[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Możemy wiele wyczytać z czyjegoś wyglądu i ztego, jak się ten ktoś zachowuje.Ale zanim się dowiemy,kim jest naprawdę, mija mnóstwo czasu stwierdził. Co w takim razie powiesz o mnie? zapytałam.Skoro już pozujesz na takiego znawcę?Caleb zmrużył oczy i popatrzył na mnie tak, jakbyuważał, że nie jestem gotowa na jego ocenę. No, dalej zachęciłam go. Inaczej pomyślę, żetylko się przechwalasz. No dobra.Przyjrzyjmy się twojej twarzy.Momentalnie pożałowałam swojej decyzji.Przez tomógł się na mnie bezkarnie gapić.Poczułam, że sięczerwienię. Jest coś smutnego w twoich oczach.Może dlatego,że są takie duże, albo dlatego, że powieki obniżają sięw kącikach, zupełnie jakbyś była wiecznie rozczarowana.Na pewno są bezbronne, ale też odważne.Patrzysz naświat, jakbyś rzucała mu wyzwanie.Kolejna rzecz tosposób, w jaki wysuwasz brodę.To świadczy o arogancjii uporze.Myślę też, że zadzierasz nosa.Chyba po to, żebytrzymać ludzi na dystans.Zrobiło mi się niedobrze.Za dużo lodów.Za dużoprawdy. I wreszcie moja ulubiona część twojej twarzy: usta. Uśmiechnął się, widząc, że znów czerwienieję. Pełnei zmysłowe, często skrzywione i zawsze z opuszczonymikącikami.To sprawia, że mam ochotę je całować, dopókinie pojawi się na nich uśmiech.Zamarłam.Naprawdę chciał mnie całować? Jasne żetak.Faceci zawsze o tym myślą.Zawsze myśląo wszystkim, co prowadzi do seksu.Wbiłam paznokcie wewnętrze dłoni. Zawstydziłem cię? Odchylił się na krześle,opierając łokieć na stoliku.Przełknęłam z trudem ślinę.Moje serce zachowywałosię jak głupie.Miałam wrażenie, że ledwo bije. Nie. To dobrze, bo nie uważam cię za kobietę, którącokolwiek by zdziwiło, a już na pewno nie to, że bylekoszykarz udowodnił jej, że się myliła.Byłam bliska omdlenia.Może jednak nie jest takim przygłupem, za jakiego gomiałam.Skrzyżowałam ręce na piersiach i zmrużyłam oczyniczym kowboj w starym westernie. Powiedz mi, dlaczego spudłowałeś? Dlaczego spudłowałem? powtórzył. To proste.Dlatego że bardziej zależało mi na poznaniu ciebie niż nawygraniu kolejnego meczu.Tym razem nawet nie starałam się ukryć wyrazuoszołomienia na twarzy.Właśnie usłyszałam największykomplement, jaki tylko mogłam sobie wyobrazić, nawetwiększy od tego o potrzebie całowania moich ust.A niechto.Nie przychodził mi do głowy żaden dowcip.Wyglądałona to, że znów zapomniałam języka w gębie, ale nic mnieto nie obchodziło.W drodze do wyjścia zatrzymaliśmy się, żebypobuszować w słodyczach i zabawkach na sprzedaż.Niedość, że lokal i bez tego był malutki, to jeszcze ktoś wpadłna pomysł urządzenia stoiska z badziewiem dla dzieci.Caleb wpatrywał się w jakieś urządzenie stojącew kącie. Popatrz na to zawołał mnie.%7łeby zobaczyć, wcisnęłam się między niego a regałz kolorowymi misiami Beanie Babies.Była to prasa domonet, jedna z tych maszyn bijących pamiątkowe monety,do których wkłada się pięćdziesiąt centów, a w zamianotrzymuje miedziaka z losowo dobranym tekstem.Calebzaczął gorączkowo wyłuskiwać z kieszeni drobniaki. Ty to zrób powiedział, wciskając mi je do ręki.Włożyłam je w wąską szparę z przodu maszynyi wcisnęłam guzik.Prasa zaczęła buczeć i wibrować.Zdawałam sobie sprawę z tego, że stoimy nieco za bliskosiebie.Odsunęłabym się, ale nie było miejsca.Strąciłamz regału kilka misiów.Pochyliliśmy się, żeby je podnieść,a wtedy z trzewi maszyny wydobyło się ciche beknięciei moneta wylądowała z brzękiem na tacce.Caleb zatarłręce, a ja zachichotałam. Czegoś takiego nie widuje się na co dzień powiedział, dając mi delikatnego pstryczka w nos.Zwalczyłam dziecięce odruchy i zrobiłam ponurąminę.Mój nos zaczął pulsować. To zwykła maszyna do wyrabiania pamiątek, nie masię czym podniecać. To nie jest pierwsza lepsza prasa do monet zaprzeczył, pokazując na tabliczkę, której niestety niezauważyłam. To romantyczna prasa do monet.Pobladłam.Miedziak był jeszcze ciepły.Podałam