[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nie potrafi robić przedstawień tak dobrze jak Turcy.Musiałem się uśmiechnąć.- On jest obywatelem tureckim, bratem; nie, nie mogęna to patrzeć! - mówił ciemnowłosy mężczyzna i zasłaniałsobie dłonią oczy.- Natychmiast go rozkuj!Brakowało tylko, żeby się rozpłakał.Strażnik podszedł i zdjął mi kajdanki, ale nogi pozostały zakute i przymocowane łańcuchem douchwytu w podłodze.Co za bezsens.Roześmiałem się.Zwietne show, wszystko ukartowane! -pomyślałem.Turek podszedł do mnie i uścisnął mi rękę, a potem ucałował w oba policzki.-Jak się czujesz? Co u ciebie? Oglądam tu rzeczy, w które nie chce mi się wierzyć, choć widzę jena własne oczy.Mężczyzna uspokoił się nieco i usiadł.Nie przedstawił mi się.Obu pozostałym nakazał milczenie,choć nie powiedzieli ani słowa.Oznajmił, że musi mi zadać parę pytań.Chciał wiedzieć, gdziezostałem zatrzymany.- W Pakistanie.Nie zostałem zatrzymany bezpośrednio.Poproszono mnie, żebym wysiadł z autobusu, żeby odpowiedzieć na kilka pytań, więc wysiadłem.Ton Turka zmienił się w jednej chwili.Teraz to już łżesz! - zaczął krzyczeć.- Przyjechaliśmytu, pokonując wiele trudności, a ty już zaczynasz kłamać? Jeśli nie chcesz, żebyśmy ci pomogli, to twój wybór.Dlaczegozdecydowałeś się zostać terrorystą?Nie jestem terrorystą!Ciekawe kim w takim razie jesteś.Gdybyś nie był terrorystą, tobyś tu nie wylądował! Tu są przecież sami terroryści!Mężczyzna wstał i groznym gestem uniósł pięść.Nie przestraszyłem się jednak.Przeciwnie,ogarnęła mnie wściekłość.Przyjechaliście tu, żeby mi pomóc czy żeby zrobić zemnie głupka? - zapytałem.Nam jest zupełnie obojętne, czy całe swoje kapraweżycie spędzisz w tym Guantanamo, czy nie.Chcemy zadaćpytania i wyjechać.O wszystkim innym decyduje Ameryka.Nie mamy tu nic do gadania.Dwaj pozostali nadal nie wypowiedzieli ani słowa.To, w jaki sposób ten Turek to powiedział, zdradzało, że nie bardzo wie, gdzie się znajduje.Opowiedziałem mu o więzieniu oraz o torturach w Guantanamo i w Kandaharze.Przez chwilęwszyscy trzej słuchali, a potem ten, który ze mną rozmawiał, przerwał mi szorstko:- Co ty sobie myślisz? Uważasz, że w więzieniu w Turcjibyłoby ci lepiej?Wiedziałem już, że jego to wszystko nie obchodzi.Zadali mi jeszcze kilka błahych pytań, na które udzieliłem odpowiedzi, choć uważałem to zacałkowicie zbyteczne.Następnego ranka zaprowadzono mnie do pomieszczenia, w którym dotąd przesłuchiwali mnieAmerykanie.Był to jeden z tych pokojów, w których za długim pulpitem znajdowało się wielkielustro.Znowu czekali tam ci trzej Turcy.Tym razem obeszło się bez powitania i bez całegowczorajszego teatru.Zadali mi kilka pytań o moich przyjaciół z Bremy.Najbardziej zdawali się byćzainteresowani dwoma, którzy pracowali w bremeńskiej policji.Dlaczego masz przyjaciół w policji?Nie rozumiem tego pytania.Są moimi przyjaciółmii pracują w policji.Jeden jest Turkiem, drugi Niemcem.Niewiem, tak po prostu jest.Kłamiesz! Jesteśmy przekonani, że jesteś szpiegiem! Tojest dowód! Jesteś szpiegiem Niemców!To był absurd.Jakim szpiegiem miałbym być? Szpiegiem w Guantanamo? Który osiadł tudobrowolnie, żeby szpiegować dla Niemców? A może miałem być szpiegiem w Bremie, szpiegującymTurków z Hemelingen? Co to miało znaczyć? Byłem naprawdę wściekły.Okej, skoro myślicie, że jestem szpiegiem, to tyle wammiałem do powiedzenia.Nie rozumiem wprawdzie, co maciena myśli, ale jestem dla was po prostu szpiegiem.Mamy jeszcze kilka pytań.Nie odpowiem już na żadne pytania.Próbował jeszcze jakiś czas, ale ja już nic nie mówiłem.Wiedziałem, że ci ludzie, ten rząd nigdy mi niepomogą.Nigdy.