[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na te słowa ruszyłem korytarzem, tą samą drogą, którą przebywałem niegdyś wgrubym obuwiu, a Orlick uderzył w gong.Na końcu korytarza, gdy sygnał wciąż się rozlegał,spotkałem Sarę Pocket.Na mój widok wyraznie zzieleniała i zżółkła.- O - przywitała mnie - to pan, mr Pip?- Tak, miss Pocket.Miło mi pani donieść, że mr Pocket i jego rodzina są zdrowi.- Czy nie zmądrzeli? - spytała Sara Pocket potrząsając głową - lepiej by było dla nich,żeby byli mądrzy niż zdrowi.Ach, ten Mateusz, ten Mateusz.Zna pan drogę, proszę pana?Z łatwością znalazłem drogę na ciemne schody, na które lżej mi było teraz wstępowaćniż dawniej w ciężkich butach, i znalazłem się przed drzwiami miss Havisham.Zapukałem.- To pukanie Pipa! - usłyszałem jej głos - wejdz, Pip.Siedziała w swym fotelu przystarym stole w dawnej sukni.Dłonie miała złożone na lasce, brodę wsparła na nich i patrzyła w ogień.Obok niej znienoszonym białym pantofelkiem w ręku siedziała spuściwszy głowę jakaś wytworna młodadama, której nigdy przedtem nie widziałem.- Wejdz, Pip - mruknęła miss Havisham nie patrząc na mnie, tylko wciąż w płomieniekominka - wejdz, Pip.Jak się masz, Pip? Cóż to, całujesz mnie w rękę jak królową, co? Co?Spojrzała nagle na mnie i powtórzyła nie zmieniając pozycji jak gdyby z ponurymrozbawieniem:- No, co?- Dowiedziałem się, miss Havisham - odparłem trochę zmieszany - że pani łaskawiezechciała mnie zobaczyć, więc przyjechałem.- No, i co?Młoda dama, której nigdy przedtem nie widziałem, podniosła teraz oczy i spojrzała miw twarz.Wtedy ujrzałem, że to oczy Estelli.Ale zmieniła się tak bardzo, była teraz o tylepiękniejsza, o tyle bardziej kobieca, o tyle więcej budziła zachwytu, że moja przemiana gasłaprzy niej całkowicie.Patrząc na nią pomyślałem, że cofam się wobec niej na nowo i znowuprzemieniam w ordynarnego, zwykłego chłopaka.Och, straszne uczucie nierówności iprzepaści między nami, które mną wówczas owładnęło i które utwierdziło mnie raz jeszcze wprzekonaniu, jak ogromnie jest niedostępna!Podała mi rękę.Wyjąkałem coś o przyjemności ponownego spotkania jej i o tym, jakod dawna tego pragnąłem.- Czy uważasz, że bardzo się zmieniła, Pip? - spytała miss Havisham z ożywieniem,stukając laską w puste krzesło pomiędzy nimi dwiema, jak gdyby wskazując, bym tam usiadł.- Kiedym tu wszedł, miss Havisham - odpowiedziałem - zdawało mi się, że nie ma nicz Estelli w tej twarzy i postaci, ale teraz zaczynam już rozpoznawać dawną.- Dawną? - zdziwiła się miss Havisham - chyba nie chcesz powiedzieć, że to dawnaEstella, ta, która była dumna i bezczelna.Chciałeś od niej uciec, pamiętasz?Odparłem zmieszany, że to działo się już bardzo dawno i że byłem wówczasdzieckiem, które nic nie rozumiało, i tym podobne rzeczy.Estella uśmiechnęła się uprzejmie ipowiedziała, że z pewnością ona wówczas nie była w porządku, a ja miałem słuszność.- A on czy się zmienił? - zagadnęła miss Havisham Estellę.- Bardzo - odpowiedziała Estella patrząc na mnie.- Mniej ordynarny i pospolity? - spytała miss Havisham bawiąc się włosami Estelli.Estella roześmiała się, spojrzała na pantofelek, który trzymała w ręku, popatrzyła namnie, znowu wybuchnęła śmiechem i odstawiła trzewiczek.Wciąż jeszcze traktowała mnie jak małego chłopca, ale jednocześnie usiłowała mniezdobyć.Siedzieliśmy w owym pokoju jak ze snu, który niegdyś robił na mnie tak wielkiewrażenie i tu dowiedziałem się, że Estella właśnie powróciła do kraju z Francji i że jedzie doLondynu.Była dumna i uparta jak dawniej, ale te cechy w tak szczególny sposób splotły się zjej urodą, że niesposób było ich rozdzielić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Na te słowa ruszyłem korytarzem, tą samą drogą, którą przebywałem niegdyś wgrubym obuwiu, a Orlick uderzył w gong.Na końcu korytarza, gdy sygnał wciąż się rozlegał,spotkałem Sarę Pocket.Na mój widok wyraznie zzieleniała i zżółkła.