go Calebowi,nie patrząc na wybity na nim napis. No proszę. Sprawiał wrażenie zadowolonego.Ciekawość zwyciężyła.Uniosłam jego dłoń doswojej twarzy i przeczytałam:Skradnij pocałunek.Wszystko jedno gdzie i kiedy.Bezczelność! Wycofałam się z wąskiego przesmykumiędzy regałem a prasą i ruszyłam do drzwi. Miłej kradzieży.Nie powiedział ani słowa, ale nie musiał.Uśmiechna jego twarzy był aż za bardzo wymowny.W drodze do akademika zapytałam go o Laurę.Odparł, że spotykali się tylko przez tydzień, kiedy obojestudiowali na pierwszym roku, i że zapamiętał ją jako miłądziewczynę.Gdy odprowadzał mnie do mojego pokoju,byłam tak pochłonięta myślami o naszym hipotetycznympocałunku, że potknęłam się o własne stopy. Ostrożnie, księżniczko powiedział, chwytającmnie za łokieć. Jeśli skręcisz sobie nogę, będę zmuszonyzanieść cię do drzwi. Roześmiał się, widząc przerażeniemalujące się na mojej twarzy. Większość dziewczynbyłaby zachwycona tą perspektywą. Ja to nie większość. Zauważyłem.Zrobił krok w moją stronę, a ja cofnęłam sięi oparłam plecami o drzwi, naciskając cienką sklejkę.Byłtak blisko, że myślałam, że tego nie wytrzymam.Położyłdłonie na drzwiach po bokach mojej głowy.Ledwiecentymetry dzieliły go od mojej twarzy.Czułam jegooddech na ustach.Chciałam widzieć jego usta, lecz bałamsię oderwać wzrok od oczu.Liczyłam na to, że jeślibędziemy patrzyli sobie w oczy, nie zauważy, że piersi mifalują i że wbijam paznokcie w drzwi.Pochylił się domnie, nasze nosy prawie się stykały.Rozchyliłam usta.Ileczasu tak staliśmy? Wydawało mi się, że pięć minut, alewiedziałam, że w rzeczywistości trwało to najwyżejdziesięć sekund.Przysunął się o milimetr.Nie miałamdokąd uciec.Gdybym przycisnęła się jeszcze bardziej dodrzwi, chyba wniknęłabym w drewno.Tak bardzo siębałam.Ale właściwie czego? Przecież już sięcałowałam.Kiedy w końcu się odezwał, jego twarz byłatak blisko mojej, że muskał wargami moje usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Możemy wiele wyczytać z czyjegoś wyglądu i ztego, jak się ten ktoś zachowuje.Ale zanim się dowiemy,kim jest naprawdę, mija mnóstwo czasu stwierdził. Co w takim razie powiesz o mnie? zapytałam.Skoro już pozujesz na takiego znawcę?Caleb zmrużył oczy i popatrzył na mnie tak, jakbyuważał, że nie jestem gotowa na jego ocenę. No, dalej zachęciłam go. Inaczej pomyślę, żetylko się przechwalasz. No dobra.Przyjrzyjmy się twojej twarzy.Momentalnie pożałowałam swojej decyzji.Przez tomógł się na mnie bezkarnie gapić.Poczułam, że sięczerwienię. Jest coś smutnego w twoich oczach.Może dlatego,że są takie duże, albo dlatego, że powieki obniżają sięw kącikach, zupełnie jakbyś była wiecznie rozczarowana.Na pewno są bezbronne, ale też odważne.Patrzysz naświat, jakbyś rzucała mu wyzwanie.Kolejna rzecz tosposób, w jaki wysuwasz brodę.To świadczy o arogancjii uporze.Myślę też, że zadzierasz nosa.Chyba po to, żebytrzymać ludzi na dystans.Zrobiło mi się niedobrze.Za dużo lodów.Za dużoprawdy. I wreszcie moja ulubiona część twojej twarzy: usta. Uśmiechnął się, widząc, że znów czerwienieję. Pełnei zmysłowe, często skrzywione i zawsze z opuszczonymikącikami.To sprawia, że mam ochotę je całować, dopókinie pojawi się na nich uśmiech.Zamarłam.Naprawdę chciał mnie całować? Jasne żetak.Faceci zawsze o tym myślą.Zawsze myśląo wszystkim, co prowadzi do seksu.Wbiłam paznokcie wewnętrze dłoni. Zawstydziłem cię? Odchylił się na krześle,opierając łokieć na stoliku.Przełknęłam z trudem ślinę.Moje serce zachowywałosię jak głupie.Miałam wrażenie, że ledwo bije. Nie. To dobrze, bo nie uważam cię za kobietę, którącokolwiek by zdziwiło, a już na pewno nie to, że bylekoszykarz udowodnił jej, że się myliła.Byłam bliska omdlenia.Może jednak nie jest takim przygłupem, za jakiego gomiałam.Skrzyżowałam ręce na piersiach i zmrużyłam oczyniczym kowboj w starym westernie. Powiedz mi, dlaczego spudłowałeś? Dlaczego