[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I teraz powtórzyła to ślubowanie.Zrobi cośtakiego, że wreszcie Chase zacznie żyć pełnią życiamężczyzny, tak jak przed wypadkiem, chociażby miało tooznaczać, że będzie ją kochał, angażując w to wyłącznieseks.Rano, gdy weszła do kuchni, odwrócił się.- Dzień dobry.- Jego oczy zatrzymały się na niejtylko przez ułamek sekundy.- Dzień dobry, Chase.Dobrze spałeś?- Niezle. Powrót do życia 160- Wcześnie wstałeś!- No cóż, przyzwyczajenie.- Gdybym wiedziała, że jesteś już na nogach,zeszłabym na dół wcześniej.- Och, nic nie szkodzi.Nastawiłem już kawę.Powinna być gotowa za kilka minut.- Jak tam twoje żebra?- Moje co?Skinęła głową w stronę bandaża opasującego klatkępiersiową.Miał na sobie jedynie parę starych,wypłowiałych, zapinanych na guziki dżinsów.Gdy na nie spojrzała, kolana się pod nią ugięły.Miękki materiał opinał się na jego ciele, uwydatniającmęskość.- Twoje żebra! Wczoraj w nocy mówiłeś, że cię bolą.- Ach, tak, prawda.- Po kolei otwierał i zamykałdrzwiczki szafek, szukając filiżanek i spodeczków.- Dziśjest już lepiej.To upewniło ją, że wczorajsza wymówka była tylkopo to, by mógł opuścić jej łóżko.Po prostu nie chciał z niąspać.Chociaż wniósł cały swój dobytek do oddzielnejsypialni, miała nadzieję, że jak zaczną się kochać, to.Poczuła pieczenie w gardle.- Co chcesz na śniadanie? - spytała.- Kawę.- Przecież to dla mnie żaden problem przyrządzićci coś.Powiedz tylko, na co masz ochotę.- Nic, naprawdę.Tylko kawę. Sandra Brown 161- Usiądz.Ja naleję.Usiadł przy barze na stołku.Po chwili dołączyła doniego.W milczeniu sączyli kawę.Ich spojrzeniaskrzyżowały się na chwilę.Czy tak to już będzie wyglądać? Będą mieszkać wtym samym domu, dzielić wspólne pomieszczenia,oddychać tym samym powietrzem, od czasu do czasumieć kontakty seksualne, ale na jak długo to wystarczy?- Dzisiaj znowu mamy słońce - odezwała się głupio.- Może się ociepli?- Może.- Po kolejnej chwili ciszy zapytała: - Jakiemasz plany na dzisiaj?- Powiedziałem Lucky'emu, że spotkam się z nimrano w biurze.Chociaż mówił, że nie muszę się czućzobowiązany, by przyjść, bo to, no wiesz, pierwszy dzieńpo ślubie.Odparłem, że to nie gra roli.Nie masz nicprzeciwko temu, prawda? - dodał po krótkiej przerwie.- Nie, oczywiście, że nie.- Miała nadzieję, że niezauważy, jak niepewny jest jej uśmiech.- Ja równieżzamierzałam iść do biura.- No, to idę się przebrać.- Odstawił pustą filiżankęi wstał.- Może powinieneś pójść dzisiaj do lekarza, żebyobejrzał, jak się to goi?Dotknął bandaża.- Istotnie, przydałoby się.Nawet nie wiesz, jakmnie to irytuje.Wychodzę za chwilę.Wszedł po schodach na górę, a Marcie nadal Powrót do życia 162siedziała przy barze, próbując się opanować, by nierozpłakać się z frustracji i rozczarowania.Miała nadzieję, że spędzą ten dzień razem, możeniekoniecznie w łóżku, jak to było w zwyczajunowożeńców, ale poznając się wzajemnie.Wyobrażenia, że jest nią zainteresowany, nie możesię od niej oderwać, leżą w łóżku przez cały dzień,badając swoją nagość oczami, rękami i ustami,zaspokajając swoje pragnienia - sprawiały jej wieleradości.Niestety, była to tylko fantazja.Zajęty swoimisprawami, wychodził do pracy.Po prostu kolejny zwykłydzień.W swoim mniemaniu wypełnił część transakcji.Gdy pomyślała o tym, wstała i poszła do pokoju, którysłużył jej za biuro.Zanim zszedł na dół, czekała na niego przyschodach.Przytrzymała płaszcz z jagnięcej skóry, byłatwiej mu było wsunąć ręce w rękawy.- O której będziesz w domu? - spytała, poprawiającmu kołnierz.- Koło piątej.- Będzie dobrze, jeśli przygotuję obiad na szóstą?- Tak, świetnie.Dyskretnie sięgnęła pod płaszcz i wsunęła wkieszeń koszuli białą kopertę.Cofnęła rękę, pogłaskała go po torsie, po czymwspięła się na palce i szybko pocałowała w usta.- Wobec tego do zobaczenia.Skłonił głowę. Sandra Brown 163- Tak, do zobaczenia.Ruszył pospiesznie w stronę drzwi, jakby cały dombył w ogniu.Marcie nigdy nie wychodziła do biura o takwczesnej porze.Kucnęła przy palenisku, wzięła do rękipogrzebacz i z przygnębieniem zaczęła wygrzebywaćwęgielki spod zimnego popiołu.Dmuchając na nie,ostrożnie dokładała nowe drewienka i obserwowała, jaksię rozpalają.Widząc, jak prędko nowe płomienie pochłaniajądrewno, zaczęła żałować, że nie może tak łatwo i szybkorozpalić namiętności męża.Chociaż teraz wydawało się to beznadziejne,postanowiła, że jeśli tylko istnieje na to jakiś sposób,znajdzie go.W dzieciństwie udało jej się ukrócić - wwiększości nie zamierzone - okrucieństwa ze stronyrówieśników.Szczęśliwie zgromadziła fortunę izaskarbiła sobie szacunek kolegów.Nie była jużtraktowana jak Sówka.Jednak wszystkie te cele bladły w porównaniu ztym jednym, by Chase ją pokochał.Pieniądze, jakiezainwestowała, nie liczyły się.Zaryzykowała przecież owiele więcej - własną dumę, kobiecość, przyszłe szczęście.Gdy wchodziło w grę tak wiele, musiała zrobićwszystko, żeby się to udało.Kilkakrotnie przekładał białą kopertę z ręki do ręki,zanim zdobył się na otwarcie jej.Czek wystawiony był najej konto i wypisany imiennie na niego.Miaławystarczająco dużo wrażliwości, by nie zlecić tej operacji Powrót do życia 164bankowi.Dzięki temu oszczędziła jego dumę.Przeprowadzenie transakcji w taki sposób, by mógłzachować twarz, było całkowicie jej zasługą.Suma, najaką opiewał czek, była olbrzymia - więcej, niżpotrzebował.Ta nadwyżka pozwoli zaspokoić potrzebykapitału operacyjnego na kilka miesięcy.Z irytacją cisnął czek na biurko i podszedł do okna.Nie widzący wzrok skierował na mętną szybę.Czuł się podle.Chociaż z jej ust nie padło ani jedno słowo krytykiczy skargi, wiedział, że musiał ją zranić ostatniej nocy.Zostawił ją rozdrażnioną, a może nawet pogrążonąw bólu, co sprawiło, że czuł się jak brutal.Miał już nakońcu języka słowa wyrażające troskę, ale niewypowiedział ich, nie chcąc poruszać tematu nocypoślubnej.Obawiał się, że gdy zaczną o tym rozmawiać, nieda się pominąć sprawy jej emocji, a to byłoby dla niegozbyt trudne do zniesienia.Mógł obiecać, że nigdy więcejnie zrani jej fizycznie, ale uczuciowo?Wyraznie było widać, że oczekiwała, iż spędzą tendzień razem w domu.Mówiła, że planowała pójście do biura, ale odkądto wkłada się do biura powłóczystą piżamę i rannepantofle?Nie potrafiłby spędzić z nią sam na sam tego dnia,trzymając się z dala od sypialni.Do diabła, nie mógłbytego uniknąć, więc jak tchórz bez charakteru uciekł od Sandra Brown 165niej ze świadomością, iż opuszcza ją nie dlatego, że byłotak zle, tylko dlatego, że było tak cholernie dobrze.Musiała być przekonana, że odszedł w nocy, gdyżgo nie pociągała, podczas gdy prawdą było coś dokładnieprzeciwnego.Przeczesał dłonią włosy i zaklął.Do wczoraj niemiał poczucia winy z powodu tego małżeństwa.Terazczuł się winny.Przyprawiało go to niemal o mdłości.Trawiło jak podstępna bakteria. Stań z tym wreszcie twarzą w twarz".Zeszłej nocynie chciał opuszczać jej łóżka.Pragnął kochać się z nią poraz drugi, trzeci.To nie zdarzyło się od czasu Tani [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.I teraz powtórzyła to ślubowanie.Zrobi cośtakiego, że wreszcie Chase zacznie żyć pełnią życiamężczyzny, tak jak przed wypadkiem, chociażby miało tooznaczać, że będzie ją kochał, angażując w to wyłącznieseks.Rano, gdy weszła do kuchni, odwrócił się.