[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To jakiś sąsiad oznajmiła Juliette, wróciwszy do pokoju. Twierdzi, że twój samochód stoina jego miejscu parkingowym.Sam zmarszczył brwi.Jaki sąsiad?Poza tym, w jaki sposób jego samochód mógł się tutaj znalezć, skoro został w garażu Sępa?Nagły niepokój, ten sam, jaki odczuwał kilka minut temu, ogarnął go na powrót z jeszcze większąsiłą. Pozwól mi pójść to sprawdzić powiedział, zakładając szlafrok, a potem płaszcz.Zszedł po schodach, otworzył drzwi i znalazł się na ulicy.Noc była zimna i roziskrzona. Jest tu ktoś? krzyknął.Jednak nikt nie odpowiedział.Czapa mgły zawisła nad całą dzielnicą.Sam zrobił kilka kroków w ciemnościach, prawie poomacku. Galloway.Odwrócił się oszołomiony dzwiękiem wołającego go głosu; Grace Costello stała oparta o latarnię ipatrzyła na niego ze smutkiem.Jej twarz, oświetlona białym światłem, błyszczała, jakby była zporcelany. Grace?Z niedowierzaniem podszedł bliżej.To niemożliwe! Przecież widział jej ciało podziurawione kulami, leżące na posadzce! Sęp niestrzelał ślepymi nabojami, najlepiej świadczyły o tym jego ramię i przednia szyba samochodu. Ja nie.ja nie rozumiem.Jako lekarz często bywał świadkiem niespodziewanych cudownych wyzdrowień, ale nikt nie mógłstanąć na nogi po tym, jak dostał serię z broni automatycznej. Więc pani nie jest.Grace rozchyliła kurtkę i rozerwała dwa rzepy, na które zapięta była kamizelka kuloodporna.Zdjęłaciężką osłonę ściskającą klatkę piersiową i rzuciła pod nogi Sama. Bardzo mi przykro, Sam.Na te słowa coś w nim pękło.Jeszcze nigdy jego zdrowy rozsądek nie został poddany takiej próbie.Nagle wszystkozaczęło się rozpadać, mieszać: smutek i poczucie winy, jakie odczuwał po śmierci Federiki; szok pozetknięciu ze śmiercią w szponach Sępa; traumatyczne wspomnienia z przeszłości, od którychpragnął uciec i które wciąż powracały; wielka radość, jaką poczuł na wiadomość, że Juliettespodziewa się dziecka; a teraz pojawienie się Grace, którą uważał za martwą.Usiadł na schodach pokrytych śniegiem, objął głowę rękami i zapłakał ze strachu, wściekłości ibezsilności. Przykro mi powtórzyła Grace ale uprzedzałam pana: zostanę tu tak długo, aż zakończęswoją misję.Nie mogę wrócić bez Juliette. Nie teraz! błagał. Niech pani mi jej teraz nie zabiera! Termin pozostał bez zmian, Sam.Pojutrze przy kolejce linowej na Roosevelt Island.Podniósł się z trudem.Odezwał się ból w ramieniu, ale nie to było w tej chwili ważne. Na to, co się ma wydarzyć, nie mam żadnego wpływu wyjaśniła Grace, oddalając się.Zrozpaczony Sam krzyknął za nią: Nigdy do tego nie dopuszczę! Porozmawiamy jeszcze o tym, ale nie teraz. W takim razie kiedy? Niech pan przyjdzie jutro rano do Battery Park! Pomimo wzajemnej wrogości dosłyszał w jejgłosiewspółczucie, jakby to on był chory, a ona go pielęgnowała.W końcu, czy to wszystko jest naprawdętakie zaskakujące? Czyż w głębi duszy nie był zawsze przekonany, iż nie będzie mógł cieszyć siędługo chwilami szczęścia, jakby jakieś przekleństwo, w którym nie widział żadnego sensu,uporczywie czepiało się każdego jego kroku?Zanim Grace na dobre znikła w ciemnościach nocy, wypowiedziała jeszcze ostatnie zdanie: Wolałabym tu nie wracać, Sam, wolałabym, żeby to wszystko zakończyło się inaczej.I Sam zrozumiał, że mówiła szczerze.28Nic nie jest pewniejsze od śmierci, Nic nie jest mniej pewne od jej godziny.Ambroise ParePiątekgodzina 8.12 ranoGrace postawiła kołnierz kurtki.Przez Bartery Park przelatywały podmuchy silnego wiatru.Niewielki ogród na południowym krańcu Manhattanu tworzył zieloną wysepkę, wciśniętą pomiędzybrzeg morza i wieżowce Wall Street.Grace minęła park i wyszła na długą promenadę biegnącąwzdłuż rzeki, skąd