powiedział David.- Mogą być tosty na słodko?RLKiwnęła głową i kichnęła.Kiedy ponownie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć,wydobyło się z nich coś w rodzaju skrzeku.- Och, mamo! - jęknęły dzieci.Nina mocno odchrząknęła, a potem wytarła nos.- Nic mi nie jest.Nic mi nie jest - powtórzyła.- Jesteś przeziębiona! - wykrzyknął triumfalnie Zach.- Przerabialiśmy to ostatniona biologii.Podczas przeziębienia chory ma katar i ból gardła.Będę cię obserwować,mamo.- Dziękuję ci bardzo!- Może pózniej, Zach.- David położył dłoń na ramieniu młodego naukowca.- Napewno będziesz miał świetną okazję do badań.Zach był w świetnym humorze po wizycie u pulmonologa.Doktor Reed zmniejszyłmu dawkę leków i uznał, że chłopiec nie potrzebuje sterydów.Jego zdaniem astma miałapodłoże alergiczne i należało ustalić główne alergeny uczulające Zacha.Powiedział munawet, że jeden z jego byłych pacjentów gra w tej chwili zawodowo w bejsbol [ Pobierz całość w formacie PDF ]