[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już miał zadać nasuwające się py-tanie: po co naprawdę tam chodziłaś? Jednak na razie dał temu spokój. Tak więc pewnego wieczoru& no cóż, ostatniego wieczoru, jakispędziłam w tym mieście& byłam w parku przy ruinach.Chyba byłamdość roztrzęsiona.Stewart stawał się nieznośny i naprawdę nie wiedzia-łam, jak się z tym uporać.Próbowałam wszystkiego, żeby go zniechęcić.Broome zadał jej to samo pytanie, które zadał Tawny. Nie miałaś chłopaka czy kogoś bliskiego?Dostrzegł przelotną zmianę jej wyrazu twarzy. Nie.Następne kłamstwo? Kogoś, kogo mogłaś poprosić o pomoc? Może Rudy ego lub jakąśkoleżankę z klubu? Proszę zrozumieć, my tak nie pracowałyśmy.A raczej ja tak niepracowałam.Sama zajmowałam się sobą.Ludzie mogli uważać, że wpa-dłam po uszy, ale byłam dorosła.Umiałam sobie radzić.Spuściła wzrok. Co się stało, Cassie? To dziwne.Słyszeć, jak ktoś tak mnie nazywa.Cassie. Wolałabyś Maygin?Uśmiechnęła się. Odkrył pan to, co? Nie.Zostańmy przy Cassie.  W porządku.Unikasz odpowiedzi, Cassie. Wiem  powiedziała.Nabrała tchu i podjęła opowieść:  Rozpacz-liwie chciałam pozbyć się Stewarta, więc dwa dni wcześniej spuściłammu na głowę istną bombę atomową.A raczej zagroziłam, że ją spuszczę.W rzeczywistości nigdy bym tego nie zrobiła.Jednak myślałam, że samagrozba wystarczy.Broome już domyślał się, co ona zamierza powiedzieć, ale czekał. W każdym razie powiedziałam Stewartowi, że jeśli nie zostawimnie w spokoju, powiem o wszystkim jego żonie.Nigdy bym tego niezrobiła.Po spuszczeniu takiej bomby ucierpiałoby się od radioaktywno-ści, jednak jak już mówiłam, zazwyczaj wystarczy tylko grozba. Jednak nie w tym przypadku  rzekł Broome. Nie. Uśmiechnęła się znowu, ale już bez cienia wesołości. Para-frazując ostrzeżenie tamtego gościa, nie przewidziałam, co może sięstać, kiedy otworzę tę wielką puszkę szaleństwa.Broome spojrzał na Harry ego Suttona.Ten nachylił się z zatroskanąminą. Co się stało, kiedy mu zagroziłaś?  spytał Broome.Azy stanęły jej w oczach.Powstrzymała je, mrugając. Było zle  powiedziała cicho, kiedy odzyskała głos.Cisza. Mogłaś przyjść do mnie  rzekł Broome.Nic nie powiedziała. Mogłaś to zrobić.Zanim zagroziłaś mu tą bombą. A pan co by wtedy zrobił, detektywie?Nie odpowiedział. Wy, gliniarze, zawsze bronicie dziewczyny przed porządnymiobywatelami. To niesprawiedliwe, Cassie.Jeśli robił ci krzywdę, mogłaś mi po-wiedzieć.Pokręciła głową. Może tak, a może nie.Nie rozumie pan.On był stuknięty.Powie-dział, że jeśli pisnę choć słowo, to będzie przypalał mnie spawarką, do- wie się ode mnie, gdzie mieszkają moi przyjaciele, a potem pójdzie,znajdzie ich i też pozabija.A ja mu uwierzyłam.Po tym, co zobaczyłamw jego oczach, po tym, co mi zrobił, uwierzyłam w każde słowo.Broome milczał przez chwilę.Potem zapytał: I co zrobiłaś? Postanowiłam zniknąć na jakiś czas.No wie pan, na miesiąc czydwa.Znuży się i wróci do normalnego życia, do swojej żony, do kogoś.Jednak nawet to mnie przerażało.Nie wiedziałam, co by zrobił, gdybympo prostu odeszła bez jego pozwolenia.Zamilkła.Broome dał jej chwilę na zebranie myśli.Potem zachęcił: Mówiłaś, że byłaś w parku?Skinęła głową. W którym miejscu?Broome czekał.Kiedy weszła do tego pokoju, była spokojna i pewnasiebie.Tak właśnie wyglądała, kiedy była młodsza, przypomniał sobieBroome.Teraz to się zmieniło.Spojrzała na swoje dłonie, kurczowo zaci-śnięte na podołku. Szłam ścieżką  powiedziała. Było ciemno.Byłam sama.I naglecoś usłyszałam.Dzwięk dobiegał zza krzaków przede mną.Zamilkła i spuściła głowę.Broome spróbował naprowadzić ją nawłaściwy temat. Co to był za dzwięk? Szelest  odparła. Jakby jakiegoś zwierzęcia.Tylko że nagle tendzwięk stał się głośniejszy.I usłyszałam, jak ktoś, jakiś człowiek, krzy-czy.Znów zamilkła i odwróciła wzrok. I co wtedy zrobiłaś?  