spudłowałem? powtórzył. To proste.Dlatego że bardziej zależało mi na poznaniu ciebie niż nawygraniu kolejnego meczu.Tym razem nawet nie starałam się ukryć wyrazuoszołomienia na twarzy.Właśnie usłyszałam największykomplement, jaki tylko mogłam sobie wyobrazić, nawetwiększy od tego o potrzebie całowania moich ust.A niechto.Nie przychodził mi do głowy żaden dowcip.Wyglądałona to, że znów zapomniałam języka w gębie, ale nic mnieto nie obchodziło.W drodze do wyjścia zatrzymaliśmy się, żebypobuszować w słodyczach i zabawkach na sprzedaż.Niedość, że lokal i bez tego był malutki, to jeszcze ktoś wpadłna pomysł urządzenia stoiska z badziewiem dla dzieci.Caleb wpatrywał się w jakieś urządzenie stojącew kącie. Popatrz na to zawołał mnie.%7łeby zobaczyć, wcisnęłam się między niego a regałz kolorowymi misiami Beanie Babies.Była to prasa domonet, jedna z tych maszyn bijących pamiątkowe monety,do których wkłada się pięćdziesiąt centów, a w zamianotrzymuje miedziaka z losowo dobranym tekstem.Calebzaczął gorączkowo wyłuskiwać z kieszeni drobniaki. Ty to zrób powiedział, wciskając mi je do ręki.Włożyłam je w wąską szparę z przodu maszynyi wcisnęłam guzik.Prasa zaczęła buczeć i wibrować.Zdawałam sobie sprawę z tego, że stoimy nieco za bliskosiebie.Odsunęłabym się, ale nie było miejsca.Strąciłamz regału kilka misiów.Pochyliliśmy się, żeby je podnieść,a wtedy z trzewi maszyny wydobyło się ciche beknięciei moneta wylądowała z brzękiem na tacce.Caleb zatarłręce, a ja zachichotałam. Czegoś takiego nie widuje się na co dzień powiedział, dając mi delikatnego pstryczka w nos.Zwalczyłam dziecięce odruchy i zrobiłam ponurąminę.Mój nos zaczął pulsować. To zwykła maszyna do wyrabiania pamiątek, nie masię czym podniecać. To nie jest pierwsza lepsza prasa do monet zaprzeczył, pokazując na tabliczkę, której niestety niezauważyłam. To romantyczna prasa do monet.Pobladłam.Miedziak był jeszcze ciepły.Podałam go Calebowi,nie patrząc na wybity na nim napis. No proszę. Sprawiał wrażenie zadowolonego.Ciekawość zwyciężyła.Uniosłam jego dłoń doswojej twarzy i przeczytałam:Skradnij pocałunek.Wszystko jedno gdzie i kiedy.Bezczelność! Wycofałam się z wąskiego przesmykumiędzy regałem a prasą i ruszyłam do drzwi. Miłej kradzieży.Nie powiedział ani słowa, ale nie musiał.Uśmiechna jego twarzy był aż za bardzo wymowny.W drodze do akademika zapytałam go o Laurę.Odparł, że spotykali się tylko przez tydzień, kiedy obojestudiowali na pierwszym roku, i że zapamiętał ją jako miłądziewczynę.Gdy odprowadzał mnie do mojego pokoju,byłam tak pochłonięta myślami o naszym hipotetycznympocałunku, że potknęłam się o własne stopy. Ostrożnie, księżniczko powiedział, chwytającmnie za łokieć. Jeśli skręcisz sobie nogę, będę zmuszonyzanieść cię do drzwi. Roześmiał się, widząc przerażeniemalujące się na mojej twarzy. Większość dziewczynbyłaby zachwycona tą perspektywą. Ja to nie większość. Zauważyłem.Zrobił krok w moją stronę, a ja cofnęłam sięi oparłam plecami o drzwi, naciskając cienką sklejkę.Byłtak blisko, że myślałam, że tego nie wytrzymam.Położyłdłonie na drzwiach po bokach mojej głowy.Ledwiecentymetry dzieliły go od mojej twarzy.Czułam jegooddech na ustach.Chciałam widzieć jego usta, lecz bałamsię oderwać wzrok od oczu.Liczyłam na to, że jeślibędziemy patrzyli sobie w oczy, nie zauważy, że piersi mifalują i że wbijam paznokcie w drzwi.Pochylił się domnie, nasze nosy prawie się stykały.Rozchyliłam usta.Ileczasu tak staliśmy? Wydawało mi się, że pięć minut, alewiedziałam, że w rzeczywistości trwało to najwyżejdziesięć sekund.Przysunął się o milimetr.Nie miałamdokąd uciec.Gdybym przycisnęła się jeszcze bardziej dodrzwi, chyba wniknęłabym w drewno.Tak bardzo siębałam.Ale właściwie czego? Przecież już sięcałowałam.Kiedy w końcu się odezwał, jego twarz byłatak blisko mojej, że muskał wargami moje usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]