rozciągał się zapierający dech w piersiach widok.Pomimo zimna i wczesnej porypełno tu było turystów i amatorów joggingu.Grace usiadła na ławce i na moment pogrążyła się wkontemplacji zatoki, po której krążyły liczne barki i promy.Rześkie powietrze i chłód szczypały w oczy i wywoływały lekki dreszcz na całym ciele.Od kiedy tuwróciła, z niezwykłą ostrością dostrzegała takie szczegóły jak kolor nieba, krzyk mew, wiatr wewłosach.Wiedziała, że jej pobyt w tym miejscu dobiega końca i wkrótce będziemusiała rozstać się z tym wszystkim, co stanowiło o smaku egzystencji.Tymczasem od kiedyzobaczyła córkę, ponownie nabrała apetytu na życie, i to właśnie czyniło ją bardziej wrażliwą ibardziej bezbronną.Oczywiście miała świadomość, że nie uniknie wypełnienia swojej misji i żebędzie musiała doprowadzić ją do końca, ale myślenie o tym stawało się coraz trudniejsze i dręczyłoją mnóstwo wątpliwości.Dlaczego nadal nie może przypomnieć sobie dokładnie kilku dni, którepoprzedziły jej śmierć? Dlaczego sekcja zwłok wykazała obecność narkotyków w jej organizmie? Azwłaszcza dlaczego właśnie ją wybrano do wypełnienia tej dziwnej misji, w której nie mogładoszukać się sensu?*Kiedy Sam otworzył oczy, Juliette już przy nim nie było.Czuwali do białego rana, ale on zpierwszym blaskiem świtu pogrążył się w półśnie pod wpływem zażytych środkówprzeciwbólowych.W panice zerwał się na równe nogi, ale uspokoił się zaraz na widok karteczki leżącej na poduszce.Moje Kochanie,Muszę pójść do konsulatu, żeby załatwić swoje sprawy.Zobaczymy się pózniej.Dbaj o siebie.Kocham Cię.JuliettePS: Zacznij już myśleć o imieniu dla naszego dzidziusia.Mnie podoba sięMatteo, jeśli to będzie chłopiec, a dla dziewczynki Alicja.A może Jimmy i Violette?Z bólem w sercu Sam położył głowę na poduszce w poszukiwaniu zapachu kobiety, którą kochał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. To jakiś sąsiad oznajmiła Juliette, wróciwszy do pokoju. Twierdzi, że twój samochód stoina jego miejscu parkingowym.Sam zmarszczył brwi.Jaki sąsiad?Poza tym, w jaki sposób jego samochód mógł się tutaj znalezć, skoro został w garażu Sępa?Nagły niepokój, ten sam, jaki odczuwał kilka minut temu, ogarnął go na powrót z jeszcze większąsiłą. Pozwól mi pójść to sprawdzić powiedział, zakładając szlafrok, a potem płaszcz.Zszedł po schodach, otworzył drzwi i znalazł się na ulicy.Noc była zimna i roziskrzona. Jest tu ktoś? krzyknął.Jednak nikt nie odpowiedział.Czapa mgły zawisła nad całą dzielnicą.Sam zrobił kilka kroków w ciemnościach, prawie poomacku. Galloway.Odwrócił się oszołomiony dzwiękiem wołającego go głosu; Grace Costello stała oparta o latarnię ipatrzyła na niego ze smutkiem.Jej twarz, oświetlona białym światłem, błyszczała, jakby była zporcelany. Grace?Z niedowierzaniem podszedł bliżej.To niemożliwe! Przecież widział jej ciało podziurawione kulami, leżące na posadzce! Sęp niestrzelał ślepymi nabojami, najlepiej świadczyły o tym jego ramię i przednia szyba samochodu. Ja nie.ja nie rozumiem.Jako lekarz często bywał świadkiem niespodziewanych cudownych wyzdrowień, ale nikt nie mógłstanąć na nogi po tym, jak dostał serię z broni automatycznej. Więc pani nie jest.Grace rozchyliła kurtkę i rozerwała dwa rzepy, na które zapięta była kamizelka kuloodporna.Zdjęłaciężką osłonę ściskającą klatkę piersiową i rzuciła pod nogi Sama. Bardzo mi przykro, Sam.Na te słowa coś w nim pękło.Jeszcze nigdy jego zdrowy rozsądek nie został poddany takiej próbie.Nagle wszystkozaczęło się rozpadać, mieszać: smutek i poczucie winy, jakie odczuwał po śmierci Federiki; szok pozetknięciu ze śmiercią w szponach Sępa; traumatyczne wspomnienia z przeszłości, od którychpragnął uciec i które wciąż