zapytał Broome. Nie miałam broni.Byłam sama.Co mogłam zrobić?  Popatrzyłana niego, jakby oczekiwała odpowiedzi.Kiedy jej nie udzielił, dodała: W pierwszej chwili zareagowałam instynktownie.Chciałam uciec, alewtedy coś sprawiło, że się zatrzymałam. Co? Wszystko ucichło.Jakby ktoś nacisnął wyłącznik.Głucha cisza. Czekałam kilka sekund, ale nic się nie stało.Słyszałam tylko własny od-dech.Przywarłam do wielkiego głazu i powoli przesuwałam się w kie-runku miejsca, z którego przedtem dobiegały te dzwięki.W końcu wyj-rzałam zza skały i on tam był. Stewart Green?Skinęła głową.Broome owi zaschło w ustach. A więc był tam& I co dalej? Leżał na plecach.Miał zamknięte oczy.Pochyliłam się i dotknęłamgo.Był zakrwawiony. Stewart?Kiwnęła głową.Broome podupadł na duchu. Był martwy? Tak sądziłam. Co to znaczy  tak sądziłam ?  warknął z nutą zniecierpliwieniaw głosie. Nie jestem psychiatrą ani lekarzem  odwarknęła. Mogę tylkopowiedzieć, co myślałam.Pomyślałam, że nie żyje.Jednak nie sprawdzi-łam mu tętna ani nic takiego.Już miałam na sobie jego krew i to mniestrasznie przeraziło.To było upiorne.Na moment wszystko jakby zasty-gło i byłam niemal szczęśliwa.Wiem, jak to brzmi, ale nienawidziłamgo.Nie ma pan pojęcia, jak bardzo.I mój problem& no cóż, został terazrozwiązany.Stewart nie żył.Jednak szybko oprzytomniałam.Zrozumia-łam, co się stanie, i proszę mi nie mówić, że jestem niesprawiedliwa.Do-kładnie wiedziałam, jak będzie.Pobiegłabym do budki telefonicznej&wtedy nie miałam telefonu komórkowego, bo kto go miał? Zadzwoniła-bym i zgłosiła to, a wy, policjanci, zajęlibyście się tą sprawą i odkryli, żeon mnie prześladował.I nie tylko to.Wszyscy by mówili, jakim wspa-niałym był mężem i ojcem, a ta kurwa striptizerka omamiła go i& nocóż, wie pan, co chcę powiedzieć.Tak więc uciekłam.Uciekłam i nigdynie obejrzałam się za siebie. Dokąd uciekłaś? Harry Sutton zakasłał w zaciśniętą dłoń. Nieistotne, detektywie.Na tym ta historia się dla pana kończy.Broome spojrzał na niego. %7łartujesz, prawda? Mieliśmy umowę. To prawda, detektywie  przyznała Cassie.Już miał ją przycisnąć, oznajmić, że to, co powiedziała, to w najlep-szym razie częściowa prawda  ale nie chciał jej spłoszyć.Próbował za-dać jej kilka pytań o szczegóły, mając nadzieję dowiedzieć się więcej lubzorientować, co jest czym.Najbardziej chciał wiedzieć, jak ciężko rannybył Stewart Green, czy rzeczywiście został zabity, ale jeśli było tu coświęcej do odkrycia, to jemu się to nie udało. Myślę, że dowiedział się pan już wszystkiego, detektywie  powie-dział w końcu Harry Sutton.Czyżby? A czego właściwie się dowiedział? Czuł się równie zagu-biony jak przedtem  a może bardziej.Broome myślał o innych mężczy-znach, o powiązaniach między wszystkimi tymi zaginionymi.Czy zo-stali zabici? Może byli ranni i uciekli? Stewart Green był pierwszymz nich.Broome nie miał co do tego wątpliwości.Czyżby doszedł do sie-bie po tym ataku i& ?I co?Gdzie się podział, do diabła?  zastanawiał się detektyw.I jaki to miało związek z Carltonem Flynnem oraz innymi?Cassie wstała.Broome nie odrywał od niej oczu. Dlaczego?  zapytał. Co dlaczego? Mogłaś pozostać w ukryciu, bezpiecznie wieść swoje nowe życie.Zerknął na Harry ego Suttona, a potem znowu na nią. Dlaczego wróci-łaś? Jest pan Javertem, pamięta pan?  odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl