[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ręką dał znak, że usłyszał.Ktoś gdzieś ściszyłnagranie.Beatlesi skończyli już z  Lucy i śpiewali akurat  Sergeant Pepper.Allie odgrodziła się od otaczających ją głosów, śmiechu, brzęku szkła, talerzy isztućców.Wgryzła się w hamburgera i słuchała muzyki.Johna Lennona.Chryste! Jak możnabyło zastrzelić Johna Lennona?Graham przyniósł jej gałkę lodów waniliowych ze świeżymi truskawkami.Allie częstodziwiła się, jak to możliwe, że w betonowym świecie Nowego Jorku dostępne są świeżewarzywa i owoce.I kwiaty.Jakby ogrody znajdowały się na dachach wszystkich sięgającychchmur budynków.Po deserze i kawie poczuła się lepiej.Jej wyrzuty sumienia spowodowanepochłonięciem takiej ilości kalorii uciszył fakt, że lody i truskawki nic ją nie kosztowały.Pomyślała, że pewnie nawet największy grubas w tym mieście nie miałby nic przeciwkodarmowemu deserowi w restauracji.Na pewno.Gdyby tylko zobaczył te truskawki, a jegoapetyt podsycałyby inne niespełnione pragnienia.A potem Allie i Graham szli Siedemdziesiątą Czwartą Zachodnią, w stronę parkuRiverside.Od rzeki Hudson wiał lekki wietrzyk.Wieczór był chłodny, a powietrze, mimospalin, pachniało zadziwiająco świeżo jak na Manhattan.Chodniki pełne były ludzikorzystających z niezwykłej jak na tę porę roku pogody.Nawet samochody zdawały sięporuszać wolniej: szyby opuszczone, łokcie kierowców sterczały z pojazdów, jakby, wtopionew metal, stanowiły część maszyny.Graham szedł od strony jezdni, powoli, żeby Allie mogła nadążyć, i słuchał uważnie zpochyloną głową, jak opowiada o Samie. Jest coś podwójnie dobrego w tym, kiedy ktoś, kogo kochasz, odchodzi z twojegożycia, a potem do niego wraca. Kolejny przypływ uczucia i tak dalej  odparł Graham.Nie był chyba zadowolony ztego, co mówiła mu Allie. Wygląda na to, że naprawdę kochasz tego Sama.  Chyba nie mam zbyt wielkiego wyboru, Graham. Jasne, rozumiem.Szczęściarz.Zdaje sobie sprawę z tego, jakie ma szczęście? Tak sądzę. Lepiej, żebyś to wiedziała.Nie mogła zapomnieć Lisy. Trudno wiedzieć takie rzeczy na pewno. Taaak.Cóż, taki ludzki los.Dzięki niemu nigdy nie zabraknie mi tematów do sztuk.No, jaka jest ta zła nowina, o której chciałaś porozmawiać.Nie wiń mnie, że coraz bardziejzależy mi, żeby to usłyszeć.Opowiedziała mu o Mayfairze i o zerwaniu umowy z Fortune Fashions.Potem oobscenicznych telefonach, których autor znał jej imię. Powiedziałaś o tym wszystkim.Samowi? Napomknęłam o telefonach. Dlaczego nie o Mayfairze? Boję się tego, co mógłby zrobić.Faceci tacy jak Mayfair są wszędzie; gdyby Samwplątał się w bójkę czy w proces, to i tak nie zmieniłoby to społeczeństwa, ani nieprzywróciło mi pracy. Pewnie nie.Tak naprawdę najbardziej niepokoją cię telefony, czy tak? Znasz mnie jak najlepszy przyjaciel, Graham. Dlatego, że jestem twoim przyjacielem.Stanęli na rogu Siedemdziesiątej Czwartej Zachodniej i Zachodniej Końcowej. Czy nie mówiłaś, że w książce telefonicznej figuruje twoje imię i nazwisko?  spytałGraham.Wiatr potargał jego ciemne włosy, mierzwiąc kosmyki nad odstającymi uszami.Allie potaknęła. W takim razie nie przejmowałbym się tak bardzo telefonami.Po prostu jakiśzboczeniec zobaczył w książce telefonicznej pełne dane i stwierdził, że wstrząśnie kobietą,nazywając ją po imieniu.Pewnie sytuacja nie jest tak grozna, jak myślisz.Albo jak czujesz.Zdziwiłabyś się, gdybyś poznała liczbę obscenicznych telefonów wykonywanych w tymmieście każdego dnia.O każdej godzinie. Niepokoi mnie, że w książce telefonicznej jest też mój adres.Ten psychol, jeżeli towciąż ten sam mężczyzna, wie, gdzie mnie szukać. No tak.Wiem teraz, czego się lękasz, i dokładnie tego lęku oczekuje gnojek pokrojutwojego rozmówcy.Ale uwierz mi, wariat, który dzwoni do kobiet i mówi takie rzeczy,prawie zawsze robi to dlatego, że nie ma odwagi spotkać się z nimi twarzą w twarz.Zwyklesą to ludzie, którzy ostatni pojawiliby się u twoich drzwi i próbowali czegokolwiek.   Prawie zawsze , czy  zwykle ? Zdecyduj się. Te słowa sprowadzają się do tego samego, Allie.Fakt.Ale nie powiedziała głośno, że się z nim zgadza. Co Sam mówi na te telefony?  zapytał. Właściwie to samo, co ty.Uważa, że nie powinnam się nimi przejmować.Powiedziałaby to większość mężczyzn; nie wyczuwają drażliwości tego rodzaju sytuacji. Nic na to nie poradzę  powiedział Graham. Myszy też się nie boimy.Ruszyli w dół Zachodniej Końcowej.Jakiś obszarpaniec w niewiarygodniepogniecionych, za wielkich spodniach i zielonym wełnianym kocu zarzuconym na nagiepiersi i ramiona, podszedł do nich i prawie niezrozumiale wybełkotał prośbę o drobne.Wiatrniósł od niego smród starego potu i moczu.Graham zaprzeczył ruchem głowy i powiedział Przykro mi.Allie zastanowiła się, jakie to uczucie, zostać odtrąconym w ten sposób przezobojętny świat.Mieszkać na ulicach okrutnego Manhattanu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl