[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OpróżniÅ‚a zawartość torby z książkami, torby na laptopa oraz bÅ‚Ä™kitnej torby.PrzeszukaÅ‚asterty rzeczy, dotykajÄ…c każdego przedmiotu palcami, by przywoÅ‚ać jego nazwÄ™ w gÅ‚owie.I nic.Nie pamiÄ™taÅ‚a miejsc, które już wczeÅ›niej sprawdziÅ‚a.Sterta przekopanych rzeczy byÅ‚a dowodemwczeÅ›niejszych poszukiwaÅ„.WyglÄ…d domu wskazywaÅ‚ na to, że rozkopaÅ‚a już caÅ‚y parter.Zlanapotem, krążyÅ‚a po domu rozgorÄ…czkowana.Nie poddawaÅ‚a siÄ™.PobiegÅ‚a na górÄ™.PrzetrzÄ…snęła kosz na bieliznÄ™, stoliki nocne, komody, szafy, szkatuÅ‚kÄ™ na biżuteriÄ™, kosz nabrudnÄ… bieliznÄ™, apteczkÄ™.Sypialnia na dole.PobiegÅ‚a z powrotem po schodach, zlana potem,rozgorÄ…czkowana.John staÅ‚ w przedpokoju, po kostki w pÅ‚aszczach. Co siÄ™ tu, u diabÅ‚a, staÅ‚o? zapytaÅ‚. Szukam czegoÅ›. Czego?Nie potrafiÅ‚a tego nazwać, jednak wierzyÅ‚a, że gdzieÅ› w jej gÅ‚owie chowaÅ‚a siÄ™ nazwa, którÄ…znaÅ‚a. Dowiem siÄ™, gdy to znajdÄ™. To jakiÅ› totalny kataklizm.WyglÄ…da, jakby siÄ™ do nas wÅ‚amano.Nie pomyÅ›laÅ‚a o tym.To by tÅ‚umaczyÅ‚o, dlaczego nie potrafiÅ‚a tego znalezć. O Boże, może ktoÅ› to ukradÅ‚. Nikt nas nie okradÅ‚.RozniosÅ‚aÅ› dom na kawaÅ‚ki.Obok kanapy w salonie zauważyÅ‚a nietkniÄ™ty kosz z czasopismami.ZostawiÅ‚a Johna i teoriÄ™o kradzieży w przedpokoju, a nastÄ™pnie podniosÅ‚a ciężki kosz, wyrzuciÅ‚a czasopisma na podÅ‚ogÄ™,poszperaÅ‚a w nich i odeszÅ‚a.John poszedÅ‚ za niÄ…. Alice, przestaÅ„, nawet nie wiesz, czego tak wÅ‚aÅ›ciwie szukasz. A wÅ‚aÅ›nie, że wiem. No wiÄ™c? Nie mogÄ™ powiedzieć. Jak to wyglÄ…da, do czego sÅ‚uży? Już ci mówiÅ‚am, że nie wiem i że bÄ™dÄ™ wiedzieć, gdy to znajdÄ™.MuszÄ™ to znalezć, inaczej umrÄ™.ZastanowiÅ‚a siÄ™ nad wÅ‚asnymi sÅ‚owami. Gdzie sÄ… moje leki?Weszli do kuchni, przedzierajÄ…c siÄ™ przez kartony z pÅ‚atkami Å›niadaniowymi oraz puszkami z zupÄ…i tuÅ„czykiem.John znalazÅ‚ porozrzucane na podÅ‚odze recepty i fiolki z witaminami oraz dozownik doleków w misce na stole. Tutaj sÄ… powiedziaÅ‚.Pragnienie, potrzeba, od której wszytko zależaÅ‚o, nie zgasÅ‚o. Nie, to nie to. To jakieÅ› szaleÅ„stwo.Musisz to zakoÅ„czyć.WszÄ™dzie walajÄ… siÄ™ Å›mieci.Zmieci.OtworzyÅ‚a kosz na Å›mieci, wyjęła z niego worek i wyrzuciÅ‚a zawartość. Alice!PrzeleciaÅ‚a palcami po skórkach z awokado, oÅ›lizÅ‚ym tÅ‚uszczu z kurczaka, zużytych chusteczkachi Å›cierkach, pustych kartonach i opakowaniach oraz innych jak im tam byÅ‚o Å›mieciach.ZauważyÅ‚apÅ‚ytÄ™ Alice Howland.TrzymaÅ‚a mokre pudeÅ‚ko w rÄ™kach i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ mu.Mhm, nie chciaÅ‚amtego wyrzucić. To jest to, to musi być to powiedziaÅ‚ John. CieszÄ™ siÄ™, że to odnalazÅ‚aÅ›. Nie, to nie to. PosÅ‚uchaj mnie, Å›mieci sÄ… porozrzucane po caÅ‚ej podÅ‚odze.Po prostu przestaÅ„, usiÄ…dzi odpocznij.JesteÅ› szalona.Może kiedy przestaniesz i trochÄ™ odpoczniesz, przypomnisz sobie. Dobrze.Może gdy usiÄ…dzie spokojnie, przypomni sobie, co to byÅ‚o i gdzie to zostawiÅ‚a.Albo zapomni, żew ogóle czegoÅ› szukaÅ‚a.ZNIEG, KTÓRY PADAA od wczoraj i zasypaÅ‚ wiÄ™kszość Nowej Anglii na co najmniej półmetra, wÅ‚aÅ›nie ustaÅ‚.Nie zauważyÅ‚aby tego, gdyby nie odgÅ‚os piszczÄ…cych wycieraczekporuszajÄ…cych siÄ™ na przemian to w lewo, to w prawo po suchej szybie samochodu.John wyÅ‚Ä…czyÅ‚ je.Ulice byÅ‚y odÅ›nieżone, ale ich samochód byÅ‚ jedynym na drodze.Alice zawsze lubiÅ‚a ciszÄ™ orazspokój poprzedzajÄ…ce Å›nieżycÄ™, jednak dzisiaj wytrÄ…caÅ‚o jÄ… to z równowagi.John zaparkowaÅ‚ przy Mount Auburn Cemetery.Skrawek miejsca parkingowego zostaÅ‚odÅ›nieżony, jednak sam cmentarz, Å›cieżki oraz nagrobki, spowijaÅ‚ gÄ™sty puch. BaÅ‚em siÄ™, że wciąż może to tak wyglÄ…dać.BÄ™dziemy musieli przyjechać innym razem powiedziaÅ‚. Nie, zaczekaj.Daj mi chwilÄ™.Wiekowe czarne drzewa z poskrÄ™canymi żylakowatymi gaÅ‚Ä™ziami, przykryte bielÄ…, tworzyÅ‚y iÅ›ciemagicznÄ… sceneriÄ™.DostrzegÅ‚a kilka, jak przypuszczaÅ‚a, szarych, wyszukanych kamieni nagrobnych,które należaÅ‚y do niegdyÅ› zamożnych i znaczÄ…cych osób.WznosiÅ‚y siÄ™ ponad poÅ‚ać Å›niegu, jednak nicpoza tym.CaÅ‚Ä… resztÄ™ spowijaÅ‚ biaÅ‚y puch.RozkÅ‚adajÄ…ce siÄ™ zwÅ‚oki w trumnach zakopane pod ziemiÄ…i kamieniami.Wszystko byÅ‚o czarno-biaÅ‚e, zamarzniÄ™te i martwe. John? Co?WypowiedziaÅ‚a jego imiÄ™ gÅ‚oÅ›niej, niż zamierzaÅ‚a, przerywajÄ…c ciszÄ™ zbyt nagle, zaskakujÄ…c go. Nic.Możemy już wracać.Nie chcÄ™ tu być.MO%7Å‚EMY WRÓCI pózniej, w ciÄ…gu tygodnia, jeÅ›li chcesz powiedziaÅ‚ John. Gdzie wrócić? zapytaÅ‚a Alice. Na cmentarz. Ach tak.UsiadÅ‚a na kuchennym stole.John nalaÅ‚ wina do dwóch kieliszków i wrÄ™czyÅ‚ jej jeden.Z przyzwyczajenia zakrÄ™ciÅ‚a kieliszkiem.Notorycznie zapominaÅ‚a imienia córki, tej aktorki, jednakcaÅ‚y czas pamiÄ™taÅ‚a, jak degustować wino, wiedziaÅ‚a też, że to lubiÅ‚a.Dziwna choroba [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.OpróżniÅ‚a zawartość torby z książkami, torby na laptopa oraz bÅ‚Ä™kitnej torby.PrzeszukaÅ‚asterty rzeczy, dotykajÄ…c każdego przedmiotu palcami, by przywoÅ‚ać jego nazwÄ™ w gÅ‚owie.I nic.Nie pamiÄ™taÅ‚a miejsc, które już wczeÅ›niej sprawdziÅ‚a.Sterta przekopanych rzeczy byÅ‚a dowodemwczeÅ›niejszych poszukiwaÅ„.WyglÄ…d domu wskazywaÅ‚ na to, że rozkopaÅ‚a już caÅ‚y parter.Zlanapotem, krążyÅ‚a po domu rozgorÄ…czkowana.Nie poddawaÅ‚a siÄ™.PobiegÅ‚a na górÄ™.PrzetrzÄ…snęła kosz na bieliznÄ™, stoliki nocne, komody, szafy, szkatuÅ‚kÄ™ na biżuteriÄ™, kosz nabrudnÄ… bieliznÄ™, apteczkÄ™.Sypialnia na dole.PobiegÅ‚a z powrotem po schodach, zlana potem,rozgorÄ…czkowana.John staÅ‚ w przedpokoju, po kostki w pÅ‚aszczach. Co siÄ™ tu, u diabÅ‚a, staÅ‚o? zapytaÅ‚. Szukam czegoÅ›. Czego?Nie potrafiÅ‚a tego nazwać, jednak wierzyÅ‚a, że gdzieÅ› w jej gÅ‚owie chowaÅ‚a siÄ™ nazwa, którÄ…znaÅ‚a. Dowiem siÄ™, gdy to znajdÄ™. To jakiÅ› totalny kataklizm.WyglÄ…da, jakby siÄ™ do nas wÅ‚amano.Nie pomyÅ›laÅ‚a o tym.To by tÅ‚umaczyÅ‚o, dlaczego nie potrafiÅ‚a tego znalezć. O Boże, może ktoÅ› to ukradÅ‚. Nikt nas nie okradÅ‚.RozniosÅ‚aÅ› dom na kawaÅ‚ki.Obok kanapy w salonie zauważyÅ‚a nietkniÄ™ty kosz z czasopismami.ZostawiÅ‚a Johna i teoriÄ™o kradzieży w przedpokoju, a nastÄ™pnie podniosÅ‚a ciężki kosz, wyrzuciÅ‚a czasopisma na podÅ‚ogÄ™,poszperaÅ‚a w nich i odeszÅ‚a.John poszedÅ‚ za niÄ…. Alice, przestaÅ„, nawet nie wiesz, czego tak wÅ‚aÅ›ciwie szukasz. A wÅ‚aÅ›nie, że wiem. No wiÄ™c? Nie mogÄ™ powiedzieć. Jak to wyglÄ…da, do czego sÅ‚uży? Już ci mówiÅ‚am, że nie wiem i że bÄ™dÄ™ wiedzieć, gdy to znajdÄ™.MuszÄ™ to znalezć, inaczej umrÄ™.ZastanowiÅ‚a siÄ™ nad wÅ‚asnymi sÅ‚owami. Gdzie sÄ… moje leki?Weszli do kuchni, przedzierajÄ…c siÄ™ przez kartony z pÅ‚atkami Å›niadaniowymi oraz puszkami z zupÄ…i tuÅ„czykiem.John znalazÅ‚ porozrzucane na podÅ‚odze recepty i fiolki z witaminami oraz dozownik doleków w misce na stole. Tutaj sÄ… powiedziaÅ‚.Pragnienie, potrzeba, od której wszytko zależaÅ‚o, nie zgasÅ‚o. Nie, to nie to. To jakieÅ› szaleÅ„stwo.Musisz to zakoÅ„czyć.WszÄ™dzie walajÄ… siÄ™ Å›mieci.Zmieci.OtworzyÅ‚a kosz na Å›mieci, wyjęła z niego worek i wyrzuciÅ‚a zawartość. Alice!PrzeleciaÅ‚a palcami po skórkach z awokado, oÅ›lizÅ‚ym tÅ‚uszczu z kurczaka, zużytych chusteczkachi Å›cierkach, pustych kartonach i opakowaniach oraz innych jak im tam byÅ‚o Å›mieciach.ZauważyÅ‚apÅ‚ytÄ™ Alice Howland.TrzymaÅ‚a mokre pudeÅ‚ko w rÄ™kach i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ mu.Mhm, nie chciaÅ‚amtego wyrzucić. To jest to, to musi być to powiedziaÅ‚ John. CieszÄ™ siÄ™, że to odnalazÅ‚aÅ›. Nie, to nie to. PosÅ‚uchaj mnie, Å›mieci sÄ… porozrzucane po caÅ‚ej podÅ‚odze.Po prostu przestaÅ„, usiÄ…dzi odpocznij.JesteÅ› szalona.Może kiedy przestaniesz i trochÄ™ odpoczniesz, przypomnisz sobie. Dobrze.Może gdy usiÄ…dzie spokojnie, przypomni sobie, co to byÅ‚o i gdzie to zostawiÅ‚a.Albo zapomni, żew ogóle czegoÅ› szukaÅ‚a.ZNIEG, KTÓRY PADAA od wczoraj i zasypaÅ‚ wiÄ™kszość Nowej Anglii na co najmniej półmetra, wÅ‚aÅ›nie ustaÅ‚.Nie zauważyÅ‚aby tego, gdyby nie odgÅ‚os piszczÄ…cych wycieraczekporuszajÄ…cych siÄ™ na przemian to w lewo, to w prawo po suchej szybie samochodu.John wyÅ‚Ä…czyÅ‚ je.Ulice byÅ‚y odÅ›nieżone, ale ich samochód byÅ‚ jedynym na drodze.Alice zawsze lubiÅ‚a ciszÄ™ orazspokój poprzedzajÄ…ce Å›nieżycÄ™, jednak dzisiaj wytrÄ…caÅ‚o jÄ… to z równowagi.John zaparkowaÅ‚ przy Mount Auburn Cemetery.Skrawek miejsca parkingowego zostaÅ‚odÅ›nieżony, jednak sam cmentarz, Å›cieżki oraz nagrobki, spowijaÅ‚ gÄ™sty puch. BaÅ‚em siÄ™, że wciąż może to tak wyglÄ…dać.BÄ™dziemy musieli przyjechać innym razem powiedziaÅ‚. Nie, zaczekaj.Daj mi chwilÄ™.Wiekowe czarne drzewa z poskrÄ™canymi żylakowatymi gaÅ‚Ä™ziami, przykryte bielÄ…, tworzyÅ‚y iÅ›ciemagicznÄ… sceneriÄ™.DostrzegÅ‚a kilka, jak przypuszczaÅ‚a, szarych, wyszukanych kamieni nagrobnych,które należaÅ‚y do niegdyÅ› zamożnych i znaczÄ…cych osób.WznosiÅ‚y siÄ™ ponad poÅ‚ać Å›niegu, jednak nicpoza tym.CaÅ‚Ä… resztÄ™ spowijaÅ‚ biaÅ‚y puch.RozkÅ‚adajÄ…ce siÄ™ zwÅ‚oki w trumnach zakopane pod ziemiÄ…i kamieniami.Wszystko byÅ‚o czarno-biaÅ‚e, zamarzniÄ™te i martwe. John? Co?WypowiedziaÅ‚a jego imiÄ™ gÅ‚oÅ›niej, niż zamierzaÅ‚a, przerywajÄ…c ciszÄ™ zbyt nagle, zaskakujÄ…c go. Nic.Możemy już wracać.Nie chcÄ™ tu być.MO%7Å‚EMY WRÓCI pózniej, w ciÄ…gu tygodnia, jeÅ›li chcesz powiedziaÅ‚ John. Gdzie wrócić? zapytaÅ‚a Alice. Na cmentarz. Ach tak.UsiadÅ‚a na kuchennym stole.John nalaÅ‚ wina do dwóch kieliszków i wrÄ™czyÅ‚ jej jeden.Z przyzwyczajenia zakrÄ™ciÅ‚a kieliszkiem.Notorycznie zapominaÅ‚a imienia córki, tej aktorki, jednakcaÅ‚y czas pamiÄ™taÅ‚a, jak degustować wino, wiedziaÅ‚a też, że to lubiÅ‚a.Dziwna choroba [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]