- W takim razie to wszystko.Zasłużyłeś na to, by tu siedzieć - powiedział.I odeszli.Następnego dnia żałowałem, że w ogóle zacząłem z nimi rozmawiać.Nie miałem już żadnejnadziei, że mi uwierzą.Nawet Amerykanie nigdy nie uważali mnie za szpiega.Pewnie mieli za tymwielkim lustrem niezły ubaw, kiedy tego słuchali.Wkrótce potem pojawili się Niemcy.Było to dwudziestego trzeciego września 2002 roku.Wieczorem poprzedniego dnia w bloku Mikę, tym za-pluskwionym, nieoczekiwanie dostałemnowego sąsiada.Był to wysoki mężczyzna.Osadzono go w klatce naprzeciwko mnie.Zagadnąłemgo.Nazywał się Abid, ale nazwiska nie zapamiętałem, choć widziałem je na opasce na jego prze-gubie.Skąd jesteś? - spytałem.Z Niemiec - odpowiedział.Z Niemiec?Osłupiałem.Myślałem, że jestem tu jedynym więzniem z Niemiec.Abid miał ponadczterdzieści lat.Pochodził z Algierii.Opowiedział mi, że przez wiele lat mieszkał w Hamburgu iożenił się z Niemką.Pracował jako ochroniarz w jednej z tamtejszych dyskotek.Abid najwyrazniej przebywał w więzieniu nie po raz pierwszy.Opowiadał o więzieniach wAlgierii, Włoszech i Francji, mówił też, że jakiś czas spędził w więzieniu w Hamburgu za jakąśbijatykę podczas dyskoteki.Musiał przesiedzieć w więzieniach pół życia.Czegoś takiego jakGuanta-namo nigdy jednak nie doświadczył.Jego niemczyzna była chropowata.Gdy wstał,zauważyłem, że kuleje.Gdy następnego ranka wchodziłem do pomieszczenia, w którym przesłuchiwali mnie Turcy,przy stole siedział jeden mężczyzna.Jak zwykle przymocowali moje łańcuchy na nogach do uchwytuw podłodze.Potem weszło trzech innychludzi.To musieli być Niemcy, pomyślałem.Nie wyglądali na Turków.Dwaj nosili garnitury, dwajpozostali spodnie i koszule.Jeden z mężczyzn był blondynem i miał przystrzyżony zarost na górnejwardze oraz na brodzie.Był dość wysoki i mocno zbudowany.Drugi był raczej szczupły, nosiłpodobny zarost jak poprzedni.Trzeci był na wpół łysy.Czwarty po krótkiej chwili opuściłpomieszczenie, nie mówiąc ani słowa, więc nie wiem, czy był Niemcem, czy Amerykaninem.Jeden znich postawił na stole magnetofon kasetowy.Było przyjemnie chłodno, więc gdzieś musiała byćklimatyzacja.Ten silny, którego zobaczyłem jako pierwszego, wyglądał na młodszego niż dwajpozostali.-Jesteśmy z Niemiec i chcemy zadać panu kilka pytań.%7ładnego powitania, nawet się nie przedstawili.Ale ja powiedziałem, że cieszę się, iż mogęporozmawiać z kimś z niemieckiego rządu.Zapytali, jak się czuję.Odpowiedziałem, że wieczniejestem głodny, że jest bardzo gorąco, klatki są za małe i niemal nie wychodzimy na powietrze.Toakurat zdawało się ich zupełnie nie interesować.Z pewnością będzie korzystne dla pana, jeśli będziepan mówił prawdę.Proszę opowiedzieć nam swoją historię.Czy panowie przywiezli mi coś z Niemiec? Jakiś list lubwiadomość od rodziny? - spytałem.Popatrzyli na siebie i wzruszyli ramionami.- Przyjechaliśmy tu, aby zadawać panu pytania, a nieżeby przekazywać listy.Zauważyłem, że blondyn trzyma się z tyłu.Ci dwaj byli chyba ważniejsi od niego.- W takim razie proszę zaczynać.Opowiedziałem im wszystko.O dyskotekach, o treningach i o przyjaciołach z Hemelingen, owizytach w meczetach.Szczególnie interesowało ich, dlaczego i w jaki sposób stałem się religijny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nikt nie potrafi robić przedstawień tak dobrze jak Turcy.Musiałem się uśmiechnąć.- On jest obywatelem tureckim, bratem; nie, nie mogęna to patrzeć! - mówił ciemnowłosy mężczyzna i zasłaniałsobie dłonią oczy.- Natychmiast go rozkuj!Brakowało tylko, żeby się rozpłakał.Strażnik podszedł i zdjął mi kajdanki, ale nogi pozostały zakute i przymocowane łańcuchem douchwytu w podłodze.Co za bezsens.Roześmiałem się.Zwietne show, wszystko ukartowane! -pomyślałem.Turek podszedł do mnie i uścisnął mi rękę, a potem ucałował w oba policzki.-Jak się czujesz? Co u ciebie? Oglądam tu rzeczy, w które nie chce mi się wierzyć, choć widzę jena własne oczy.Mężczyzna uspokoił się nieco i usiadł.Nie przedstawił mi się.Obu pozostałym nakazał milczenie,choć nie powiedzieli ani słowa.Oznajmił, że musi mi zadać parę pytań.Chciał wiedzieć, gdziezostałem zatrzymany.- W Pakistanie.Nie zostałem zatrzymany bezpośrednio.Poproszono mnie, żebym wysiadł z autobusu, żeby odpowiedzieć na kilka pytań, więc wysiadłem.Ton Turka zmienił się w jednej chwili.Teraz to już łżesz! - zaczął krzyczeć.- Przyjechaliśmytu, pokonując wiele trudności, a ty już zaczynasz kłamać? Jeśli nie chcesz, żebyśmy ci pomogli, to twój wybór.Dlaczegozdecydowałeś się zostać terrorystą?Nie jestem terrorystą!Ciekawe kim w takim razie jesteś.Gdybyś nie był terrorystą, tobyś tu nie wylądował! Tu są przecież sami terroryści!Mężczyzna wstał i groznym gestem uniósł pięść.Nie przestraszyłem się jednak.Przeciwnie,ogarnęła mnie wściekłość.Przyjechaliście tu, żeby mi pomóc czy żeby zrobić zemnie głupka? - zapytałem.Nam jest zupełnie obojętne, czy całe swoje kapraweżycie spędzisz w tym Guantanamo, czy nie.Chcemy zadaćpytania i wyjechać.O wszystkim innym decyduje Ameryka.Nie mamy tu nic do gadania.Dwaj pozostali nadal nie wypowiedzieli ani słowa.To, w jaki sposób ten Turek to powiedział, zdradzało, że nie bardzo wie, gdzie się znajduje.Opowiedziałem mu o więzieniu oraz o torturach w Guantanamo i w Kandaharze.Przez chwilęwszyscy trzej słuchali, a potem ten, który ze mną rozmawiał, przerwał mi szorstko:- Co ty sobie myślisz? Uważasz, że w więzieniu w Turcjibyłoby ci lepiej?Wiedziałem już, że jego to wszystko nie obchodzi.Zadali mi jeszcze kilka błahych pytań, na które udzieliłem odpowiedzi, choć uważałem to zacałkowicie zbyteczne.Następnego ranka zaprowadzono mnie do pomieszczenia, w którym dotąd przesłuchiwali mnieAmerykanie.Był to jeden z tych pokojów, w których za długim pulpitem znajdowało się wielkielustro.Znowu czekali tam ci trzej Turcy.Tym razem obeszło się bez powitania i bez całegowczorajszego teatru.Zadali mi kilka pytań o moich przyjaciół z Bremy.Najbardziej zdawali się byćzainteresowani dwoma, którzy pracowali w bremeńskiej policji.Dlaczego masz przyjaciół w policji?Nie rozumiem tego pytania.Są moimi przyjaciółmii pracują w policji.Jeden jest Turkiem, drugi Niemcem.Niewiem, tak po prostu jest.Kłamiesz! Jesteśmy przekonani, że jesteś szpiegiem! Tojest dowód! Jesteś szpiegiem Niemców!To był absurd.Jakim szpiegiem miałbym być? Szpiegiem w Guantanamo? Który osiadł tudobrowolnie, żeby szpiegować dla Niemców? A może miałem być szpiegiem w Bremie, szpiegującymTurków z Hemelingen? Co to miało znaczyć? Byłem naprawdę wściekły.Okej, skoro myślicie, że jestem szpiegiem, to tyle wammiałem do powiedzenia.Nie rozumiem wprawdzie, co maciena myśli, ale jestem dla was po prostu szpiegiem.Mamy jeszcze kilka pytań.Nie odpowiem już na żadne pytania.Próbował jeszcze jakiś czas, ale ja już nic nie mówiłem.Wiedziałem, że ci ludzie, ten rząd nigdy mi niepomogą.Nigdy.- W takim razie to wszystko.Zasłużyłeś na to, by tu siedzieć - powiedział.I odeszli.Następnego dnia żałowałem, że w ogóle zacząłem z nimi rozmawiać.Nie miałem już żadnejnadziei, że mi uwierzą.Nawet Amerykanie nigdy nie uważali mnie za szpiega.Pewnie mieli za tymwielkim lustrem niezły ubaw, kiedy tego słuchali.Wkrótce potem pojawili się Niemcy.Było to dwudziestego trzeciego września 2002 roku.Wieczorem poprzedniego dnia w bloku Mikę, tym za-pluskwionym, nieoczekiwanie dostałemnowego sąsiada.Był to wysoki mężczyzna.Osadzono go w klatce naprzeciwko mnie.Zagadnąłemgo.Nazywał się Abid, ale nazwiska nie zapamiętałem, choć widziałem je na opasce na jego prze-gubie.Skąd jesteś? - spytałem.Z Niemiec - odpowiedział.Z Niemiec?Osłupiałem.Myślałem, że jestem tu jedynym więzniem z Niemiec.Abid miał ponadczterdzieści lat.Pochodził z Algierii.Opowiedział mi, że przez wiele lat mieszkał w Hamburgu iożenił się z Niemką.Pracował jako ochroniarz w jednej z tamtejszych dyskotek.Abid najwyrazniej przebywał w więzieniu nie po raz pierwszy.Opowiadał o więzieniach wAlgierii, Włoszech i Francji, mówił też, że jakiś czas spędził w więzieniu w Hamburgu za jakąśbijatykę podczas dyskoteki.Musiał przesiedzieć w więzieniach pół życia.Czegoś takiego jakGuanta-namo nigdy jednak nie doświadczył.Jego niemczyzna była chropowata.Gdy wstał,zauważyłem, że kuleje.Gdy następnego ranka wchodziłem do pomieszczenia, w którym przesłuchiwali mnie Turcy,przy stole siedział jeden mężczyzna.Jak zwykle przymocowali moje łańcuchy na nogach do uchwytuw podłodze.Potem weszło trzech innychludzi.To musieli być Niemcy, pomyślałem.Nie wyglądali na Turków.Dwaj nosili garnitury, dwajpozostali spodnie i koszule.Jeden z mężczyzn był blondynem i miał przystrzyżony zarost na górnejwardze oraz na brodzie.Był dość wysoki i mocno zbudowany.Drugi był raczej szczupły, nosiłpodobny zarost jak poprzedni.Trzeci był na wpół łysy.Czwarty po krótkiej chwili opuściłpomieszczenie, nie mówiąc ani słowa, więc nie wiem, czy był Niemcem, czy Amerykaninem.Jeden znich postawił na stole magnetofon kasetowy.Było przyjemnie chłodno, więc gdzieś musiała byćklimatyzacja.Ten silny, którego zobaczyłem jako pierwszego, wyglądał na młodszego niż dwajpozostali.-Jesteśmy z Niemiec i chcemy zadać panu kilka pytań.%7ładnego powitania, nawet się nie przedstawili.Ale ja powiedziałem, że cieszę się, iż mogęporozmawiać z kimś z niemieckiego rządu.Zapytali, jak się czuję.Odpowiedziałem, że wieczniejestem głodny, że jest bardzo gorąco, klatki są za małe i niemal nie wychodzimy na powietrze.Toakurat zdawało się ich zupełnie nie interesować.Z pewnością będzie korzystne dla pana, jeśli będziepan mówił prawdę.Proszę opowiedzieć nam swoją historię.Czy panowie przywiezli mi coś z Niemiec? Jakiś list lubwiadomość od rodziny? - spytałem.Popatrzyli na siebie i wzruszyli ramionami.- Przyjechaliśmy tu, aby zadawać panu pytania, a nieżeby przekazywać listy.Zauważyłem, że blondyn trzyma się z tyłu.Ci dwaj byli chyba ważniejsi od niego.- W takim razie proszę zaczynać.Opowiedziałem im wszystko.O dyskotekach, o treningach i o przyjaciołach z Hemelingen, owizytach w meczetach.Szczególnie interesowało ich, dlaczego i w jaki sposób stałem się religijny [ Pobierz całość w formacie PDF ]