- O - przywitała mnie - to pan, mr Pip?- Tak, miss Pocket.Miło mi pani donieść, że mr Pocket i jego rodzina są zdrowi.- Czy nie zmądrzeli? - spytała Sara Pocket potrząsając głową - lepiej by było dla nich,żeby byli mądrzy niż zdrowi.Ach, ten Mateusz, ten Mateusz.Zna pan drogę, proszę pana?Z łatwością znalazłem drogę na ciemne schody, na które lżej mi było teraz wstępowaćniż dawniej w ciężkich butach, i znalazłem się przed drzwiami miss Havisham.Zapukałem.- To pukanie Pipa! - usłyszałem jej głos - wejdz, Pip.Siedziała w swym fotelu przystarym stole w dawnej sukni.Dłonie miała złożone na lasce, brodę wsparła na nich i patrzyła w ogień.Obok niej znienoszonym białym pantofelkiem w ręku siedziała spuściwszy głowę jakaś wytworna młodadama, której nigdy przedtem nie widziałem.- Wejdz, Pip - mruknęła miss Havisham nie patrząc na mnie, tylko wciąż w płomieniekominka - wejdz, Pip.Jak się masz, Pip? Cóż to, całujesz mnie w rękę jak królową, co? Co?Spojrzała nagle na mnie i powtórzyła nie zmieniając pozycji jak gdyby z ponurymrozbawieniem:- No, co?- Dowiedziałem się, miss Havisham - odparłem trochę zmieszany - że pani łaskawiezechciała mnie zobaczyć, więc przyjechałem.- No, i co?Młoda dama, której nigdy przedtem nie widziałem, podniosła teraz oczy i spojrzała miw twarz.Wtedy ujrzałem, że to oczy Estelli.Ale zmieniła się tak bardzo, była teraz o tylepiękniejsza, o tyle bardziej kobieca, o tyle więcej budziła zachwytu, że moja przemiana gasłaprzy niej całkowicie.Patrząc na nią pomyślałem, że cofam się wobec niej na nowo i znowuprzemieniam w ordynarnego, zwykłego chłopaka.Och, straszne uczucie nierówności iprzepaści między nami, które mną wówczas owładnęło i które utwierdziło mnie raz jeszcze wprzekonaniu, jak ogromnie jest niedostępna!Podała mi rękę.Wyjąkałem coś o przyjemności ponownego spotkania jej i o tym, jakod dawna tego pragnąłem.- Czy uważasz, że bardzo się zmieniła, Pip? - spytała miss Havisham z ożywieniem,stukając laską w puste krzesło pomiędzy nimi dwiema, jak gdyby wskazując, bym tam usiadł.- Kiedym tu wszedł, miss Havisham - odpowiedziałem - zdawało mi się, że nie ma nicz Estelli w tej twarzy i postaci, ale teraz zaczynam już rozpoznawać dawną.- Dawną? - zdziwiła się miss Havisham - chyba nie chcesz powiedzieć, że to dawnaEstella, ta, która była dumna i bezczelna.Chciałeś od niej uciec, pamiętasz?Odparłem zmieszany, że to działo się już bardzo dawno i że byłem wówczasdzieckiem, które nic nie rozumiało, i tym podobne rzeczy.Estella uśmiechnęła się uprzejmie ipowiedziała, że z pewnością ona wówczas nie była w porządku, a ja miałem słuszność.- A on czy się zmienił? - zagadnęła miss Havisham Estellę.- Bardzo - odpowiedziała Estella patrząc na mnie.- Mniej ordynarny i pospolity? - spytała miss Havisham bawiąc się włosami Estelli.Estella roześmiała się, spojrzała na pantofelek, który trzymała w ręku, popatrzyła namnie, znowu wybuchnęła śmiechem i odstawiła trzewiczek.Wciąż jeszcze traktowała mnie jak małego chłopca, ale jednocześnie usiłowała mniezdobyć.Siedzieliśmy w owym pokoju jak ze snu, który niegdyś robił na mnie tak wielkiewrażenie i tu dowiedziałem się, że Estella właśnie powróciła do kraju z Francji i że jedzie doLondynu.Była dumna i uparta jak dawniej, ale te cechy w tak szczególny sposób splotły się zjej urodą, że niesposób było ich rozdzielić [ Pobierz całość w formacie PDF ]