- Dzień dobry.- Jego oczy zatrzymały się na niejtylko przez ułamek sekundy.- Dzień dobry, Chase.Dobrze spałeś?- Niezle. Powrót do życia 160- Wcześnie wstałeś!- No cóż, przyzwyczajenie.- Gdybym wiedziała, że jesteś już na nogach,zeszłabym na dół wcześniej.- Och, nic nie szkodzi.Nastawiłem już kawę.Powinna być gotowa za kilka minut.- Jak tam twoje żebra?- Moje co?Skinęła głową w stronę bandaża opasującego klatkępiersiową.Miał na sobie jedynie parę starych,wypłowiałych, zapinanych na guziki dżinsów.Gdy na nie spojrzała, kolana się pod nią ugięły.Miękki materiał opinał się na jego ciele, uwydatniającmęskość.- Twoje żebra! Wczoraj w nocy mówiłeś, że cię bolą.- Ach, tak, prawda.- Po kolei otwierał i zamykałdrzwiczki szafek, szukając filiżanek i spodeczków.- Dziśjest już lepiej.To upewniło ją, że wczorajsza wymówka była tylkopo to, by mógł opuścić jej łóżko.Po prostu nie chciał z niąspać.Chociaż wniósł cały swój dobytek do oddzielnejsypialni, miała nadzieję, że jak zaczną się kochać, to.Poczuła pieczenie w gardle.- Co chcesz na śniadanie? - spytała.- Kawę.- Przecież to dla mnie żaden problem przyrządzićci coś.Powiedz tylko, na co masz ochotę.- Nic, naprawdę.Tylko kawę. Sandra Brown 161- Usiądz.Ja naleję.Usiadł przy barze na stołku.Po chwili dołączyła doniego.W milczeniu sączyli kawę.Ich spojrzeniaskrzyżowały się na chwilę.Czy tak to już będzie wyglądać? Będą mieszkać wtym samym domu, dzielić wspólne pomieszczenia,oddychać tym samym powietrzem, od czasu do czasumieć kontakty seksualne, ale na jak długo to wystarczy?- Dzisiaj znowu mamy słońce - odezwała się głupio.- Może się ociepli?- Może.- Po kolejnej chwili ciszy zapytała: - Jakiemasz plany na dzisiaj?- Powiedziałem Lucky'emu, że spotkam się z nimrano w biurze.Chociaż mówił, że nie muszę się czućzobowiązany, by przyjść, bo to, no wiesz, pierwszy dzieńpo ślubie.Odparłem, że to nie gra roli.Nie masz nicprzeciwko temu, prawda? - dodał po krótkiej przerwie.- Nie, oczywiście, że nie.- Miała nadzieję, że niezauważy, jak niepewny jest jej uśmiech.- Ja równieżzamierzałam iść do biura.- No, to idę się przebrać.- Odstawił pustą filiżankęi wstał.- Może powinieneś pójść dzisiaj do lekarza, żebyobejrzał, jak się to goi?Dotknął bandaża.- Istotnie, przydałoby się.Nawet nie wiesz, jakmnie to irytuje.Wychodzę za chwilę.Wszedł po schodach na górę, a Marcie nadal Powrót do życia 162siedziała przy barze, próbując się opanować, by nierozpłakać się z frustracji i rozczarowania.Miała nadzieję, że spędzą ten dzień razem, możeniekoniecznie w łóżku, jak to było w zwyczajunowożeńców, ale poznając się wzajemnie.Wyobrażenia, że jest nią zainteresowany, nie możesię od niej oderwać, leżą w łóżku przez cały dzień,badając swoją nagość oczami, rękami i ustami,zaspokajając swoje pragnienia - sprawiały jej wieleradości.Niestety, była to tylko fantazja.Zajęty swoimisprawami, wychodził do pracy.Po prostu kolejny zwykłydzień.W swoim mniemaniu wypełnił część transakcji.Gdy pomyślała o tym, wstała i poszła do pokoju, którysłużył jej za biuro.Zanim zszedł na dół, czekała na niego przyschodach.Przytrzymała płaszcz z jagnięcej skóry, byłatwiej mu było wsunąć ręce w rękawy.- O której będziesz w domu? - spytała, poprawiającmu kołnierz.