powracały; wielka radość, jaką poczuł na wiadomość, że Juliettespodziewa się dziecka; a teraz pojawienie się Grace, którą uważał za martwą.Usiadł na schodach pokrytych śniegiem, objął głowę rękami i zapłakał ze strachu, wściekłości ibezsilności. Przykro mi powtórzyła Grace ale uprzedzałam pana: zostanę tu tak długo, aż zakończęswoją misję.Nie mogę wrócić bez Juliette. Nie teraz! błagał. Niech pani mi jej teraz nie zabiera! Termin pozostał bez zmian, Sam.Pojutrze przy kolejce linowej na Roosevelt Island.Podniósł się z trudem.Odezwał się ból w ramieniu, ale nie to było w tej chwili ważne. Na to, co się ma wydarzyć, nie mam żadnego wpływu wyjaśniła Grace, oddalając się.Zrozpaczony Sam krzyknął za nią: Nigdy do tego nie dopuszczę! Porozmawiamy jeszcze o tym, ale nie teraz. W takim razie kiedy? Niech pan przyjdzie jutro rano do Battery Park! Pomimo wzajemnej wrogości dosłyszał w jejgłosiewspółczucie, jakby to on był chory, a ona go pielęgnowała.W końcu, czy to wszystko jest naprawdętakie zaskakujące? Czyż w głębi duszy nie był zawsze przekonany, iż nie będzie mógł cieszyć siędługo chwilami szczęścia, jakby jakieś przekleństwo, w którym nie widział żadnego sensu,uporczywie czepiało się każdego jego kroku?Zanim Grace na dobre znikła w ciemnościach nocy, wypowiedziała jeszcze ostatnie zdanie: Wolałabym tu nie wracać, Sam, wolałabym, żeby to wszystko zakończyło się inaczej.I Sam zrozumiał, że mówiła szczerze.28Nic nie jest pewniejsze od śmierci, Nic nie jest mniej pewne od jej godziny.Ambroise ParePiątekgodzina 8.12 ranoGrace postawiła kołnierz kurtki.Przez Bartery Park przelatywały podmuchy silnego wiatru.Niewielki ogród na południowym krańcu Manhattanu tworzył zieloną wysepkę, wciśniętą pomiędzybrzeg morza i wieżowce Wall Street.Grace minęła park i wyszła na długą promenadę biegnącąwzdłuż rzeki, skąd rozciągał się zapierający dech w piersiach widok.Pomimo zimna i wczesnej porypełno tu było turystów i amatorów joggingu.Grace usiadła na ławce i na moment pogrążyła się wkontemplacji zatoki, po której krążyły liczne barki i promy.Rześkie powietrze i chłód szczypały w oczy i wywoływały lekki dreszcz na całym ciele.Od kiedy tuwróciła, z niezwykłą ostrością dostrzegała takie szczegóły jak kolor nieba, krzyk mew, wiatr wewłosach.Wiedziała, że jej pobyt w tym miejscu dobiega końca i wkrótce będziemusiała rozstać się z tym wszystkim, co stanowiło o smaku egzystencji.Tymczasem od kiedyzobaczyła córkę, ponownie nabrała apetytu na życie, i to właśnie czyniło ją bardziej wrażliwą ibardziej bezbronną.Oczywiście miała świadomość, że nie uniknie wypełnienia swojej misji i żebędzie musiała doprowadzić ją do końca, ale myślenie o tym stawało się coraz trudniejsze i dręczyłoją mnóstwo wątpliwości.Dlaczego nadal nie może przypomnieć sobie dokładnie kilku dni, którepoprzedziły jej śmierć? Dlaczego sekcja zwłok wykazała obecność narkotyków w jej organizmie? Azwłaszcza dlaczego właśnie ją wybrano do wypełnienia tej dziwnej misji, w której nie mogładoszukać się sensu?*Kiedy Sam otworzył oczy, Juliette już przy nim nie było.Czuwali do białego rana, ale on zpierwszym blaskiem świtu pogrążył się w półśnie pod wpływem zażytych środkówprzeciwbólowych.W panice zerwał się na równe nogi, ale uspokoił się zaraz na widok karteczki leżącej na poduszce.Moje Kochanie,Muszę pójść do konsulatu, żeby załatwić swoje sprawy.Zobaczymy się pózniej.Dbaj o siebie.Kocham Cię.JuliettePS: Zacznij już myśleć o imieniu dla naszego dzidziusia.Mnie podoba sięMatteo, jeśli to będzie chłopiec, a dla dziewczynki Alicja.A może Jimmy i Violette?Z bólem w sercu Sam położył głowę na poduszce w poszukiwaniu zapachu kobiety, którą kochał [ Pobierz całość w formacie PDF ]