- Koło piątej.- Będzie dobrze, jeśli przygotuję obiad na szóstą?- Tak, świetnie.Dyskretnie sięgnęła pod płaszcz i wsunęła wkieszeń koszuli białą kopertę.Cofnęła rękę, pogłaskała go po torsie, po czymwspięła się na palce i szybko pocałowała w usta.- Wobec tego do zobaczenia.Skłonił głowę. Sandra Brown 163- Tak, do zobaczenia.Ruszył pospiesznie w stronę drzwi, jakby cały dombył w ogniu.Marcie nigdy nie wychodziła do biura o takwczesnej porze.Kucnęła przy palenisku, wzięła do rękipogrzebacz i z przygnębieniem zaczęła wygrzebywaćwęgielki spod zimnego popiołu.Dmuchając na nie,ostrożnie dokładała nowe drewienka i obserwowała, jaksię rozpalają.Widząc, jak prędko nowe płomienie pochłaniajądrewno, zaczęła żałować, że nie może tak łatwo i szybkorozpalić namiętności męża.Chociaż teraz wydawało się to beznadziejne,postanowiła, że jeśli tylko istnieje na to jakiś sposób,znajdzie go.W dzieciństwie udało jej się ukrócić - wwiększości nie zamierzone - okrucieństwa ze stronyrówieśników.Szczęśliwie zgromadziła fortunę izaskarbiła sobie szacunek kolegów.Nie była jużtraktowana jak Sówka.Jednak wszystkie te cele bladły w porównaniu ztym jednym, by Chase ją pokochał.Pieniądze, jakiezainwestowała, nie liczyły się.Zaryzykowała przecież owiele więcej - własną dumę, kobiecość, przyszłe szczęście.Gdy wchodziło w grę tak wiele, musiała zrobićwszystko, żeby się to udało.Kilkakrotnie przekładał białą kopertę z ręki do ręki,zanim zdobył się na otwarcie jej.Czek wystawiony był najej konto i wypisany imiennie na niego.Miaławystarczająco dużo wrażliwości, by nie zlecić tej operacji Powrót do życia 164bankowi.Dzięki temu oszczędziła jego dumę.Przeprowadzenie transakcji w taki sposób, by mógłzachować twarz, było całkowicie jej zasługą.Suma, najaką opiewał czek, była olbrzymia - więcej, niżpotrzebował.Ta nadwyżka pozwoli zaspokoić potrzebykapitału operacyjnego na kilka miesięcy.Z irytacją cisnął czek na biurko i podszedł do okna.Nie widzący wzrok skierował na mętną szybę.Czuł się podle.Chociaż z jej ust nie padło ani jedno słowo krytykiczy skargi, wiedział, że musiał ją zranić ostatniej nocy.Zostawił ją rozdrażnioną, a może nawet pogrążonąw bólu, co sprawiło, że czuł się jak brutal.Miał już nakońcu języka słowa wyrażające troskę, ale niewypowiedział ich, nie chcąc poruszać tematu nocypoślubnej.Obawiał się, że gdy zaczną o tym rozmawiać, nieda się pominąć sprawy jej emocji, a to byłoby dla niegozbyt trudne do zniesienia.Mógł obiecać, że nigdy więcejnie zrani jej fizycznie, ale uczuciowo?Wyraznie było widać, że oczekiwała, iż spędzą tendzień razem w domu.Mówiła, że planowała pójście do biura, ale odkądto wkłada się do biura powłóczystą piżamę i rannepantofle?Nie potrafiłby spędzić z nią sam na sam tego dnia,trzymając się z dala od sypialni.Do diabła, nie mógłbytego uniknąć, więc jak tchórz bez charakteru uciekł od Sandra Brown 165niej ze świadomością, iż opuszcza ją nie dlatego, że byłotak zle, tylko dlatego, że było tak cholernie dobrze.Musiała być przekonana, że odszedł w nocy, gdyżgo nie pociągała, podczas gdy prawdą było coś dokładnieprzeciwnego.Przeczesał dłonią włosy i zaklął.Do wczoraj niemiał poczucia winy z powodu tego małżeństwa.Terazczuł się winny.Przyprawiało go to niemal o mdłości.Trawiło jak podstępna bakteria. Stań z tym wreszcie twarzą w twarz".Zeszłej nocynie chciał opuszczać jej łóżka.Pragnął kochać się z nią poraz drugi, trzeci.To nie zdarzyło się od czasu Tani [ Pobierz całość w formacie PDF ]